Skocz do zawartości


Zdjęcie

Religijny ateizm


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
78 odpowiedzi w tym temacie

#1

może tak może nie.
  • Postów: 504
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

W internetowych wojażach po wszelako uduchowionych stronach, bardzo często spotykam się ze zwrotem - "ateizm to też religia". Ateiści po prostu wierzą że Boga nie ma, w przeciwieństwie do katolików, którzy wierzą że Bóg jest. W takim kontekście każda wiara bądź niewiara jest zalążkiem religijności. Analogicznie - moja wiara w to że skończę to pisać, wynikająca z wiary że moja klawiatura nie przestanie działać (bądź niewiary w to że się zepsuje), jest w takim rozumowaniu zaczątkiem kultu religijnego klawiatury.

Mimo wspomnianych zastrzeżeń, trudno nie dostrzec religijnych analogii w państwach, ustrojach i systemach zlaicyzowanych. Tam gdzie brakuje klasycznej religijności, rodzą się jej nieklasyczne zastępniki. W tym miejscu prześledzimy to na przykładzie komunizmu, ale myślę że nie byłoby problemów w doszukaniu takich analogi i w innych podobnych jemu przypadkach. Zaskakujące jest, że komunizm pozostający z religią (religiami) w głębokiej sprzeczności, wręcz walcząc z Kościołem oraz życiem religijnym, jednocześnie wielkimi garściami czerpał z jej "dorobku", z religijnego szablonu znanego od wieków. Niektóre symptomy podobieństwa nie płynęły ani ze specyficznych cech komunizmu, ani z cech religii, lecz wynikały z cech naszego myślenia tak ogólnych, ze trudno je odnieść do jakichś konkretnych nurtów. Każdy człowiek nosi w sobie homo-religiusa jak nazwał go Eliade i uwolnienie się od skłonności do wiary, obrzędu i rytuału nie jest dla natury człowieka rzeczą łatwą. Wizja walki dobra i zła, światła i ciemności, Boga i Szatana, to odwieczne kategorie rozumowania ludzi. Marzenie o życiu bez grzechu, o życiu idealnym, nie jest specyfiką religii. Marzenie o świecie dobrym, odkupionym, o swoistym raju, o czystych świętych jest po prostu właściwe ludziom. Podobieństwo wizji zrealizowanego komunizmu i wizji raju było intelektualnym owocem odwiecznych marzeń, siedzących w każdym z nas. Podobieństw między komunizmem a religią można znaleźć naprawdę wiele, od pochodów 1-majowych jako procesji, po podobny kanon obowiązującej wtenczas sztuki. Za Marcinem Kulą, oto ich próbka:

Dołączona grafika

Historiozofia: Komunistyczna filozofia zbudowana została wokół popularnego motywu religijnej walki dobra ze złem, na kształt teologicznej wizji dziejów. Ludzkość miała realizować swoisty plan dziejowy, dążąc do z góry określonego celu. Autorzy propagandowych podręczników nie szczędzili wysiłków, aby wskazać następstwo faz znanych jako droga ludzkości w historii każdego kraju. Tak jak w religii, tak i w komunizmie występowała pewna trudność w filozofii dziejów: jesteśmy zdeterminowani przez boski plan (prawa rozwoju historycznego), a jednocześnie nasze działania zależą od nas samych. W propagowanej marksistowskiej wizji dziejów odnaleźć możemy raj - społeczeństwo bezklasowe, z Leninem i Stalinem, prowadzących rosyjską klasę robotniczą niczym Mojżesz swój lud przez pustynie.

Święci: Komunizm upodabniał się do religii przez stworzenie panteonu postaci, które odegrały szczególną rolę, usytuowanych w hierarchicznej strukturze. Istniał brodaty "Stwórca" (Marks), istnieli uczniowie i uczniowie uczniów. Nie wszyscy uczniowie dochowali wierności. W trakcie walk została wypracowana jedynie słuszna linia, która istniała od początku, tylko nie wszyscy byli godni ją dostrzec. Ci, którzy szli słuszną drogą, zostali otoczeni kultem, a ich spreparowane życiorysy odgrywały rolę podobne do żywotów świętych. Szczególnym kultem otoczonych było dwóch, skądinąd znanych panów. W bajkach jakie serwowano dzieciom w latach 50-tych, Lenin pojawia się jako dobry duch wręczający dzieciom prezenty. Do obowiązkowego nabycia były ołtarzyki z Leninem, medaliki, statuetki i święte obrazy ukazujące tego wodza. Obraz samego Stalina upodabniał się do obrazu Boga poprzez zorganizowany kult. W filmie Agnieszki Holland "Europa, Europa" przedstawiona jest scena propagandy antyreligijne, gdzie na sugestie nauczycieli dzieci proszące Boga o cukierki nic nie dostają. Następnie proszą Stalina o cukierki - i w tym momencie ktoś z dziury w suficie wysypuje im paczkę słodyczy.

Relikwie: Istotnym momentem w ramach myślenia religijnego jest śmierć i pytanie "co dalej". W ramach materializmu, który święcił triumfy w nie tak odległej historii naszego kraju, odpowiedź na takie pytanie powinna brzmieć oczywiście - "nic". W praktyce odpowiedź była jednak bardziej skomplikowana. Wybitni zmarli wskazywali drogę, mało tego, wybitni zmarli byli na swój sposób wciąż z nami. Wielcy komunistyczni zmarli pozostawali wśród nas, bowiem doczesne ich szczątki służyły jako relikwie - tak jak w przypadku kultu świętych. Czym innym, jak nie relikwiami były zabalsamowane ciało Lenina w mauzoleum na Placu Czerwonym, Ho Chi Minha w Hanoi, czy Mao Zedonga w Pekinie? Czymś na pograniczu relikwii była legitymacja partyjna, która przywodziła na myśl świadectwo otrzymywane przy chrzcie, tudzież noszony na szyi krzyżyk. Od żołnierzy podczas wojny oczekiwano, że raczej dadzą się zabić niż zniszczyć legitymacje.

Święta Księga: Komunizm dorobił się tekstu spełniającego role świętej księgi - "Krótkiego kursu". Jako rasowa święta księga i ta była w dużym stopniu anonimowa. Anonimowość, tak jak ma się to de facto w przypadku Biblii, nadawała jej cechy tekstu pochodzącego "z góry", zaś cień Stalina jako domniemanego autora wiązał ją z kim należało. Dla "świętego" charakteru księgi uznane były za bezdyskusyjne - w końcu objawień się nie dyskutuje.

Autor - ja, na podstawie ksiązki Marcina Kula "Religiopodobny komunizm".
  • 0

#2

Mariush.
  • Postów: 4323
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Bardzo ciekawe, ale z jednym nie za bardzo mogę się zgodzić.

Analogicznie - moja wiara w to że skończę to pisać, wynikająca z wiary że moja klawiatura nie przestanie działać (bądź niewiary w to że się zepsuje), jest w takim rozumowaniu zaczątkiem kultu religijnego klawiatury.

Mam wrażenie, że ta analogia jest mocno naciągana.

Wiara/niewiara w Boga jest z założenia wyrażeniem nie dającego się w żaden sposób zweryfikować aktu wiary, a Twój przykład i jemu podobne odnosi się do czegoś, co jest potencjalnie jak najbardziej weryfikowalne. Przykładu z klawiaturą nie określałbym w kategorii wiary. Nazwałbym to raczej przekonaniem, którego trafność można oszacować w jak najbardziej racjonalny sposób, a ostatecznie także sprawdzić. Jak dla mnie - sporo tu kluczowych różnic.
  • 0



#3

Fanatyk.
  • Postów: 131
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wybitni zmarli wskazywali drogę, mało tego, wybitni zmarli byli na swój sposób wciąż z nami. Wielcy komunistyczni zmarli pozostawali wśród nas, bowiem doczesne ich szczątki służyły jako relikwie - tak jak w przypadku kultu świętych. Czym innym, jak nie relikwiami były zabalsamowane ciało Lenina w mauzoleum na Placu Czerwonym, Ho Chi Minha w Hanoi, czy Mao Zedonga w Pekinie? Czymś na pograniczu relikwii była legitymacja partyjna, która przywodziła na myśl świadectwo otrzymywane przy chrzcie, tudzież noszony na szyi krzyżyk. Od żołnierzy podczas wojny oczekiwano, że raczej dadzą się zabić niż zniszczyć legitymacje.


Ja bym to bardziej nazwał "pamiątką" po jakimś ważnym wydarzeniu. Nawet ciało Lenina, umarł będąc do dzisiaj znaną postacią historyczną. Sam krzyżyk o którym jest mowa w artykule to swego rodzaju pamiątka, która ma nam o czymś przypominać. Relikwie są jednak czymś innym. Dla mnie są to szczątki [ubrania, etc.] po jakimś świętym. Warto poczytać o relikwiach w katechiźmie kościoła katolickiego.
  • 0

#4

może tak może nie.
  • Postów: 504
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Mariusz: W rzeczy samej jest to hipernadinterpretacja, jednak kiedy spojrzymy w jakiej okoliczności usytuowany jest ten przykład, widać że takową absurdalność nosił on w sobie od początku. Pokazuje on pewien paradoks, rozpatrywania wszystkiego w kategorii wiary. Tą grę słowną umożliwia mi dwuznaczność w naszym ojczystym języku słowa "wiara" - wiara jako zaufanie ("wierze Ci") bądź wiara zaopatrzona w wydzwięk religiny ("jestem człowiekiem wierzącym"). Dla Ciebie Mariuszu niechybnie oznacza to drugie, nawet widze że wartościujesz tam mniejszą sprawdzalność slowa "wiara" nad "przekonanie" - bawiąć się dalej tą semantyką, powiedziałbym "twoim zdaniem wierząc jestem przekonany mniej niż, przekonany bądący przekonanym". Nikt tak nie stopniuje tych wyrazów (gdzie na tej skali umieściłbyś słowo "ufać", czy słowo "uwarzać"?), więc przynajmniej językowo przytoczony fragment jest raczej w porzadku. :)

Fanatyk: Moge jedynie powiedzieć jak ja to rozumiem. Oba rodzaje tych szczątków (komunistycznych prominentów bądź "pozostałości" dawnych świętych) są fetyszami. W obu przypadkach mamy do czynienia z kultem, zaś to jaka jest ich rzeczywista "skuteczność" w czynieniu cudów, warunkuje (boje się użyć słowa wiara) nasz światopogląd. Trudno jednak nie dostrzec analogi między zabalsamowanym Leninem wystawionym w gablotce w quasi-katedrze, a palcem św. Tadeusza w złotym relikwiarzu wystawianym przed oczami wiernych.
  • 0

#5

Grishnakh.
  • Postów: 11
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ateizm to wiara wyłącznie w samego siebie jak głosił Anton Szandor LaVey który napisał "Biblie Szatana" co tak naprawde moim zdaniem jest to "Billia człowieka", Ponieważ LaVeyowi chodzi o to żeby człowiek wyciągną z życia to co najlepsze, żeby korzystał z życia a nie był niewolnikiem religi i postępował wbrew swej naturze. 8)
  • 0

#6

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

W internetowych wojażach po wszelako uduchowionych stronach, bardzo często spotykam się ze zwrotem - "ateizm to też religia". Ateiści po prostu wierzą że Boga nie ma, w przeciwieństwie do katolików, którzy wierzą że Bóg jest. W takim kontekście każda wiara bądź niewiara jest zalążkiem religijności. Analogicznie - moja wiara w to że skończę to pisać, wynikająca z wiary że moja klawiatura nie przestanie działać (bądź niewiary w to że się zepsuje), jest w takim rozumowaniu zaczątkiem kultu religijnego klawiatury.


Takie rozumowanie jest błędne od samego początku. My, ateiści, nie wierzymy, że boga nie ma, my to wiemy. Hipoteza boga, jak każda inna naukowa hipoteza, wymaga dużej dozy sceptycyzmu. Powiedz mi, czy ty wierzysz, że jutro pójdziesz do pracy lub przestaniesz pisać ten artykuł, czy ty to wiesz?

Tak samo irytujące i całkowicie nielogiczne (jak samo religijne rozumowanie) jest twierdzenie, że Stalin (prawda) i Hitler (nieprawda) byli ateistami, ale zaraz zaraz, przecież oni mieli też wąsy...
  • 0



#7

Mariush.
  • Postów: 4323
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Takie rozumowanie jest błędne od samego początku. My, ateiści, nie wierzymy, że boga nie ma, my to wiemy.

Nieprawda. Wyrażana przez Ciebie pewność sugeruje, że MASZ DOWÓD NA NIEISTNIENIE Boga. A tym nie możesz się pochwalić. Co najwyżej możesz stwierdzić, iż z racji BRAKU DOWODU ISTNIENIA BOGA odrzucasz jego realność.
  • 0



#8

scpt.
  • Postów: 522
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ciekawy artykuł :)

My, ateiści, nie wierzymy, że boga nie ma, my to wiemy


Masz na to dowód by wiedzieć? Nie masz. Więc jest to wiara, że Boga nie ma, a nie wiedza. Jeśli jesteś pewien czegoś na co nie ma dowodów, to niewiele różnisz się od ślepo wierzących i głoszących że Bóg na pewno jest. :) Oczywiście możesz wykluczyć istnienie wyższego bytu uznając, że łamie to prawa nauki i logiki...Jednak co z panteizmem i zupełnie bezosobowym Bogiem - Wszechświatem? W to nie trzeba wierzyć, to po prostu jest. Jakoś wszystko się tworzy w nieznanym celu...Czysty przypadek? Tego nie możesz wiedzieć.

Sam nie muszę wierzyć, ale dopuszczam istnienie. W żaden sposób nie można temu zaprzeczyć z powodu zbyt małej wiedzy, jaką posiada na dzień dzisiejszy ludzkość. Być może nigdy nie będzie jej posiadać.
  • 0

#9

może tak może nie.
  • Postów: 504
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

W gruncie rzeczy rozumiem Richarda Don Corleone i trudno się z nim nie zgodzić. Z punktu widzenia ateizmu, jest właśnie tak jak mówi nasz nowy kolega: "My, ateiści, nie wierzymy, że boga nie ma, my to wiemy". Dotykamy tu w ogóle ciekawego zagadnienia, bo sporu między ateizmem a agnostycyzmem i zasadności ich obu. Nie oczekujmy po falsyfikacji Boga nie wiadomo czego, bo czasami mam wrażenie że wierzący potrzebowaliby, aby przestać w niego wierzyć, dowodów na jego nieistnienie jakich nie sposób wytoczyć na cokolwiek mi znanego a nieistniejącego :) Mam wątpliwości czy istnieje coś o czym napisał Mariusz - dowód na nieistnienie. Już nie mówi o nieistnieniu Boga, w ogóle dowód na nie istnienie czegokolwiek, znacie coś takiego? A czy przypadkiem brak dowodów nie jest dowodem? Jeśli w rozprawie sądowej brak dowodów, to właśnie ich brak przemawia na korzyść oskarżonego, zatem ich nieobecność wcale nie jest bez znaczenia. Poza tym, jeśli patrzeć z agonistycznego punktu widzenia, nie jesteśmy pewni Boga, to zachowując konsekwencje nie możemy być już pewnie niczego. Jak jako agnostyk mogę wykluczyć że na Marsie nie żyją zebry, jeśli jak zauważył Scept, prawo logiki i nauki to za mało. Każda bzdura robi się w ten sposób prawdopodobna, nawet to że ja sam jestem zebrą :) Wieczne zwątpienie to jeszcze pólbiedy, gorzej jeśli naprawde zaczynamy wierzyć w te zebry na marsie, a chyba właśnie to robią wierzący :)
  • 0

#10

Mariush.
  • Postów: 4323
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mam wątpliwości czy istnieje coś o czym napisał Mariusz - dowód na nieistnienie. Już nie mówi o nieistnieniu Boga, w ogóle dowód na nie istnienie czegokolwiek, znacie coś takiego?

Oczywiście, że nie ma czegoś takiego jak DOWÓD NA NIEISTNIENIE. I dlatego też uważam, że ateizm z punktu widzenia metodologii nauki jest równie nieuzasadniony jak teizm.

A czy przypadkiem brak dowodów nie jest dowodem? Jeśli w rozprawie sądowej brak dowodów, to właśnie ich brak przemawia na korzyść oskarżonego, zatem ich nieobecność wcale nie jest bez znaczenia.

Brak dowodów jest tylko przesłanką, nie dowodem mającym rangę ostatecznego rozwiązania. W tym małym niuansiku kryje się sens funkcji sędziego. W końcu to on decyduje, czy na podstawie zebranego materiału dowodowego uznać oskarżonego za winnego, czy nie. Oczywiście, sędzia nie musi mieć racji - za kratkami można spotkać także niewinnych ludzi.
Z ateistą jest podobnie.

Poza tym, jeśli patrzeć z agonistycznego punktu widzenia, nie jesteśmy pewni Boga, to zachowując konsekwencje nie możemy być już pewnie niczego.

Pominę tu moją pewność Boga wynikającą z wiary, gdyż nie o tym tu mowa. Ja osobiście nie jestem pewny wielu rzeczy. Nie jestem pewny, czy jutro rano sie obudzę. Nie jestem pewny, czy jutro rano dotrę do pracy. Dzisiaj mogę co najwyżej żywić nadzieję, że będzie tak jak zwykle, bez większych niespodzianek. Jak będzie w rzeczywistości, będę WIEDZIAŁ jutro. :)
  • 0



#11

zak.
  • Postów: 1198
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

ateisci nie wierza poprostu w wyzszy byt
ALE

Agnostycyzm (gr. ἄγνωστος ágnōstos — "nieznany, niepoznawalny") – pogląd, według którego nigdy nikomu nie uda się dowieść istnienia lub nieistnienia boga, bądź negujący całkowicie lub częściowo możliwość poznania bytu

;)
  • 0

#12

może tak może nie.
  • Postów: 504
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

No cóż, nie jestem prawnikiem aby wdawać się w dyskusje nad nieistnieniem materiału dowodowego i co to oznacza dla oskarżonego. Moim zdaniem nie istnienie dowodów winy, jest kluczowe, twoim nie, zostawmy to w spokoju :) Chciałem się w tym miejscu odnieść do czegoś innego, widać to w twoim poście do Corleone, ale jest to stosunkowo często spotykany zabieg. Wyeksponowałeś w nim zdania "NIE MA DOWÓD NA ISTNIENIE" i "NIE DOWÓD NA NIEISTNIENIE", co ja osobiście, moze mylnie odbieram, że co byśmy z tego nie wybrali i tak działamy "przeciwko" dowodem, zatem oba stanowiska, wiara i niewiara, są równie nieracjonalne. Tymczasem RAZ: jak sam przyznałeś dowody nieistnienia nie istnieją, więc trudno ich oczekiwać... w przeciwieństwie do dowodów istnienia. Stąd Don Corleone może żądać dowodów na istnienie Boga, natomiast nie można żądać adekwatnego od Corleone, bo nie ma czegoś takiego jak dowód nieistnienia. DWA: samo istnienie dwóch rozwiązań nie oznacza że są one równie prawdopodobne (w szerszym sensie, równie racjonalne). Kiedyś administrator tego forum napisał o "czaszce" na Marsie, że może być to czaszka a może być to kamień, zatem szanse na to że jest to prawdziwa czaszka są 50%. Ręce mi opadły nad jego głupotą. Czyli jutro mogę wygrać 6 w totolotka, albo mogę nie wygrać, zatem szanse na moją szóstkę w lotka są 50% - takie to jest właśnie myślenie :) Od razu przypomniała mi się ta czaszka kiedy zobaczyłem twoje zdanie: "ateizm z punktu widzenia metodologii nauki jest równie nieuzasadniony jak teizm". Nie męcząc już tej metodologii.. jest tak równie jak czaszka i ta szóstka :) Zebry na marsie także są równie prawdopodobne co nieprawdopodobne. Patrzą przez lunety w niebo a jak leci nad nimi sonda to się chowają pod kamieniami. Jeśli mnie pamięć nie myli to na zajęciach z logiki uczono mnie, że wnioskowanie nie polega na czystej logice formalnej, właśnie po ty aby nie wychodziły z tego takie bzdury. Jak coś mi się stanie to oskarżę o to ducha Mariusza, ty nie będziesz miał dowodów że to ty nie ty, ja że to ty, zatem będziesz równie winny jak niewinny, zatem dostaniesz równe 50% kary, czyli 2 lata :)
  • 0

#13

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Sięgnę, aby zakończyć tą bezcelową (chociaż kto wie) dyskusję, po mojego "boga" mianowicie Richarda Dawkinsa. Też kiedyś byłem agnostykiem i wiem, że jesteście ludźmi na "dobrej" drodze do ateizmu, potrzeba wam jedynie zachęty aby całkowicie porzucić hipotezę boga. Naprawdę proszę was, przeczytajcie wreszcie "Boga urojonego", a głównie te rozdziały: Rozdział drugi - podrozdział "Nędza agnostycyzmu" i Rozdział czwarty "Dlaczego niemal na pewno nie ma boga", a wtedy zobaczysz Mariuszu, że dowód jest, a nawet kilka. Jak będę miał czas i chęci to streszczę je wam.

"Ateista, podobnie jak chrześcijanin, utrzymuje, że wiemy, czy Bóg jest czy go nie ma: chrześcijanin twierdzi, że wiemy, iż Bóg jest, ateista – że wiemy, iż go nie ma. Tymczasem agnostyk zawiesza sąd, utrzymując, że nie ma dostatecznych podstaw, by przyjąć lub zaprzeczyć istnieniu Boga."

Bertrand Russell


  • 0



#14

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

zatem oba stanowiska, wiara i niewiara, są równie nieracjonalne



Może wydaje Ci się, że agnostycyzm to wybór najbardziej godny człowieka rozumnego, bo ateizm jest postawą równie dogmatyczną jak wiara. Jeśli tak, mam nadzieję, że zmienisz zdanie po przeczytaniu Rozdziału 2., gdzie wykazuję, że "hipoteza Boga" jest niczym innym, jak pewną naukową hipotezą dotyczącą Wszechświata, a zatem należy do niej podchodzić równie sceptycznie, jak do każdej innej naukowej hipotezy.

Bóg urojony, str. 11

PS: skąd w ogóle wzięliście pomysł, że na nieistnienie Boga nie można znaleźć dowodów, nie wmawiajcie mi, że łatwiej jest udowodnić istnienie UFO niżeli jemu zaprzeczyć
  • 0



#15

może tak może nie.
  • Postów: 504
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Naprawdę proszę was, przeczytajcie wreszcie "Boga urojonego

Ty nas nie doceniasz :) Myślisz że ja, czy Mariusz nie czytaliśmy tej książki? Jeśli chodzi o literaturę ateistyczną to ja apelowałbym o "czytanie wreszcie" czegokolwiek innego poza Dawkinsem :) Jesli ktoś szermierzy jedynie na gruncie Dawkinsowym, to "ciemność widzę" w takiej dyskusji. Teraz czekam na zarzut: "a czemu myślisz że przeczytałem tylko Dawkinsa" - a bo gdybyś przeczytał cokolwiek innego, to cytowałbyś to coś inne :) Przykładowo, przed sobą, koło monitora mam pokaźne tomisko Helen Eilstein, Biblia w ręku ateisty. Jak tak popatrzeć co wie na jej temat taki dawkins, a co eilstein, to ogień krzepnie, moc truchleje, moja wyobraźnia nie jest w stanie nawet wymyślić przykład, aby oddać tą różnicy poziomów :) Generalne w życiu lepiej uczyć się epistemologii od epistemologa, niż od biologa, by później nie było problemów w zrozumieniu słowa "dowód" w wymiarze realizmu naukowego. Przypomnę tylko że Dawkins nie napisał swojej książki dla inteligentnego czytelnika, ale dla masowego odbiorcy, co nawet sam napisał w swojej książce (chyba w przedmowie do 2 wydania, tam gdzie przywołuje książki S. Hawkinga :) ) Zresztą na temat dawkinsa polecam lektura człowieka ultrainteligetnego, kogoś kto stworzył polską teologię aby następnie wyrzec się chrześcijaństwa, czyli niejakiego Tomasza Polaka vel Węcławskiego. Wystarczy wejść na stronę pracowni pytań granicznych i znaleźć debatę o dawkinsie - a Corleone przekonasz sie jak lichy to pod względem filozoficznym (bo jak inaczej rozmawiać o bogu) autor. Pozdrawia, a jakże, ateista :)
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych