Skocz do zawartości






Zdjęcie
- - - - -

Sny i zmory 2

Napisane przez Zaciekawiony , 03 August 2017 · 1710 wyświetleń

Jeden ze starszych snów które opisałem:
 
* Jestem na balkonie i patrzę na szare niebo. Niedaleko mnie - może sto, może dwieście metrów - unoszą się w powietrzu kanciaste, podłużne bryły, zbudowane z kabli, rur, blach i innych stalowych części, tworzących jakby jakiś mechanizm. Bryły te zderzają się z grzmiącym hukiem, po czym ich fragmenty unoszą się i wbudowują w ciemną, wznoszącą się od horyzontu masę.
Ktoś stoi obok.
Pytam się go o przypadek o którym ostatnio słyszałem, że Konsktrukcja zaatakowała kobietę. Odpowiada mi, że było inaczej, że Konstrukcja stwierdziła, że czegoś w jej organizmie brakuje i chciała to w nią wbudować.
Wtedy rodzi się we mnie strach przed Konstrukcją, która rosnąc od unoszących się w powietrzu brył, zarasta niebo mechanicznym parasolem.
Sen jakoś przeskakuje.
Idę w centrum miasta, chyba do biblioteki w parku. Zachodzę do galerii w bramie. Jest jakaś wystawa, chyba zdjęć, kręcą się tam ludzie, więc przystaję w wejściu oglądając prace. Po chwili odchodzę i kieruję się do parku.
Drzew nie ma.
Teren przekształcił się. W miejscu niskich obwałowań i wyrazistych bastionów ziemnych, teraz jest nieregularny wał, usypany z czerwonej ziemi jak tropikalny lateryt. Wchodzę na niego. Jest jedynie z rzadka porośnięty skąpą roślinnością. Oceniam, iż wał wznosi się na jakieś dwadzieścia - trzydzieści metrów nad miasto.
Zaczynam wątpić w realność krajobrazu.
Wytężam wzrok i spostrzegam, że cienka, ciemna linia nad dalekim horyzontem, jest smugą pojazdów, unoszących się jakby na jakiejś powietrznej estakadzie. Wytężam wzrok jeszcze bardziej, i rozróżniam w tych pojazdach, o dziwnych, strzępiastych kształtach, mniejsze od kropki a przecież wyraźne sylwetki kręcących się w nich ludzi. Wtedy wiem już, że nie jest to realność - mam za słaby wzrok aby móc dostrzegać wyraźnie takie szczegóły. Ewentualność, że to sen, jakoś nie przychodzi mi do głowy.
Schodzę z obwałowania w bok.
Obok szarego bloku, którego normalnie w tym miejscu nie ma, wznosi się kościół, o gładkiej fasadzie, jakby z suszonej gliny lub gładzonego piaskowca. Chyba widziałem kiedyś taki na zdjęciu z Hiszpanii, ale mnie, śniącemu, zdaje się, że przeniesiony został tutaj z Kazimierza.
Po obu stronach wejścia, w płytkich niszach, stoją rzeźby o podstawach przypominających wydłużone amfory, z których końców wychylają się nieudolnie rzeźbione, grube płatki kwiatów z terakoty.
Wchodzę do środka.
Ciemne wnętrze, zadymione. Od jedynego okna naprzeciwko dobiega zaniebieszczona dymem smuga światła.
Nie czuję się pewnie w tym miejscu. Ściany pokryte są barwnym ornamentem, jakby splecionych liści różnych kolorów, bardzo pociemniałe, okurzone. Przede mną stoi kilka osób, jedna kobieta klęczy w kierunku okna. Podchodzi do niej jakiś człowiek. Łapie ją rozczapierzoną ręką za czubek głowy.
"Przystawił jej analizer" - przechodzi mi przez myśl. Znów pojawia się strach przed Konstrukcją, szybko wychodzę.
Obok kościoła (nie dostrzegłem tam krzyża) stoi budynek ośrodka kultury. Jest to ładny budyneczek, udanie stylizowany na renesans. Teraz jego fasada, zdobiona wysokimi, półokrągło zamkniętymi oknami, za którymi niczym sala balowa kryje się sala wystaw, przełamana jest w pół. Górna część jakby osunęła się do wnętrza.
Przechodzi mi przez głowę myśl, o topniejącej wiecznej zmarzlinie - tak wyglądają budynki na niej postawione, gdy ta topnieje - w każdym razie świadom jestem jakiejś katastrofy.
Konstrukcja sięga już na pół nieba, zaćmiewając już i tak pochmurny dzień. Robi się coraz ciemniej. Idę dalej, mijając rząd kolejnych dziwnych budynków, przypominających kamienne twierdze, stodoły...
Nie wiem gdzie dochodzę.
Kiedy się obudziłem, zjadłem śniadanie i przebrałem się w dzienne ubranie, wyszedłem na balkon i popatrzyłem na szare niebo zakryte chmurami.
 
* A ostatnio miałem sem o brązowej hienie.
We śnie sprzątałem w pokoju (co rzadko mi się zdarza) i przy odkurzania szafki wziąłem z niej wypchane zwierzę na deseczce, mniejwięcej rozmiarów średniego pasa, z brązową, nieco już wykruszająca się sierścią.
- A właściwie skąd my to mamy?
- Od wujka Tomka - odpowiada mama. Po czym zaczyna opowiadać historię a ja zaczynam w tym śnie widzieć opowiadane zdarzenia.
Wujek Tomek zaraz po wojnie wyemigrował na zachód i zatrudnił się jako marynarz. Trafił tak na ocean spokojny, gdzie stał się pilotem niewielkich samolotów transportowych, kursujących między wyspami. Pewnego razu gdy wiózł chińskich przemytników, oba silniki wyłączyły się a samolot zaczął spadać do morza. Przerażeni przemytnicy zaczęli wyrzucać przez okno kurczaki będące ładunkiem, aby odciążyć samolot, a następnie zaczęli wyskakiwać na małych spadochronach. Wuj nie miał takiego i próbował wyrównać lot. Samolot spadał tak szybko, że zaczął z niego odpadać srebrny lakier. W ostatniej chwili udało mu się, tuż nad oceanem, wyrównać lot i przejść w szybowanie, a silniki włączyć. Gdy już wylądował, zauważył że przemytnicy zostawili na pokładzie wypchaną pumę, którą wziął sobie na pamiątkę, aż wreszcie po wielu latach, po powrocie do ojczyzny sprezentował nam.
- I tak wypchana puma trafiła do nas
- Wygląda mi raczej na hienę - stwierdziłem, i obudziłem się w wielkim zadziwieniu.
Oczywiście nie mam żadnego wujka tomka ani wypchanej pumy, niemniej sen ogromnie mnie ubawił.
 
* Śniło mi się wczoraj, że poszedłem do więzienia na 20 lat i zupełnie się tym nie przejmowałem. Ale najpierw trzeba było załatwić jakieś formalności, więc najpierw do dyrektora podpisać jakieś papiery, potem do więziennej psycholog która nie była specjalnie mną zainteresowana. Potem miałem iść do przydziału celi ale po drodze wpadłem do sklepiku i pogawędziłem ze sprzedawczynią przy stoisku z warzywami. Nawet się dziwiłem że mają tak dobrze zaopatrzony... A potem obudził mnie telefon że zostałem wylosowany i proszę się zgłosić do centrum handlowego aby...
 
Najciekawsze było, że posiadałem w tym śnie dwie świadomości - senna zachowywała się zgodnie ze scenariuszem, nie widząc w sytuacji niczego dziwnego. Pod tym jednak cały czas tkwiła druga która była strasznie ciekawa co się stało i za co ta kara i niecierpliwie czekała jak widz w kinie aż się wyjaśni, tylko nie mogła niczego we śnie zmienić.
 
* Od pewnego czasu zastanawiam się nad możliwością takiego przyrządzenia warzyw, że będą wyglądały jak mięso, technikami kuchni molekularnej. I chyba się to przebiło do podświadomości, bo oto tej nocy miałem sen, jak jacyś ludzie budzą mnie i zaaferowani proszą żebym udał się do hotelu Sheraton, bo przyleciał do nich arabski szejk i chce spróbować kotleta marchewkowego. Tak mnie to rozbawiło, że się obudziłem.
 
* Miałem dziś niezwykle realistyczny sen. Realizm był tym większy, że w zasadzie nie było w nim elementów nierealnych, choć nie dział się w rzeczywistym miejscu. Ot, wyszedłem do sklepu po bułki.
Sklep był ciasny, aby dojść do kasy musiałem mijać stoisko z chipsami. Zanim podszedłem do sprzedawczyni zapatrzyłem się na słodycze. Pojawił się właśnie nowy smakołyk - żelowe, mleczne świderki polane czerwonym sokiem, w przezroczystym kubeczku. Wyrzucając sobie, że to będzie pewnie okropnie słodkie, poprosiłem o jeden. Czy są bułki? Zajrzałem na stanowisko z pieczywem, był już wieczór dlatego została tylko jedna bagietka i jedna chałka nad którą się zastanowiłem, myśląc o tym jak dobrze by było wybierać z niej kruszonkę, nie pasowała mi jednak na kolację. Sprzedawczyni powiedziała że są jeszcze dwie ciabaty, więc poprosiłem.
Wyszedłem na wieczorną ulicę. Nie było dużego ruchu, była to tylko mala boczna uliczka na jakimś osiedlu. Kierując się w stronę samotnie wynajmowanego mieszkania minąłem kilka sklepów i kolorowy lokal, w którym okno wystawowe zapełniały ustawione w piramidę czerwone plastikowe kubki. Tknęło mnie, że przecież tyle razy mijam to miejsce w drodze do pracy, a właściwie nie wiem co tam jest. Zawróciłem i przeczytałem że zajmują się tworzeniem fontann i kaskad ozdobnych do domów, ogrodów i na przyjęcia.
Układają kaskady z kubków? - zastanowiłem się, wyobrażając piramidę przezroczystych kubków z której strugami spływa czerwony sok.
Mogliby ustawić taką działającą przed sklepem, fajnie by wyglądało.
Idąc myślałem już o kolacji. Miałem nadzieję że gdy jutro będę w laboratorium, planowana reakcja się nie przedłuży i znów będę mógł wrócić wcześniej. A potem...
A potem siostra zbudziła mnie z pytaniem, czy pożyczę jej aparat bo idzie rano pobiegać i chce porobić zdjęcia.
 
* Przysnąłem na chwilkę na porannym wykładzie. Przez tych kilkanaście sekund obejrzałem we śnie film dokumentalny o księżniczce, która uciekała przed czarownicą i zbudowała zamek w pępku śpiącego olbrzyma...
 
* Wieczorem czytałem artykuł o łucznictwie historycznym. W nocy przyśniło mi się że zamawiam przez telefon 20 kołczanów.
 
* Śniła mi się globalna katastrofa wywołana przez samonadmuchujące się foliowe torebki. Takie torebki nadmuchiwały się powietrzem jak balony, i rosły i rosły i wkrótce na ulicach nie było miejsca na samochody i ludzi. Świat uratował facet który odkrył że można je zawiązywać w specjalny sposób, że się już nie nadmuchują. Mój mózg się chyba bardzo nudzi.
 
* Na podwórku wyrósł chleb. Rosło toto jak purchawka, tylko zamiast grzyba był pachnący bochenek. Na początku snu mama tykała go palcem i oceniła, że jeszcze musi dojrzeć. W drugiej części snu wyczytałem w zielniku, że najlepszym środkiem na kaszel jest herbatka z korzenia chleba...
 

  • 1



Grudzień 2024

P W Ś C P S N
      1
2345678
9101112131415
161718 19 202122
23242526272829
3031     

Ostatnie wpisy

Ostatnie komentarze

użytkownicy przeglądający

0 użytkowników, 12 gości oraz 0 użytkowników anonimowych

Ostatni odwiedzający

  • Zdjęcie
    Urgon
    24.11.2024 - 14:02
  • Zdjęcie
    Kamala
    28.09.2023 - 22:01
  • Zdjęcie
    Mydaw
    19.03.2023 - 21:23
  • Zdjęcie
    Książe Zła
    28.04.2022 - 12:29
  • Zdjęcie
    Kip
    19.12.2021 - 22:24