Skocz do zawartości






Zdjęcie
- - - - -

Dom ślepców

Posted by Zaciekawiony , 14 October 2014 · 1387 wyświetleń

groza
Opowiadanie napisane dawno temu, w "okresie gotyckim" gdy zaczytywałem się strasznymi opowieściami.
 
     "Gdy przyszedł do tego domu, zapadał już wieczór. Otwierająca mu kobieta patrzyła prosto przed siebie.
- Telefon jest w holu – odparła.
Ciemność wyszła mu naprzeciw, gromadziła się we wnętrzu, pośród szarości ścian, pod zamkniętymi okiennicami. Odruchowo przesunął dłonią po zetlałej tapecie, szukając włącznika. Znalazł go, lecz nic się nie stało.
- Nie potrzebujemy tutaj światła. – Jej oczy spoglądały prosto przed siebie, błękit błyszczał w mroku. Cicho stąpając odeszła. Wróciła trzymając w wyciągniętej dłoni zapaloną świecę. Uchwycił ją ostrożnie, jakby się bał, że zgaśnie. Kobieta czekała, stojąc nieruchomo.  Brzęk odkładanej słuchawki, był jedynym dźwiękiem, jaki zakłócił ciszę panującą w tym miejscu. Cisza, ciemność, i zapalona świeca, tworzyły tę pamiętną chwilę.
- Zbyt późno już dzisiaj. Mają przyjechać nad ranem.
- Mamy tu wolny pokój na górze, może pan tam przenocować.
Poszedł za nią. Jego stopy bezgłośnie zapadały się w miękkości starego dywanu. Światło świecy z każdym krokiem odsłaniało liszajowatą fakturę zawilgotniałych tapet i boazerii, pozaciekanych nagich ścian i sufitów. Mijali z wolna rząd drzwi, za którymi z ledwością dawało się wyczuć tajemne poruszenia mieszkańców. Kurz oblepiał poustawiane z rzadka pod ścianami sprzęty i meble. Wreszcie dotarli do wąskich, drewnianych schodów, aby po ich stopniach wspiąć się na piętro. Schody i podest przed nimi nie były okryte dywanem. Domyślał się, iż czułe stopy ślepców musiały jakoś wyczuwać bliskość krawędzi.
- To tu. Pościel jest w skrzyni w rogu.
    Pokój był niewielki, okno wychodziło na rozległe pustkowia otaczające dom, zamknięte ponurą czernią odległych wzgórz. W powietrzu unosiła się woń stęchlizny. Świecę postawił na komodzie, skrzynię otworzył, wyjmując pościel, okno otworzył aby wpuścić do wnętrza świeże powietrze. Stanął w nim, patrząc na przestrzeń, gdzie nadchodziła noc. Z odległego horyzontu, ze szczytu wzgórz, zamrugała doń czerwona iskierka ogniska, nie wiedzieć przez kogo rozpalonego. Było to jedyne, nie licząc świecy za jego plecami, źródło światła w tej bezludnej okolicy. Wrzosowiska zdawały się fosforyzować w mroku zimnym, zielonkawym blaskiem, uwidoczniającym sylwetki samotnych drzew z których opadły już liście, lecz blask ten niczego nie rozjaśniał, ukazane przezeń kształty na w pół zlewały się z własnymi cieniami dookoła, zarysy łudziły wzrok, przelewając się z miejsca w miejsce, nieustannie mutując w nowe, nieuchwytne formy. Usłyszał nagle jak wchodzi. W rękach trzymała talerz z dawno już wystygłą kolacją.
- Tylko tym możemy pana ugościć.
- Bardzo pani dziękuję. – Spojrzał w jej twarz, w oczy spoglądające prosto na niego. Bez ruchu.
- To bardzo samotne miejsce.
- Nasz zakład jest bardzo stary. Kiedy go budowano, nie chciano aby nasza obecność… przeszkadzała innym ludziom.
- Ciemność panuje w tym miejscu – rzekł nagle po chwili, sam nie wiedząc dlaczego. Nie odpowiedziała. Jej oczy spoglądały na ziemię. Gdy wyszła, stanął w drzwiach nasłuchując jak odchodzi. Zamknął okno i posłał łóżko. Leżał dłuższy czas przy zgaszonej świecy nasłuchując odgłosów domu, którego obecność wyczuwał dookoła. Co chwila dobiegał go z za ścian skrzyp spaczonych desek, i pojękiwanie wiatru w szczelinach. Postukiwanie obluzowanych dachówek, dochodziło do niego z góry, ze strychu, gdzie zapewne wszystkie te odgłosy rozbrzmiewały wspólnym echem, milknącym ostateczne w obrosłych pajęczynami zakamarkach wypełnionych rozpadającymi się rupieciami pomieszczeń. Bez tego może by i sądził, iż pokój zawieszony jest w pustce, tak bowiem ciemno i cicho tam było. Drżał pod cienką kołdrą, pragnąc się rozgrzać. Pościel pachniała naftaliną, zagłuszając zapach pleśni i wilgoci.
 
 
        Tuż po północy wstał ponownie. Przeszedł kilka kroków po pokoju nie mogąc spać. Teraz dopiero zauważył wiszące na ścianie lustro w kącie pokoju. Podszedł zastanawiając się, kto taki się w nim przeglądał, lecz czarna płaszczyzna niczego nie odbiła. Zapatrzył się w jego czarną otchłań, jakby oczekiwał, iż coś z niej się ukaże przed jego widzącymi oczyma. Zamknął oczy rozmyślając, i wiedział już wówczas, że będzie czuł lęk ilekroć tylko wspomni ten ponury dom pośrodku cichych pustkowi, stary dom nawiedzony przez swych mieszkańców, tylko ciałem żywych.
       W pewnej chwili usłyszał wyraźnie z głębi domostwa, niepewne, nie zupełnie stłumione stąpanie. Odgłos ten przybliżał się, wędrował przez zagmatwaną plątaninę pustych korytarzy, kierował się , coraz wyraźniej, w stronę jego pokoju. Stanął pod drzwiami, czujny, napięty, gotów sięgnąć po świecę i zapałki, i nasłuchiwał nierównego rytmu kroków, głośniejszych i bliższych. Chwilami cichły, zagłuszane barierą drzwi i ścian, wkraczając na miększe dywany, zaraz jednak rozbrzmiewały głośniej, wydostawszy się w przestrzeń kolejnego przejścia. W chwilach pomiędzy jednym, a drugim stąpnięciem, słyszał w uszach szybkie pulsowanie lepkiej, czerwonej krwi.
      Kroki, dążąc ku niemu skomplikowaną trasą, znalazły się wreszcie tuż obok. Ucichły.  Zdawało się mu na moment, że oboje – on i ten ktoś – wpatrują się w siebie poprzez te same drzwi. Lecz chwila ta trwała ledwie jedno machnięcie skrzydeł motylich. Kroki zaraz oddaliły się. Usłyszał jak zstępują po schodach. Odetchnął z ulgą, uświadamiając sobie, jak bardzo absurdalny był jego strach.
      Podszedł do okna, spoglądając na melancholijny widok wrzosowisk oświetlonych trupim blaskiem, i na ogrom przestrzeni płaskiego pustkowia. Iskierka ognia, na szczycie czarnego wzgórza, zgasła już dawno. Nagle, nie wiedząc już jak długo tak stoi, zauważył wyraźny, żółtawy blask na podwórzu u jego okna. To światło krytej za narożnikiem lampy padało na ziemię. Z wolna, z dostojeństwem chwili, wyłoniła się zza węgła czwórka obdartusów, lecz ciemności nie przeszkadzały im w żadnym stopniu.  Każda pędź tej ziemi była im znana, stawiali stopy pewnie, i bez zbytniej ostrożności. Poprzedzali oni kobietę, tę właśnie, która mu otworzyła. Biała koszula nocna przypominała teraz odświętną suknię. W wysoko wzniesionych rękach niosła oliwną lampę. Za nią, z tym samym powolnym dostojeństwem, szła procesja ślepców, którą zamykała dwójka staruszków, ze świeczkami w dłoniach. Świetlista grupa ociemniałych, zatrzymała się pośrodku podwórza. Kobieta z lampą stanęła pośrodku, wspiąwszy się na niewielkie podwyższenie. Starcy stanęli u jej boków. Mówiła coś, spokojnie i wyraźnie. Jej głos rozpływał się w nocy, i nie dochodził do niego. Jej oczy spoglądały prosto w górę, na gwiazdy i czerń nieba. Ślepcy dookoła uklęknęli, klęczący wyciągnęli przed siebie blade, drżące dłonie. Niektórzy gdzieś w bok, lub w górę, lecz wszyscy ku światłu. Wychudłe dłonie falowały, kościste palce zaciskały się kurczowo na promieniach. Co chwila któryś opuszczał dłonie, przesuwając je po twarzy, zaraz jednak wędrowały z powrotem w stronę blasku, jak białe ćmy ku latarni nocnej.
     Patrzył na to wszystko, choć czuł, że nie jest mu to dozwolone. Mieszkańcy tego domu dawno już zapomnieli, że z okna tego pokoju  zobaczyć można ten skrawek podwórza, że będąc tan jest mu dane oglądać ten niezwykły spektakl. Był przypadkowym, nieproszonym światkiem czegoś, czego nikt nie powinien oglądać, nawet ci, którzy w tym uczestniczyli. Poczuł się jak podglądacz, gdy tak spoglądał na intymny światek ułomnych. Odszedł od okna, położył się na wznak.
Zastanawiał się nad dniem jutrzejszym, gdy naprawiony będzie jego samochód, a on opuści na zawsze tę samotnię. Zasypiając rozmyślał jeszcze z litością, o tych biednych, opuszczonych przez innych ludziach, w starym, rozpadającym się z wolna domu, którzy stworzyli w swej samotności osobliwy kult światła – czegoś, czego nie będzie im dane nigdy ujrzeć, a czego przecież wciąż pragną tak bardzo.
Kult światła w tym ponurym miejscu.
W domu w którym panuje ciemność.
 

  • 0



Grudzień 2024

P W Ś C P S N
      1
2345678
9101112131415
161718 19 202122
23242526272829
3031     

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze

użytkownicy przeglądający

0 użytkowników, 1 gości, 0 użytkowników anonimowych

Ostatni odwiedzający

  • Zdjęcie
    Urgon
    24.11.2024 - 14:02
  • Zdjęcie
    Kamala
    28.09.2023 - 22:01
  • Zdjęcie
    Mydaw
    19.03.2023 - 21:23
  • Zdjęcie
    Książe Zła
    28.04.2022 - 12:29
  • Zdjęcie
    Kip
    19.12.2021 - 22:24