Raz na kilka lat przez Polskę przechodzą burze, które powodują olbrzymie zniszczenia. Jedna z nich właśnie nas nawiedziła. Jest wiele ofiar i szkód. Za kataklizm odpowiada Mezoskalowy Układ Konwekcyjny (MCS). Dlaczego to zjawisko jest tak niebezpieczne?
Supercell by bradwetterstrand, on Flickr
Gwałtowne burze zdarzają się u nas każdego lata, czasem nawet kilkukrotnie. Jednak te najbardziej intensywne, które przynoszą wiele ofiar i kolosalne zniszczenia, notujemy średnio raz na około 5 lat, jednak ostatnio częściej. Nawałnica, która przeszła nad nami minionej nocy, przyniosła 5 ofiar śmiertelnych i ponad 30 rannych.
Za ten pogodowy kataklizm był odpowiedzialny Mezoskalowy Układ Konwekcyjny (angielski skrót: MCS). W niestabilnej atmosferze, gdy warunki do rozwoju gwałtownych burz są wręcz idealne, piętrzące się pojedyncze komórki burzowe, z czasem łączą się w większą formację, którą nazywany burzą wielokomórkową.
Niccolò Ubalducci Photographer by Niccolò Ubalducci, on Flickr
Im więcej ciepła i wilgoci, tym grupa burz pęcznieje gwałtowniej osiągając czasem średnicę setek kilometrów. Rodzi się Mezoskalowy Układ Konwekcyjny (MCS) na którego czele, wędrującym z prędkością nawet powyżej 100 km/h, tworzy się wał szkwałowy. Gdy przybiera on formę długiego łuku, co zaobserwować można jedynie na zdjęciach z radarów meteorologicznych, to wówczas mówimy o zjawisku bow echo.
Termin ten w 1978 roku zaproponował Theodore Fujita, ten sam, który opracował skalę intensywności tornad. Wczoraj (11.08) około godziny 22:30 bow echo widoczne było na skanie radarowym nad Kujawami i południowym Pomorzem. Właśnie wtedy nawałnica siała spustoszenie m.in. w Borach Tucholskich, gdzie ofiar i zniszczeń jest więcej.
Skan z radaru meteorologicznego wykonany 11 sierpnia 2017 roku o godz. 22:30, pokazujący bow echo, czyli strefę intensywnych opadów deszczu układającą się nad Kujawami i południowym Pomorzem w charakterystyczny łuk. Fot. IMGW-PIB.
To skrajnie niebezpieczna formacja, zdolna generować wiatr o sile huraganu, który w ciągu zaledwie kilku sekund może zrównać ziemią hektary lasu i pozrywać dachy z domów. Gdy formacja ciągnie się przez kilka województw, mówimy o groźnym zjawisku nazywanym z hiszpańskiego "derecho" (czyt. dereczo), które można tłumaczyć jako "szkwał", choć tak naprawdę jest to coś więcej niż tylko szkwał.
Nadejście derecho poprzedzone jest przejściem chmury szelfowej, a więc malowniczego wału chmurowego. Derecho tym różni się od tradycyjnego szkwału, że wiatr nie występuje tylko w momencie przechodzenia chmury szelfowej, ale również dłuższy czas po jej odejściu.
Wówczas utrzymuje się gwałtowny wiatr o stałej prędkości około 150 km/h. Niszczycielska moc derecho jest właśnie związana z długotrwałością tego zjawiska. Nic i nikt nie jest się w stanie ostać wiatrowi, który wieje z gigantyczną siłą przez kilkanaście minut.
Może jednocześnie dochodzić do pojawiania się tzw. prądów zstępujących (wiatrów spadających), którym mogą towarzyszyć nawalne deszcze. Takie mokre prądy powietrzne mogą spadać z wysokości kilku lub kilkunastu kilometrów w skrajnym przypadku z prędkością nawet powyżej 300 km/h i powodować szkody na podobną skalę, jak najsilniejsze trąby powietrzne.
Według łowców burz ostatnie incydenty możemy śmiało nazwać derecho, ponieważ nie dość, że burze czyniły olbrzymie zniszczenia, to jeszcze całe układy burzowe przemieszczały się nad kilkoma krajami europejskimi przez wiele godzin.
Jak wskazuje na to poniższa grafika wykonana przez Davida Rývę, jednego z łowców burz, mieliśmy trzykrotne derecho, które rozpoczynały się nad Słowenią, Austrią i Czechami, a kończyły się nad Polską po pokonaniu setek kilometrów w ciągu kilkunastu godzin.
Bardzo podobna potężna burza miała też miejsce 19 lipca 2015 roku. Wówczas derecho wędrowało z zachodu na wschód kraju, po drodze zabijając 2 osoby i raniąc 19 kolejnych. Strażacy interweniowali 8,5 tysięcy razy. Nawałnice zerwały dachy z 1200 domów, uszkodziły setki samochodów, tysiące drzew. Bez prądu było pół miliona odbiorców... Dowiedz się więcej
Z kolei derecho z 23 lipca 2009 roku zapisało się na kartach meteorologii, jako jedno z najbardziej zabójczych. Od Dolnego Śląska po Ziemię Łódzką, na skutek huraganowego wiatru, zginęło 8 osób, a ponad 80 zostało rannych. Pas zniszczeń był olbrzymi, przez co straty sięgały wielu milionów.
Tragiczna nawałnica sprzed 89 lat
Derecho było wielokrotnie odpowiedzialne za największe nawałnice w naszym kraju. Zdarzenie, które miało miejsce na początku lipca 1928 roku uświadamia nam, że podobne kataklizmy miały też miejsce w przeszłości i nie są wcale niczym nowym w naszym klimacie. W ówczesnych gazetach publikowano relacje z kataklizmu, które po tylu latach nadal jeżą włosy na głowach czytelników.
Wynika z nich, że wał szkwałowy przeszedł od Wielkopolski i Śląska przez Kujawy, Ziemię Łódzką i Śląsk po Podlasie i Lubelszczyznę w ciągu zaledwie 6 godzin. Wszędzie, gdzie zawitał, powodował olbrzymie zniszczenia. W gruzach domów, pod złamanymi gałęziami, na skutek porażenia piorunami i w pożarach przez nie wywołanych, zginęły 62 osoby, a ponad 150 zostało rannych.
W Słowie Polskim z dnia 12 lipca 1928 roku można znaleźć informację o tym, że na Lubelszczyźnie w ciągu 15 minut od piorunów spłonęło 27 budynków. Błyskawice spowodowały również pożary hektarów Puszczy Białowieskiej i Kurpiowskiej. W Warszawie rannych zostało kilkanaście osób. Wiatr wyrwał z korzeniami 226 drzew, a połamał prawie 950. W Kutnie wichura spowodowała zawalenie się domu w gruzach którego zginął 4-letni chłopczyk:
Jak podaje Gazeta Gnieźnieńska z 6 lipca 1928 roku, nawałnica spowodowała problemy w łączności telefonicznej i telegraficznej z Warszawą. Wiatr powalił słupy telegraficzne. Łączność odbywała się tylko na jednym przewodzie, co powodowało opóźnienia:
W dalszej części tekstu pojawia się informacja o odnotowanej przez meteorologów prędkości wiatru. Okazuje się, że wiało do 40 m/s, czyli do 144 kilometrów na godzinę. Wiatr o takiej prędkości jest w stanie wyrywać drzewa z korzeniami, o czym świadczą doniesienia z Torunia, gdzie na Kępie Wizego wiatr złamał olbrzymi wiąz o średnicy pnia rzędu jednego metra:
Pierwszym większym miastem na drodze kataklizmu był Poznań, gdzie jak informuje Gazeta Gnieźnieńska, ludzie w panicznym strachu szukali schronienia w bramach domów:
Obszernie o kataklizmie informowała też Gazeta Gdańska w wydaniu z 7 lipca 1928 roku. Wichura wykoleiła 60 wagonów w rejonie Białegostoku. Na Śląsku wiatr zrywał dachy z wielkopowierzchniowych budynków fabrycznych:
Derecho zdarza się w Polsce średnio raz na kilka lat. Aby mogło do niego dojść, potrzebne są sprzyjające warunki atmosferyczne, a przede wszystkim znaczna adwekcja zimnego powietrza, która ma miejsce tuż po wystąpieniu upałów.
Im większa jest różnica w temperaturze między obiema masami powietrza, i im większa jest wilgotność w atmosferze, tym większa jest konwekcja i tym większe prawdopodobieństwo, że komórki burzowe utworzą zwartą strukturę, która będzie siać zniszczenie na dużym obszarze jednocześnie. Po derecho z 2009 roku minęło już 7 lat. Nadejście kolejnego jest więc już tylko kwestią czasu.
Jak rozpoznać, że nadchodzi derecho?
Główną wskazówką, że nadciąga niebezpieczna burza, której po prostu nie można nie zauważyć, jest chmura szelfowa, potocznie nazywana wałem chmurowym. Jest to poziomy łuk utworzony z chmur, zawieszony na czole, u dołu chmury burzowej cumulonimbus.
Wygląda on jak falbanka i często kojarzony jest z obrazem apokalipsy. Niestety, właśnie takie widoki mogą się pojawić po jego nadciągnięciu, ponieważ zdarza się, że przejściu chmury szelfowej towarzyszy gwałtowny wiatr, nazywany szkwałem.
W chwili, gdy wał chmurowy znajdzie się nad naszą głową, podmuch wiatru może przekraczać 100 kilometrów na godzinę. Po jego przejściu, po kilku lub kilkunastu minutach, dociera tzw. rdzeń, czyli główna część chmury burzowej z ulewnym deszczem, gradem i błyskawicami.
Chmura szelfowa jest więc często ostatnim dzwonkiem do ukrycia się w bezpiecznym miejscu. Wytworzenie się tej chmury możliwe jest tylko wtedy, kiedy burza jest niezwykle aktywna. Tworzy się w wyniku działalności bardzo gwałtownych prądów powietrznych. Jej struktura i działanie w skutkach może przypominać falę uderzeniową po wybuchu potężnej bomby.
Źródło: TwojaPogoda.pl