foto: shutterstock.com
W 1922 roku irlandzki reżyser i aktor William Desmond Taylor zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. W oparciu o tajemniczą historię postanowiono nakręcić krótkometrażowy film. Na jego planie dochodziło jednak podobno do zdarzeń paranormalnych i „Return to Babylon” szybko zostało uznane za nawiedzony film.
William Desmond Taylor był gwiazdą niemego kina lat 20. Irlandzki aktor zajmujący się również reżyserią przez całą karierę korzystał z uroków życia – nie stronił od używek oraz licznych romansów. Podobno zmagał się również z zaburzeniami psychicznymi.
2 lutego 1922 roku lokaj Taylora znalazł jego zwłoki. Wokół posiadłości aktora szybko zebrał się tłum gapiów. W pewnym momencie jeden z obserwujących, podający się za lekarza wystąpił spośród zgromadzonych, po to by stwierdzić, że zmarły dokonał żywota na skutek krwotoku w żołądku. Tajemniczy mężczyzna szybko jednak zniknął i nigdy więcej go nie widziano. Po dokonaniu oględzin miejsca zbrodni oraz zwłok policja uznała, że ofiara zmarła w wyniku postrzału w plecy.
Jednak dziury, pozostawione przez kulę w kurtce oraz kamizelce, którą miał na sobie Taylor w momencie śmierci nie pasowały do siebie. Sprawcy zabójstwa nigdy nie odnaleziono, podobnie jak narzędzia zbrodni.
„Return to Babylon”
Zagadka niewyjaśnionej zbrodni zainteresowała uznanego amerykańskiego reżysera, Alexa Monty Canawatiego. Zdecydował się on zrealizować krótkometrażowy niemy film opowiadający historię morderstwa Williama Desmonda Taylora. Produkcja ukazała się w 1999 roku i została dobrze przyjęta przez krytyków. Na fali dobrych recenzji Canawati rozpoczął pracę nad sequelem filmu.
I choć stylistycznie film nawiązuje do swojego pierwowzoru, o Taylorze wspomina jedynie sporadycznie. Reżyder skupił się przede wszystkim na ukazaniu dramatów i uzależnień plejady gwiazd „starego Hollywood” takich jak Rudolf Valentino, Virginia Rappe czy Josephine Baker. Wiele scen zostało nakręconych w dawnych posiadłościach aktorskich ikon, uznanych przez wielu za nawiedzone.
O filmie zrobiło się jednak głośno, nie za sprawą skandali i niewyjaśnionych tajemnic, ale użytej do nagrania materiału taśmy. Wkrótce po premierze pojawiły się bowiem pogłoski, że jest ona nawiedzona.
Nawiedzona taśma filmowa
Już sama opowieść o tym, jak Canawati wszedł w posiadanie 19 rolek szesnastomilimetrowej taśmy filmowej, często używanej w złotej erze Hollywood zaskakuje. Reżyser bowiem znalazł ją leżącą na chodniku Hollywood Boulevard, w oryginalnym opakowaniu. Zdecydował się pokazać ją współpracownikowi i wówczas okazało się, że będzie ona idealna do nagrania czarno-białego, niemego filmu.
foto: kad z wideo Abott Ung „The Haunted Silent Film: Return To Babylon"
Do prac na planie przystąpiono niemalże natychmiastowo. Jednak samo kręcenie dawało się ekipie mocno we znaki. Grająca jedną z głównych ról Jennifer Tilly twierdziła, że nieustannie odczuwa czyjąś obecność oraz dotyk niewidzialnych dłoni.
Tajemnicze deformacje zarejestrowane na taśmie
Niepokojące zjawiska można również ujrzeć już w trakcie oglądania gotowej produkcji. Podczas edycji nagranych negatywów Canawati i jego współpracownicy odkryli, że taśma zarejestrowała wiele dziwnych incydentów.
foto: kad z wideo Abott Ung „The Haunted Silent Film: Return To Babylon"
Czasem po zatrzymaniu filmu w określonym momencie aktorzy wydają się mieć nienaturalnie wydłużone palce. Innym razem ich twarze przypominają zdeformowane, wręcz demoniczne oblicza, często złowrogo wykrzywione z bólu. Ponadto na niektórych ujęciach odtwórcy ról sławnych hollywoodzkich aktorów są na tyle podobni do granych przez siebie postaci, że możnaby je nawet uznać za duchy zmarłych gwiazd.
foto: kad z wideo Abott Ung „The Haunted Silent Film: Return To Babylon"
Czy film „Return to Babylon” jest nawiedzony?
Zdziwiony i zaniepokojony Canawati w sprawie taśmy postanowił zasięgnąć opinii ekspertów. Doświadczeni filmowcy twierdzą, że nie spotkali się wcześniej z takim przypadkiem. Reżyser zwrócił się również po radę do speców od okultyzmu. Ci jednoznacznie uznali taśmę za nawiedzoną.
Rzecz jasna wiele osób sądzi, że anomalie obecne na nagraniu są wynikiem żartu montażystów. Tego typu zabiegi byłyby jednak niesamowicie czasochłonne, a ich koszt znacznie przekroczyłby filmowy budżet. Niektórzy twierdzą, że dziwne deformacje aktorów powstały w wyniku usterek technologicznych. „Return to Babylon” zostało nakręcone w 16 klatkach na sekundę, jednak najczęściej odtwarzano go w 24 klatkach na sekundę, co mogło momentami zmieniać obsadę w przerażające demony.
foto: kad z wideo Abott Ung „The Haunted Silent Film: Return To Babylon"
Film nigdy nie trafił do dystrybucji. Głównym powodem były problemy finansowe oraz osobiste problemy reżysera. Canawati był przekonany, że udało mu się zarejestrować coś niesamowitego, a nagrany materiał był swego rodzaju wiadomością z zaświatów. Nie uznawał jednak tajemniczych anomalii za demoniczne.
Czy tajemnicze zdarzenia związane z „Return to Babylon” to jeden z dowodów na istnienie zjawisk nadprzyrodzonych czy może zwykły żart ekipy filmowej? Oceńcie sami.
Użytkownik Nick edytował ten post 20.07.2018 - 21:15