0
o niczym
Napisane przez
butibu
,
30 April 2010
·
1051 wyświetleń
Po raz kolejny, przypomniałem sobie jak bezsensowne bywa tak zwane bezpieczeństwo. Trudno mi wytłumaczyć co dokładnie chcę przez to powiedzieć. Przedstawię przykład który broni się sam.
Otóż wyobraź sobie, że kupujesz dziecku nóż. Skoro dziecko ma mieć tak bardzo niebezpieczny przedmiot. Potencjalne narzędzie zbrodni, źródło wszelkich wypadków i nieszczęść w ogóle - to wybierasz tępą, krótką finkę. Cieszysz się ze słusznego i odpowiedzialnego wyboru. Dbając o bezpieczeństwo czujesz się taki dorosły. Ludzi, którzy postąpili by inaczej oskarżasz o całkowity brak wyobraźni.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że to twoja wyobraźnia jest wypaczona. Kupiłeś dziecku szmelc, którym nie da się ukroić chleba. Tępą klingą łatwiej pociąć sobie palce, niż ostrugać patyk. Gdy trzeba go naoszczyć, on wyszczerbia się. Trzeba coś podważyć? Lepiej poszukać kluczy. Trzeba coś zaostrzyć? Szukasz czegoś innego! Trzeba zrobić otwór? Zostają tylko zęby!!!
Przypomniało mi się to, gdy zrozumiałem, ile czasy zabiera mi zapalenie gazu na piecu. Piec z bezpieczną termoparą. Chroni przed ulatnianiem gazu. Może chroni. Poprzedni piec mnie nie zabił. Za to nowy zabija mnie na raty. Co lepsze? Stałe zagrożenie zdrowia i życia. Czy może wygoda, skuteczność, oszczędność czasu i energii.
Teraz widzę, jak wielką wagę ma podejmowanie nawet błahych decyzji. Widzę, że w wyborach kierujemy się nazbyt często bezpieczeństwem. W zasadzie, to jeszcze nie jest tak po prostu złe. Moim zdaniem, problem wygląda trochę inaczej.
Decyzje podejmujemy racjonalnie dopóki 'znamy się' na zagadnieniu którego dotyczą. Im mniej wiemy, im mniej danych wejściowych i więcej niewiadomych, tym wybór staje się trudniejszy i bardziej ryzykowny. Gdy 'nie znamy się' - nie wiemy jak posługiwać się nożem, nie co dzień kupujemy piec, nie wiemy jak działa (#@$%!) termopara, to kierujemy się czym? Bezpieczeństwem! Które zwodzi na manowce.
Czy 'bezpieczeństwo' to minimalizowanie ryzyka?
I to jest ciekawe. Minimalizowanie ryzyka, to nie zakup tępego noża, tylko ostrego. Więc czym, u licha, jest bezpieczeństwo? Nie wiem. Jednak jestem pewny, iż nie przekłada się ono na zmniejszenie ryzyka.
Może to nieustanny hazard.
Obstawiamy, że przynajmniej raz w życiu zaliczymy dzwon. Dlatego kupujemy auto z poduszką powietrzną. Ryzykując złamanie nosa, w momencie byle stłuczki na parkingu. Obstawiamy, że zginiemy w wybuchu gazu, lub uduszeni gazem. Inwestujemy w termoparę i męczymy się całe życie...
Na koniec muszę się przyznać - mój afront do bezpieczeństwa, wziął swój początek ze czytania blogu JKM.
Ps. Z finką męczę się po dziś dzień.
Otóż wyobraź sobie, że kupujesz dziecku nóż. Skoro dziecko ma mieć tak bardzo niebezpieczny przedmiot. Potencjalne narzędzie zbrodni, źródło wszelkich wypadków i nieszczęść w ogóle - to wybierasz tępą, krótką finkę. Cieszysz się ze słusznego i odpowiedzialnego wyboru. Dbając o bezpieczeństwo czujesz się taki dorosły. Ludzi, którzy postąpili by inaczej oskarżasz o całkowity brak wyobraźni.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że to twoja wyobraźnia jest wypaczona. Kupiłeś dziecku szmelc, którym nie da się ukroić chleba. Tępą klingą łatwiej pociąć sobie palce, niż ostrugać patyk. Gdy trzeba go naoszczyć, on wyszczerbia się. Trzeba coś podważyć? Lepiej poszukać kluczy. Trzeba coś zaostrzyć? Szukasz czegoś innego! Trzeba zrobić otwór? Zostają tylko zęby!!!
Przypomniało mi się to, gdy zrozumiałem, ile czasy zabiera mi zapalenie gazu na piecu. Piec z bezpieczną termoparą. Chroni przed ulatnianiem gazu. Może chroni. Poprzedni piec mnie nie zabił. Za to nowy zabija mnie na raty. Co lepsze? Stałe zagrożenie zdrowia i życia. Czy może wygoda, skuteczność, oszczędność czasu i energii.
Teraz widzę, jak wielką wagę ma podejmowanie nawet błahych decyzji. Widzę, że w wyborach kierujemy się nazbyt często bezpieczeństwem. W zasadzie, to jeszcze nie jest tak po prostu złe. Moim zdaniem, problem wygląda trochę inaczej.
Decyzje podejmujemy racjonalnie dopóki 'znamy się' na zagadnieniu którego dotyczą. Im mniej wiemy, im mniej danych wejściowych i więcej niewiadomych, tym wybór staje się trudniejszy i bardziej ryzykowny. Gdy 'nie znamy się' - nie wiemy jak posługiwać się nożem, nie co dzień kupujemy piec, nie wiemy jak działa (#@$%!) termopara, to kierujemy się czym? Bezpieczeństwem! Które zwodzi na manowce.
Czy 'bezpieczeństwo' to minimalizowanie ryzyka?
I to jest ciekawe. Minimalizowanie ryzyka, to nie zakup tępego noża, tylko ostrego. Więc czym, u licha, jest bezpieczeństwo? Nie wiem. Jednak jestem pewny, iż nie przekłada się ono na zmniejszenie ryzyka.
Może to nieustanny hazard.
Obstawiamy, że przynajmniej raz w życiu zaliczymy dzwon. Dlatego kupujemy auto z poduszką powietrzną. Ryzykując złamanie nosa, w momencie byle stłuczki na parkingu. Obstawiamy, że zginiemy w wybuchu gazu, lub uduszeni gazem. Inwestujemy w termoparę i męczymy się całe życie...
Na koniec muszę się przyznać - mój afront do bezpieczeństwa, wziął swój początek ze czytania blogu JKM.
Ps. Z finką męczę się po dziś dzień.