Powstanie nowego słowa przytrafia się nie raz i nie jednej osobie, przy nie jednej okazji. Cóż dziwnego - zapytacie - w nowym słowie. Ano słowa nowe, porozrzucane przy różnych okazjach, przez różne osoby zamierają gdzieś w różnych miejscach i nie opuszczają ich, nie wydostają się do innych miejsc. Nie ma ich tam gdzie są mniej potrzebne, lub szkodliwe w ogóle i przez to niepożądane. Słowa jednak powstają, widać są potrzebne. Bo i świat coraz w nie bogatszy i coraz to więcej mamy do powiedzenia. Gdy jakieś słowo krąży, krąży, dociera się i wybrzmiewa po wielokroć, znaczy to, że jest przydatne.
Moje zainteresowanie Nostradamusem wzięło się od czytania tekstów 'Arteuzy' z forum gazety prawnej. Wprowadził on wiele nowych słów. Nie powiem, że bez nich świat byłby uboższy. Wprowadzone określenia były potrzebą chwili. Miały zbudować nastrój i streścić własne definicje. Niektóre ze słów były mocniejsze. Te miały sprawić aby wszyscy myśleli tak jak chce ich autor . Nieobce mi są manipulacje. To też, pomimo wielkiego wrażenia, jakie zrobiła na mnie twórczość Arteuzy, nie pozwoliłem sobie na odpłynięcie od rzeczywistości. Potraktowałem znalezisko, jak rzecz którą trzeba przetestować. Więc wielkim wysiłkiem, nie znając starofrancuskiego, nie wiedząc nic o średniowiecznych mrokach Francji, zacząłem poznawać podstawy, na których się opiera cała sprawa. Niestety trwa to do dnia dzisiejszego, i nie dość, że robi się pod górkę, to zapał już nie ten co na początku. ( Przy okazji, dowiedziałem się, że historia uczona w szkole jest strasznie okrojona i w ogóle jej obraz jest skrzywiony, jak w jakimś soczewkowatym zwierciadle. )
Dzisiaj, czytając blog mojego ulubionego polityka, natknąłem się na słowo wprowadzone po raz pierwszy przez, nie kogo innego, jak Arteuzę właśnie. Do tego użyte w takim samym znaczeniu! W moim małym rozumku zaczęły mnożyć się pytania. Czy to słowotwórczy zbieg okoliczności? Czy, może mój ulubiony polityk czytał tamte wypociny. Ale chwila, moment... Autor tamtych 'wypocin' był anonimowy. Czy więc to ta sama osoba? Czy to w ogóle możliwe? A może nie ta sama, tylko ktoś z bliskich kręgów, bynajmniej nie piekielnych... W każdym razie, powiązanie istnieje - choćby tylko tematyczne.
Można też na problem spojrzeć z bardziej naiwnej perspektywy: Skoro Nostradamus, podobno spisał słowo 'Hister' - co miało być wyprorokowaniem Hitlera - , to teraz mogę być świadkiem jak wyprorokował kolejne słówko.
Jednak z 'Histerem' było inaczej. 'Odkryto' teksty z tym słowem dopiero po śmierci Hitlera, lub przynajmniej gdy jego nazwisko było już znane. Tutaj mamy inną sytuację. Ktoś 'odkrywa' teksty z nowym słowem, następnie ktoś inny, po paru latach wprowadza nowe słowo do użycia. W pierwszym i drugim przypadku sprawy śmierdzą intensywnie. Jak tu nie pomyśleć, że odkrycie i wprowadzenie nowego słowa nie są przypadkowe?
Na snucie, daleko idących teorii spiskowych nie pozwala mi twarda jak głaz rzeczywistość. Pokazuje ona, że zaistniało zapotrzebowanie na nowe słowo. Na razie nie zbyt wielkie to zapotrzebowanie. Czy ktoś na nie cierpliwie czekał? - Aby ruszyć z gotowym tworem. Nie wiem...
Moje zainteresowanie Nostradamusem wzięło się od czytania tekstów 'Arteuzy' z forum gazety prawnej. Wprowadził on wiele nowych słów. Nie powiem, że bez nich świat byłby uboższy. Wprowadzone określenia były potrzebą chwili. Miały zbudować nastrój i streścić własne definicje. Niektóre ze słów były mocniejsze. Te miały sprawić aby wszyscy myśleli tak jak chce ich autor . Nieobce mi są manipulacje. To też, pomimo wielkiego wrażenia, jakie zrobiła na mnie twórczość Arteuzy, nie pozwoliłem sobie na odpłynięcie od rzeczywistości. Potraktowałem znalezisko, jak rzecz którą trzeba przetestować. Więc wielkim wysiłkiem, nie znając starofrancuskiego, nie wiedząc nic o średniowiecznych mrokach Francji, zacząłem poznawać podstawy, na których się opiera cała sprawa. Niestety trwa to do dnia dzisiejszego, i nie dość, że robi się pod górkę, to zapał już nie ten co na początku. ( Przy okazji, dowiedziałem się, że historia uczona w szkole jest strasznie okrojona i w ogóle jej obraz jest skrzywiony, jak w jakimś soczewkowatym zwierciadle. )
Dzisiaj, czytając blog mojego ulubionego polityka, natknąłem się na słowo wprowadzone po raz pierwszy przez, nie kogo innego, jak Arteuzę właśnie. Do tego użyte w takim samym znaczeniu! W moim małym rozumku zaczęły mnożyć się pytania. Czy to słowotwórczy zbieg okoliczności? Czy, może mój ulubiony polityk czytał tamte wypociny. Ale chwila, moment... Autor tamtych 'wypocin' był anonimowy. Czy więc to ta sama osoba? Czy to w ogóle możliwe? A może nie ta sama, tylko ktoś z bliskich kręgów, bynajmniej nie piekielnych... W każdym razie, powiązanie istnieje - choćby tylko tematyczne.
Można też na problem spojrzeć z bardziej naiwnej perspektywy: Skoro Nostradamus, podobno spisał słowo 'Hister' - co miało być wyprorokowaniem Hitlera - , to teraz mogę być świadkiem jak wyprorokował kolejne słówko.
Jednak z 'Histerem' było inaczej. 'Odkryto' teksty z tym słowem dopiero po śmierci Hitlera, lub przynajmniej gdy jego nazwisko było już znane. Tutaj mamy inną sytuację. Ktoś 'odkrywa' teksty z nowym słowem, następnie ktoś inny, po paru latach wprowadza nowe słowo do użycia. W pierwszym i drugim przypadku sprawy śmierdzą intensywnie. Jak tu nie pomyśleć, że odkrycie i wprowadzenie nowego słowa nie są przypadkowe?
Na snucie, daleko idących teorii spiskowych nie pozwala mi twarda jak głaz rzeczywistość. Pokazuje ona, że zaistniało zapotrzebowanie na nowe słowo. Na razie nie zbyt wielkie to zapotrzebowanie. Czy ktoś na nie cierpliwie czekał? - Aby ruszyć z gotowym tworem. Nie wiem...