Zachęcony odżyciem działu poświęconego zamachom z 11 września, a szczególnie wątkowi kontrolowanego wyburzenia wież, postanowiłem w tej sprawie dodać coś od siebie.
Teksty na forum są przepełnione "dowodami" świadczącymi a zaplanowaniu akcji zawalenia sie obu kolosów Światowego Centrum Handlu. "Dowodów" jest mnóstwo. Odgłosy eksplozji, gwałtowne wyrzuty pyłu, termit, płonące w gruzowisku żelazo, pocięte kolumny, perfekcyjnie zapadające się budynki - wszytko to ma rzekomo świadczyć o wielkim, ukartowanym przez administrację Busha spisku. Nie wnikając już w to, ze wszystkie wspominanie "argumenty" mają o wiele prostsze i bardziej przyziemne wyjaśnienie, chciałbym zając się ostatnią, ale jakże kluczową z wyżej wymienionych sprawą. Będzie tu mowa o perfekcyjnie walących sie budynkach, a zagadnienie, którego tu dotknę dotyczy nie tylko w przenośni, ale i niemal dosłownie, "kręgosłupa" całego problemu.
9/11 - Mit drugi
Wieże zawaliły się w ciągu ok. 9-10 sekund. Czas ten jest porównywalny z czasem swobodnego spadku ciała z wysokości ok. 415 m. Wszystko dokonało się w nieprawdopodobnie perfekcyjny i regularny sposób, co niezbicie świadczy o przeprowadzeniu kontrolowanego wyburzenia budynków.
Nieprawda.
Moja teza:
Całkowite zawalenie się wież trwało w przybliżeniu ok. 30 sekund. Odbyło się "na raty" i miało raczej niezbyt perfekcyjny charakter. Może brzmi to fantastycznie i nieprawdopodobnie, ale wbrew wszystkiemu jest to niezaprzeczalny fakt.
Wieże waliły się w dwóch etapach. Pierwszy etap to główna faza kolapsu trwająca ok. 15 sekund (można to sprawdzić niemal na każdym filmie dokumentującym przebieg zdarzenia). Na pewno fakt ten dla nikogo nie jest większym zaskoczeniem i nie będę się nad nim szczególnie rozwodził. Bardziej interesujący jest natomiast drugi etap zapadania się budynków. Ktoś zapyta: Ale czego zapadania, przecież wieże już się kompletnie zawaliły!!!
Otóż nie .
Wieże nie zawaliły się całkowicie. Oczywiście, każda spiskowa "analiza" umiejętnie pomija milczeniem ten dość istotny i niewygodny dla teorii o kontrolowanym wyburzeniu szczegół. Szczegół jest tak wyraźny, że aż się dziwię, dlaczego nie ujrzał on jeszcze, tu na forum, światła dziennego.
Cóż, chyba najwyższa pora go przedstawić...
--------------------------------------------------------------
Istotę rzeczy ujmie ten niewielki fragment z odpowiedzi na FAQ ze strony http://wtc.nist.gov/ :
From video evidence, significant portions of the cores of both buildings (roughly 60 stories of WTC 1 and 40 stories of WTC 2) are known to have stood 15 to 25 seconds after collapse initiation before they, too, began to collapse.
A czym tu mowa?
Powyższy fragment mówi o tym, że znaczna część rdzeni obu budynków (ok. 50 pięter) stała jeszcze ok. 15 do 20 sekund po tym jak, rozpoczął się kolaps wież.
Wyjątkowo nie będę uciekał się do matematyczno-fizycznych wyliczeń, gdyż w tej w tej kwestii jest to absolutnie niepotrzebne. Będziemy oglądać zdjęcia, bardzo ciekawe zdjęcia. Wszystkie wykonano z tego samego miejsca (oprócz jednego zdjęcia) położonego 2,2 km na zachód o strefy zero (współrzędne GoogleEarth: 40 42' 43'' N, 74 02' 20" W, rekonstrukcja pola widzenia w GoogleEarth ).
Poniższe zdjęcie przedstawia widok ogólny:
Przejdźmy do konkretów.
Zdjęcie poniżej ukazujące zawalanie się South Tower (żółta linia wskazuje przybliżony poziom, na którym w momencie wykonania zdjęcia znajdowało się czoło "fali burzącej" budynek) jest ciekawe z punktu widzenia "teorii" mówiącej, że czas zawalania się wież był zbieżny z czasem swobodnego spadku ciała z dachu każdej z wież tj. z wysokości ok. 415 m. I tu mam pytanie: W jaki sposób spadał fragment wskazany czerwoną strzałką? Czyżby jakiś "spadek nadswobodny?"Nie zapominajmy przy tym jeszcze o ok. 100 metrach budynku powyżej miejsca uderzenia...
Kolejne fotka należy do kategorii zdjęć, którymi niestety, nie chwalą się już "spiskowcy". Przedstawia ono obraz tuż po zawaleniu się wieży południowej (niebieskimi liniami wskazałem położenie krawędzi zewnętrznych WTC 2). Ale zaraz, czy aby na pewno South Tower całkowicie sie już zawaliła? A co nie tak nieśmiało zaczyna się wyłaniać spośród tumanów wzburzonego pyłu (żółta strzałka)? Czyżby nadal stojący rdzeń?
Poczekajmy jeszcze 10 sekund. Teraz już jest jasne, co tam nam się wyłania. To okazały, około 50-piętrowy fragment rdzenia wieży. Świetna orientacja, z której wykonano zdjęcie pozwala porannemu słońcu przeniknąć przez gęsty pył i dym, umożliwiając nam zobaczenie tego interesującego widoku. Na zdjęciu można także już zauważyć nieznaczne odchylenie się rdzenia od pionu, które prawdopodobnie stanie się przyczyną jego zawalenia kilka sekund później.
10 sekund później po rdzeniu nie ma już ani śladu.
Przejdźmy do wieży północnej. Oto finalny moment pierwszej fazy zapadania się budynku. Coś wyraźnie zaczyna się wyłaniać spośród chmury pyłu. Czyżby rdzeń?
Ok. 10 sekund później możemy z pewnością powiedzieć, co widzimy. To oczywiście ok. 50-piętrowy fragment rdzenia wieży, w którego strukturze bez problemu dostrzeżemy wiele szczegółów m.in. podłogi kolejnych pięter, czy kolumny.
Inne równie ciekawe ujęcie odsłoniętego rdzenia WTC 1 (inna lokalizacja):
Rdzeń wieży cały czas powoli się pochyla, kolumny sie deformują...
...aż wszystko ostatecznie tonie w gruzowisku, tam gdzie cała reszta szczątków budowli.
CZY TAK WYGLĄDA KONTROLOWANE WYBURZENIE???
Na deser jeszcze filmik KOMPLETNEJ sekwencji kolapsu North Tower ("spiskowcy" zapewne znają początkowe fragmenty tego filmu z zupełnie innej, można by rzec, bardziej "przypowierzchniowej" strony )
opracował: mariush
więcej zdjęć: http://wtceo.org/