Drugą sprawą jest wielki zderzacz hadronów, który długo drenował naukowe budżety wielu krajów. Dlatego ESA jest taka skromniutka. (Co zmienia się na naszych oczach) Wydaje mi się, że stratedzy NASA nie wzięli tego pod uwagę. Zrobili zbyt skromny program. Obecnie, mogli by żądać więcej pieniędzy, niż kilka lat wcześniej.
Ten nowy program lotów na księżyc, nie jest nawet kontynuacją programu Apollo. Ludzie von Brauna planowali zbudować atomowy holownik kosmiczny. Taki pojazd, niewielkimi kosztami, holowałby ładunki z orbity ziemskiej na księżycową i z powrotem. Tymczasem, przeżywamy powrót do mniej wydajnych metod. Czyste marnotractwo.
W dodatku, już mają opóźnienia. Jednocześnie nie mając większości technologii. Niby kopia programu Apollo. Ale tylko niby. Wszystko trzeba od nowa zaprojektować, zbudować i przetestować. Jeszcze nie wiedzą jak będzie wyglądać baza na księżycu. To jak oni chcą lecieć na Marsa? Zwariowali? Od lat wszyscy uznają prostą zasadę: księżyc potem Mars. Co nie oznacza, że rano budujemy bazę na księżycu, a popołudniu lecimy na Marsa. Należy to czytać tak: Najpierw dowiemy się, jak to jest mieć bazę na księżycu, czyli zdobędziemy doświadczenie. Doświadczenie na bazie którego,dopiero zaplanujemy misję na Marsa. Czyli, nie należy, jednocześnie planować misji na marsa i bazy na księżycu. To jest, po części, strata czasu i środków. Albo inaczej mówiąc. Mogła by powstać porządna baza Księżycowa i porządna misja na Marsa. Moim zdaniem, niestety jedno i drugie będzie kiepskiej jakości. Z tego powodu, powstanie druga, a może i trzecia baza na księżycu. W tej mojej wizi, NASA będzie się wykręcać, że te porzucone inwestycje to symptomy postępu. Lecz ja już teraz wiem, że mamy obsuwę, jak z tond do Siemianowic Śląskich i z powrotem.
Gdzie nie-gdzie, mówi się o drugim, większym kryzysie. Jeżeli w to wierzyć... To Obama, pobratymiec Busha, ciachnie budżet NASA. Zresztą, oni w ogóle, nie potrzebują kryzysu aby ciachnąć. Będą woleli finansować elektryczne auta i elektrownie na krowią kupę, niż zadbać o przyszłość naszego gatunku.
W zasadzie miałem napisać o lotach międzygwiezdnych. Kilka prostych obliczeń wzięło mi godzinę czasu. Ale efekt jest zadowalający. Jeszcze 100 do 200 lat i będziemy latać na inne światy. (Pod warunkiem, że już dziś, będziemy się o to starać.) O takich podróżach napiszę w niedzielę.
Głównymi winowajcami są sami dowódcy NASA, którzy nie starają się nic robić, a tylko wrzucają do kiesy swoje niemałe pensje. Dla chcącego, mały budżet to nie problem. Np. można zatrudnić polskich fizyków i inżynierów, marnujących się u nas w szkołach za biurkiem bądź przy pilnowaniu magazynu.