Skocz do zawartości


Czy islam zniszczył cywilizację klasyczną?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
2 odpowiedzi w tym temacie

#1 Gość_Aton

Gość_Aton.
  • Tematów: 0

Napisano

Tłumaczenie artykułu, który ukazał się na portalach Faithfreedom/IslamWatch w dniu 9 lipca 2009. Zobacz też nową książkę tegoż autora pod tytułem: „ Holy Warriors: Islam and the Demise of Classical Civilization”, Wydawca: Felibri.com , Do nabycia od sierpnia 2009 w: Felibri Store.


[Przypis tłum.: W niektórych miejscach dodałem oparte na wikipedii wyjaśnienia potwierdzające lub uzupełniające, a na końcu krótki komentarz.]

Jednym z najbardziej frapujących problemów historycznych jest upadek Cywilizacji Klasycznej. Uczeni od dawna zadawali sobie pytanie jak to jest możliwe, by cywilizacja Grecji i Rzymu, która przetrwała ponad tysiąc lat, oddała pole Średniowieczu; tj. okresowi, który przez jakiś czas doświadczył upadku i oczywistego zaniku racjonalistycznej myśli Grecji i Rzymu? W literaturze naukowej, w czasopismach i w świadomości ogółu nie ma tu żadnej tajemnicy: mówi się nam, że w piątym stuleciu n.e., w wyniku najazdów barbarzyńców, ludzie Europy Zachodniej powrócili do życia w krytych strzechą chałupach z wikliny i gliny. Opuszczano popadające w ruinę miasta, sztuka pisania prawie zanikła, a masy ludzkie były utrzymywane w stanie ignorancji przez zacofany i fanatyczny Kościół, który faktycznie dokończył dzieła zniszczenia dokonanego przez barbarzyńców. W siódmym i ósmym wieku na tę ciemną scenę - jak promień światła - przybyli Arabowie. Tolerancyjni i wykształceni, przywrócili Europie wiedzę starożytności, i dzięki ich to wpływowi ludzie Zachodu rozpoczęli swój powolny powrót do cywilizacji.

Takie, w swojej istocie, jest sedno wiedzy historycznej przekazywanej przez olbrzymią liczbę rozpraw naukowych i podręczników akademickich. Taka jest też interpretacja automatycznie akceptowana przez większość zawodowych historyków, tak w Europie jak i w Ameryce Północnej – wśród których jest również Bernard Lewis, guru badań bliskowschodnich w krajach anglosaskich. Tym niemniej, ta wersja przeszłości jest całkowicie i dogłębnie fałszywa. W samej rzeczy, trudno wyobrazić sobie opowieść bardziej odległą od tego co się naprawdę zdarzyło. I choć może to być szokujące, historycy wiedzą o tym już od paru pokoleń [Przyp. tłum. – lecz zazwyczaj traktują prawdziwą wersję przeszłości jako interesującą lecz dyskusyjną tezę]. Dlaczego wiedza ta nie została w pełni rozpowszechniona i wcielona w powszechną myśl akademicką jest kwestią sporną, ale fakt, że nadal drukuje się książki dla dzieci i studentów szkół wyższych, które rozpowszechniają wyżej przedstawioną [fałszywą] wersję wydarzeń powinno być przyczyną głębokiej troski. Prawdą jest bowiem, że gdy Arabowie dotarli do południowej Italii i Hiszpanii nie trafili tam wcale na grupy prymitywnych dzikusów, ale na wysoce rozwiniętą cywilizację łacińską, cywilizację

bogatą miastami, rolnictwem, sztuką i literaturą, którą władali kompletnie zromanizowani goccy królowie. Skąd to wiemy? Cóż, przekazali to nam sami Arabowie. Po swoim przybyciu do Hiszpanii Gotów, muzułmańscy najeźdźcy z roku 711 byli zdumieni wielkością i bogactwem miast. Arabscy kronikarze wspominają ówczesny wygląd Sewilli, Kordoby, Meridy i Toledo; “czterech stolic Hiszpanii, założonych”, jak nam naiwnie przekazują, “przez Cezara Oktebana [Oktawiana].” Nade wszystko zaś swym bogactwem i wieloraką znamienitością uderzyła ich Sewilla. Ibn Adhari pisze “Spośród wszystkich stolic Hiszpanii była ona największa, najważniejsza, najlepiej zbudowana, i najbogatsza w zabytki. Przed podbiciem przez Gotów była ona rezydencją rzymskiego gubernatora. Na miejsce swojej rezydencji goccy królowie wybrali Toledo, ale to Sewilla pozostała centrum rzymskich adeptów wiedzy wszelakiej, tak religijnej jak i świeckiej, i to tam mieszkała arystokracja takiegoż pochodzenia.’ (Cytat z Lious Bertrand i Sir Charles Petrie, The History of Spain (2nd ed. London, 1945) str. 7).

Coś tu nie widać upadku! Inny pisarz arabski, Merida, wspomina wielki most w Sewilii jak również ‘wspaniałe pałace i kościoły’ (Bertrand i Petrie, str.17-18). Należy tu podkreślić, że posiadamy archeologiczne potwierdzenie tego [imponującego] obrazu [przedmuzułmańskiej Hiszpanii]. Nadal bowiem stoją niektóre ze wspaniałych wizygockich kościołów i pałaców, a odkrycie w 1857 roku koło Toledo zbioru bogato i misternie zdobionych wizygockich koron wotywnych inkrustowanych drogocennymi kamieniami, w jak najżywszy sposób przywodzi na myśl opis podany przez arabskich zdobywców. (Patrz Richard Fletcher, Moorish Spain (London, 1992) str. 18).

Pisemne i archeologiczne dowody z terytoriów byłego Imperium Rzymskiego wykazują bez cienia wątpliwości, że barbarzyńcy władcy, którzy w piątym stuleciu zajęli Italię i Cesarstwo Zachodnie, wcale nie zniszczyli rzymskiej kultury i cywilizacji, lecz błyskawicznie sami się zromanizowali i zaczęli panować nad odradzającą się cywilizacją klasyczną. Pod ich panowaniem kwitły nauka i sztuka, a ich olbrzymie bogactwa były wykorzystywane przy budowie wspaniale ozdobnych rezydencji i kościołów. Do roku 500 n.e. praktycznie wszystkie zniszczenia poniesione w trakcie najazdów piątego stulecia zostały usunięte, a miasta kwitły, tak jak to było wcześniej pod administracją imperium. W istocie, “barbarzyńscy” królowie Italii od samego początku czynnie wzorowali się na dworze w Konstantynopolu, uważając się nie tylko za sprzymierzeńców, ale wręcz funkcjonariuszy i urzędników imperium. I tak, bili one złote monety z podobizną bizantyjskiego cesarza, a mieszkali w pałacach i willach wcześniej wzniesionych przez rzymskich prokuratorów i książęta. Niektóre z tych pałaców były rozbudowane, a wszystkie były regularnie odnawiane. A jednak, powiedziawszy to wszystko, prawdą jest też, że pod koniec siódmego wieku, lub najpóźniej na początku ósmego, nadszedł gwałtowny kres tej kwitnącej cywilizacji klasycznej. Rozpoczął się świat średniowiecza, który znamy tak dobrze: podupadały tak większe jak i mniejsze miasta, czasami opuszczano je zupełnie, słabł handel, życie przybierało coraz to bardziej wiejski charakter, zanikały sztuki, analfabetyzm stał się dominujący, pojawił się wreszcie system feudalny, który podzielił królestwa Zachodniej Europy. W tych i nastepnych latach jedyną siłą w nauce i administracji stał się Kościół, a handel zamienny w znacznej części zastąpił istniejący wcześniej system monetarny. Kiedy zaś bito monety, robiono je raczej ze srebra niż ze złota używanego do początku siódmego stulecia. Zaczęło się Średniowiecze.

Kto lub co spowodowało taki rozwój sytuacji?

Już w latach 20-tych ubiegłego wieku belgijski historyk Średniowiecza, Henri Pirenne, wskazał dowód winy, przysłowiową dymiącą strzelbę. [Przypis tłum.: Henri Pirenne – (1862-1935) wybitny mediewista europejski. Jedną z tez Pirenne’a było, że barbarzyńcy przybyli do Rzymu nie po to by go zniszczyć, lecz po to by skorzystać z jego dobrodziejstw, i próbowali zachować i kopiować rzymski model życia. Pirenne znany jest też między innymi z tezy „gdyby nie było Mahometa – nie byłoby Karola Wielkiego”]. Ale strzelby tej nie dzierżyły ręce Gotów, Wandalów, czy Kościoła Chrześcijańskiego: tkwiła ona w rękach ludzi, którym nawet wtedy potoczne opinie przypisywały zasługę ocalenia Cywilizacji Zachodniej: Arabów. Dowody, jak to wysiłkiem swego życia pokazał Pirenne w opublikowanym już po śmierci dziele „Mahomet i Karol Wielki” (1938) były niezaprzeczalne. Od połowy siódmego wieku Morze Śródziemne zostało zablokowane przez Arabów. Skończył się handel z wielkimi ośrodkami ludności i kultury Lewantu, ten handel, który był podporą dobrobytu Europy Zachodniej. Studiując zapiski hiszpańskich Wizygotów i galijskich Merowingów Pirenne odkrył, że z chwilą gdy po morzach zaczęli grasować arabscy piracy, nagle ustały dostawy wszelkich produktów luksusowych. Płynący na wschód strumień złota wyschnął. Zniknęły złote monety, a wielkie miasta Italii, Galii i Hiszpanii - szczególnie porty, które swoje bogactwo zawdzięczały handlu na Morzu Śródziemnym - stały się miastami-widmami. Z perspektywy kultury i nauki najgorszym zaś prawdopodobnie było to, że ustał import papirusu z Egiptu. Materiał ten - od czasów Republiki Rzymskiej importowany w olbrzymich ilościach przez Zachodnią Europę - był w cywilizacji opartej na handlu i piśmie absolutnie niezbędny dla tysiąca celów; ustanie jego dostaw miało natychmiastowy katastroficzny wręcz efekt na poziom

analfabetyzmu. Spadł on “niemal w ciągu jednej nocy” do poziomu prawdopodobnie równoważnemu temu z czasów pre-rzymskich.

Pirenne podkreślił, że nadejście islamu faktycznie izolowało Europę tak intelektualnie jak i ekonomicznie. A wraz z paraliżem ekonomicznym przyszła wojna: muzułmańskie najazdy rozpętały strumień przemocy przeciw Europie. Bezpośrednim rezultatem arabskich podbojów w siódmym i ósmym wieku było to, że obszar na którym chrześcijaństwo było religią dominującą zmniejszył się niemal do punktu [Przyp. tłum.: porównując do sytuacji za czasów imperium rzymskiego]. Katastroficzna strata terytoriów – całego obszaru od północnej Syrii do Pirenejów – nastąpiła w czasie dwóch, trzech pokoleń. W Zachodniej Europie pozostało tylko samo jądro chrześcijańskiego terytorium, złożone z Francji, Niemiec Zachodnich, Górnego Dunaju i Włoch (oraz Irlandii i części Brytanii); regiony te same czuły się bezpośrednio zagrożone zniknięciem: terytoria te były bowiem oblężone i poddane nieustającym atakom z północy, wschodu, oraz południa. Podczas gdy Arabowie wysyłali armię za armią, by łupić, niszczyć i podbijać, zachęcali też do dalszych ataków na rdzenne obszary Europy z innych kierunków, a czasem nawet w pewien sposób nimi „sterowali”. I tak najazd Wikingów, który zniszczył znaczne obszary Wysp Brytyjskich, Francji i północnych Niemiec, był po części spowodowany przez muzułmański popyt na niewolników. Nie jest to fakt szeroko znany, ale jest w pewnym stopniu akceptowany przez zawodowych historyków: Wikingowie, w samej rzeczy, byli piratami handlującymi niewolnikami, a ich osławione wyprawy - przez morza na zachód oraz wzdłuż wielkich rzek Rosji na wschód - były wywołane przede wszystkim przez muzułmański popyt na białoskóre nałożnice i eunuchów. [Przypis tłum. (z polskiej wikipedii): Wikingowie handlowali także niewolnikami (najczęściej byli to chrześcijańscy jeńcy i Słowianie). Niektórzy niewolnicy zabierani byli do Skandynawii, do ciężkich robót budowlanych i na rolę, lecz większość była sprzedawana za srebro do krajów arabskich.] Bez islamu prawie na pewno nie byłoby Wikingów. [Przypis tłum.: to stwierdzenie wydaje się być zbyt silne, gdyż były i inne przyczyny aktywności Wikingów.] To handlowe przymierze pomiędzy barbarzyńcami Północy i muzułmanami Hiszpanii i Afryki Północnej sprowadziło chrześcijańską Europę niemal na krawędź zapaści.

Jak gdyby to wszystko nie wystarczyło, próby odparcia najazdów muzułmanów i Wikingów odsłoniły Europę na napaść z innej strony, ze strony łupieżczych ludów pochodzących głównie ze stepów Azji centralnej. Jeden z tych ludów, Madziarzy, czyli Węgrzy, przez jakiś czas stanowił prawdziwą groźbę dla dalszego istnienia chrześcijańskich Niemiec. [Przypis tłum.: wskutek najazdu Węgrów w 907 r. upadło państwo wielkomorawskie (co skutkowało niepodległością panstwa Wiślan); później były najazdy Węgrów na Bawarię i Karyntię odparte przez Ottona I Wielkiego w 955 r.]

Badania przeprowadzone przez Pirenne’a były najwyższej jakości i nigdy nie zostały odrzucone przez jego krytyków. Tym niemniej, jego ustalenia w znacznej mierze zostały zignorowane [Przyp. tłum.: wszystko powyżej zgodne z artykułem angielskiej wikipedii o Pirenne, nie ma wersji po polsku; Pirenne nie zdołał jednak przekonać wszystkich historyków swego okresu.]. Rok po roku – zwłaszcza w krajach anglosaskich – publikuje się nowe, tak popularne, jak i uczone dzieła o historii rejonu Morza Śródziemnego, oraz o oddziaływaniu między islamem, a chrześcijaństwem bez najmniejszego choćby wspomnienia nazwiska Pirenne’a, nie mówiąc już o omówieniu jego odkryć. Zarzut ten dotyczy na przykład opublikowanego w roku 2006 dzieła „The Middle Sea” autorstwa Johna Juliusa Norwicha, omawiającego historię rejonu Morza Śródziemnego. To samo dotyczy ostatniego dzieła Bernarda Lewisa, guru studiów bliskowschodnich na Uniwersytecie w Princeton, którego książka z 2008 roku, “God’s Crucible: Islam and the Making of Europe, 570 – 1215” [“Boży tygiel: islam i powstanie Europy, 570-1215”], nie tylko ignoruje Pirenne’a i jego idee, ale dochodzi do konkluzji podobnych do tych, których nauczano zanim pojawili się Mahomet i Karol Wielki. I tak w powyższej książce Lewis przeciwstawia sobie wyszukane kulturowe osiągnięcia ośmiowiecznych muzułmańskich najeźdźców Hiszpanii oraz, jak to określa, niemal neolityczną kulturę i ekonomię Wizygotów i Franków, na których ci pierwsi się natknęli. W oczach Lewisa “Mroki Średniowiecza” nadal są spowodowane germańskimi najazdami w piątym stuleciu, a arabska blokada Morza Śródziemnego w wiekach siódmych i ósmym nie miała wpływu na Europę. Dla niego Arabowie w oczywisty sposób byli nadal wybawcami Europy z barbarzyństwa.

Jakże można to wytłumaczyć? Bez wątpienia, polityczna poprawność odegrała tu swoją rolę. Duch epoki dyktuje, że cywilizacje nie-europejskie (takie jak muzułmańska) nie tylko nigdy nie powinny być krytykowane, ale nawet krytycznie badane. Taka postawa, która stawia ideologię ponad dowodami, jest wyjątkowo niepokojąca, i musi być zwalczana przy każdej okazji.

Jest tu też jednak i inny czynnik: Pirenne - obok niemal wszystkich innych historyków swego pokolenia - przyjmował, że Bizancjum, które przecież nie zostało

podbite przez barbarzyńców, nigdy nie doświadczyło okresu Mroków Średniowiecza. Ten pogląd był przynajmniej po części wspierany przez bizantyjską propagandę, która zawsze zachwalała swoje imperium jako Drugi Rzym, jako dziedzica rzymskiej szaty cesarskiej. I tak na przykład niedawno, w roku 1953, Sidney Painter napisał w swym dziele „A History of the Middle Ages, 284-1500”, że “od roku 716 do 1057 nastąpiły [dla Bizancjum] ponad trzy wieki chwały. Imperium Bizantyjskie było najbogatszym państwem Europy, jego największą potęgą militarną oraz krajem stojącym najwyżej kulturowo. W trakcie tych trzech stuleci, w czasie gdy Europa Zachodnia była regionem częściowo tylko okiełzanych barbarzyńców, Imperium Bizantyjskie było wysoce cywilizowanym państwem, w którym trafna mieszanka chrześcijaństwa i hellenizmu wydała z siebie fascynującą kulturę.” Do dziś dnia z popularnej literatury można się dowiedzieć, jak to po zdobyciu Konstantynopola przez Turków w roku 1453, uciekający na Zachód greccy uczeni i filozofowie pomogli w narodzinach Odrodzenia we Włoszech. Tak więc skoro cywilizacja bizantyjska nie została zniszczona przez Arabów, dlaczego ktokolwiek miałby wierzyć, że to właśnie ci ostatni zniszczyli klasyczną cywilizację na zachodzie Europy? Tego punktu Pirenne nie poruszył: być może nie był świadomy jego znaczenia. Odkrycia bizantyjskiej archeologii dokonane już po II Wojnie Światowej dostarczyły jednak tezie Pirenne potężnego wsparcia: ku zdziwieniu wszystkich okazało się bowiem, że od połowy siódmego wieku Cesarstwo Wschodnie cierpiało na swój własny okres zapaści. W ciągu tych trzech stuleci doświadczonych przez Bizancjum– zupełnie przeciwnie do opinii wyrażonych powyżej – większość jego miast została opuszczona, spadła liczebność populacji i upadła wysoka kultura. Zniszczenia były tak duże, że znikły nawet monety z brązu, ten smar ułatwiający codzienny handel. Ujawniona przez dochodzącą do głosu archeologię cywilizacja bizantyjska połowy dziesiątego stulecia jest już dramatycznie zmieniona: starożytne Bizancjum już nie istnieje, a na jego miejscu znajdujemy zbiedniały i częściowo tylko piśmienny okrojony twór, Bizancjum średniowieczne, zadziwiająco podobne do współczesnych mu średniowiecznej Francji, Niemiec, czy Włoch. I tu też znajdujemy handel w pełni lub częściowo wymienny, spadek liczby ludności i rosnący analfabetyzm, a także nietolerancyjne i teokratyczne państwo. A punktem zmian w Bizancjum, tak jak na Zachodzie jest pierwsza połowa siódmego wieku – dokładnie wtedy gdy na scenę wchodzą Arabowie i islam [Przyp. tłum. - A Bizancjum jest zmęczone walkami z perskimi Sassanidami].

Dowód “ze Wschodu”, który niestety nie stał się jeszcze elementem “wiedzy ogólnej” nawet tylko w świecie uniwersyteckim, mocno wspiera tezę Pirenne’a. Debata jest więc w zasadzie skończona, choć wiedza o jej konkluzjach musi jeszcze dotrzeć do wydziałów historii naszych uniwersytetów. Cywilizacja klasyczna, dokładnie tak jak to powiedział Pirenne, nie skończyła się w piątym wieku; skończyła się w wieku siódmym, a zniszczyli ją Arabowie.

W mojej właśnie wydawanej książce: “Holy Warriors: Islam and the Demise of Classical Civilization” (Święci wojownicy: islam i upadek cywilizacji klasycznej) (Felibri, August, 2009) powtarzam argumenty Pirenne’a i wykazuję, że pod wieloma względami nie poszedł on wystarczająco daleko. Wpływ islamu na Europę nie był bowiem wyłącznie ekonomiczny. Podczas gdy islamska doktryna wiecznej wojny przeciw niewiernym faktycznie zmieniła rejon Morza Śródziemnego w linię frontu i przyczyniła się do zbiednienia Europy, islam zaczął także wywierać wpływ ideologiczny na zachodnią Europę. Do czasu zamknięcia Morza Śródziemnego dominujący wpływ kulturalny na Europę wywierał Wschód, tj. Bizancjum i hellenistyczne ośrodki na Bliskim Wschodzie, głównie Egipt i Syria. Po zamknięciu Morza Śródziemnego Zachód został izolowany, a środek ciężkości przesunął się, jak to podkreślił Pirenne, na Północ: do północnej Galii, Niemiec i Brytanii. A jednak wpływ Wschodu nie ustał. Była ciągłość. Ale teraz Wschód znaczył “islam”. W ciągu wieków po pierwszych arabskich podbojach wpływ islamu był bardzo poważny: to ten wpływ ostatecznie zakończył cywilizację klasyczną i dał początek teokracji znanej dziś pod nazwą “Europa Średniowieczna”.

Pierwszą i najbardziej oczywistą islamską ideą przejętą przez Europejczyków było pojęcie Świętej Wojny. Przed siódmym wiekiem chrześcijaństwo było w zasadzie wierne swym pacyfistycznym korzeniom. Nawet po tym jak stało się oficjalną religią Imperium, chrześcijanie usiłowali unikać kariery militarnej, a odbieranie człowiekowi życia, nawet w czasie wojny, było nadal bardzo źle widziane. Mówiąc słowami Gibbona [Edward Gibbon, 1737-1794, historyk angielski, autor „The History of the Decline and Fall of the Roman Empire”] – nie będącego przecież przyjacielem chrześcijaństwa – do piątego wieku “Kler z sukcesem uczył doktryny cierpliwości i lękliwości; odradzano aktywność w życiu społecznym, a resztki wojennego ducha Rzymu zakopano w klasztorze; znaczna część publicznych i prywatnych bogactw została poświęcona celom specjalnym – dobroczynności i pobożności; a żołd żołnierski był bez sensu przekazywany przedstawicielom obojga płci, każdemu kto potrafił wysławiać zalety abstynencji i dobroczynności.” (Decline and Fall, Chapter 38). To może tłumaczyć też częściowo dlaczego od czwartego wieku do armii rzymskiej rekrutowano tak wielu barbarzyńców. W samej rzeczy, pod koniec czwartego wieku, a już na pewno w piątym stuleciu słowa “barbarzyńca” i „żołnierz” praktycznie stały się synonimami.

Królowie Gotów i Wandalów, którzy na Zachodzie zastąpili rzymskich cesarzy nie byli na początku pacyfistami. Choć przyjmowali oni chrześcijaństwo całkiem szybko, nowa wiara musiała jednak znaleźć sobie miejsce obok starych wojennych kultów Wotana i Thora. Tym niemniej, wojownicza natura teutońskich władców zaczęła znikać już pod koniec szóstego wieku. Gibbon zauważa, że pod wpływem chrześcijaństwa Goci i Wandalowie bardzo szybko tracili swoje wojownicze zwyczaje i to do tego stopnia, że w siódmym i ósmym wieku germańska ludność Afryki Północnej i Hiszpanii absolutnie nie była w stanie powstrzymać islamskiego najazdu na te regiony.

Gdy porównamy to chrześcijaństwo z muskularną i wojowniczą wiarą Średniowiecza, wiarą Krzyżowców, Inkwizytorów i Konkwistadorów widzimy więc wielki kontrast...

To nowe chrześcijaństwo [chrześcijaństwo Średniowiecza] było prostą konsekwencją zderzenia z islamem, pojawiło się ono bowiem dopiero po jego nadejściu . Z jednej strony, zmiana ta nastąpiła po prostu dlatego, że musiała: otoczeni agresorami zdecydowanymi na zniszczenie chrześcijaństwa, agresorami z którymi w żaden sposób nie dało się zawrzeć pokoju, chrześcijanie musieli sięgnąć po broń. Tak wyglądała prawda zarówno w przypadku chrześcijan z północy, którym grozili Wikingowie i Węgrzy, jak i w przypadku chrześcijan z południa, którym grozili muzułmanie. Ale zmiana ta była wywołana nie tylko prostą koniecznością, ale też i ideologią. Muzułmańskie koncepcje – koncepcje dotyczące wojny, interpretacji Pism, herezji, Żydów, itd. – wpłynęły bardzo głęboko na Europejczyków. Tak powstała czysto “średniowieczna” perspektywa: w istocie to właśnie stanowiło główne zręby tego co obecnie rozumiemy pod słowem „średniowieczny”.

Historycy dobrze wiedzą o wpływie islamskiej filozofii na Zachodnią Europę tamtych czasów, relacjonując z aprobatą ówczesne europejskie zainteresowanie perskim muzułmaninem Awicenną i hiszpańskim muzułmaninem Awerroesem. Ale nie wszystko co przyniósł islam było tak pozytywne. Dobrze na przykład wiadomo, że bizantyjska doktryna ikonoklazmu, tj. niszczenia świętych obrazów religijnych, jest w prostej linii przypisywalna wpływowi islamu. [Przyp. tłum. – wyciągi z wikipedii: 1) Trwająca konfrontacja kulturowa i groźba wojny z islamem najprawdopodobniej miały wpływ na postawy obu stron [kłótni o święte obrazy, obrazoburstwo]). Ikonoklazm był jak się wydaje popierany przez wielu przybyszów ze Wschodu Imperium, oraz uciekinierów z prowincji przejętych przez muzułmanów. Sugeruje się też, że wzrost liczby tych ludzi na początku okresu ikonoklazmu, oraz rosnący wpływ sił bałkańskich (które nie miały silnych tendencji ikonoklastycznych) pod koniec tego okresu były ważnymi czynnikami determinującymi zarówno rozpoczęcie jak i zakończenie imperialnego wsparcia dla ikonoklazmu. 2) Sobór Nicejski II w roku 787 zezwolił ponownie na kult obrazów, zakazując surowo handlowania nimi. Uzasadnienie doktrynalne było następujące: „skoro Chrystus się wcielił, wolno przedstawiać fizyczną postać Syna Bożego i malować wizerunki świętych”.] Wiele innych koncepcji

islamskich, niektóre z nich biegunowo wręcz przeciwne swoim odpowiednikom we wczesnym chrześcijaństwie, zaczęło teraz znajdować oddźwięk na każdym niemal poziomie myślenia Europejczyków. Jakże mogło być inaczej, kiedy zbiedniali Europejczycy patrzyli ze zdumieniem na bogactwo, luksus i wyszukanie muzułmańskich miast Hiszpanii, Sycylii i tych położonych dalej na wschód? I nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że dostęp do tego bogactwa i luksusu był im zabroniony przez tychże samych muzułmańskich emirów i kalifów, których bogactwa tak podziwiali. Europejczycy mogli więc być i byli pod wielkim wrażeniem i wpływem islamu. To od muzułmanów przejęli pojęcie „Świętej Wojny”; to od nich nauczyli się, że Żydzi są rasą przeklętą i nieprzyjacielami Boga. [Przyp. tłum.: (wg haseł angielskiej wikipedii) Choć już w 167 r. n.e. biskup Melito z Sardis w swojej homilii sformułował zarzut, że to Żydzi byli odpowiedzialni za zabójstwo Boga – Jezusa, to jednak uważa się, że „chrześcijański antysemityzm” rozpoczął się w XII wieku.] Konsekwencje tych islamskich koncepcji o Żydach okazały się być tak długoterminowymi, jak tragicznymi.

Islamski fatalizm - oparty na przekonaniu, że Allah nie może być związany żadnymi naturalnymi lub naukowymi prawami - był śmiertelny dla greckiego i rzymskiego racjonalizmu, które zaczęły teraz umierać. Równolegle z tym aspektem najpierw w muzułmańskiej Hiszpanii, a potem w całej Europie pojawiła się obsesja czarami i gusłami, która stała się jedną z charakterystycznych cech Średniowiecza. To własnie z islamu Europejczycy wchłonęli też esencję fanatyzmu. Prawo islamskie stwierdzało, że jedyną karą właściwą do wymierzenia za herezję lub apostazję jest kara śmierci. Idea taka nigdy przedtem nie istniała wśród chrześcijan. Owszem, pomiedzy chrześcijanami toczyły się zażarte doktrynalne starcia i dysputy teologiczne, które czasami stawały się nawet gwałtowne. Ale gwałtowność ta ograniczała się głównie do słów i rzadko dochodziło do fizycznych napaści. Pod koniec XI stulecia, pod wpływem islamu tak w Europie jak i na Bliskim Wschodzie, chrześcijańska Europa zaczęła myśleć w zupełnie odmienny sposób, a w ciągu stu lat papieże zdefiniowali i wprowadzili nową doktrynę kary śmierci w stosunku do odszczepieńców. Także tortury, rzecz zupełnie normalna w krajach islamu, zaczęły po raz pierwszy być stosowane w europejskim prawie.

[Komentarz tłumacza:

Niektóre z tez autora mogą się wydawać zbyt daleko idące, a interpretacja zdarzeń historycznych zbyt jednostronnie obciążająca islam. Rzeczywistość historyczna jest złożona, a zajście takich, a nie innych wydarzeń jest często wypadkową wielu przyczyn. Tym niemniej mam wrażenie, że szereg elementów argumentacji autora uzupełnia i wyjaśnia od innej strony to co działo się w chrześcijaństwie po powstaniu islamu. W szczególności dotyczy to argumentacji o wniknięciu elementów ducha islamu do chrześcijaństwa. Zgodnie z tą hipotezą, chrześcijaństwo musiało się zmienić, by stoczyć z islamem wygrywajacą bitwę (bitwę, bo wojna oczywiście dalej trwa). Chrześcijaństwo musiało się zmienić na bardziej wojownicze. Jednocześnie jednak poprzez kontakty z islamem zostało ono „podtrute”. Mamy tu takie elementy jak ikonoklazm, prześladowania Żydów, koncepcja świętej wojny, itp. Oczywiście pierwociny tych pojęć istniały wcześniej, jeszcze przed pojawieniem się islamu (czy chrześcijaństwa), ale islam hojnie się przyczynił do ich rozwinięcia w łonie chrześcijaństwa... Dopiero po wielu stuleciach udało się częściowo zniwelować ten jad wstrzyknięty chrześcijaństwu przez islam... Trzeba o tym pamiętać i nie dać się dalej zatruwać, niezależnie od tego czy się jest chrześcijaninem, czy nie ... ]

Tłumaczenie: Newave


http://www.europa21....cje_klasyczna__

#2

butibu.
  • Postów: 289
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Dopiero po wielu stuleciach udało się częściowo zniwelować ten jad wstrzyknięty chrześcijaństwu przez islam... Trzeba o tym pamiętać i nie dać się dalej zatruwać, niezależnie od tego czy się jest chrześcijaninem, czy nie ...

Dla mnie, ta historia przedstawia zupełnie inny morał. Wojownicza i bezwzględna natura rzymian zapewniała dobrobyt, rozwój i bezpieczeństwo cywilizacji łacińskiej. To w trakcie rozkwitu, pacyficznej wersji chrześcijaństwa, europejczycy zaczęli dawać ciała i utracili kontrolę nad morzem śródziemnym. Wartości wczesnego chrześcijaństwa przyczyniły się do upadku imperium Rzymskiego. Przyznaję rację autorowi artykułu. Islam zniszczył cywilizację klasyczną. Lecz zrobił to tylko dlatego, iż cywilizacja klasyczna na to pozwoliła. Zastanawiam się, czy ludzie którzy pozwolili by ich kobiety trafiły do haremów i mężczyźni też ( po ciachnięciu :( ), naprawdę trafili do obiecanego im nieba.
W dzisiejszych czasach mamy (na ile to możliwe) powtórkę z historii. Znowu zaczynamy tracić kontrolę nad szlakami żeglugowymi. Tylko dlatego, iż jesteśmy zbyt miękcy aby zabić kilku małoletnich, uzbrojonych murzynów. Niedawny incydent na morzu północnym pokazuje, że piractwo może wrócić na europejskie wody. Niestety to już nasze podwórko. Pewnie za kilka lat będziemy mieć współczesny odpowiednik wikingów. Jeżeli, nie będziemy w stanie odpowiadać przemocą na przemoc, to prędzej czy później, zrobią nam 'ciach' i do haremu!
Natomiast idea świętej wojny to trucizna którą należy usunąć. Inaczej nigdy nie będzie pokoju.

#3

Vaherem.
  • Postów: 705
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

łumaczenie artykułu, który ukazał się na portalach Faithfreedom/IslamWatch w dniu 9 lipca 2009.


Aaaaha.

Jednym z najbardziej frapujących problemów historycznych jest upadek Cywilizacji Klasycznej. Uczeni od dawna zadawali sobie pytanie jak to jest możliwe, by cywilizacja Grecji i Rzymu, która przetrwała ponad tysiąc lat, oddała pole Średniowieczu; tj. okresowi, który przez jakiś czas doświadczył upadku i oczywistego zaniku racjonalistycznej myśli Grecji i Rzymu? W literaturze naukowej, w czasopismach i w świadomości ogółu nie ma tu żadnej tajemnicy: mówi się nam, że w piątym stuleciu n.e., w wyniku najazdów barbarzyńców, ludzie Europy Zachodniej powrócili do życia w krytych strzechą chałupach z wikliny i gliny. Opuszczano popadające w ruinę miasta, sztuka pisania prawie zanikła, a masy ludzkie były utrzymywane w stanie ignorancji przez zacofany i fanatyczny Kościół, który faktycznie dokończył dzieła zniszczenia dokonanego przez barbarzyńców.


Paul Heather faktycznie wskazuje na barbarzyńców, choć Gibbons w swoje starej pracy oskarżył chrześcijaństwo - i muszę przyznać, jechał po nich aż miło.

Tym niemniej, ta wersja przeszłości jest całkowicie i dogłębnie fałszywa. W samej rzeczy, trudno wyobrazić sobie opowieść bardziej odległą od tego co się naprawdę zdarzyło. I choć może to być szokujące, historycy wiedzą o tym już od paru pokoleń [Przyp. tłum. – lecz zazwyczaj traktują prawdziwą wersję przeszłości jako interesującą lecz dyskusyjną tezę]. Dlaczego wiedza ta nie została w pełni rozpowszechniona i wcielona w powszechną myśl akademicką jest kwestią sporną, ale fakt, że nadal drukuje się książki dla dzieci i studentów szkół wyższych, które rozpowszechniają wyżej przedstawioną [fałszywą] wersję wydarzeń powinno być przyczyną głębokiej troski. Prawdą jest bowiem, że gdy Arabowie dotarli do południowej Italii i Hiszpanii nie trafili tam wcale na grupy prymitywnych dzikusów, ale na wysoce rozwiniętą cywilizację łacińską, cywilizację


Ten fragment jest po prostu śmieszny. Brzmi jak ujadanie fanatyków projektu Cheops - ci historycy i ich fałszywa ocena rzeczywistości... Heather oskarża hunów o rozdarcie rzymskiego limesu - i nikt mi nie wmówi, że Atylla mieszkający na stałe w drewnianej chacie i kąpiący się w bizantyjskim złocie jest



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych