Śmiertelni wrogowie i przyjaciele
NICK MORGAN
UWAŻAJ NA GANG AZJATÓW - ostrzegł Rickiego Ulliota starszy brat Wane. To był trzeci dzień Rickiego w szkole średniej w Peterborough. Miał 12 lat, był jednym z najstarszych uczniów w klasie. Niewiele się przejął. - Nie boję się tych Pakistańczyków - powiedział. Później, gdy rozmawiał z kolegą przed stołówką, usłyszał swoje imię. Spojrzał w górę. Ciemnooki chłopak ze starszej klasy gapił się na niego z wściekłą miną. - Jesteś młody Ulliot, prawda? - warknął.
Nim Ricki zdołał odpowiedzieć, upadł na podłogę. Krzycząc z bólu, złapał się z tyłu za nogi. Kiedy oderwał dłonie, zobaczył, że są całe we krwi. Wane słynął z bójek z Azjatami, a jego młodszy brat Ricki siłą rzeczy był łatwym celem do wyrównania rachunków.
Nauczycielom przyniesiono deskę z pięcioma wbitymi w nią gwoździami. Podobno znaleziono ją w pobliskim lesie.
Miejsca, gdzie były wbite gwoździe, odpowiadały śladom głębokich ran na łydkach Rickiego. Nie ujawnił się żaden świadek zdarzenia, winowajcy się zmyli.
Od tamtej pory Ricki zaczął otwarcie nazywać siebie rasistą. Zaczął też kląć na Azjatów i mówić o nich z pogardą. Znalazł przyjemność w złości: niewielkim wysiłkiem zdobywał szacunek i przyjaciół.
Jednak opinia wroga Azjatów zaczęła przysparzać mu też kłopotów. Gdy grał w piłkę, jakiś biały chłopczyk podszedł do niego i powiedział:
- Gang Azjatów czepia się mnie. Możesz z nimi pogadać, żeby przestali?
Był to pierwszy z wielu przypadków, kiedy proszono Rickiego o interwencję - zbyt często jednak przeradzała się ona w bójki. W miarę jak dorastał, przemoc stawała się bardziej brutalna - a Ricki wiedział, że niektórzy ze starszych Azjatów noszą ze sobą noże i młotki.
SHAAHID LATIF, podobnie jak Ricki, nie miał lekko w szkole - nie tylko dlatego, że jest Azjatą, ale i dlatego, że był gruby. Kiedy miał 12 lat, ojciec zaczął posyłać go do miejscowej siłowni. Chłopak trenował pilnie, pocąc się i podnosząc ciężary aż do bólu rąk. Potem zakładał rękawice bokserskie i brał się za worek treningowy. Nim skończył 14 lat, był szczupły, szybki i wysportowany.
Miejscowy klub nocny Liquid organizował tak zwane wieczory pieluszkowe, kiedy podawano bezalkoholowe drinki i zwykle panowała miła atmosfera. Jednego z takich wieczorów tuż po 22 po raz pierwszy Shaahid zobaczył Rickiego. Wiedział, że ma opinię szkolnego zawadiaki i rasisty. Od razu poczuł do niego niechęć.
Dudniła muzyka, a chłopcy piorunowali się wzrokiem. Shaahid podszedł do Rickiego.
- Coś się nie podoba? - spytał. Bez odpowiedzi.
- Chcesz się bić?
Ricki milczał. Shaahid uśmiechnął się i zaczął się odwracać. Kątem oka ujrzał przygotowującą się do uderzenia prawą pięść Rickiego. Zrobił unik. Wtedy między rywalizującymi grupami Rickiego i Shaahida rozpętała się bitwa na pięści. Rozdzielili ich bramkarze z klubu i zamknęli w oddzielnych pokojach aż do przyjazdu policji.
Ricki twierdził, że zaczęli ci z gangu Shaahida, dlatego to ich oskarżono o bijatykę. Po trwającym pół roku postępowaniu zarzuty wobec Shaahida oddalono, ale Ricki przysporzył sobie wroga.
Przekonywał się, że jego reputacja wiąże się z zagrożeniami, zwłaszcza gdy na jednej z azjatyckich stron internetowych na liście najbardziej znienawidzonych osób znalazł swoje imię i zdjęcie. Matka płakała, gdy wychodził do szkoły.
Tuż po 16. urodzinach odwiedził przyjaciela w Jack Hunt School. Była godzina 15, mnóstwo osób. Nagle ktoś przerażony krzyknął „Ricki!". Przyjaciele pokazywali na czarne auto, które właśnie się zatrzymało. Wyskoczyła z niego grupa Azjatów ubranych w dżinsy i bluzy z kapturami.
Zaczęli iść w ich kierunku. Wtedy podjechał jeszcze hatchback, z którego wysiadło więcej Azjatów. Ricki odwrócił się,
żeby uciekać i zobaczył trzecią grupę, Niektórzy z Azjatów wyciągnęli z bluz młotki, inni wymachiwali skórzanymi pasami z dużymi metalowymi sprzączkami. Padły ciosy. Ricki zasłonił głowę rękami. Gdy atak się skończył, miał opuchniętą twarz, rozciętą wargę, z nosa ciekła mu krew. Nie chcieli mnie zabić, tylko dać mi wycisk - pomyślał ponuro.
Podał policji nazwiska 9 Azjatów -wśród nich Shaahida, bo wiedział, że ten chodził do Jack Hunt School. Ale Shaahid udowodnił, że był w szkolnej bibliotece. I wściekł się, że znów przez Rickiego ma kłopoty z policją.
Niezależnie od tego Shaahid wpadał powoli w spiralę przemocy. Od czasu bijatyki w Liquid jego pięści przysporzyły mu wiele kłopotów. Trzy razy zawieszano go w prawach ucznia za bójki z białymi chłopakami. Ale uczył się dobrze i miał nadzieję, że co najmniej z trzech przedmiotów dostanie najlepsze oceny z końcowych egzaminów. Jednak rodzice martwili się, że zawieszenia wpłyną na wyniki.
- Dlaczego marnujesz sobie przyszłość? - pytał go ojciec.
Shaahid nic sobie z tego nie robił. Kilka miesięcy przed egzaminami szedł alejką ze swoją dziewczyną - po jednej stronie był mur, po drugiej gęsty żywopłot. Nagle zobaczył grupę Azjatów idących w jego stronę. Odwrócił się i zobaczył gang białych chłopców. Wiedział, czego się spodziewać. Dziewczyna pobiegła w zarośla, wołała go. Na próżno. Nie szukał kłopotów, ale kłopoty znalazły jego. Po tej bijatyce wyrzucono go ze szkoły. Był wściekły. Bójka, której nie wszczął, miała go kosztować wykształcenie.
Gdy z dwoma kolegami poszedł opróżnić swoją szafkę, zobaczył białego nastolatka, który brał udział w bójce. Jego nawet nie zawiesili - pomyślał. W trójkę rzucili się na białego chłopaka i pobili do nieprzytomności.
SHAAHID NIE MÓGŁ uwierzyć, kiedy sędzia skazał go na 4 miesiące pobytu w instytucji dla młodocianych przestępców. Gdy podniósł wzrok, zobaczył oczy rodziców - matka płakała, a ojciec był wyraźnie zawstydzony.
Choć Shaahid przebywał tam tylko dwa miesiące, widział, że niektórzy stale tam wracają. Czasem byli to jego koledzy, którzy choć bystrzy, nie potrafili przerwać tego błędnego koła.
Czemu nie słuchałem ojca? - pytał sam siebie.
Kiedy został zwolniony, obiecał rodzinie, że wszystko się zmieni.
LATEM 2001 ROKU W angielskich miastach Bradford, Burnley i Oldham odnotowano najostrzejsze od dziesięcioleci przypadki przemocy rasowej. W Peterborough napięcie jeszcze wzrosło, gdy od ciosów zadanych 30-centymetrowym nożem myśliwskim zginął 17-letni Ross Parker. Pomimo pracy włożonej w promowanie różnorodności etnicznej, pracownicy wydziału do spraw młodzieży przyglądali się z przerażeniem polaryzacji miasta.
Kierownik regionalny Javed Ahmed usiadł przy biurku i westchnął: Gdyby tylko ci nastolatkowie, którzy tak krwawo dzielą się według rasy, zdali sobie sprawę, jak wiele tak naprawdę mają ze sobą wspólnego. Wiedział, że mają te
same problemy z przyjaźniami i rodzinami, bezrobociem i nauką. Kibicowali tym samym drużynom piłkarskim i słuchali tej samej muzyki. Javed zaczął kreślić nowy projekt, który miał promować nie różnorodność, ale jedność.
Rok później jego projekt dostał akceptację - i mały budżet. Javed wiedział, że musi wybrać nastolatków, którzy mają odpowiednią pozycję w swoich grupach, by wpłynąć na innych.
Shaahida Latifa w zeszłym roku zaproszono telefonicznie do uczestnictwa w 2-dniowym kursie organizowanym przez Ekipę Jedności Młodzieży. Pomyślał, że to może być okazja, której szuka, by zmienić swoje życie. Przyjął zaproszenie. Ale pierwszego dnia kursu przeżył szok, gdy zobaczył 6 innych uczestników, a wśród nich Rickiego Ulliota - rasistę, który wpakował go w poważne kłopoty. Zacisnął pięści i powiedział sobie: „Nie".
Zaszedłem już tak daleko. Potrafię się kontrolować - myślał, oddychając głęboko.
Natomiast Ricki, który początkowo nie miał ochoty na kurs, wiedział, że będzie tam Shaahid. Ale wiedział też, że droga, po której teraz idzie, zaprowadzi go do więzienia, szpitala lub kostnicy.
NA KURSIE w grupie stworzono pary. Shaahid i Ricki mieli zbudować papierową wieżę, używając jedynie papieru, taśmy klejącej i spinaczy. Obaj chcieli stworzyć wielką budowlę.
Ricki, trzymając 2 kawałki papieru, zobaczył, że jest tylko jedna taśma klejąca.
- Czy mógłbyś podać mi taśmę? - wykrztusił.
Shaahid spojrzał na niego groźnie. Potem się uśmiechnął. Jedyny sposób, by zbudować naprawdę dużą wieżę to wspólna praca. Kiedy podał Rickiemu taśmę, usłyszał ciche:
- Dzięki.
Później poproszono ich, aby usiedli odwróceni do siebie plecami. Shaahid miał abstrakcyjny obrazek składający się z kółek, kwadratów i trójkątów. Ricki - czystą kartkę papieru i długopis. Shaahid musiał opisać Rickiemu rysunek, a on musiał go narysować.
Z początku Ricki pomyślał, że to bez sensu. Potem uświadomił sobie, że powinien słuchać tego, co mówi Shaahid. Nikt nie przerywał i musieli sobie zaufać. Pięć minut później oba obrazki były niemal identyczne.
Wieczorem odkryli, że dzielą pokój. Shaahid znów się zapienił. Ale nim się obejrzał, zdał sobie sprawę, że przegadali noc. Następnego dnia było więcej ćwiczeń, potem grali razem w piłkę. Później Shaahid nauczył Rickiego tańczyć bhangra. Po 48 godzinach obaj zapiekli rasiści odkryli, że się lubią.
Ricki milczał chwilę.
Dlaczego między nami było tyle nienawiści? - spytał Shaahida.
Nie znałem cię. Wiedziałem tylko to, co powiedzieli mi koledzy.
Zarówno Ricki, jak i Shaahid zaczęli pracę jako wolontariusze w Ekipie Jedności Młodzieży, a w 2006 roku w grudniu dostali nagrodę - Millennium Volunteers Award. Pojechali do Belfastu, by przyjrzeć się realizacji projektów związanych z mediacją i rozwiązywaniem konfliktów.
Choć akceptacja Shaahida chroni Rickiego przed agresją Azjatów, trud-no mu uciec przed przeszłością - zaatakowały go białe gangi krzyczące „kochaś Pakistańczyka". Mimo to Ricki wciąż stanowczo trwa przy swoim postanowieniu. Rozpoczął kurs rozjemcy.
Jeśli Shaahid i ja mogliśmy zawrzeć rozejm - mówi - to dla każdego jest nadzieja.
Tłumaczenie Anna Kałamaga
Tekst w wersji angielskiej jest tu:
http://www.readersdi...derCommentsBy=0
Wersję polska pochodzi z najnowszego wydania Reader's Digest.
Użytkownik mortyr edytował ten post 14.02.2008 - 00:51