0
O FedEksie i kiepskim weekendzie
Napisane przez
Don Corleone
,
04 February 2010
·
1391 wyświetleń
Lubię mleko waniliowe.
Pora opisać mój nieudany weekend. Zaczęło się niewinnie, zostało mi 5 gigabajtów na partycji z XP do latania, chcąc więc temu zaradzić, przygotowałem starannie pendrive'a z GParted. Wszystko pięknie i cacy, 3 godziny spędzone na oglądanie mozolnie przesuwającego się paska. Po skończonym procesie zwiększania rozmiaru woluminu uruchomiłem Vistę - działała. Myślę sobie: "Dobrze jest". Uruchamiam ponownie, wybieram klawiszem Windowsa XP, a tu kicha. Nie ruszy za nic. "Hmm..." Płyta w napęd, fixboot, fixmbr, bootcfg /rebuild. Próbuję raz jeszcze - zaskakuje. Jakże to mina mi zrzedła, kiedy po pasku ładowania pojawił się ekran powitalny, a na nim nic prócz logo Windowsa. Sytuacja z nieciekawej stała się dramatyczna. Różne kombinacje z konsolą nic nie dały. Z ciężkim sercem umieściłem płytę w napędzie raz jeszcze, format i zaczynamy przygodę od nowa. Pech chciał, że przed tym formatem nie skopiowałem w bezpieczne miejsce zawartości Moich dokumentów. Z lenistwa jakiego czy pośpiechu, nie wiem. Mam to do siebie, że lubię kolekcjonować różne perełki, które trzymam właśnie w dokumentach. I tak w czeluściach ciemnych zniknęły: CAP 10 Sandima, C150 Fravina, Aeroprakt A-22 wraz z polskim malowaniem SP-SKRA, Evektor Aerotechnik EV-97, de Havilland Canada DHC-2 Beaver z takim fajnym panelem i kilka scenerii. Na odbudowanie tej kolekcji poświęciłem całą niedzielę, poniedziałek i trochę wtorku.
Dzisiaj akcent nie za optymistyczny (w trakcie lotu z Okęcia do Kolonii chciałem sprawdzić któż to taki pojawił się na warszawskiej wieży, błąd wyskoczył i po locie) doprowadził do ciekawego finału. Z nudów, przeglądając strony z kokpitami Boeinga 767, natrafiłem na stronę wirtualnego UPS-u. Zainspirowany tą myślą dołączyłem więc do FedEx-u. Zawsze pociągało mnie latanie B727 w ich barwach, jakoś nie wpadło mi nigdy do głowy, że może warto poszukać jakiejś VA. Przebrnąłem szybko przez statut i zasady operacyjne - w międzyczasie wypad do sieci sklepów Biedronka - i podekscytowany wysłałem szybciuteńko aplikację. Takiego pajlota z poszanowaniem idei vatsimowej ze świecą szukać. Teraz będę spędzał czas na miętoszeniu dwóch zgrabnych, smukłych i gładkich przepustnic linii FedEx, niezła sprawa. Trochę powagi teraz nie zaszkodzi; linia jest całkiem porządna, nie wymagają też za wielkiej aktywności - jeden lot na 30 dni. Trasy, jak to w liniach transportowych, dość zmienne i zróżnicowane. Wybrałem paryskie lotnisko Charles de Gaulle na hub ze względu na bliskość ojczyzny, którą będę nagminnie odwiedzał. Trochę skomplikowane procedury panują w Paryżu, ale wszystko jest do ogarnięcia. Życzcie mi szczęścia zatem!
Pora opisać mój nieudany weekend. Zaczęło się niewinnie, zostało mi 5 gigabajtów na partycji z XP do latania, chcąc więc temu zaradzić, przygotowałem starannie pendrive'a z GParted. Wszystko pięknie i cacy, 3 godziny spędzone na oglądanie mozolnie przesuwającego się paska. Po skończonym procesie zwiększania rozmiaru woluminu uruchomiłem Vistę - działała. Myślę sobie: "Dobrze jest". Uruchamiam ponownie, wybieram klawiszem Windowsa XP, a tu kicha. Nie ruszy za nic. "Hmm..." Płyta w napęd, fixboot, fixmbr, bootcfg /rebuild. Próbuję raz jeszcze - zaskakuje. Jakże to mina mi zrzedła, kiedy po pasku ładowania pojawił się ekran powitalny, a na nim nic prócz logo Windowsa. Sytuacja z nieciekawej stała się dramatyczna. Różne kombinacje z konsolą nic nie dały. Z ciężkim sercem umieściłem płytę w napędzie raz jeszcze, format i zaczynamy przygodę od nowa. Pech chciał, że przed tym formatem nie skopiowałem w bezpieczne miejsce zawartości Moich dokumentów. Z lenistwa jakiego czy pośpiechu, nie wiem. Mam to do siebie, że lubię kolekcjonować różne perełki, które trzymam właśnie w dokumentach. I tak w czeluściach ciemnych zniknęły: CAP 10 Sandima, C150 Fravina, Aeroprakt A-22 wraz z polskim malowaniem SP-SKRA, Evektor Aerotechnik EV-97, de Havilland Canada DHC-2 Beaver z takim fajnym panelem i kilka scenerii. Na odbudowanie tej kolekcji poświęciłem całą niedzielę, poniedziałek i trochę wtorku.
Dzisiaj akcent nie za optymistyczny (w trakcie lotu z Okęcia do Kolonii chciałem sprawdzić któż to taki pojawił się na warszawskiej wieży, błąd wyskoczył i po locie) doprowadził do ciekawego finału. Z nudów, przeglądając strony z kokpitami Boeinga 767, natrafiłem na stronę wirtualnego UPS-u. Zainspirowany tą myślą dołączyłem więc do FedEx-u. Zawsze pociągało mnie latanie B727 w ich barwach, jakoś nie wpadło mi nigdy do głowy, że może warto poszukać jakiejś VA. Przebrnąłem szybko przez statut i zasady operacyjne - w międzyczasie wypad do sieci sklepów Biedronka - i podekscytowany wysłałem szybciuteńko aplikację. Takiego pajlota z poszanowaniem idei vatsimowej ze świecą szukać. Teraz będę spędzał czas na miętoszeniu dwóch zgrabnych, smukłych i gładkich przepustnic linii FedEx, niezła sprawa. Trochę powagi teraz nie zaszkodzi; linia jest całkiem porządna, nie wymagają też za wielkiej aktywności - jeden lot na 30 dni. Trasy, jak to w liniach transportowych, dość zmienne i zróżnicowane. Wybrałem paryskie lotnisko Charles de Gaulle na hub ze względu na bliskość ojczyzny, którą będę nagminnie odwiedzał. Trochę skomplikowane procedury panują w Paryżu, ale wszystko jest do ogarnięcia. Życzcie mi szczęścia zatem!
Po ujrzeniu pierwszego objawu problemu, od razu dysk z kompa wyjmujemy, wkładamy do innego kompa i próbujemy ratować dane.
rozwiązania, jakich próbowałeś zjeżyły mi włosy tu i tam.
Przerażające.
Niemniej, powodzenia i bezpiecznych lotów.