Całkowicie zgadzam się z Przemo, wystarczy zmienić samego siebie a nie będzie trzeba zmieniać całego świata - wg mnie to podstawowa zasada globalnego wzrastania świadomości, najważniejsze by każdy sam... sam dla siebie a nie z innych pobudek chciał poznać swoją genezę świadomości.
Moim zdaniem, wszystko jest kwestią sposobu postrzegania. Jeśli zmienię coś w sobie, to automatycznie ta zmiana wpłynie na mój sposób widzenia i odbierania świata. Mimo iż, świat może się "fizycznie" w ogóle nie zmienić, to będę go inaczej odbierał, bo spojrzę pod innym kątem.
Świat może być tak naprawdę całkowicie niezmienny, a cała jego dynamika może być złudzeniem polegającym na tym, że "kamera się porusza"
Uważam, że religia i polityka, poprzez emocje jakie generują nie idą w parze z rozwojem duchowym. Powiedział bym nawet, że są zaprzeczeniem duchowości.
Ów "rozwój duchowy" może podążać wieloma drogami. Jest tyle dróg, ile jest możliwości rozwoju. Wydaje mi się, że esencją rozwoju jest doświadczanie i uczenie się, nie jest ważne czego i jak. Ważne jest, że doświadcza się rzeczy nowych, przez to poszerza się świadomość istniejących możliwości.
Najpierw przebudzenie, a później zjednoczenie przebudzonych umysłów.
Wystarczy przebudzenie, zrozumienie, że tak naprawdę jesteśmy tym samym umysłem, tą samą istotą, ale przez każdego postrzeganą z innego punktu.
Jakby posadzić dziesięciu rysowników wokół rzeźby i kazać im ją narysować, to każdy narysuje w istocie to samo, ale z innego miejsca i na swój własny sposób
Uważam, że najważniejsze jest osiągnięcie pokoju na świecie. Dziś może to wydawać się niemożliwe, ale nie widzę alternatywy. Powinno nastąpić powszechne "przebudzenie". Warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym jest globalizacja, oparta na wciąż rozwijającej się demokracji. Nie zapanuje jednak pokój na świecie jeśli nie zjednoczą się kościoły. A to jest już sprawa bolesna. Stąd pochodzi zachowawcza postawa Kościoła w Polsce.
Jeśli chodzi o przyszłość świata, to wydaje mi się, że ona jest bardzo związana z tym jak się go postrzega. Otóż, wyznaję dość specyficzny pogląd mówiący, że jestem istotą "doświadczającą siebie" i nie ma nic innego poza mną.
Owo doświadczanie polega (w mocnym uproszczeniu) na tym, że staję się światem, którego jednocześnie postrzegam na wszelkie możliwe sposoby.
W takim przypadku przyszła historia świata zależy od tego jaką chcę przeżyć, bo będą światem mam władzę absolutną. Co więcej, każde moje wcielenie ma taką samą władzę nad rzeczywistością.
Dlaczego o tym mówię? Przemo już o tym co nieco napisał, ja powiem tyle, że moja przyszłość zależy tylko ode mnie. Chcę w przyszłości wojen, to będę ich doświadczał, chcę pokoju, będę go doświadczał.
Cokolwiek się wydarzy w przyszłości, wydarzy się, bo chcę czegoś takiego doświadczyć z tej, a nie innej perspektywy.
Jeśli uważasz Marianie, że pokój na świecie zależy od zjednoczenia się kościołów, to być może w tym momencie dokonujesz wyboru swojej przyszłości.
Użytkownik Ill edytował ten post 24.06.2010 - 23:45