Rozpadam się
Kiedyś usłyszałem, że badania psychologiczne wskazywały na większą przyjemność jaką czerpiemy z czekania, niż z samego nastania. (Jeśli ostatnie zdanie ma jakiś logiczny sens.) Chodziło o to, że wyczekiwanie jest przyjemniejsze: siedzimy jak na szpilkach, zerkamy co chwilę na zegarek, i daje nam to prosty cel aby przetrzymać kolejny dzień. Trudno się z tym nie zgodzić. Owszem, czerpię przyjemność z antycypacji. Niedawno otrzymałem przesyłkę, na którą czekałem sześć tygodni. Nie mam teraz na co czekać, a z jej zawartości też nie bardzo potrafię zrobić użytek. Siedzę na krześle dość brutalnie obchodzącym się z moim tyłkiem, rozglądam się po pokoju, i zmuszam do napisania kolejnych linijek. Może to i dobrze, czasami potrzeba nam kopniaka do przodu. Jako że nie wymyśliłem lepszego tematu, wpis ten będzie małą aktualizacją sytuacyjną z mojego życia.
Poszedłem wczoraj do holenderskiego okulisty (a może optyka, nie wiem), pierwszy raz, zmuszony wymaganymi badaniami do rekrutacji na kontrolera ruchu lotniczego w Eurocontrol koło Maastricht. Usiadłem w fotelu, otoczony szeregiem maszyn i instrumentów. Czekałem na wyrok. Zbieżność, tonometria, balans mięśniowy, Ishihara, refrakcja, korekcja, biomikroskopia, wreszcie literki. Ach te literki! Nigdy się nie lubiliśmy. Wyrok zapadł: "Szanowny Panie, zalecam okulary". Przyznaję, po ich założeniu doznałem tego, co w lingua franca naszych czasów zwą "wow factor". Ta ostrość, na brodę Merlina! Spodziewałem się, że lata nauki (ekhm, no i..., ten, komputer) kosztują, ale co innego podejrzewać, a zupełnie co innego spojrzeć prawdzie w oczy ("pun intended"). Człowiek, w kwiecie wieku jeszcze!, zdaje sobie sprawę, że stracił coś na zawsze. Czy odtąd jestem na równi pochyłej? Może jestem niezdrowym perfekcjonistą oczekującym niemożliwego, ale myśl, że mój wzrok się pogorszył, nie daje mi spokoju. Jakże to, już nie jestem w stu procentach sprawny? I gdyby to był tylko wzrok... W prawym uchu mam sporą utratę słyszenia wysokich dźwięków wskutek przebytej w 2012 infekcji (pękła mi błona bębenkowa, po jej zrośnięciu słuch dotąd nie wrócił). A zęby, o panie! Od piątek włącznie wszędzie plomby, na górze i na dole. Przynajmniej kanałowego nigdy nie miałem, to by dopiero była depresja. Skonfrontowany z myślami o własnej śmiertelności, od trzech tygodni chodzę na siłownię. Mogę być ślepy, głuchy i szczerbaty, ale zmienię to, na co mam jakikolwiek wpływ.
Ja swoje pierwsze okulary założyłem trzy lata temu dopiero a mam dużą wadę (2 Dioptrie). W pierwszej chwili aż się w głowie kręciło ale potem kilka tygodni chodziłem i na nowo przyglądałem się światu. I się cieszyłem, że gdy widzę więcej szczegółów to ten świat wcale nie zbrzydł. Czego też życzę.