Wydarzenia w okolicach Sochaczewa mówią praktycznie jednoznacznie: w Polsce grasuje zwierzę, które do tej pory było znane głównie z Meksyku. Tam nazywane jest "Chupacabra, czyli wysysacz kóz”.
To wyjątkowa sprawa nawet jak na nasz "pokład", gdyż mało co może wprawić w zdumienie „ludzi Fundacji Nautilus”. Nie ma jednak wątpliwości, że wydarzenia w Kornelinie i w okolicach Sochaczewa pozwalają postawić zaskakującą tezę, że w naszym kraju pojawiła się legendarna bestia znana dotąd z Ameryki Południowej, czyli... Chupacabra! Przypomnijmy tę sprawę, którą opisaliśmy kilka dni wcześniej.
W nocy z niedzieli na poniedziałek (28-29 czerwca) w gospodarstwie państwa Antoniak w Kornelinie doszło do istnej rzezi kóz. Nieznany drapieżnik zagryzł osiem znajdujących się w zagrodzie zwierząt.
- Tej nocy nie byliśmy w gospodarstwie. Być może gdybyśmy nocowali w domu nie doszłoby do tragedii. To na pewno nie był pies. Wybieg, w którym znajdowały się kozy jest ogrodzony wysoką siatką, ma także zamontowanego elektrycznego pastucha. Pies by tego nie pokonał. Nie widać także śladów podkopu - powiedział nam Stanisław Antoniak. Według niego nie był to także ryś, gdyż jest po prostu za mały. Zwierze, które zagryzło kozy musiało być bardzo silne. Jedna z kóz ma bowiem odgryzioną głowę, jednym ściśnięciem szczęk. Zastanawiające jest także to, ze drapieżnik nie rozszarpał zwierząt, a jedynie wyssał z nich krew.
O całej sytuacji państwo Antoniak zawiadomili policję, weterynarza oraz Urząd Gminy w Nowej Suchej. Nikt jednak nie chciał uwierzyć w to co mówili. Kilka dni wcześniej Krystyna Antoniak widziała nieopodal domu, w zbożu duże zwierzę, przypominające pumę. Nie sądziła wówczas, że dojdzie do tak krwawego zdarzenia.
Docierające od kilku dni na pokład Nautilusa informacje były tak nieprawdopodobne, że na miejsce nie pojechała cała ekipa w Naut-Mobile, ale jedynie dwie osoby, aby sprawdzić, czy ktoś nie robi sobie z nas żartów.
Jednak już po godzinie było jasne, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym. Podjeliśmy bezprecedensową decyzję, jeżeli chodzi o zaprezentowanie tego materiału. Tym razem nie robimy dużych skrótów, a pokazujemy pełny materiał wideo, aby każdy mógł zobaczyć skalę tego, co wydarzyło się w Kornelinie. Tylko bowiem „obraz i dźwięk” jest w stanie oddać tą historię w pełni! Mamy nadzieję, że akurat w tym przypadku nam to wybaczycie. Na koniec zapraszamy do przeczytania wywiadu na ten temat z prezesem Fundacji Nautilus.
Materiał wideo okazał się zbyt długi, jak na możliwości youtube. Było konieczne podzielenie go na kilka części, z której każdą poprzedzi kilka słów wprowadzenia. Każdy czytelnik serwisu Fundacji Nautilus będzie mógł prześledzić drogę, którą przebyliśmy w ramach naszego kameralnego wyjazdu do Sochaczewa. Zacznijmy od wizyty w redakcji „Expressu Sochaczewskiego”, gdzie redaktor naczelny tego tygodnika Jerzy Szostak opowiedział nam, jak ta historia się zaczęła.
Niezwykłą sprawą były otwory w ciałach zwierząt, przez które była wyssana krew. Co zdumiewające, wokół ciał zwierząt nie było ani śladów walki, ani nawet kropli krwi! Same otwory zaintrygowały fotoreportera „Expressu Sochaczewskiego”, Ireneusza Wieczfińskiego.
W piątek na pokład Nautilusa zadzwonił mieszkaniec Sochaczewa, który opowiedział nam o obserwacji niezwykłej istoty w czwartek wieczorem. Miała ona przejść przez drogę, którą jechał samochód z dwiema osobami. Nasz świadek poprosił o zachowanie anonimowości i nieujawnianie ani jego personaliów, ani twarzy. Był bardzo wiarygodny. Zgodził się jedynie na to, aby własnymi słowami opowiedzieć o tej obserwacji. Zrobił to po bardzo długich namowach ze strony ekipy FN i redaktorów „Expressu Sochaczewskiego”.
Następnie razem z dziennikarzami “Expressu Sochaczewskiego” pojechaliśmy do Kornelina, gdzie kilka dni wcześniej doszło do zabicia ośmiu kóz i wyssania z nich krwi przez tajmniczą „bestię”.
W Kornelinie właściciele zabitych kóz państwo Antoniak opowiedzieli nam dokładnie, co wydarzyło się w noc z 28 na 29 czerwca.
Pani Krystyna Antoniak pokazała miejsca, gdzie leżały martwe zwierzęta.
Okazało się, że trzydzieści lat temu w tej okolicy była widziana jakaś upiorna istota siedząca na drzewie. Być może Chupacabra działała już na tym terenie wiele lat temu.
Wywiad z prezesem Fundacji NAUTILUS, Robertem Bernatowiczem
FN: Pierwsze wrażenie?
obert Bernatowicz: Pierwsze? Zdumienie, niedowierzanie... od 24 godzin myślę tylko o tym, co wczoraj zobaczyłem i usłyszałem.
FN: Czy w Polsce działa Chupacambra?
RB: Nie potrafię powiedzieć na 100%, ale... jest kilka elementów, które ścinają z nóg. Jak wytłumaczyć, że to dziwne zwierzę wypiło 30 litrów koziej krwi? 30 litrów?! Jaki pies, jaka puma... w ogóle nie ma o czym mówić. Wiedziałem wiele razy w moim życiu, jak wygląda miejsce, gdzie lis czy wilk zakradł się do zagrody wiejskiej i wymordował zwierzęta. To zawsze wyglądało jak pobojowisko. Wszędzie pełno krwi, poszarpanego mięsa, fragmentów skóry, sierści. Nigdy nie słyszałem, aby napastnik ograniczył się do wypicia krwi i to w takiej ilości! Zresztą, to i tak nic wobec kolejnego elementu tej historii...
FN: Co masz na myśli?
RB: Kiedy byłem pod koniec lat dziewięćdziesiątych w Meksyku i rozmawiałem z ludźmi zajmującymi się śledzeniem działalności Chupacabry zwrócili mi uwagę na jedną zdumiewającą sprawę. Otóż zawsze było tak, że ów stwór za pomocą albo metod pozazmysłowych, albo wysoko zaawansowanej techniki paraliżował kozy zanim wyssał z nich krew. W Kornelinie było identycznie! Tam kilka kóz leżało obok siebie, wokół nie było śladów walki. Wyobraźmy sobie, że do zagrody zakradła się...
FN: Puma!
RB: No właśnie, owa słynna puma... Zwierzę dopada do pierwszej kozy, ale reszta w popłochu ucieka tam, gdzie jest najbezpieczniej, czyli do pomieszczenia, gdzie mogą się ukryć. Tymczasem te kozy zostały wyraźnie sparaliżowane, prawdopodobnie padły wszystkie natychmiast. Potem dopiero to „coś” chodziło, robiło im w szyjach dwa głębokie otwory, przez które w sposób prawie magiczny wypijało całą krew. I jeszcze raz to powtórzmy: 32 litry! Mamy tu do czynienia z czymś wykraczającym poza ludzką wyobraźnię.
FN: Jak tłumaczysz to, że nie na ziemi czy na sierści kóz nie było krwi?
RB: Moja zdolność logicznego myślenia tutaj po prostu... nie potrafię tego nawet sobie wyobrazić. Gdybym tego nie widział na własne oczy, to pewnie bym nie uwierzył. Zwracam uwagę jednak na coś jeszcze. Ta istota, czymkolwiek była, miała inteligencję.
FN: To znaczy?
RB: W Meksyku jeden z dziennikarzy przekonywał mnie, że Chupacabra ma inteligencję prawie ludzką, gdyż potrafi atakować kozy wtedy, kiedy akurat domownicy na chwilę opuszczają dom. Tak, jakby znakomicie wiedziała, że tej nocy może dokonać krwawą rzeź, gdyż nikt jej nie przeszkodzi. W Kornelinie było dokładnie tak, jak powiedział mój meksykański znajomy! Naprawdę, w głowie to się nie mieści.
FN: Co dalej z tą sprawą?
RB: Pytasz, czy... czy jedziemy tam NAUT-Mobile z kamerami, ludźmi i sprzętem? Powiem Ci szczerze – to nie jest kolejna banalna sprawa z UFO czy nawiedzonym miejscem. Muszę skontaktować się z moimi znajomymi w Stanach i Meksyku. Tu nie ma żartów, naprawdę nie ma żartów. Potrzebuję kilkunastu godzin, aby podjąć decyzję.
FN: Dziękuję za rozmowę.
./rozmawiała JMZ/
Tekst: Fundacja NAUTILUS
Źródło:
FN
Wszystko wskazuje na to, że w Polsce jest... Chupacabra! Zamieszczamy najnowszą relację z Sochaczewa
Badanie śladów i nowe relacje mówią wyraźnie – nie mamy do czynienia z pumą, łosiem, sarną, dzikiem, dzikim psem, kotem, krową, koniem czy czymkolwiek, co znamy lub potrafimy zakwalifikować . Choć trudno w to uwierzyć, ale wszystko wskazuje na... Chupacabrę.
Jesteśmy pewni, że obecne wydarzenia w okolicach Sochaczewa to numer jeden tych wakacji, jeżeli chodzi o zjawiska niewyjaśnione. Kolejne informacje napływające do Fundacji Nautilus świadczą, że mamy do czynienia z realnie istniejącym zwierzęciem, które wykazuje wszystkie cechy na pół demonicznej istoty zwanej Chupacabrą. Począwszy od wyglądu, poprzez sposób poruszania się, a wreszcie kończąc na tym, jak zabija zwierzęta i pozbawia je krwi. To wszystko znaliśmy jedynie z literatury, a teraz mamy okazję na własne oczy obserwować to w okolicach Sochaczewa.
Zdumiewające jest to, że w czasie badania śladów w Młodzieszynie staraliśmy się odtworzyć, jak musiał poruszać się zwierz, który wykonał takie tropy. Róźne osoby były zgodne, że to „coś” musiało wykonywać skoki. Właściciel gospodarstwa pan Leszek Winnicki powiedział nawet, że to „coś” prawdopodobnie wykonywało skoki podobne do kangura. Tymczasem kilka godzin później dotarła do nas relacja osoby nie znającej układu tych śladów, której bliska osoba obserwowała dziwne zwierzę przemierzające drogę. Niezwykłe było to, że opisała je właśnie jako „rodzaj kangura”. Prawdą jest, że tego typu opis pasuje jak najbardziej do Chupacabry. Trudno w to wszystko uwierzyć, choć przecież widzieliśmy i słyszeliśmy to wszystko na własne oczy i uszy. Nie sposób po prostu wszystko sprowadzić do stwierdzenia, że jest to jakieś zwykłe dzikie zwierzę (jakie zwierzę robi okrągłe otwory w szyi zwierzęcia i wypija z niego krew?!). Wreszcie sprawa owych śladów. Mamy odlewy tych śladów, ale już teraz można "posłać w daleki kosmos" teorie o łosiach i sarnach... Nie taki kształt, nie tak duże, nie poruszają się skokami na... dwóch odnóżach!
Poniżej przedstawiamy kilka zdań z pierwszej analizy śladów, jaka została wykonana przez nas tuż po obejrzeniu śladów w Młodzieszynie:
Z całą pewnością można powiedzieć, że oglądane przez nas wczoraj tropy nie należą do zwierzęcia z rodziny kotowatych. Z góry możemy więc wykluczyć pumę, żbika czy też zwykłego wyrośniętego kota.
Wielkość śladów wskazuje, że pozostawiło je zwierzę duże, a nawet bardzo duże.
Na pewno nie była to sarna, jeleń ani też dzik. Nie był to też zbłąkany żubr, bo jego tropy wyglądają następująco:
Tropy żubra
i osiągają długość do 18 cm.
Pod uwagę możemy brać ewentualnie łosia, którego długość tropu może dochodzić do 28 cm, a długość kroku nawet do 240 cm.
Ten ślad jednak nie do końca odpowiada temu, co wiedzieliśmy w Młodzieszynie.
Tropy łosia
W tej chwili Fundacja Nautilus uważa tę sprawę za priorytetową i zrobimy wszystko, aby w miarę naszych możliwości zbadać wszystkie szczegóły tej sprawy. Jesteśmy pewni, że to bynajmniej nie jest koniec i będzie ciąg dalszy. Mamy więcej materiałów, ale wymagają one pracy. Teraz ruszamy na południe Polski i opracujemy ten materiał dopiero po powrocie w niedzielę. Walcząc z brakiem czasu na razie polecamy Wam zobaczenie trzech materiałów wideo, które dadzą Wam jakieś pojęcie o tym, co teraz dzieje się w Sochaczewie.
I najnowsza obserwacja niezwykłej istoty. Zwracamy uwagę na opis sposobu poruszania się. Tak samo (dziwaczne skoki) opisywała jakieś zwierzę widziane przez nią na polu właścicielka gospodarstwa, w którym zostały zabite kozy i pozbawione krwi.
/prosimy o cierpliwość, musimy mieć teraz chwilę na opracowanie materiałów z Sochaczewa/
By fundacjanautilus, shot with DSLR-A200 at 2009-07-17
Tekst: Fundacja NAUTILUS
Źródło:
FN
Uff ... trochę się napracowałem. Zapraszam do dyskusji
Jeżeli już był taki temat, proszę o zablokowanie tego tematu i o link do tamtego, jeżeli oczywiście jest.