2
Nastroju, o! mój nastroju.
Napisane przez
Dirty Frank
,
19 May 2014
·
3872 wyświetleń
alkoholizm tu i teraz moje doświadczenia trzeźwieć trzeźwe życie
Żeby skierować oczy na niektóre partie swojej przeszłości, zdecydowanie muszę mieć do tego nastrój. Dużo rzeczy mam tak wypartych, że mam totalne dziury w pamięci długotrwałej, które wypełniają się jak gdyby tylko w razie takiej potrzeby.
Pamiętam, że kilkanaście lat temu, stojąc na klatce i pijąc 3 czy 4 browar, z gronem bliskich mi ludzi tłumaczyliśmy sobie to zjawisko tak, że przecież nie stoimy i nie chlejemy gołdy.
Tak się zadziało oczywiście niedługo potem. A już te niby z pozoru niewinne epizody były niczym innym jak regulowaniem rozpierdolonych uczuć i emocji, których nie potrafiłem nawet nazwać. Potrafiłem powiedzieć że czuję się dobrze lub źle - takie miałem spektrum nazewnictwa własnego poczucia. I pamiętam, że bałem się tego żeby nie zostać w któryś wieczór sam ze sobą. Towarzystwo musiałem mieć non stop. Ucieczka w towarzystwo to powinien być sygnał alarmujący do hamowania dla każdego młodego człowieka a już zwłaszcza nadużywającego czegokolwiek.
Pamiętam też próby racjonalizacji i usprawiedliwiania się, że jeszcze jesteśmy na tyle młodzi, że możemy sobie na dużo rzeczy pozwolić. Że, jak się zbliżymy do wieku ok 25 lat to rozpoczniemy porządkować sobie życia. A do tej pory - my się po prostu bawimy. Na dzień dzisiejszy widzę dokładnie co miało na celu takie racjonalizowanie chorej sytuacji. Jak miałem 25 lat miałem za sobą już na tyle dużo, żeby czuć się mocno zmęczony życiem. W tym wieku zdaje się miałem już myśli samobójcze ale pewien nie jestem.
Poczucie strachu i lęku jakie nosiłem ze sobą na co dzień w tym wieku, było już tak silne, że trzeźwy wytrzymywałem tylko i wyłącznie do wieczora, by wtem znaleźć okazję do imprezy i zagłuszyć wszystko co w życiu ważne.
A wiesz, czytelniku moich słowotoków, co jest w życiu ważne? Czy poszukujesz tych wartości do dziś bez skutku?
Ważne jest tylko 'tu i teraz'. Im częściej bywasz swoimi myślami w przyszłości, tym z tobą gorzej tak na prawdę. To samo się tyczy przeszłości. Co to w ogóle kurwa za czasy projektowania przyszłości?! Epidemia. Zaplanujmy sobie od razu zgody i kolory trumien najlepiej.
Mam wrażenie, że przynajmniej 90% społeczeństwa, pojęcia nie ma ja być tu i teraz. I nie zdaje sobie sprawy ile wartości to za sobą niesie.
Usiądź kiedyś w spokojnym miejscu, jak bardzo byś na to nie miał ochoty i jakkolwiek banalnie to zabrzmi i posłuchaj 10 minut z zamkniętymi oczyma, własnego oddechu. Zrób tak codziennie załóżmy przez tydzień. Zauważysz po sobie przynajmniej jedną niesamowitą rzecz- zacznie Cię do siebie samego ciągnąć. I jeśli uważasz się za inteligentną jednostkę - pielęgnuj ten stan. Daj myślom płynąć i obserwuj się. Poznawaj się. Odkrywaj. Im większy będziesz miał wgląd w siebie, tym lepiej będzie Ci się układało wszystko dookoła, chociaż na dziś może Ci się to zdawać niejasne. Im szybciej to zrozumiesz tym lepiej dla Ciebie.
Schodząc na ziemię i wracając do mnie, chciałem napisać, że w moim wykonaniu życie tu i teraz, gwarantuje mi wszystko co mam. Tylko dlatego że się tego nauczyłem, jestem tu gdzie jestem a po raz kolejny w życiu wspinam się na całkiem ciekawe szczyty - tym razem trzeźwy i świadomy.
Wszystko przychodzi mi z niesamowitą łatwością, jak gdyby problemy nie istniały. Moim subiektywnym zdaniem, na dzień dzisiejszy uważam, że one nie istnieją swoja drogą ale tutaj pozostawiam wolne pole do oceny. I dopiero teraz, kiedy to rozumiem, mogę sobie pozwolić na analizowanie od czasu do czasu swojej przeszłości bo wiem, że robię to tylko i wyłącznie dlatego, żeby zrozumieć siebie 'tu i teraz'. Już jakiś dłuższy czas temu, postanowiłem zakończyć codzienne krzyżowanie się i biczowanie jakim to ja nie byłem skurwielem i chujem. Ile można. To naturalnie do niczego nie prowadzi a miałem tendencje do zajeżdżania się i katowania wyrzutami sumienia na maksa.
Dziś wiem, że życie tu i teraz to wielka sztuka a spokój ducha jaki to daje, to zbroja nie do przebicia. Światło zaczęło mi wpadać wszystkimi oknami od kiedy to właśnie swoim chorym łbem pojąłem. Nie ma wczoraj, nie ma jutro, jest tylko dziś i tylko na dziś mam wpływ, reszta to imaginacja i pierdolenie.
Pamiętam, że kilkanaście lat temu, stojąc na klatce i pijąc 3 czy 4 browar, z gronem bliskich mi ludzi tłumaczyliśmy sobie to zjawisko tak, że przecież nie stoimy i nie chlejemy gołdy.
Tak się zadziało oczywiście niedługo potem. A już te niby z pozoru niewinne epizody były niczym innym jak regulowaniem rozpierdolonych uczuć i emocji, których nie potrafiłem nawet nazwać. Potrafiłem powiedzieć że czuję się dobrze lub źle - takie miałem spektrum nazewnictwa własnego poczucia. I pamiętam, że bałem się tego żeby nie zostać w któryś wieczór sam ze sobą. Towarzystwo musiałem mieć non stop. Ucieczka w towarzystwo to powinien być sygnał alarmujący do hamowania dla każdego młodego człowieka a już zwłaszcza nadużywającego czegokolwiek.
Pamiętam też próby racjonalizacji i usprawiedliwiania się, że jeszcze jesteśmy na tyle młodzi, że możemy sobie na dużo rzeczy pozwolić. Że, jak się zbliżymy do wieku ok 25 lat to rozpoczniemy porządkować sobie życia. A do tej pory - my się po prostu bawimy. Na dzień dzisiejszy widzę dokładnie co miało na celu takie racjonalizowanie chorej sytuacji. Jak miałem 25 lat miałem za sobą już na tyle dużo, żeby czuć się mocno zmęczony życiem. W tym wieku zdaje się miałem już myśli samobójcze ale pewien nie jestem.
Poczucie strachu i lęku jakie nosiłem ze sobą na co dzień w tym wieku, było już tak silne, że trzeźwy wytrzymywałem tylko i wyłącznie do wieczora, by wtem znaleźć okazję do imprezy i zagłuszyć wszystko co w życiu ważne.
A wiesz, czytelniku moich słowotoków, co jest w życiu ważne? Czy poszukujesz tych wartości do dziś bez skutku?
Ważne jest tylko 'tu i teraz'. Im częściej bywasz swoimi myślami w przyszłości, tym z tobą gorzej tak na prawdę. To samo się tyczy przeszłości. Co to w ogóle kurwa za czasy projektowania przyszłości?! Epidemia. Zaplanujmy sobie od razu zgody i kolory trumien najlepiej.
Mam wrażenie, że przynajmniej 90% społeczeństwa, pojęcia nie ma ja być tu i teraz. I nie zdaje sobie sprawy ile wartości to za sobą niesie.
Usiądź kiedyś w spokojnym miejscu, jak bardzo byś na to nie miał ochoty i jakkolwiek banalnie to zabrzmi i posłuchaj 10 minut z zamkniętymi oczyma, własnego oddechu. Zrób tak codziennie załóżmy przez tydzień. Zauważysz po sobie przynajmniej jedną niesamowitą rzecz- zacznie Cię do siebie samego ciągnąć. I jeśli uważasz się za inteligentną jednostkę - pielęgnuj ten stan. Daj myślom płynąć i obserwuj się. Poznawaj się. Odkrywaj. Im większy będziesz miał wgląd w siebie, tym lepiej będzie Ci się układało wszystko dookoła, chociaż na dziś może Ci się to zdawać niejasne. Im szybciej to zrozumiesz tym lepiej dla Ciebie.
Schodząc na ziemię i wracając do mnie, chciałem napisać, że w moim wykonaniu życie tu i teraz, gwarantuje mi wszystko co mam. Tylko dlatego że się tego nauczyłem, jestem tu gdzie jestem a po raz kolejny w życiu wspinam się na całkiem ciekawe szczyty - tym razem trzeźwy i świadomy.
Wszystko przychodzi mi z niesamowitą łatwością, jak gdyby problemy nie istniały. Moim subiektywnym zdaniem, na dzień dzisiejszy uważam, że one nie istnieją swoja drogą ale tutaj pozostawiam wolne pole do oceny. I dopiero teraz, kiedy to rozumiem, mogę sobie pozwolić na analizowanie od czasu do czasu swojej przeszłości bo wiem, że robię to tylko i wyłącznie dlatego, żeby zrozumieć siebie 'tu i teraz'. Już jakiś dłuższy czas temu, postanowiłem zakończyć codzienne krzyżowanie się i biczowanie jakim to ja nie byłem skurwielem i chujem. Ile można. To naturalnie do niczego nie prowadzi a miałem tendencje do zajeżdżania się i katowania wyrzutami sumienia na maksa.
Dziś wiem, że życie tu i teraz to wielka sztuka a spokój ducha jaki to daje, to zbroja nie do przebicia. Światło zaczęło mi wpadać wszystkimi oknami od kiedy to właśnie swoim chorym łbem pojąłem. Nie ma wczoraj, nie ma jutro, jest tylko dziś i tylko na dziś mam wpływ, reszta to imaginacja i pierdolenie.