Miernik pola elektromagnetycznego, zwany też duchomierzem
Pracując w polu, Sharon Leong pakuje cyfrowy aparat fotograficzny, termometr i miernik pola elektromagnetycznego. Nie jest ona prywatnym detektywem ani elektrykiem. Leong, za dnia prawniczka, nocą przeobraża się w gorliwą poszukiwaczkę duchów.
Z tymi i wieloma innymi rzeczami przydatnymi przy polowaniu, Leong podróżuje do rzekomo nawiedzonych domów, na pola bitew, do barów i hoteli, zbierając to, co uznaje za dowody na istnienie świata pozaziemskiego.
Poszukiwanie upiornych dowodów od wieków było popularną rozrywką. Obecnie, zamiast tablic Ouija, łowcy duchów sięgają po coraz bardziej zaawansowany technicznie sprzęt, pomocny w poszukiwaniach.
Tacy łowcy duchów używają cyfrowego sprzętu, aby udokumentować potencjalne oznaki nawiedzenia. Aparaty fotograficzne i dyktafony rejestrują niesamowite widoki i dźwięki, podręczne urządzenia mierzą promieniowanie elektromagnetyczne i dziwne skoki temperatury. Kombinezony, takie jak w filmie "Ghostbusters", nie są potrzebne, ale kieszenie i kurtki rybackie pozwalają chować wszystko w biegu.
Hobbyści tacy jak Leong znajdują wyposażenie w sklepach elektronicznych albo w specjalistycznych sklepach internetowych, takich jak Ghost Mart, które specjalizują się w "promocjach na sprzęt do paranormalnych badań". Choć większość wyposażenia to sprzęty służące raczej do codziennego użytku, inne, takie jak miernik pola magnetycznego zwany "miernikiem duchów" są stworzone specjalnie do poszukiwania duchów. Ceny kompletnego ekwipunku wahają się od 250 do nawet 2000 dolarów.
"Prawdopodobnie dla ludzi przyszłości z naszymi aparatami będziemy się wydawali jacyś średniowieczni, ale musimy od czegoś zacząć", mówi Leong. "Coś powoduje, że te przyrządy wariują, nie jesteśmy jednak pewni, dlaczego tak się dzieje".
Leong podróżowała do słynnych nawiedzonych miejsc, takich jak więzienie w Alcatraz, z członkami towarzystwa San Francisco Ghost Society. Jest to jedna z wielu setek działających w tamtym rejonie paranormalnych grup zrzeszających dziesiątki tysięcy członków na obszarze całej Ameryki Północnej. Międzynarodowe Stowarzyszenie Łowców Duchów ma członków w ponad 90 krajach.
Internet pozwala entuzjastom dzielić się materiałami filmowymi, które nagrali, natychmiast i anonimowo, co pozwala na znalezienie osób o podobnych zainteresowaniach, obawiających się pośmiewiska ze strony postronnych ludzi. Ghost Village (Wieś Duchów) jest najlepszą piastą dla tej społeczności. Każdego miesiąca zagląda tutaj 80 000 gości, dwa razy tyle, jak przez całe Halloween.
Narzędzia, jakie zawiera w sobie standard Web 2.0, umożliwiają łowcom duchów wciągać w temat duże społeczności, takie jak MySpace, i niszowe, takie jak "I Am Haunted". Czaty, blogi i pliki wideo przyciągają co miesiąc ponad 30 000 gości i kilkudziesięciu nowych każdego dnia. Niektóre witryny poświęcone duchom umożliwiają oglądanie na żywo obrazu z "nawiedzonych kamer" rozstawionych w znanych nawiedzonych miejscach. Serwis YouTube stał się magazynem dziesiątek tysięcy nagrań video, pokazujących rzekomo upiory i inne zjawy.
Szał dotarł również na iPody, katalog Apple iTunes zawiera ponad 1000 paranormalnych podcastów. Są między innymi nagrania rozmów w San Francisco Ghost Society, prowadzonych przez założyciela grupy, Tommy'ego Netzbanda. On i jego wspólnicy badają dom, który według nich jest nawiedzony w jeden z trzech sposobów: "rezydujący", "inteligentny" i "nieludzki".
"99 procent tych zjawisk znajduje sensowne wytłumaczenie", mówi Netzband. "Kiedy ludzie do mnie dzwonią i mówią 'ściga mnie cień' automatycznie zaczynam myśleć, że zwariowali. Nie popieramy pomysłów ludzi, którzy myślą, że to jest jakaś wspaniała praca. Doświadczyłem cienistych ludzi, innych nawiedzeń i zostałem oszukany prze duchy, ale zajęło mi to wiele lat".
Netzband twierdzi, że większość nawiedzeń można zaliczyć do kategorii "rezydującej", rozumianej jako impresję wydarzeń z przeszłości, które pozostają zakorzenione w miejscu i powtarzają się w obecnym czasie jak jakiś zablokowany zapis. Mogą to być uczuciowe ślady bardzo emocjonalnych momentów w czyimś życiu, takie jak ostatni oddech, piosenka lub zapach perfum. Na przykład Netzband objechał okolice Haight-Ashbury, a dokładnie chodnik, który rzekomo jest nawiedzony przez dźwięk stąpających butów od chwili, gdy w latach siedemdziesiątych zastrzelił się tu pewien nastolatek.
Netzband i inni badacze twierdzą, że paranormalne rozrywki zyskały na popularności w ostatniej dekadzie, głównie za sprawą komedii sytuacyjnych, takich jak NBC's Medium, oraz prawdziwe pokazy, takie jak Ghost Hunters na kanale Sci Fi, który przyciąga miliony widzów. MTV produkuje Celebrity Paranormal Project, zaś kanał Discovery nadaje program The Hauntings. Internetowe wydanie programu Most Haunted emitowanego na kanale Travel Channel oferuje porady, jak przekształcić telefon komórkowy w czytnik elektromagnetyczny.
Łowcy duchów zarówno w telewizji jak i na ulicy używają cyfrowych aparatów fotograficznych mogących przechwytywać światło podczerwone i ultrafioletowe, którego zwykły film nie jest w stanie przechwycić. Inni hobbyści wolą specjalne Polaroidy potrafiące drukować zdjęcia - bo drukowane obrazy mają dla badaczy większą wartość, niż piksele. Sharon Leong używa z kolei aparatu 5.1-megapikselowego Canon PowerShot, mogącego sfilmować pędzący punkt. Badaczka zaleca stosowanie szerokokątnego obiektywu i trójnogu pozwalającego na zostawienie na wiele godzin włączonej kamery.
Jednakże w polu badań łowcy duchów rzadko wyłapują obrazy stereotypowych cienistych postaci lub białych kobiet. Zamiast tego, otrzymują fotografie przemieszczających się kuleczek światła, będących najbardziej popularną oznaką obecności duchów. Obecność takich cial zwykle nie jest powodowana błyskiem flesza lub obecnością kurzu na soczewce. Netzband sądzi jednak, że pewne lekkie kropelki wody reprezentują prawdziwe "duchowe gówno". Ten typ wyładowania, znany inaczej jako ektoplazma, może się ukazać jako promień świetlny lub para.
Wielu łowców duchów twierdzi, że nawiedzenia związane są ze zmianami pola elektromagnetycznego i że działalność duchów przybiera na sile w słoneczne dni lub przy pełni księżyca. Dlatego Netzband, Leong i ich koledzy używają ręcznych wykrywaczy pola elektromagnetycznego i czujnyków Geigera, aby pozyskać informacje o promieniowaniu w nawiedzonym miejscu. Ładowane korbką lub bateriami latarki Faradaya są poręczne, dopóki duch nie wyssie z baterii całej energii. Przydają się również staromodne kompasy i nowoczesne podczerwone termometry.
Łowcy duchów twierdzą, że pozostałe nawiedzenia są tyko krótkotrwałym holograficznym przebiciem z innego wymiaru lub czasu. Sądzą też jednak, że "inteligentna" klasa nawiedzeń, więcej niż echo z przeszłości, może mówić o ludziach i wydarzeniach w obecnym czasie i dlatego wymagać różnego wyposażenia.
Umarli najwidoczniej jednak potrzebują pomocy technicznej. Kosztujący 70 dolarów Belfry Bat Detector wychwytuje infradźwięki. Bardziej pospolite są chociażby kasety lub cyfrowe dyktafony używane do nagrywania szeptu duchów. Niektórzy łowcy duchów wolą urządzenia niskiej jakości, twierdząc, że byty używają białego szumu do utworzenia głosu.
Rozmowa może brzmieć jednostronnie, kiedy badacze zadają duchom pytania, ale łowcy duchów przysięgają, że slyszą słowa i frazy, znane jako elektroniczne zjawisko głosowe (EVP), gdy odtwarzając nagranie podkręcają głośność i oczyszczają nagrania na komputerze. Eksperymentatorze zredagowali oprogramowaniem takim jak Adobe Audition (dawny Cool Edit - przyp. Ivellios) lub Audacity wiele nagrań i wgrali na strony internetowe setki sesji EVP.
Lisa i Tom Butlerowie mówią, że rozmawiają ze zmarłymi poprzez nagrania głosowe od 16 lat. Zespół składający się z męża i żony prowadzi Stowarzyszenie na rzecz Elektronicznych Zjawisk Głosowych, organizację typu non-profit, której witrynę odwiedza 2000 gości dziennie. Butlerowie twierdzą, że osiągają słyszalny wynik przy prawie jednej trzeciej wszystkich sesji, co wystarcza do tego, aby ich działania miały jakieś znaczenie.
"To jest coś dużo poważniejszego, niż polowanie na duchy", powiedzialą Lisa Butler, emerytowany psycholog. "Mamy ludzi docierających do swoich bliskich zarówno przez dźwięk, jak i obraz. Niektórzy ludzie są co do tego sceptyczni, ale jest to coś, co możesz zrobić dla siebie".
Garstka ludzi twierdzi, że wynaleźli "telefony do zmarłych", o których jako pierwszy rozważał nie kto inny, jak Thomas Edison. Sharon Leong widziała takie urządzenie wiosną tego roku w Hotelu Stanley w Kolorado (USA). Nie jest ona jednak zainteresowana dzwonieniem do zmarłych.
"Tak jak w przypadku tablic Ouija, na obecnym etapie rozwoju tego urządzenia jego użytkowanie niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo", mówi Leong. "Przede wszystkim skąd pewność, że słyszymy głos zmarłej osoby, czy jakiegoś demona, który naśladuje głos zmarłego krewnego?".
Sceptycy argumentują, że prócz straty czasu i energii nie ma żadnych innych obaw. Benjamin Radford, zarządca edytora czasopisma Skeptical Inquier, widzial phasmofobię lub lęk przed duchami, wywoływany u rodzin skrzypieniem w domu. Jeśli duchy szukają prawdziwych bezprawnych śmierci, zastanawia się Radford, to dlaczego nie obserwujemy większej ilości nawiedzeń?
"Ten cały kraj jest wielkim indiańskim cmentarzem", mówi Radford. "Ludzie żyli na tej planecie od setek tysięcy lat i prawdopodobnie w każdym miejscu, gdziekolwiek nie wdepniesz, ktoś kiedyś umarł". Radford jest zdania, że dowody dostarczane przez łowców duchów, takie jak nagrania EVP, tylko wprowadzają w błąd wrażliwych ludzi.
"To wszystko to są dwuznaczne bodźce dźwiękowe, ekwiwalenty twarzy w chmurach. 'Słyszę kogoś kto mówi uwolnij mnie!', ktoś inny może powiedział, że usłyszał 'Mały kangur!'. To nie jest wiadomość z drugiej strony".
A co z orbami? "To wszystko to są refleksy świetlne", mówi Radford. "Co do odczytów mierników pola elektromagnetycznego, to nie ma żadnego dowodu na to, że wykrywacze duchów wychwytują wszystko prócz odczytów pola elektromagnetycznego, które naukowe badania łączą w korelacji z halucynacjami psychologicznymi, a nie z duchami".
W historii ludzie rozwinęli w trakcie mistycznego wyścigu pozornie magiczne nowe technologie. W czasie ruchu spirytystycznego w XIX wieku oszuści wykonywali podwójnie naświetlane portrety samoprześwitujących się "duchów". Podczas seansów media przygotowywały w salonach urządzenia wystukujące pod stołami alfabetem Morse'a prymitywne wiadomości. W latach 30. XX wieku ludzie rejestrowali takie sesje na płytach gramofonowych.
"W ostatnich latach trzeba to robić z wyczuciem, bo duchy porozumiewają się na różnych długościach fal, więc ludzie myślą, że gdybyśmy mogli odbierać infradźwięki lub światło podczerwone, używając odpowiednich urządzeń, wtedy usłyszelibyśmy duchy", mówi Mary Roach, autorka książki "Spook: Science Tackles the Afterlife".
Jej badanie nie znalazło żadnych pochodzących z głównego nurtu badań naukowych, które mogłyby poprzeć doniesienia pochodzące od łowców duchów. Nadal jedna trzecia Amerykanów wierzy w duchy, według sondażu przeprowadzonego przez Instytut Gallupa, który odkrył wzrost popularności zjawisk paranormalnych w latach osiemdziesiątych. Obojętnie, czy popularność łowców duchów jest podsycana przez telewizję czy też nie, Roach zaznacza, że trend ten jest zarówno zabawny, jak i niebezpieczny.
"Te pokazy są emitowane na takich kanałach jak Discovery Channel, które pierwotnie kojarzone byly z nauką", mówi Roach. "Ludzie, którzy te programy przygotowują, są podpisywani jako badacze, ale to są tak naprawdę tylko amatorzy. Nie mogę patrzeć na to, że przedstawia się ich pracę jako prawowite, zadowalające i prawdomówne przedsięwzięcie".
Jeff Belanger, administrator GhostVillage.com i autor siedmiu książek o tematyce paranormalnej, zgadza się, że polowania na duchy uwłaczają wiarygodności czemuś, czego nie da się zmierzyć. "Tak samo jak jakieś organizacje i osoby próbują obnażyć ezoterykę i duchowość i przenoszą to na płaszczyznę czystej nauki, co nie zawsze jest możliwe, gdy szukasz czegoś, co znajduje się poza naszym pojmowaniem wszechświata", mówi Belanger.
Belanger uważa jednak historie o duchach za wartościowe pod względem nauki o historii. Sądzi, że zainteresowanie nieziemskimi rzeczami rośnie po katastrofalnych wydarzeniach. Na przykład ruch spirytystyczny zbiegł się z wojną domową w USA. Ostatnio ataki terrorystyczne z 11 września 2001 i wojna na Środkowym Wschodzie mogły zachęcić więcej Amerykanów do wyobrażenia sobie życia pozagrobowego.
"Przerywamy wiadomości, aby nadać ważny komunikat: to, jak umrzemy, i co będzie potem, jest jedną z największych tajemnic we wszechświecie", dodaje Belanger.
Elsa Wenzel, CNET, 20 czerwiec 2007
Tłumaczenie: Ivellios
Paranormalne.pl