Napisano 17.05.2012 - 15:02
Napisano 17.05.2012 - 17:39
Tzn. z tymi stanami jest tak że tak na dobrą sprawę nigdy nie ma takiego momentu w którym cały mózg działa w stanie tylko np. delta, chodzi jedynie o przewagę fal w mózgu. Mózg jako całość nigdy nie pracuje na jednej częstotliwości.no ale w jaki sposób wprowadzić mózg w stan delta nieodcinając się od otoczenia ? ludzie którzy są w głebokiej medytacji są odcięci od zewnętrznego świata i wędrują gdzieś tam po korytarzach swojej świadomości
No to lepiej położyć się spać też odcinasz się od rzeczywistości .Też właśnie myślałem, że medytacja to odcięcie się od tego co nas otacza i uczucie takiej pustki w głowie. Tak chyba najłatwiej byłoby opisać ten stan, ale po wypowiedzi Ladd znowu nie ma pewności.
Słyszysz wszystko na raz to co chcesz usłyszeć tak działa zdrowe ucho, to ty filtrujesz to co słyszysz, widzisz, czujesz jeśli to rozpoznasz możesz i słyszeć wszystko zarazem.Ludzie w głębokiej medytacji właściwie gdzie są umysłem? Tzn. nie słyszą tego co dzieje się na zewnątrz i są tak daleko, że nawet wybuch by ich nie zbudził?
No to próbuj LD.ale to trochę mało... jakby oprócz tego spokoju i "pustki" doświadczali np. LD, medytacja wielogodzinna miałaby sens, a tak to się znudzi..
Widzę że jest to już fakt, ja bym powiedział że stereotyp.no wybuch raczej by obudził :-D ale fakt faktem właśnie ludzie medytujący są odcięci od tego co ich otacza na zewnątrz
Użytkownik Ladd edytował ten post 17.05.2012 - 17:41
Napisano 17.05.2012 - 19:47
Napisano 17.05.2012 - 23:37
Tak.btw. słyszysz ludzi dookoła, dźwięk zegarka itd jak medytujesz ?
Mam odpowiadać za kogoś?jak Robert Monroe medytował, to mówił że mogły by po nim skakać jego dzieci i nie zakłóciły by jego medytacji - jak to możliwe nie będąc wyłączonym na bodźce z zewnątrz ?
Napisano 18.05.2012 - 00:16
Napisano 18.05.2012 - 03:36
Potrafisz wytłumaczyć czym jest kolor czerwony nie stosując porównań?Pojawiały się na tym forum opisy paraliżu sennego, uczucia spadania na łóżko, słyszanych dźwięków przed snem, widzenia postaci, ale medytacji nie chcecie opisać...
Nikt jeszcze nie został Bogiem, po kursie weekendowym.ściema jak dla mnie, próbowałem wiele razy i to takie siedzenie z rękoma na kolanach nawet jak staram się obserwować myśli, zaraz skupiam się na czymś innym, niekiedy po paru minutach dociera do mnie, że prowadzę wewnętrzny dialog.
Przed użyciem trzeba było się zapoznać z instrukcją obsługi Ja bym na przykład chciał, żeby moja drukarka umiała jodłować i przywlekła czasem jakiegoś kota na obiad. Bo kto doceni drukarkę za to że drukuje?Zresztą z mojej strony to rzeczywiście lekka przesada w kółko o tym samym, jednak ciągle trudno mi uwierzyć w pozytywne skutki medytacji (nie licząc chwilowego spokoju ducha, sam tego zaznałem). Szczerze to wolałbym doświadczyć uczucia jakbym np. kłaniał się komuś (mimo że siedzę prosto) albo unosił się w fotelu (mimo że siedzę prosto #2).
Napisano 18.05.2012 - 09:30
Napisano 18.05.2012 - 16:08
medytacji nie chcecie opisać... ściema jak dla mnie, próbowałem wiele razy i to takie siedzenie z rękoma na kolanach nawet jak staram się obserwować myśli, zaraz skupiam się na czymś innym, niekiedy po paru minutach dociera do mnie, że prowadzę wewnętrzny dialog.
trudno mi uwierzyć w pozytywne skutki medytacji
Napisano 19.05.2012 - 14:23
Użytkownik andar edytował ten post 19.05.2012 - 14:25
Napisano 27.09.2012 - 17:13
Napisano 27.09.2012 - 17:31
Napisano 27.09.2012 - 17:58
Użytkownik andar edytował ten post 27.09.2012 - 17:58
Napisano 27.09.2012 - 18:03
"W zamyśle Buddy Buddyzm nie był i nie miał być religią, ale praktyką pomocną w wyzwoleniu się od Cierpienia. Gdy Budda doznał Oświecenia, postanowił pomóc innym ludziom w jego osiągnięciu, nauczając zasad medytacji, dyscypliny umysłowej i psychicznej i norm moralnych. Uczył przez 45 lat i w tym czasie nadzorował utworzenie setek zaleceń i reguł, których zadaniem było ułatwienie uczniom drogi do Oświecenia, a nie regulacja kultu. Budda kategorycznie zakazywał oddawania Mu czci i tworzenia Jego wizerunków."
"Po drugie, oryginalne nauki Buddy są moim zdaniem o wiele bardziej zwarte, czytelne i zgodne ze współczesnym światem niż „objawienia" innych wielkich religii.
Budda wymagał od swych uczniów by „nie przyjmowali żadnych nauk na bazie wiary, lub dlatego że uczą ich mędrcy, lub dlatego że są w Pismach, lub dlatego że przemawiają do [..] uprzedzeń, lub dlatego że wierzy w nie większość", ale by „przyjmowali nauki dopiero po ich wypróbowaniu i tylko jeśli powiększają mądrość i współczucie [..]", i żeby "kwestionowali Jego nauki w ten sam sposób". Wszystkim, którzy szukają celu życia i sensu wszystkiego co nas otacza, polecam te słowa Nauczyciela, by pomogły im znaleźć to czego szukają."
A ja polecam autorowi tekstu poczytanie troszkę więcej o buddyzmie i pracy nad umysłem zanim zacznie wypisywać tak skrajne poglądy. :-)Jedna lektura to troszkę mało tak jak patrzenie na buddyzm przez buddyzm klasztorny czy amerykański. Żeby być sceptycznym trzeba najpierw nazbierać troszkę informacji.
ŹródłoJAKUB POLEWSKI - Buddyzm
Mam nawet wrazenie że "krytyczny" idzie tu w parze z "niedoinformowany", żeby nie powiedzieć "kłamliwy".
pozdrawiam życząc obiektywnych sądów
Cóż za erudycja, merytoryczność argumentowania! W tym co napisał autor nie ma nic kłamliwego, to był króciutki ale zgodny z faktami artykulik. Co w nim kłamliwego. Fascynujące jak trudno się doszukać wśród takich zarzutów jakichś uzasadnień. Nie można być obiektywnym w realu, gdyby ktoś miał jeszcze oprócz powyższego człowieka problemy z tym, co więcej, subiektywizm jest odwrotnie proporcjonalny do sceptycyzmu o ile wogóle zachodzi ścisła interakcja między tymi pojęciami.
Rzyczę tobie, żebyś też pojął, że "obiektywne sądy" to oksymoron.
Inny koleś pisze o "niezwykłej złożoności systemu religii buddyjskiej" za co dziękuję mu, gdyż śmiech powoduje zmniejszenie prawdopodobieństwa niektórych typów nowotworów
Wszak buddyzm ( nauki buddy ) sprowadzają się do jednego neurotycznego i utopijnego celu jakim jest ucieczka od cierpienia za życia. No szkoda, że pan książę nie wiedział o własnościach układu nerwowego.
To skutek właśnie innego faktu o buddyźmie czyli pierdolenia całych tabunów "znawców", "oświeconych mistrzów", "guru", "fanek buddyzmu" i innych "ja wiem lepiej".
Buddyzm sprowadza się do jednego spostrzeżenia - życie jest po to aby się z niego cieszyć a nie zadawać pytania w nerwicowym lęku o to "co będzie jak zdechnę" ?
Jak się ma akceptacja ŻYCIA i cieszenie się bezwarunkowe z niego do dogmatu ucieczki od elementu życia jakim są bodźce ze świata realnego ?! Czyż ból nie jest afirmacją życia ? To absurd z jakim się zmagają "fani buddyzmu" i państwo pod tytułem "radzę ci się douczyć".
Czy akceptacja siebie jako składowej Wszechświata to religia ? Czy bezwarunkowe przyjmowanie samego życia, jego przejawów, doznań ( w tym cierpienia ) ma coś wspólnego z dogmatyzmem, hierarchią, instytucjonalizmem i innymi przejawami tendencji psychonerwicowych polityków ?! Przecież to właśnie jest warunkiem religijnowści - wiara w dogmaty tych co wiedzą lepiej, zatem co ma buddyzm do religii ? Buddyzm do książek o buddyźmie ? Buddyzm do miłości ? Buddyzm do "ja wiem lepiej - doucz się" ?
Gówno ma.
Użytkownik Gmork edytował ten post 27.09.2012 - 18:22
Napisano 27.09.2012 - 19:13
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych