Drodzy czytelnicy, drogi Aquilo!Odnośnie kontrargumentów
W pewnym stopniu ucieszyła mnie Twoja odpowiedź, zadowalające było, iż odniosłeś się do przytaczanych przeze mnie argumentów, choć odniosłem wrażenie, że niektóre fragmenty mojego tekstu zostały przekręcone prawdopodobnie w celu zwykłego zdyskredytowania przeciwnika już po samej jego domniemanej naiwności. Zawiodłem się trochę, gdyż oczekiwałem przede wszystkim czytania ze zrozumieniem, pewnej historycznej obiektywności, nie zaś prymitywnych sztuczek, mających w oczach czytających tę debatę zwyczajnie poniżyć i ośmieszyć moją ignorancję i lekkomyślność, które próbujesz wykazać. To prawda, że niektórych rzeczy nie wiem, o niektórych nie miałem dotąd zielonego pojęcia i za takie przykłady moich omyłek jestem ogromnie wdzięczny. Nie zależy mi na zwycięstwie w tej dyskusji, ważniejsza jest dla mnie przyjemność stąd czerpana, wiedza, którą w ten sposób przyswajam etc. Na pierwszym miejscu stawiam historyczną obiektywność i ze swoją uczciwością jestem skłonny z iście masochistyczną pasją podciąć sobie gałąź argumentu, którym mógłbym się nawet całkiem wdzięcznie posłużyć. Jednakowoż chociaż nie wszystko złoto, co się świeci, to staram się wspominać nawet o znalezionych podrobionych sztabkach, wzmiankując przy tym o oszustwie, jak było m.in. w przypadku Tacyta.
Aquilo, drogi przyjacielu, czy naprawdę chcesz się w moich oczach splamić użyciem tanich metod manipulacyjnych bądź brakiem tak potrzebnej umiejętności czytania ze zrozumieniem? Czy pragniesz spaść z piedestału chwalebnego racjonalizmu i historycznego obiektywizmu, na jaki Cię wraz z kilkoma innymi użytkownikami (Mariush, Może tak może nie) już dawno temu wywyższyłem? Pisałem wszak:
Fakt nieistnienia w tym czasie słowa "Chrześcijanin" nie może wykluczyć także, iż Tacyt posługuje się danymi (podobnież liczbowymi) pochodzącymi z jego czasów.
Tak, nazwa "Chrześcijanie" o pejoratywnym z początku wydźwięku pojawiła się kilkadziesiąt lat przed 116, chociaż za Nerona jeszcze nie istniała. Tacyt nie pisze "obrazowo", nie dostosowuje słów do kontekstu opisywanych przez siebie wydarzeń, lecz używa współczesnej sobie terminologii, jak np. niektórzy autorzy powieści traktujących o starożytnym Rzymie, którzy ekwitów nazywają "rycerzami" zaś nobilów - "szlachtą". Mając świadomość powyższego stwierdziłem, iż nie wyklucza to prawdziwości Tacytowej relacji, co niektórzy starają się na siłę udowadniać. Podobnie jak w przypadku innych omawianych przez nas obu opisów, np. "testimonium Flavianum", zgodziliśmy się (choć tego nie przyznałeś), że Tacyt usłyszał, co usłyszał, z "drugiej ręki", dzięki krążącym po starożytnym świecie plotkom o nowej żydowskiej sekcie, zaś podstawowym dowodem na interpolację Tacyta był dla mnie brak opisów, jak Chrześcijanie broili w Tacytowej współczesności. Zgadzam się, że brak wspomnienia o Chrystusie w księgach tematycznych jest jak najbardziej logiczny i na miejscu, toteż gdybyś mógł w następnym poście wykazać, który ze wspomnianych przeze mnie starożytnych twórców pisał takowe i weń takiego infa nie umieścił lub na odwrót, byłbym ogromnie wdzięczny. Sądzę jednak, iż Tacyt się do tej grupy nie zalicza. "Annales" traktowało w końcu o różnych kwestiach, zawierało wzmianki o wielu ważnych decyzjach cesarzy itd. Może Chrześcijanie nie "broili" w tym czasie, może poszli spać na kilkudziesięcioletnią zimę, nie wiem. Jednak opisów nie ma, co oczywiście nie upoważnia mnie do wydawania żadnego śmiałego osądu. Nie chcę, aby ludzie wierzyli w kłamstwa i wypaczenia. Nie chcę nikim manipulować. Próbuję jedynie przedstawić obiektywne dane i swoją o nich opinię, a jeśli mi to nie wychodzi, takiego postępowania nie można nazwać działaniem z premedytacją, nie jest ono zaplanowane, celowe.
Skoro jesteśmy już przy kłamstwach i wypaczeniach: dlaczego zakładasz, że Żydzi uwierzyli w słowa pierwszych apostołów? Przecież ogromna ich część pozostała przy judaizmie, dzięki czemu stała się wkrótce potem obiektem rasowej nienawiści ludzi pokroju Pawła z Tarsu, głoszących nawracanie pogan i zrzucających całą winę za ukrzyżowanie na naród żydowski, do czego jeszcze się na łamach tego posta odniosę.
Uważam także, że mylisz się, pisząc o różnicach między Jezusem, a innymi "Synami Bożymi". Będę o tym jeszcze pisać, na razie poruszę jedynie Twoje argumenty, żebym nie musiał już potem do tego wracać. Może i Heraklesa nie umieszczano w konkretnych, bliskich współczesności czasach, ale weź Eneasza i Rzymian, wywodzących odeń swe pochodzenie już w VI p.n.e. Albo Budda, Mojżesz, Zoroaster, Hermes Trismegistos, Romulus czy Numa Pompiliusz, Quetzalcoatl (choć może ten ostatni jest tutaj trochę nie na miejscu) - oni wszyscy mieli przyjść na świat w konkretnym czasie, konkretnego dnia, miesiąca, roku, który kiedyś był bardzo bliski teraźniejszości ich wyznawców. Ba, przykłady znaleźć można także u Słowian: choćby pradziad Piast z żoną Rzepichą czy czeska Libusza, od których wywodzono królewskie dynastie - w tym przypadku Piastów i Przemyślidów.
Jeśli nie byłoby to za wiele, miałbym poza wykazaniem mojego niewłaściwego doboru autorów jeszcze jedną prośbę; wskaż mi,
Aquilo, w którym miejscu stwierdziłem, że Filon Aleksandryjski gra tutaj jakąś kluczową rolę; że "jeżeli kogoś nie opisał Filon, to znaczy, że osoba taka nie istniała". Napisałem po prostu, że dziwny i niekonsekwentny wydaje mi się brak wzmianki o tak dość charyzmatycznym rabbim (jak sam piszesz, Jezus mógł być postrzegany jako "trzymający z celnikami, broniący kobiet lekkich obyczajów i rozmawiający z innymi często pogardzanymi ludźmi dziwak"), kiedy obok mamy opisy wielu innych żydowskich sekt. Czy naiwnym jest założenie, iż jeśli kronikarz-religioznawca nie wspomina o jednym z nauczycieli prezentujących ciekawe poglądy leżące w gestii jego zainteresowań, krążącym w dodatku po okolicy, to prawdopodobieństwo istnienia tego ostatniego trochę maleje? Chyba jedynymi sensownymi wyjaśnieniami byłoby postawienie tezy o możliwości "krążenia" Jezusa w pewnym oddaleniu od domu rodziny Filona (a co z wjazdem na osiołku itd.?), jego ignorancji (a co mnie obchodzi publiczne stracenie na krzyżu następnego samozwańczego mesjasza i "króla żydowskiego"? nie ciekawsze są poglądy Nazarejczyków bądź doktrynie Terapeutów?) lub - jak piszesz - wcześniejszej śmierci (ale aż o 20 lat?! Wszak tradycyjnie na datę jego zgonu wyznacza się rok 50 n.e.). Cóż, wdzięczny byłbym o jeszcze kilka argumentów przemawiających za Twoją wizją wydarzeń.
Do Justusa się nie przyczepiam, gdyż tylko o nim wspominam, a Twoje argumenty w pełni mnie zadowalają. Suma summarum wg Twojego przykładu mógłbym wspomnieć o wszystkich żyjących w I w. n.e. Absolutnie żaden nie miał obowiązku pisać o Jezusie, choć gdyby dane takie się pojawiły, być może nie prowadzilibyśmy teraz tejże dyskusji.
O Flegonie z Tralles wcześniej nie słyszałem, do czego szczerze się przyznaję. Piszesz o jego traktacie "O dziwach" z ok. 138, o tym, że znajdowały się tam bajeczki pokroju gigantów i centaurów, ponoć wiele różnych cudów i nadnaturalnych zjawisk. Racjonalnie zakładamy, że wszystko to było zwykłym zmyśleniem, gdzieś zasłyszanym lub pochodzącym bezpośrednio od autora. Czemu zatem dajesz mu kredyt zaufania na opis "zaćmienia słońca tak dużego, że widać było gwiazdy na niebie oraz o trzęsienia ziemi w Bitynii jakie wówczas miało też miejsce"? A jeśli gdzieś tam coś usłyszał i po prostu o tym napisał? Miał żyć w II w. n.e. , od śmierci Jezusa dzieliło więc go kilkadziesiąt lat, przez które mit o zdarzeniach towarzyszących jego śmierci mógł się już statecznie ukształtować. Zwłaszcza, że o tak ważnym i ciekawym wydarzeniu napisaliby chyba również inni, nieprawdaż?
Drugi wspomniany przez Ciebie dziejopisarz, Samarytanin Thallus, wydaje się już trochę bardziej interesujący. Ponoć pisał jakieś 20 lat po Chrystusie (polskie źródła podają ok. 52 n.e.), starając się w miarę obiektywnie wyjaśnić tajemnicze ciemności. Ponoć, bo cytuje go Juliusz Afrykański, chrześcijanin, któremu zawdzięczamy również opis Flegona itd. Czy nie byłoby mu na rękę, aby coś potwierdzało tajemnicze zdarzenia zaistniałe w okolicznościach śmierci Syna Bożego?
Wypadałoby się jeszcze odnieść do Mary Bar-Serapiona, lecz niestety poza tym, iż listy powstały ok. 73 n.e. nie mogę niczego znaleźć. Kto i dlaczego stwierdził, iż przytoczony fragment odnosi się do Jezusa, a jeśli tak, to nie został podyktowany sympatią, jaką autor darzył chrześcijan?
Na koniec wspomnę jeszcze o Nazaret i przejdę do właściwej części mojej wypowiedzi.
W powitaniu napisałem:
przyznam bez bicia, iż pierwsze ślady bytności ludzi na tym terenie pochodzą sprzed jakichś 9000 lat
A nuż i była wtedy już taka miejscowość, a nuż tak ją zwali, lecz niestety nie mamy żadnych (jeśli jestem w błędzie, to mnie popraw) dowodów na faktyczną możliwość pochodzenia stamtąd Jezusa, gdyż z tego okresu nie pojawia się żadna wzmianka o osadzie posiadającej taką nazwę. A Ewangelie? - Jak poniżej dowiodę, były pisane kilkadziesiąt lat po wydarzeniach, których ich autorzy mieli być świadkami, a więc wtedy, kiedy przeinaczenie "Nazarejczyka" mogło się już powszechnie przyjąć, toteż nie wciskaj mi oczywistych nadinterpretacji, nie mających racji bytu. Jeśli jest inaczej - zmienię zdanie i przyznam Ci rację, szczerze przyznając się do błędu.
Chrześcijańskie świadectwo
Czy możliwym jest aby sami wyznawcy boskości Jezusa "wkopali" się, dając nam dowód na rzeczywiste nieistnienie obiektu ich kultu? Oczywiście nie wprost, lecz poprzez wypowiedzi będące wszystek rodzaju plagiatami myśli i wierzeń innych ludów, kultur, teorii innych ludzi, wielkim konglomeratem dziesiątek czasem niczym wcześniej nie związanych ze sobą. Wykładnia moralna, którą setki tysięcy przyjmują za swoją nie musiała wypłynąć z doskonałości, boskości czy choćby ogromnej inteligencji Autora, któremu się jej utworzenie przypisuje, lecz sprytowi i niebywałej erudycji kilku bądź więcej członków jakiejś nikomu nieznanej sekty, a może wciąż jednego człowieka, jej guru, urodzonego kilkadziesiąt lat przed domniemanymi narodzinami tego, kogo z przyzwyczajenia czy bazującego na wierze przeświadczenia nazywamy Chrystusem.
Chciałbym, aby moje intencje wydały się na tyle jasne i klarowne, iż nikt, a tym bardziej mój czcigodny Przeciwnik, nie mógł nieświadomie wypaczyć ich sensu; chcę grać w otwarte karty. Moim zamierzeniem jest na przykładzie sprzeczności i plagiatów, które znaleźć możemy w ewangeliach kanonicznych oraz licznych apokryfach wykazać, że nieistnienie Jezusa jest bardziej prawdopodobne, kiedy Jego obraz, który winien być za takowy uważany, pod płomieniem krytyki w proch się obraca. Zsumowawszy to społem z małym prawdopodobieństwem istnienia rabbiego o takim imieniu podobne nauki głoszącego, jakie wykazałem moim zdaniem dość prawidłowo na przykładzie relacji stosunkowo niestronniczych (a na pewno nie opowiadających się za Chrześcijanami) żyjących w I i II w. n.e. dziejopisarzy, winno wyjść w miarę zdecydowane świadectwo potwierdzające mój ogląd sprawy. Obiecuję, iż postaram się niczego nie nadinterpretować, przyjmować nieprawdopodobnych wniosków itd. Die Wahrheit über alles.
Wypadałoby zacząć od analizy czterech "uprzywilejowanych", gdyż znajdujących się w praktycznie wszystkich chrześcijańskich kanonach, ewangelii, których autorstwo tradycyjnie przypisuje się czterem uczniom Jezusa - Mateusza, Marka, Łukasza oraz Jana.
Cały kanon Nowego Testamentu, którego najbardziej znany, zaakceptowany przez większość Kościołów katolickich, protestanckich oraz prawosławnych m.in. na synodach w Hipponie w 390 i w Kartaginie w 393 r. kształt po raz pierwszy pojawił się w liście Atanazego z 367 r., obejmuje 27 utworów. Poza ewangeliami wyróżnić można Dzieje Apostolskie opowiadające o rozwijających się pierwszych gminach chrześcijańskich, listy (14 Pawła, 2 Piotra, 3 Jana, 1 Jakuba i 1 Judy) oraz apokalipsę - Objawienie św. Jana z Patmos, której kanoniczna przynależność w swoim czasie budziła największe chyba kontrowersje. Już pobieżna analiza wszystek tych dokumentów pozwala stwierdzić, iż informacje weń zawarte prezentują różnoraki charakter; różnią się od siebie nawet ewangelie. Badacze pierwotnego chrześcijaństwa są na ogół zgodni, że nie są one biografią Jezusa ani nie dają pełnego obrazu jego domniemanego życia i działalności, lecz wspominają jedynie to, co wydaje się ważne dla osiągnięcia celów ich autorów. Wybierano pewne schematy, streszczano różne nauki, a nawet mieszano je ze sobą, myląc kolejność wydarzeń i następstwa czasowe. Pierwsi pisarze chrześcijańscy nigdzie o tych "dobrych nowinach" nie wspominają, mimo że czasem cytują "słowa Pańskie", pochodzące być może z innych, niż kanonicze,wersji. Ireneusz w drugiej połowie II w. spisuje jedno z zebranych przez Papiasza z Hierapolis, którego oryginalny "Wykład mów Pańskich" nie przetrwał do dnia dzisiejszego, ustnych wcześniej podań, w którym Jezus opisuje królestwo Mesjasza obfitujące w ziemskie dostatki (winogrona, ziarno pszenicy), które możemy uważać za pierwszy spisany fragment jakiejś ewangelii. Podobną relację znaleźć możemy w Apokalipsie Barucha, spisanej przed 70 n.e. Z kolejnych cytatów pochodzących z "Wykładów..." Papiasza, tym razem przepisanych przez Euzebiusza w jego "Historii Kościoła" wynika, iż ewangeliści opierali się na ustnych tradycjach oraz na pewnych tekstach "Mów Pańskich" - logiach. Papiasz powołuje się na pewnego "starca", który jakoby powiedział mu, że Marek, uczeń Piotra, spisał dokładnie, chociaż w chronologicznym chaosie, to, co Piotr pamiętać miał z nauk Jezusa. Jest też wzmianka o Mateuszu, który zebrał ponoć mowy Jezusa po hebr., a każdy tłumaczył to już sobie tak, jak umiał. Nie dotarła do nas żadna wzmianka o dziełach Łukasza i Jana. Czy bazując na powyższych cytatach Euzebiusza, mogę pokusić się o wniosek, że skoro istniał "Wykład mów Pańskich" Papiasza, poprzedzony dodatkowo jakimś Markowym zbiorem mów Jezusa, to podobne wykłady mogły pojawiać się w każdej większej gminie chrześcijańskiej? Zwłaszcza, że część "mów Pańskich" ostatecznie pozostała "
agrapha", niespisana i niewłączona w oficjalny zbiór kanoniczny. O wielu kronikarzach pierwotnego chrześcijaństwa wspomina autor lub autorzy ewangelii Łukasza, pisząc: "wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, 2 tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa1. 3 Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil" (Łuk 1, 1-4). Potwierdzeniem na istnienie wielu zbiorów "mów Pańskich" są także badania archeologiczne i znalezione w ich wyniku papirusy, zwoje.
Uważam, iż warto byłoby postawić w tym miejscu pytanie, co oznacza istnienie tylu różnych tekstów, zawierających fragmenty nauk Jezusa? Czy potwierdza to prawdziwość życia tego człowieka i całkowicie podkopuje resztę mojej pracy, starania czyni zaś niepotrzebną i bezsensowna stratą czasu, czczą gadaniną? Czy tak, jak starał się wykazać
Aquila, wiele wspomnień dużej ilości świadków tych wydarzeń pozwala uważać, iż "coś" na początku lat 30. I w. n.e. rzeczywiście miało miejsce i stąd ten ożywiony amatorski ruch dziejopisarski, czy może decyduje o tym coś całkiem innego? Jak oczywiście domyślny Czytelnik może stwierdzić, doszukuję się tutaj czegoś odwrotnego, broniącego i potwierdzającego moją tezę: uważam, że jest to dowód na popularność różnorakich sekt mesjańskich, które to po prostu - jedna od drugiej - poczęły kopiować pomysł jednej z nich (mię postaci, etc.) i wymyślać następne "boskie" jej czyny, cuda itd.; stąd też bierze się większość różnic między nimi. Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na słowa innego Ojca Kościoła, Justyna, który przytacza ogólną relację z zebrań chrześcijańskich, na których "wspominki o Jezusie" były czytywane na równi z pismami proroków żydowskich (a wszak od nich swą działalność rozpoczęli Esseńczycy, Qumrańczycy, Nazarejczycy itp.).
W drugiej połowie II w. cztery ewangelie są już cytowane jako pisma kanoniczne. Autor "
Diatessaron" (170-180) i uczeń Justyna w jednej osobie, Tacjan, pisze o wszystek czterech, zaś Ireneusz z Lyonu ok. 180 jako pierwszy trzecią ewangelię przypisuje Łukaszowi, "towarzyszowi Pawła", a czwartą "uczniowi Pana", Janowi, podając jednakże odmienną genezę ewangelii Marka i Mateusza.
Wg tradycji pierwszą ewangelią miała być ta Mateuszowa, która społem z pierwszymi listami Pawła winna stanowić utrwalenie "katechezy palestyńskiej". Jako przeznaczonej przede wszystkim Żydom, za główny cel obrała sobie udowodnienie zapowiedzianego przez ST mesjanizmu Jezusa. Uważa się, że Mateuszowi powinna być znane pismo Marka, gdyż do tego ostatniego mamy tam wiele odniesień i cytatów nieomal. Podobny jest także styl pisarzy. Zakładając nawet, iż obaj korzystali ze wspólnego, wcześniejszego źródła, wciąż wolno sądzić, iż tekst Mateusza jest młodszy, choćby przez większą swą dokładność.
Autor ewangelii "wg Marka" nie jest również znany. Papiasz przypisuje jej źródło katechezie Piotra, w co można powątpiewać ze względu na "wątpliwe" jego weń przedstawienie. Między ewangeliami Marka a Mateusza występuje wiele podobieństw, Mateusz przytacza całość dzieła Markowego poza trzema fragmentami (Mr 1, 23-28; 3, 20-21; 4, 26-29). U Marka, jako w piśmie skierowanym ku nawróconym poganom, próżno szukać mesjańskiej apologii; Jezus tam przedstawiony jest wybitnym człowiekiem. Za najwcześniejszą, gdyż powstałą tuż przed 70 n.e., uważać ją można przede wszystkim dlatego, że najmniej idealizuje głównego jej bohatera (co oczywiście nie przemawia za większym prawdopodobieństwem Jego istnienia :-)). Oryginalny tekst Markowej ewangelii kończył się na 16, 8 i tak też przedstawiają się najstarsze znane, i dotrwałe do dnia dzisiejszego wersje kanonu NT:
Codex Vaticanum przechowywany w archiwach Watykanu i
Codex Sinaiticus znajdujący się w British Museum. Najprawdopodobniej dodatkowe fragmenty dopisano w celu zuniwersalizowania eschatologicznego przesłania, bowiem to w dopisanej treści znajduje się nakaz głoszenia boskości Jezusa wśród pogan.
Dzieło Łukasza uważa się za najpóźniejszą ewangelię synoptyczną (wspólna nazwa ewangelii Mateusza, Marka i Łukasza wprowadzona przez J. J. Griesbacha ze względu na znaczne ich podobieństwo; od gr. "
synopsa" - zestawienie).Jej autor bądź redaktor pochodził najprawdopodobniej z Antiochii Syryjskiej, miasta silnie zhellenizowanego i zlatynizowanego. Łukasz (łac. Lucius) miał być towarzyszem, doradcą i pomocnikiem Pawła oraz redaktorem jego katechezy. Zaobserwować można duże jej podobieństwo względem listów Pawłowych, m.in. charakterystyczny dlań uniwersalizm eschatologiczny, negatywny stosunek do niektórych pism ST oraz pewien konserwatyzm społeczny. Mimo "rewolucjonistycznych" słów Jezusa o "niebie dla ubogich", odnosi się je do czasu przyszłego, czym przekreśla się równocześnie buntowniczy ich aspekt; u Łukasza spotykamy się także ze zwaleniem całej winy za ukrzyżowanie Jezusa na Żydów, "oczyszczenie" Rzymian.
Ostatnią z ewangelii kanonicznych, traktowaną odrębnie od synoptycznych ze względu na pewne zaistniałe różnice, jest tekst Jana, którego to imię Mateusz, Łukasz oraz Dzieje Apostolskie wymieniają pośród pierwszych apostołów. Inne dokumenty wspominają o Janie jako biskupie gmin chrześcijańskich w Azji Mniejszej pod koniec I w., dokonującym wielu cudów i skazanym za Trajana na zesłanie na Patmos wizjonerze i autorze przesiąkniętej gnostycyzmem i filozofią aleksandryjską apokalipsie. Te dwie postaci w tradycji zastąpiono jedną, poza wymienionymi dziełami również autorem także trzech listów. Jeśli wierzyć synoptykom, Jan apostoł był prostym rybakiem, toteż - poza pewną niezgodnością historyczną, gdyż umierając, Jan musiałby skończyć ok. 110 lat - łączenie go z postacią mędrca i filozofa byłoby chyba czymś zgoła bezsensownym, idiotycznym. Janowo-ewangeliczne autorstwo listów można jeszcze od biedy przyjąć, Objawienia - jest oczywistą pomyłką.
Powszechne było do niedawna mniemanie o najmłodszym wśród ewangelii kanonicznych wieku Janowego dzieła, obecnie uważa się jednak, iż jej autor nie znał dzieł synoptyków. Ostatnia dobra nowina powstała całkiem w innych okolicznościach, w innym środowisku i to je u Jana zaprezentowano. Jest to kolejnym dowodem na mnogość ?szkół ewangelicznych? w jakie obfitowały w zależności od położenia pierwotne gminy chrześcijańskie.
Analiza ewangelii kanonicznych prowadzi do jednoznacznej opinii dot. głoszonej tam "dobrej nowiny", jej charakteru nierozłącznie związanego ze zwykłymi bajaniami ludowymi, krążącymi pośród gmin, gdzie następowały ich kolejne redakcje, związane z oczywistym "ubarwianiem" początkowych "mów Pańskich" o "mądrości" starszych członków tychże gmin. Czy niemożliwym byłoby, aby pierwotne "mowy Pańskie" zostały wzbogacone o imię Jezusa w późniejszym okresie, podobnież jak o szereg jego czynów, spłycając bądź przeciwnie, a w każdym razie na pewno zwiększając o nowe elementy, pierwotny przekaz - moralny drogowskaz postępowania wytyczony jako coś na kształt "reguły zakonnej" którejś z sekt esseńskich (wszak pisałem już o podobieństwie tychże gmin do młodszych o pół tysiąclecia chrześcijańskich zakonów)? Tacy uczeni T. Reinach, Karlheinz Deschner czy U. Ranke-Heinemann uważają, iż z esseńskiego łona wywodzić się miał rywalizujący z Jezusem o wiernych i "wpływy" Jan Chrzciciel. Rywalizować zresztą miał nad wyraz skutecznie, o czym wspomina m.in. Józef Flawiusz, a świadczy do dziś istniejąca sekta mandejczyków, to Chrzciciela uważających za obiecanego mesjasza. Czy w sytuacji, kiedy wśród esseńczyków pojawiło się tyleż wybitnych postaci, a mesjańska tradycja była żywa i kształtowała się "z dnia na dzień", moralne przykazania nie mogły zostać wplecione w słowa jakiegoś legendarnego Nauczyciela, podobnież jak odkrycia i nauki anonimowych Pitagorejczyków przypisywane być miały legendarnemu Pitagorasowi? Wszak w hellenistycznej tradycji był to zabieg nad wyraz popularny, a przykład z Mojżeszowym autorstwem Tory wskazuje, iż takie zabiegi nie były obce również Żydom. Kolejnym dowodem na nieważność i - tutaj już być może, bowiem mogło być to także celowe działanie związane z pobożną symboliką w ten sposób reprezentowaną - przypadkowość imienia Jezusa jest jakiś czas temu odnaleziona w Jordanii i opisana na forum kamienna tablica z "Objawieniem Gabriela", która wg Israela Knohla z Uniwersytetu Jerozolimskiego opowiada o żyjącym jakiś czas przed Jezusem Szymonie Ben Josefie. Wg odczytanych tam zapisków Szymon ten miał czynić cuda tożsame z tymi przypisanymi później Jezusowi. Czy to stąd wziął swój pseudonim wspomniany w Dziejach Apostolskich (Dz. Ap. 8, 9-24) uczeń Dozyteusza, ojciec gnostycyzmu i symonii oraz przeciwnik Piotra ? Szymon Mag, mający czynić cuda, o czym wspominają m.in. późniejsi chrześcijanie, Akwilea i Niketas, oraz uzurpować sobie w Rzymie prawo do mesjaństwa? Warto zwrócić uwagę na znaczenie imienia Szymona: w j. hebr. jest to "Bóg wysłuchał", imię, które można interpretować jako mesjańskie proroctwo, również popularne. Zdaję sobie sprawę, iż dokonuję nadinterpretacji, czego obiecałem nie czynić; nie wiem, dlaczego Jezus, a nie Szymon, jeśli ma by to dowód na historyczność tego ostatniego - proszę bardzo, tylko jeszcze raz przypominam o częstym nadawaniu dzieciom imienia "Jeszua" ze względu na znaczenie oraz np. w celu uczczenia pamięci "tamtego", starotestamentowego Jozuego. Godną przytoczenia genezę tegoż imienia przedstawia w wywiadzie, jaki znaleźć można na VRP, były ksiądz Llogari Pujol. Jakieś 550 lat p. n. e. autor egipskiej "Opowieści Satmiego" miał pisać: "Cień boga pojawił się przed Mahitusket i oznajmił jej: Będziesz miała syna, którego będą zwać Si-Osiris". Wydaje się mi możliwym, iż źródłosłów "Si-os" wyewoluować mógł z czasem w "Iesus", "Ieszu", zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt tzw. "niewoli egipskiej" (1660-1445 p.n.e.). Podane w nawiasie daty zgodne są z powszechną hebr. tradycją i, zakładając prawdziwość Mojżesza, na którą mamy nawet mniej dowodów, niż na historyczność Jezusa, opisywane w Exodus wydarzenia mogły wydarzyć się stosunkowo później, np. w latach panowania faraona-heretyka Echnatona, który to wprowadził nad Nilem częściowy monoteizm. Podobieństwa między religią faraona oraz wczesnym judaizmem można zaobserwować np. w zakazie przedstawiania obiektu kultu, swoistą teologią etc. Wg L. Pujola imię Mahitusket ma oznaczać "łaski pełną", zaś Satmiego - "tego, który czci Boga", co w prosty sposób nawiązywać ma do Maryi oraz Józefa, mimo iż inni "awangardowi" badacze Pisma św. (np. L. Gardner) doszukują się w tych imionach kultowych nazw dla stanowisk duchownych w esseńskiej hierarchii. Gardner w "Tajemnicach Marii Magdaleny" imię matki Jezusa wywodzi również od egipskiego przymiotnika, równoznacznego z hebr. "Miriam" "Mery", co znaczyć miało "ukochana", "oblubienica". Autor apokryficznej Ewangelii Filipa relacjonuje, że "trzy chodziły zawsze z Panem (?) Jego siostra, matka oraz małżonka były wszystkie Mariami". Na potwierdzenie swej tezy o maryjnym "stanowisku" przytacza Gardner zwyczaj przyjmowania imienia Maria w niektórych żeńskich klasztorach. Jakkolwiek znów poczynam błądzić wśród tak licznych wśród dzieł omawiających ten temat i zwyczajnych już nadinterpretacji, tak podobizn między egipską mitologią a opowieścią przedstawioną w ewangeliach jest jeszcze wiele. Podobnież w innych religiach. Pozwolę sobie przytoczyć jedynie kilka najbardziej popularnych, stosunkowo "spektakularnie" dyskredytujących biblijne "fakty" dot. postaci Jezusa, pokazujące, że tak naprawdę nie wiemy o nim nic pewnego, a relacje niechrześcijańskich dziejopisarzy uwarunkowane są relacjami krążącymi już w drugiej połowie I w. wśród kształtujących się pierwotnych gmin chrześcijańskich.
Na początek jeszcze kilka podobizn wykazanych przez L. Pujola, poddanych mniejszej lub większej nadinterpretacji. Tak jak Święta Rodzina zostaje zmuszona do ucieczki do Egiptu ze względu na represje ze strony namiestnika prowincji Heroda, tak w mitologii egipskiej na małego Horusa oraz jego matkę, Izydę, dybie Set; mirra, złoto i kadzidło miały być przymiotami Ra, odpowiednio: spermą, ciałem i zapachem. W opowieści Satmiego Ozyrys, w wieku 12 lat, dyskutuje jak równy z równym z mędrcami w świątyni. Albo przykłady cudów: egipski bóg-krokodyl Sobek miał pomnożyć pieczywo i ryby, a także chodzić po powierzchni jeziora Faiun; zmartwychwstanie i wniebowstąpienie miało zaś wiązać się z pewną tradycją pogrzebową. A skąd "numerologia", konkretne liczby? No, jak to skąd? - Wg innego tematu z VRP z astrologii i pierwotnych kultów solarnych! Jezus miał 12 uczniów, tylu, ile jest miesięcy i zodiakalnych domów; dom zawierający konstelację Panny znany jest jako "Dom Chleba", gdyż czas, w którym Słońce znajduje się w znaku Panny jest okresem żniw, a "Dom Chleba" po hebr. przetłumaczyć można jako "Betlejem", na dodatek Maryja była dziewicą (panna -> łac. Virgo - "dziewica"). Symbolem zodiakalnym panny jest znak przypominający rzymskie "M", to dlatego imiona takie jak Maryja - matka Jezusa, Myrra - matka Adonisa, Maia - matka Hermesa, Maya - matka Buddy, itd. zaczynają się na tą literę (tak, Może tak może nie, w sanskrycie występuje "M", wszak to z języków indoeuropejskich wywodzi się większość języków używanych powszechnie, zaś symbol panny powstał "niestety" prawdopodobnie dopiero w XVI w., co chyba całkowicie nie uniemożliwia takiej symboliki, zwłaszcza społem z podobieństwami między literą "M", a ułożeniem gwiazd w gwiazdozbiorze oraz
niektórymi tablicami z starożytnym zodiakiem pochodzenia sumeryjskiego oraz egipskiego).
Przedstawienie gwiazdozbioru Panny wprost z ang. Wikipedii Tytuł "Syna Bożego" był bardzo popularny również w innych religiach. Mianem tym określony zostaje np. Eskulap, dokujący wielu cudów, uzdrowień poprzez dotyk; Herakles, który dokonał wielu bohaterskich czynów, w tym tzw. "12 prac"; Prometeusz, który poświęcił się dla ludzkości i dlań cierpiał, "zbawił ją", ucząc, jak poradzić sobie w brutalnym świecie, dając jej "światło", ogień, trochę tak, jak Lucyfer, któremu zawdzięczamy je dzięki wpływom na judaizm nauk Zoroastra oraz zidentyfikowaniu z Szatanem, wężem-kusicielem Ewy z Genesis; Dionizos, syn dziewicy często przedstawiany jako mężczyzna jadący na osiołku, odpowiedzialny za bachanalia, swoiste alkoholowe libacje połączone z seksualnymi orgiami, podczas których zamieniał czasem wodę w wino, wg orfików jako Zagreus został zabity i ponownie wskrzeszony (jak Ozyrys i Horus), czasem uznawany za stworzyciela ludzkości; Mitra, ur. 25 grudnia irański bóg solarny (stąd też być może swoiste "zmartwychwstanie" po trzech dniach - wszak 21-22 mamy przesilenie zimowe, najkrótszy dzień w roku, więc "śmierć" słońca), któremu dniem poświęconym była niedziela (ang. Sunday, niem. Sonntag, łac. Dies Solis), z którego kultem wiązał się rytuał chrztu.
Przedstawienia Dionizosa na ośle Ciekawe analogie do ewangelicznego przedstawienia Jezusa znaleźć można także w postaci Kriszny: jego matka rodziła w obcym mieście, a udała się tam, by płacić podatek; Kriszna również dzięki pomocy przybranej matki, Jaszody (pośrednia analogia do Mojżesza!), uratował się z wielkiej rzezi zgotowanej przez tyrana; tradycja hinduistycznego Kriszny jest podstawą religii miłości związanej z "bogiem-pasterzem", za którego sam Kriszna również jest uważany.
Zastanawiający jest też symbol krzyża, związany przecież z podziałem roku na cztery pory, zodiaku na znaki po trzy, za które to odpowiedzialne były cztery żywioły (piątym miała być kwintesencja, którą to jako połączenie czterech części byłby zarówno rok, jak i krzyż, zwłaszcza w kole, następnym solarnym symbolu i np. swastyce). Stąd też wzięły się aureole, które świetlistym nimbem jakieś tysiąclecie wcześniej otaczały już głowy Buddy i niektórych bóstw hinduskich. Warto zaznaczyć, że w hebr. Torze ukrzyżowanie zostaje zaklasyfikowane jako kara dla przestępców zasługujących na potępienie przez Boga (Pwt 21, 22-23). Innym ciekawym fragmentem Pisma św., tym razem znów NT jest List św. Jakuba 5, 7, który za przykład "wytrwałości i cierpliwości" zaleca "proroków, którzy przemawiali w imię Pańskie". Dziwne, że nie samego Jezusa, który wytrwał przecież szykany, mękę drogi na Golgotę i same cierpienia na krzyżu, a miał jeszcze tyle siły, aby dać pocieszenie współtowarzyszom niewoli? Może teza o śmierci Jezusa na krzyżu nie była jeszcze Jakubowi znana? Może w jego gminie jej nie uczono?
Podobne sprzeczności i teologiczne "plagiaty" można mnożyć jeszcze długo. Np. data swoistej "inicjacji" Jezusa, kiedy to rozmawiał w swiątyni z kapłanami. Wydarzenie to miało miejsce przed świętem paschy, obchodzonym w okolicach równonocy wiosennej, a więc narodzin wiosny, życia i płodności. Czy niedostatecznie kojarzy się to z kultami solarnymi i czczeniem natury? A dorzućmy do tego jeszcze domniemany miesiąc Jego narodzin...
Wystarczy jednak zapoznać się z tym, co już zostało przeze mnie przedstawione, aby śmiało stwierdzić, iż zapożyczenia w ewangeliach są faktem. Czy po ich wyzbyciu z postaci Jezusa zostanie coś jeszcze poza jego szczytnymi ideami? Na razie pozostawię pytanie to bez odpowiedzi. Uważam jednak, że to przede wszystkim z samymi naukami "Jezusa" musiał spotkać się Paweł z Tarsu, dzięki któremu tempo rozwoju nowej religii uległo znacznemu przyspieszeniu. U Pawła jedynymi faktami o Jezusie jest wzmianka o pochodzeniu "z nasienia Dawidowego", ustanowieniu Wieczerzy Pańskiej oraz zabiciu przez Żydów i ukazaniu się kilku osobom po zmartwychwstaniu (liczba Pawłowych świadków zmartwychwstania nie zgadza się z tą podaną przez ewangelistów).
W początkowym okresie swej działalności Paweł zwalczał mesjanizm ludowy, dostrzegając w nim zarzewie buntu przeciwko rzymskiej władzy państwowej. Następnie, ponoć po pewnej duchowej przemianie, rozpoczął szeroką ewangelizację, propagując Jezusa jako Chrystusa, Syna Bożego niosącego ludziom zbawienie i nieśmiertelność, głosząc uniwersalny i eschatologiczny charakter Królestwa Niebieskiego. Zdecydowanie odrzucił koncepcję mesjanizmu nacjonalistycznego, który podburzał masy żydowskiego plebsu do wystąpień, których wykształcone klasy średnie, żyjące z rzymską władzą w dość zażyłych stosunkach, ze względu na materialne korzyści pragnęły w jak największym stopniu uniknąć.
W tym czasie na gruncie palestyńskich gmin chrześcijańskich nastąpił swoisty podział między tymi dwu zwalczającymi się doktrynami. Początkowo szala zwycięstwa przychyliła się w stronę mesjanizmu nacjonalistycznego, lecz wkrótce, bo już po poddaniu przez powstanie Jerozolimy i zburzeniu II świątyni na jesień 70, rolę uległy odwróceniu. W tym czasie pojawiły się także pewne prądy uniwersalistyczne, dążące do scementowania obu idei, widoczne w ewangeliach synoptycznych, zwłaszcza u Łukasza. Z kolei u Jana Jezus został już całkowicie zidentyfikowany jako Logos Filona Aleksandryjskiego, Syn Boży, który niesie duchowe odrodzenie ludzkości. Poza tym zbieżny z wizją Pawła jest jawny antysemityzm, jaki można u autora czwartej ewangelii dostrzec: w końcu nawet Piłat jest bez winy, to Żydzi domagają się śmierci religijnego odstępcy. Mimo to Jan twierdzi także, iż "zbawienie jest z Żydów" (4,22; 5, 37). Sprzeczność ta to następny dowód za próbą połączenia antagonistycznych założeń doktrynalnych. Podobne zjawiska zachodziły również np. w niektórych listach.
Innym dowodem na ten religijny synkretyzm jest także znaleziona przez archeologów na cele z Franckiem Goddio w porcie w Aleksandrii, wykonana na przełomie I i II w. n.e. czara z greckim napisem "Dia Christou o goistais", które oznaczać może "magię dzięki Chrystusowi" bądź "Chrystusa magika". Nie ważne czy chodzi tu o naszego Jezusa czy któregoś z "
chrestosów"; wskazuje to na łączenie kształtującego się gnostycyzmu z soteriologicznym uniwersalizmem bądź/lub pewną popularność antagonistycznych do Pawłowych poglądów, wtedy jeszcze wciąż żywotnych.
Czy można sądzić, że wybór Pawła, jego przyłączenie się do którejś z chrześcijańskich gmin i aktywna działalność ewangelizacyjna tamże podyktowane były nie przemianą moralną, lecz swoistą polityką, "pracą u podstaw" dla władzy Imperium Rzymskiego, być może nawet przez wspomaganą, nagradzaną? Czy brak źródeł pisemnych na poparcie mej tezy musi ją zrazu wykluczać, skoro zakładamy istnienie tak wielu osób i rzeczywiste zdarzanie się rzeczywistych wydarzeń oparte na zjawiskach nadnaturalnych, skoro niektórzy wierzą w boskość Jezusa i możliwość cudów? Brak racjonalności takiego działania jest moim zdaniem podobny, zwłaszcza, iż nie liczę, ażeby Paweł dostawał coś od Rzymu, a jedynie jakiejś nagrody w cichości serca oczekiwał.
Jest to jednak jedynie gdybanie; trochę podobne to tego z dialogu
Aquili i przyrównania Jezusa do Scooby-Doo. A czemu by tak nie przyrównać Jezusa do Jaszy Mazura, sztukmistrza z Lublina rzeczywiście spacerującego po Warszawie końca XIX w. albo Humberta Humberta z "Lolity" Nabokova, istotnie tułającego się po Stanach Zjednoczonych (istnieją nawet takie hotele w jakich się z Dolores zatrzymywał)? Na dowód istnienia wszystek tych fabularnych postaci mamy prawie tyle samo dowodów. Bo czy naprawdę jestem zmuszony wciąż respektować nieszczęsne teksty pokroju "testimonium Flavianum", powstałe, jeśli już, ze znajomości zwykłych plotek?
Na razie to tyle. Sądzę, iż wykazałem dość argumentów deprecjonujących oryginalny tekst ewangelii. Mógłbym oczywiście pokusić się o autorską synapsę wraz z genezą każdego pojawiającego się weń mitu, lecz wielu zrobiło to przede mną i poza łączeniem użytych już wiele razy tez, nie byłoby tam chyba wiele nowego, świeżego spojrzenia na sprawę. Jestem zaś ogromnie ciekawy jak mój drogi Przeciwnik odniesie się do tych najpopularniejszych użytych przeze mnie argumentów, jak tym razem postara się je obalić. Tylko błagam,
Aquila, czytaj ze zrozumieniem i więcej nie manipuluj tak wyraźnie!
Dziękuję za uwagę i zapraszam do komentowania w kuluarach.
Źródła:Oryginał czy kopia? Oryginalność JezusaFaraon zwany Jezusem"Zarys dziejów religii" Praca zbiorowa, Iskry, Warszawa 1988
"Judaizm" praca zbiorowa, Biblioteka Pisma Literacko - Artystycznego, Kraków 1989
Jeszu i MatkaJezus i inni bogowie"Tajemnica Marii Magdaleny" Laurence Gardner, Amber, Warszawa 2005