Szczególnie śmieszny jest tu ciągle eksponowany, ściśle ziemskoteologiczny, a więc - póki co typowo nam, Ziemianom-twórcom religii tu stworzonych "...na swój obraz i podobieństwo" przynależny problemat "duszy": oni mają duszę, oni nie mają duszy itp. stricto religijne "zahaczenia". I to w sytuacji, kiedy nawet samo Pismo ludzkie zwane Świętym powiada, że - po powzięciu od Stwórcy "dechu życia"(tak niewiedzący nic o tlenie pierwotnie-prymitywni interpretatorzy fenomenu życia i oddychania oraz jego braku u trupów widzieli, i ten "boski dech" rozumieli) "
stał się człowiek duszą żyjącą". I nie tylko człowiek, cyt: "...wszelka dusza zdechła w morzu", co dodatkowo kładzie się istotnym, dramatycznym cieniem na zagadnienie dogmy o tzw. nieśmiertelności dusz...i już! Dodatkowe bajania o osobnym "bycie lub niebycie duszy" w ciele to już niestety preparacja zazdrosnych o panowanie nad bytami pośmiertnymi, łasych na dary przebłagalne kapłanów... Wystarczy wspomnieć, że "mieć to coś" od "być tym czymś" dzieli istny kosmos znaczeniowy i pojęciowy: to taka różnica jak np. między "mieć osła" a "być osłem" itd...Poza tym odnoszę wrażenie, jakbym czytał tabelaryczne dane o czymś od wieków oczywistym, o co ludzkość jako rasa nieomalże codziennie się potyka, z czym ma do czynienia jak z wodą, klamką czy słońcem na niebie, co dawno zbadała, sklasyfikowała i niejeden się z "tego" na amen zdoktoryzował!!
Każdy ma rączki, każdy główke, dwoje oczu w takim samymp położeniu jak my, tak właściwie to ludzie, tylko że mają drobne zmiany (inna
skóra, włosy, oczy innego kształtu...).
Ciekawe, nie?
U nas, tylko na jednej planecie mamy takie zróżnicowanie. I nagle goście z innych planet, które nie miały w ogóle z nami styczności wyglądają prawie tak jak my...
Zastanawiające...
Ktoś wyciąga z tego jakieś ciekawe wnioski?
Cóż - skoro "...stworzył Człowiek bogów na wyobrażenie swoje" to nic dziwnego, że - idąc za antropopatologicznym ciosem - reszta też wiele od wyobraźni człowieka nie odbiega...