Tak, jestem niewolnikiem minionego i obecnego systemu, lecz zdecydowanie wolę obecny.
Nie da się sensownie żyć bez tego, co określiłeś mianem "systemu", czyli nauki, pracy i codziennych obowiązków, gdyż bez tego podstawowego mozołu człowiek zatraciłby sens swego istnienia. Skoro najpiękniejszy czas lat naszej młodości nie byłby sensownie ukierunkowywany i nie moglibyśmy nabywać określonych nawyków, niezbędnych w dorosłym życiu, stalibyśmy się egoistycznymi pasożytami - najgorszymi wrogami samych siebie. Czas wolny - podobnie jak sen - jest jedynie koniecznością fizycznego i psychicznego wypoczynku, okresem regeneracji sił do dalszego istnienia. Owszem, da się urządzić swe życie takim, by stwarzało nam złudzenie niekończącego się wypoczynku, nieograniczonego niczym "czasu wolnego". Tylko kto na dłuższą metę taki sposób życia wytrzyma?
Wierzę, że sensem doczesnego życia (bo z przyczyn naturalnych ma ono swój kres) jest być pogodzonym z Bogiem. Ten cel ma dla mnie najwyższą wartość, lecz równocześnie jest najtrudniejszy do osiągnięcia, bo zdaję sobie sprawę ze swej cielesno-duchowej natury z powodu której nie jestem doskonały. Mogę jednak do owej doskonałości dążyć. Czy to nie Fiodor Dostojewski jest autorem poniższych stwierdzeń; "Anioł nie upada nigdy. Człowiek czasem upada, lecz się podnosi. Szatan upada tak nisko, że nigdy nie będzie w stanie sie podnieść."
Nasza przyszłość jest w naszych sercach, bo wszystko co czynimy - dobre czy złe - stamtąd pochodzi. Serce oczywiście symbolizuje duchowe wnętrze człowieka, jego świadomość, prawdziwą osobowość i naturę.