Polska choruje na egzorcyzmy
Coraz więcej Polaków szuka pomocy u egzorcysty. Czy to już epidemia opętań? Naukowcy i terapeuci twierdzą, że w pewnym sensie tak
Jeszcze dekadę temu w Polsce działało zaledwie kilku egzorcystów. Dziś – ponad stu. Pod tym względem ustępujemy jedynie Włochom, ale z przyczyn czysto personalnych. To tam działa najdynamiczniejszy i najsławniejszy specjalista w tej dziedzinie: ojciec Gabriele Amorth, oficjalny egzorcysta Państwa Kościelnego, który utrzymuje, iż przeprowadził ponad 70 tys. udanych egzorcyzmów. Ale nie pozostajemy daleko w tyle. W 2007 r. Częstochowa była gospodarzem IV Międzynarodowego Kongresu Egzorcystów. Kilka miesięcy później poinformowano o rozpoczęciu budowy jedynego w Europie centrum egzorcyzmowania – Ośrodka Pomocy Duchowej „Oaza Maryi Królowej Światłości” w podszczecińskim Poczerninie. Komentatorzy zagraniczni uznali Polskę za „Dolinę Krzemową Egzorcyzmu”. Nasze media są ostrożniejsze i najczęściej piszą, że choć Kościół katolicki traci w rankingach zaufania społecznego, to jednak Polacy coraz częściej poddają się egzorcyzmom, a więc coś w tym musi być.
Tymczasem już w 1992 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) umieściła opętanie w międzynarodowym spisie chorób, tzw. ICD-10. Psychiatrzy twierdzą, że wszystkie objawy występujące u egzorcyzmowanych można wyjaśnić – i leczyć ich przyczynę – na gruncie medycyny. „Odsyłanie chorych do egzorcystów to przejaw bezradności, w niektórych zaś przypadkach – gdy ktoś cynicznie pozbywa się problemu, korzystając z prokościelnej koniunktury – wręcz niemoralności” – mówi dr Jarosław Klebaniuk, psycholog społeczny związany z Polską Akademią Nauk i Uniwersytetem Wrocławskim.
Objawy (nie) z tego świata
Według egzorcystów opętanie objawia się sakrofobią, czyli lękiem przed sakralnymi przedmiotami lub miejscami, mówieniem dziwnym językiem, nieodpartą skłonnością do bluźnienia. Katalog symptomów jest jednak bardzo szeroki i zawiera nawet nadużywanie internetu. Sytuacje znane z filmowych horrorów – plucie gwoździami czy lewitacja – to podobno rzadkość. Natomiast demony mogą dać swej ofierze nadludzką siłę, a także nadnaturalną wiedzę o faktach, zwłaszcza o grzechach osób postronnych. Sami egzorcyści zaczynają się jednak dystansować od takich rewelacji, ponieważ wpływ popkultury na zaburzenia psychiczne jest już ewidentny. Gdy 10 lat temu do amerykańskich kin ponownie trafił klasyk gatunku, słynny „Egzorcysta” w reżyserii Williama Friedkina, psychiatrzy odnotowali gwałtowny skok liczby opętań – podobnie jak po premierze filmu w 1973 r. czy opublikowaniu jego książkowego pierwowzoru dwa lata wcześniej. „Wielu ludzi ulega wpływom takich produkcji, wskutek czego pojawiają się u nich objawy histeryczne” – tłumaczy prof. Elizabeth Loftus, psycholog z University of Washington. Jej eksperymenty dowiodły, że filmy czy powieści łatwo mogą zmienić nastawienie ludzi do takich zjawisk, a nawet wykreować fałszywe wspomnienia. Wówczas ktoś, kto do tej pory nie cierpiał na zaburzenia psychiczne, może być święcie przekonany, że kiedyś opętał go demon. Z badań prowadzonych z udziałem pacjentów wynika, że duch nieczysty to najczęściej mężczyzna, a jego ofiarami są przede wszystkim kobiety, na ogół mocno wierzące i słabiej wykształcone. Demon może popychać do rozwodu, gnębić z powodu zdrady małżeńskiej lub oglądania pornografii. Może również wywoływać pociąg seksualny do osób tej samej płci. Innymi słowy – mamy tu dokładnie to, co Kościół katolicki zdecydowanie potępia.
Diagnoza bezradności
Dla kapłanów sprawa jest oczywista – cierpiącą osobę trzeba wyzwolić spod działania siły diabelskiej poprzez egzorcyzmy, czyli rytualne wydawanie komend demonowi przez wykwalifikowanego specjalistę (w „lżejszej” wersji – modlitwę o uwolnienie, czego dokonywać może każdy ochrzczony). Jeszcze do niedawna ceremonia ta przeprowadzana była na podstawie Rytuału Rzymskiego z 1614 r. Dopiero w 1998 r. Jan Paweł II zreformował egzorcyzmy, wprowadzając nową wersję „De Exorcismis et Supplicationibus Quibusdam” jako kompromis z WHO. Kościół, który kilka lat wcześniej zarzucał lekarzom, że wkraczają na teren przynależny duchowości, zaproponował podział na opętania fałszywe (tutaj jest miejsce dla psychiatrii) oraz prawdziwe (domena egzorcystów). Zmodyfikowany rytuał nadaje egzorcyzmowi status terapii alternatywnej, która może konkurować z konwencjonalną medycyną. Znajdziemy w nim m.in. ostrzeżenie przed pułapkami demona, który może wywoływać symptomy „naturalnych chorób”, aby odwieść od egzorcyzmowania. Idąc tym tropem, autor artykułu „Chory z opętania” opublikowanego w „Przewodniku Katolickim” (nr 8/2003) zastanawia się, czy zwykła depresja jest „tylko” chorobą psychiczną, czy może następstwem wpływu demonicznego. W zasadzie więc od uznania egzorcysty zależy, czy będzie aplikował choremu egzorcyzmy, które czasami trwać mogą kilka lat, czy odeśle go do lekarza. Przed rozpoczęciem ceremoniału egzorcysta powinien wysłać pacjenta na konsultacje do psychiatry lub psychologa, by wykluczyć opętanie fałszywe. Trudno jednak ocenić jakość tych badań – tym bardziej że według medycyny coś takiego jak opętanie prawdziwe nie istnieje. „Nie znam psychologów ani psychiatrów, którzy by odsyłali pacjentów do egzorcystów, ale jeśli tacy są, źle to świadczy o ich zawodowych umiejętnościach” – uważa dr Klebaniuk.
Szatan zwany rozszczepieniem
Przez lata osoby uważające się za opętane były klasyfikowane jako schizofrenicy, epileptycy, histerycy itd. Dziś objawy te zostały przyporządkowane jednej jednostce chorobowej, zwanej zaburzeniem transowym i opętaniowym (kod F44.3 w klasyfikacji ICD-10). To odmiana dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości, zwanego też osobowością mnogą czy rozszczepieniem osobowości. Dotknięta nim osoba „przełącza się” pomiędzy dwoma tożsamościami, z których jedna jest postrzegana jako duchowa energetyczna, demoniczna, boska. Pacjent nie pamięta swego zachowania pod wpływem alternatywnej osobowości. Nagle pojawiają się więc takie zjawiska jak wykonywanie mimowolnych ruchów, dziwnych czynności, wydawanie niesamowitych dźwięków czy mówienie obcymi językami.
Są nawet dowody na neurobiologiczne podłoże tego schorzenia. Przyczyną zaburzenia transowego może być schizofrenia, padaczka, zespół Tourette’a, depresja egzogenna, delirium, zespół stresu pourazowego (PTSD), demencja, uraz mózgu, alkoholizm czy amnezja funkcjonalna. Jednak najczęstsze przyczyny to urazy psychiczne. Damian Janus, krakowski psychoterapeuta zajmujący się również pacjentami egzorcyzmowanymi, opisuje przypadek 28-letniej Renaty. Jej bardzo typowe opętanie zostało zdiagnozowane jako „demoniczne” rozszczepienie osobowości w efekcie tłumienia jej potrzeb seksualnych podczas pobytu w zakonie. Sfera seksualna „przybrała formę tak odszczepioną od pozostałej części psychiki, że mogła wyrażać się już tylko poprzez ataki opętania”. Jako demon atakowała religię m.in. za to, że nie dopuszcza do zrealizowania pragnień. Z kolei Goodwin, Hill i Attias opisali przypadek żydowskiej dziewczynki opętanej przez dybuka (ducha zmarłej osoby), której egzorcyzm przeprowadzono w 1909 r. Jej opętanie zostało uznane za skutek zetknięcia się ze skrajnym antysemityzmem. Z innych badań wynikało, że egzorcyzmowane kobiety często były wcześniej ofiarami molestowania. Przemoc rodzinna była do niedawna tematem tabu, zwłaszcza w konserwatywnych kulturach, dlatego pacjentki odreagowywały uraz poprzez demona czy dybuka, a zamiast z ludźmi wolały nawiązywać relacje z istotami fikcyjnymi. Medycyna ma też szerokie spektrum środków, które mogą pomóc opętanym. Poza psychoterapią dostępna jest także farmakoterapia – skuteczne okazały się leki przeciwpsychotyczne oraz przeciwdrgawkowe. „British Journal of Psychiatry” opisał przypadek Hindusa mieszkającego w Anglii, który, cierpiąc wskutek opętania, przechodził kolejno różne egzorcyzmy: hinduski, muzułmański, w końcu chrześcijański. Pomógł mu jednak dopiero klopentiksollek stosowany w terapii schizofrenii. U wspomnianej wcześniej Renaty częściową ulgę przyniosło zastosowanie preparatu przeciwdrgawkowego.
W pułapce mitów
W zasadzie wszystkie fenomeny towarzyszące opętaniom i egzorcyzmom zostały wyjaśnione przez naukę. U osób z zespołem Tourette’a mogą wystąpić takie objawy jak koprolalia (niepowstrzymana chęć przeklinania i znieważania), kopropraksja (to samo, tyle że w odniesieniu do nieprzyzwoitych gestów), glosolalia (bełkot językopodobny, często interpretowany przez obserwatorów jako mówienie nieznanymi językami), ksenolalia (mówienie istniejącymi językami nieznanymi pacjentowi – najczęściej po prostu powtarzanie niegdyś zasłyszanych zwrotów) czy kompulsja bluźniercza (zwana też profanacyjną). A co z lewitacją? Joe Nickell opisywał na łamach „Skeptical Inquirer” pokaz wideo z obrzędu egzorcyzmowania przed grupą iluzjonistów, psychologów i innych sceptyków. Glosolalia nie zrobiła na zebranych wrażenia (dziewczyna powtarzała: „Sanka dali. Booga, booga”). Jeden z księży, trzymając mocno opętaną, skomenował, że gdyby ją puścił, uleciałaby w powietrze.
Rozbawieni sceptycy skandowali: „Puść ją! Puść ją!”. Wedle relacji egzorcystów Renata z Krakowa miała w czasie napadów dysponować nadludzką siłą. Kiedy trafiła do szpitala, również miewała takie ataki, a w trakcie jednego z nich rzuciła się na księdza. Obecny przy wydarzeniu psycholog nie stwierdził nic nadludzkiego, ale jedynie „tarmoszenie”. Jednak mrożące krew w żyłach opisy egzorcyzmów nie muszą być efektem celowych zmyśleń. Kapłani, jako osoby głęboko wierzące w istnienie szatana i jego udział w opętaniach, mogą wpaść w pułapkę własnych wyobrażeń. Podczas kontaktu z chorym u egzorcysty może pojawić się tzw. paranoja indukowana (kod F24 w ICD-10). Z raportów medycznych wynika, że możliwe są dwa warianty: kapłan może być ofiarą zaburzenia albo jego źródłem, wywołując objawy psychozy u pacjenta.
Mroczna strona placebo
To właśnie jest bodaj najpoważniejszym argumentem przeciwko stosowaniu egzorcyzmów jako alternatywnej metody leczniczej. Teoretycznie można by je traktować jako prymitywną formę psychoterapii czy odmianę placebo, która – jak twierdzi wielu praktykujących psychiatrów czy psychologów – jeśli nawet nie pomoże, to przynajmniej nie zaszkodzi. Z badań klinicznych wynika jednak co innego. Jedno z nich przeprowadzono z udziałem 343 religijnych pacjentów szwajcarskiej kliniki psychiatrycznej. W grupie tej 39 mężczyzn i 90 kobiet wierzyło we wpływ złego ducha lub demona na chorobę. Najczęściej takie wytłumaczenia formułowano przy schizofrenii, zaburzeniach lękowych, zaburzeniach osobowości, afektywnych oraz adaptacyjnych. Aż 104 osoby były wcześniej poddawane „modlitwie o uwolnienie” lub egzorcyzmom. I choć wielu chorych twierdziło, że poczuło się lepiej po ceremonii, nie dostrzeżono poprawy w parametrach klinicznych. Wystąpiły natomiast efekty negatywne związane z przerwaniem leczenia medycznego oraz nadmiernie agresywnymi formami egzorcyzmu. W innych badaniach skutki były poważne, łącznie z przemocą fizyczną ze strony egzorcysty, próbą samobójczą i nerwicą wywołaną lękiem przed wiecznymi mękami w piekle.
W takiej sytuacji zamiast efektu placebo, czyli leczniczego działania czegoś, co jest teoretycznie obojętne dla zdrowia, mamy jego odwrotność – nocebo. Kluczową rolę odgrywać tu może kontekst kulturowy, który za przyczynę cierpienia uznaje wpływ diabła lub grzechy popełnione przez chorego. „Każda forma irracjonalnego postępowania podczas leczenia, również chorób psychicznych, jest niebezpieczna, kiedy zastępuje poprawne medyczne postępowanie” – uważa psycholog dr Tomasz Witkowski, autor „Zakazanej psychologii”. „Pozbawiamy w ten sposób pacjenta najlepszych znanych medycynie możliwości. Nawet jeśli uznamy, że wyczerpaliśmy wszelkie możliwe sposoby postępowania, to musimy pamiętać, że zalecanie irracjonalnych metod, szczególnie tych budzących silne emocje, może spowodować pogorszenie. O wiele łatwiej jest funkcjonować komuś, kto jest świadomy ego, że jego problemy wynikają z zaburzeń chemicznych układu nerwowego, niż temu, kto est przekonany o wszechwładzy szatana” – dodaje. Psychiatrzy zwracają uwagę na jeszcze eden aspekt. „Egzorcyzmy mogą przynieść pacjentowi ulgę, ale tylko w zakresie objawów, bo nie usuwają przyczyn poczucia opętania. Ale jeśli jest to np. zaburzenie nerwicowe, przejawiające się w tej formie, to nawet skuteczne usunięcie objawów niewiele da. Tego, co wywołuje poczucie opętania, nie da się skutecznie zmienić, odwołując się do wiary, i dlatego często egzorcyzmy mają charakter gaszenia pożaru benzyną”– mówi prof. Jerzy Aleksandrowicz, kierownik Zakładu Psychoterapii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Ucieczka w pseudoterapię
Jednak w Polsce racjonalne podejście do medycyny nadal nie jest zbytnio w cenie. W aptekach dostępne są preparaty homeopatyczne, choć dawno już wykazano, że bazują one na pseudonauce, podobnie jak wszelkiego rodzaju bioenergoterapie czy radiestezja. Gabinety „medycyny” alternatywnej dobrze prosperują w każdym większym polskim mieście. Egzorcyzmy po prostu wpisują się w ten nurt. „Dodatkowym czynnikiem jest nieufność Polaków wobec specjalistów, zwłaszcza tych od zdrowia psychicznego. Natomiast księża nadal cieszą się dość wysokim zaufaniem. W większości są oni zapewne dobrymi specjalistami od teologii i duszpasterstwa, ale w kwestii problemów psychicznych ich przeciętna wiedza nie jest większa od wiedzy ich petentów” – wskazuje Paweł Krukow, neuropsycholog z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. „Obawiam się, że renesans egzorcyzmów jest wynikiem niskiej jakości usług psychologicznych i psychiatrycznych z jednej strony, a rosnącej tolerancji na pseudonaukowe formy terapii z drugiej. Sprzyja temu dodatkowo stan prawny zawodu psychoterapeuty w Polsce. Dzisiaj może nim zostać każdy – wystarczy, że zarejestruje działalność gospodarczą. Nic dziwnego, że pacjenci szukają pomocy gdzie indziej” – dodaje dr Witkowski.
Teoretycznie egzorcyści podlegają kontroli biskupów. W praktyce, jak sami przyznają, nie prowadzą żadnych statystyk – nie potrafią powiedzieć dokładnie, ilu opętanych uwolnili od demonów, nie monitorują też długofalowych skutków swej terapii. Możliwe więc, że w wielu przypadkach blokują chorym dostęp do psychiatry lub opóźniają rozpoczęcie racjonalnego leczenia. Dr Klebaniuk twierdzi wręcz, że to jeden z objawów walki ideologicznej i ekonomicznej Kościoła. „Niedługo doczekamy się, że egzorcyści będą pobierać państwowe pensje, podobnie jak kapelani i katecheci” – mówi psycholog. Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo wtedy z pewnością staniemy się światowym centrum opętań i ich pseudoleczenia.
Na koniec wywiad z psychiatrą jako materiał uzupełniający:
Rozmowa z prof. Jerzym Aleksandrowiczem, psychiatrą, kierownikiem Zakładu Psychoterapii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Mariusz Agnosiewicz: Media donoszą, że w Polsce jest coraz więcej przypadków tzw. opętań. Niektórzy psychiatrzy i psychologowie przyznają, że część swoich pacjentów odsyłają do egzorcystów. Dlaczego część przypadków chorób psychicznych jest uważana za nadnaturalne? Jak wpływa to na przebieg terapii?
prof. Jerzy Aleksandrowicz: Nie znam statystyk i nie słyszałem, by ktoś je opracowywał. Mogę się jednak domyślać, że w związku z zwiększaniem się liczby egzorcystów (a liczba ich ponoć dobiega już setki) zwiększa się liczba przypadków określanych jako "opętanie". Nie byłoby w tym nic dziwnego, przecież także wzrost populacji psychiatrów owocuje wzrostem populacji chorych. Pewnie trochę dlatego, że jak jest więcej lekarzy, to łatwiej któregoś z nich znaleźć, co zazwyczaj kończy się jakąś diagnozą. Ale przede wszystkim - przecież musimy mieć co robić. Podejrzewam nieśmiało, że tak właśnie jest z tymi "opętaniami". W cudzysłowie, bo należę do tych którzy sądzą, że "opętań" wcale nie jest więcej. Przeciwnie, w ogóle ich nie ma.
Zaburzenia psychiczne mogą przyjmować taka formę, jakiej oczekuje lub prowokuje otoczenie, środowisko socjokulturowe. Więc nic dziwnego, że niektórzy chorzy mogą przeżywać siebie tak, jakby byli opętani przez szatana. Jego obecność potwierdził przecież Jan Paweł II, więc na pewno szwenda sie po świecie, a przynajmniej po Polsce. Pomijając to, że poczucie bycia szarpanym przez rozmaite grzeszne namiętności może znaleźć wyraz w psychotycznej walce - trochę z tymi popędami, a trochę z tym, co ich (np. seksualności) zakazuje - obraz świata (w psychiatrycznej terminologii - "schematy poznawcze") decyduje o tym, jak człowiek wyobraża sobie to, co z nim się dzieje. Nie tak dawno oddziały psychiatryczne były pełne Napoleonów...
A współczesna kultura jest przesycona irracjonalizmem. Nic dziwnego, że ma to swój wyraz w formie, jaką przybierają zaburzenia psychiczne. Nic też dziwnego, że irracjonalne myślenie nie jest obce psychiatrom i psychoterapeutom (tym ostatnim być może szczególnie, ale to juz całkiem inna historia). W końcu wszyscy jesteśmy kształtowani przez kulturę, w której żyjemy. Nie ma nic dziwnego w odsyłaniu do egzorcystów pacjentów demonstrujących "opętanie", jeśli nasze leczenie nie pomaga, a samemu się wierzy w diabły i w możliwość opętania. W Polsce nie wierzyć w to wcale nie jest łatwo. A nawet bardzo opłaca się wierzyć i współpracować z egzorcystami.
Czy i dlaczego egzorcyzmy mogą być szkodliwe?
Decyzja o skierowaniu pacjenta do egzorcysty oznacza rezygnację z racjonalnego leczenia - farmako i psychoterapii. Jak każda taka rezygnacja oznacza to przynajmniej utratę szans na wyleczenie. A czasami nawet utrwalenie zaburzenia, potwierdzenie domniemania, że to nie choroba, którą można opanować sposobami znanymi medycynie, lecz działanie tajemniczych i groźnych sił. Trzeba jednak dopuścić także i taką możliwość, że potężna sugestia, jaką niesie procedura egzorcyzmowania doprowadzi do poczucia skutecznego uwolnienia od diabła, przyniesie pacjentowi ulgę, chociaż tylko "objawową". Bo nie usuwa przyczyn poczucia opętania. Zwłaszcza, jeśli przyczyną są urojenia, poprawa będzie zwiewna i krótkotrwała lub wcale jej nie będzie. Niektórzy egzorcyści wiedzą o tym i korzystają z konsultacji psychiatrów, odstępując od egzorcyzmów, gdy dowiadują się, że to jest psychoza. Ale jeśli jest to np. zaburzenie nerwicowe, przejawiające się w formie opętania, nawet skuteczne usunięcie objawów nie usuwa ich przyczyn. Tego, co te objawy sygnalizują, nie da się skutecznie zmienić, odwołując się do wiary i dlatego często egzorcyzmy mają charakter gaszenia pożaru benzyną.
Na czym polega polska specyfika tego zjawiska? Jesteśmy europejską potęgą egzorcyzmowania. Czy jest to tylko wynik aktywności polskiego Kościoła, czy może to mieć związek z ogólnym stanem polskiej służby zdrowia?
Owa specyfika wynika z tego, co powyżej. Nie jesteśmy europejską potęgą racjonalnego myślenia. Kościół ma z pewnością w tym swój niebagatelny udział, w końcu to on kształci egzorcystów i legitymizuje ich praktyki. A stan naszej medycyny... Jaki jest, każdy widzi, ale mimo wszystko nie należy zastępować świadczeń specjalistycznych kierowaniem do znachorów.
Źródło: "Focus" [styczeń 2011]
Użytkownik Cannabinol edytował ten post 27.02.2013 - 07:51