Historia miała miejsce około 3 lat temu. To były wakacje. Razem z kuzynem uwielbialiśmy chodzić po lasach. I gadać o dziewczynach. (las lubiliśmy przez fascynacje do filmu władca pierścieni

Nagla patrze sie na skraj lasu (skrajem lasu była droga piaskowa) a tam jakieś zwierze biegnie wzdłuż linii lasu (po tej drodze). Wygadało na spłoszone. Problem w tym że nigdy takiego zwierzęcia nie widziałem. Wyglądało jak tyłek konia jakby miało tylko dwie nogi odległość to było jakieś 100m ale z ambonki widać lepiej. Kon to nie był bo wygląd z profilu temu zaprzeczył. Duże to zwierze było ale jakby dwie nogi tylko miało. (taka biegnąca dupa) Pyska dostrzec nie mogłem.
Ostro sie najpierw przeraziliśmy. Wbiegło w końcu do lasu a ja do kuzyna kór*** co to było?
Odpowiedział z lekkim przerażeniem "nie wiem". Ale za chwilkę już zadecydował że biegniemy za tym (zawsze był odważny). Tylko że znaleźliśmy ślady na drodze i to wszystko. Ślady dziwne jakby konia ale jakby 2 razy rzadziej stawiane.
Może to był ten Chupa Chups czy jak to tam ? ten opisywany w wielu wątkach ale wątpię że to to. Co to było?
Miał ktoś z was taki przypadek.
Kiedyś interesowałem sie paranormalnymi zjawiskami. Ale potem jakoś nie. Ta sprawa bardzo mnie zdziwiła bo zawsze polskie lasy wydawały mi sie znane. (Mieszkam na wsi blisko lasu.) myślałem że znam wszystkie zwierzęta ale widocznie sie myliłem. Co to za biegnący tyłek był??