0
Status szkolenia - aktualizacja
Napisane przez
Don Corleone
,
24 February 2011
·
2698 wyświetleń
Nie wiem na czym dokładnie skończyłem ostatni wpis.
W każdym razie, zacząłem szkolenie na kontrolera zbliżania radarowego w polskiej dywizji. Zbliżanie (Approach) jest pozycją odpowiedzialną za ruch w TMA lotniska (rejon kontrolowany lotniska), który rozciąga się około 40 mil morskich wokół niego w poziomie i około 24 tysięcy stóp w pionie. Kontroler zbliżania odpowiada za sprowadzenie statków zniżających na pas (za pomocą opublikowanych procedur dolotowych i wektorowania radarowego) i odlatujących na ich trasę przelotu. Całość stanowiska prezentuje się mniej więcej tak (niestety bez widocznego ruchu):
Myśląc co tu z życia ugrać, uknułem nowy plan działania. Pierwotnie zamierzałem zdobywać ATPL (Airline transport pilot license) szybko i prawdopodobnie boleśnie, z racji kosztów takiej ścieżki (około 150 tysięcy PLN należy liczyć od zera do ATPL-a). Dlatego buszując po internecie i branżowym forum doszedłem do wniosku, że zostanę kontrolerem ruchu lotniczego. Wprawdzie brzmi abstrakcyjnie, ale jest to do wykonania małym nakładem finansowym.
W naszym pięknym kraju droga do kontrolowania wiedzie przez mroczne korytarze Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. PAŻP organizuje parę razy w roku nabory otwarte dla kandydatów, którzy zgłoszą drogą mailową swoje aplikacje. Następnie w niewyjaśnionych okolicznościach przyrody z aplikacji tych wybiera się najbardziej odpowiadające potencjalnemu pracodawcy i organizuje się konkurs, którego pierwszym etapem są testy dla kandydatów w mieście, na które aktualnie prowadzony jest nabór i które aplikant wybrał z dostępnych (ostatnio była to Warszawa, Kraków, bodajże Gdańsk itd.). Test składa się z części językowej i części sprawdzającej predyspozycje (zagadki logiczne itp.). Szczęśliwcy, którzy napiszą owy test uzyskawszy zadowalający wynik (a chętnych na każdym naborze jest kilka setek z całego kraju), zostają zaproszeni na indywidualną rozmowę przed Wysoką Komisją i na badania lekarskie, jeśli na rozmowie nie palnęli jakiejś głupoty.
Uwaga: zaznaczam, że poniższe elementy naboru są tak nowe i mroczne, że nie jestem pewny ich przebiegu ani kolejności!
Następnym etapem jest tajemniczy i zagadkowy test FEAST (The First European Air Traffic Controller Selection Test), który pisać można dwa razy w życiu i nie więcej. Prawdopodobnie wielcy szczęśliwcy, którzy ujdą na teście z życiem, dostają w łapkę umowę o pracę na czas określony. Następuje szkolenie, które obecnie odbywa się głównie w Warszawie, trwa kilka miesięcy i kończy się egzaminem na kontrolera-praktykanta. Właściwą licencję zdobywa się w równie tajemniczych i niewyjaśnionych okolicznościach wiele miesięcy później.
Mniej więcej tak (zapewne mniej) wygląda droga od zera do kontrolera. Jeżeli jesteś bystrą fryzjerką przed trzydziestką, która lubuje się w sudoku - próbuj dziewczyno szczęścia.
PS: Jedynymi poważnymi wymogami formalnymi dla kandydatów są matura i pełnoletność.
W każdym razie, zacząłem szkolenie na kontrolera zbliżania radarowego w polskiej dywizji. Zbliżanie (Approach) jest pozycją odpowiedzialną za ruch w TMA lotniska (rejon kontrolowany lotniska), który rozciąga się około 40 mil morskich wokół niego w poziomie i około 24 tysięcy stóp w pionie. Kontroler zbliżania odpowiada za sprowadzenie statków zniżających na pas (za pomocą opublikowanych procedur dolotowych i wektorowania radarowego) i odlatujących na ich trasę przelotu. Całość stanowiska prezentuje się mniej więcej tak (niestety bez widocznego ruchu):
Myśląc co tu z życia ugrać, uknułem nowy plan działania. Pierwotnie zamierzałem zdobywać ATPL (Airline transport pilot license) szybko i prawdopodobnie boleśnie, z racji kosztów takiej ścieżki (około 150 tysięcy PLN należy liczyć od zera do ATPL-a). Dlatego buszując po internecie i branżowym forum doszedłem do wniosku, że zostanę kontrolerem ruchu lotniczego. Wprawdzie brzmi abstrakcyjnie, ale jest to do wykonania małym nakładem finansowym.
W naszym pięknym kraju droga do kontrolowania wiedzie przez mroczne korytarze Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. PAŻP organizuje parę razy w roku nabory otwarte dla kandydatów, którzy zgłoszą drogą mailową swoje aplikacje. Następnie w niewyjaśnionych okolicznościach przyrody z aplikacji tych wybiera się najbardziej odpowiadające potencjalnemu pracodawcy i organizuje się konkurs, którego pierwszym etapem są testy dla kandydatów w mieście, na które aktualnie prowadzony jest nabór i które aplikant wybrał z dostępnych (ostatnio była to Warszawa, Kraków, bodajże Gdańsk itd.). Test składa się z części językowej i części sprawdzającej predyspozycje (zagadki logiczne itp.). Szczęśliwcy, którzy napiszą owy test uzyskawszy zadowalający wynik (a chętnych na każdym naborze jest kilka setek z całego kraju), zostają zaproszeni na indywidualną rozmowę przed Wysoką Komisją i na badania lekarskie, jeśli na rozmowie nie palnęli jakiejś głupoty.
Uwaga: zaznaczam, że poniższe elementy naboru są tak nowe i mroczne, że nie jestem pewny ich przebiegu ani kolejności!
Następnym etapem jest tajemniczy i zagadkowy test FEAST (The First European Air Traffic Controller Selection Test), który pisać można dwa razy w życiu i nie więcej. Prawdopodobnie wielcy szczęśliwcy, którzy ujdą na teście z życiem, dostają w łapkę umowę o pracę na czas określony. Następuje szkolenie, które obecnie odbywa się głównie w Warszawie, trwa kilka miesięcy i kończy się egzaminem na kontrolera-praktykanta. Właściwą licencję zdobywa się w równie tajemniczych i niewyjaśnionych okolicznościach wiele miesięcy później.
Mniej więcej tak (zapewne mniej) wygląda droga od zera do kontrolera. Jeżeli jesteś bystrą fryzjerką przed trzydziestką, która lubuje się w sudoku - próbuj dziewczyno szczęścia.
PS: Jedynymi poważnymi wymogami formalnymi dla kandydatów są matura i pełnoletność.