Mało kto wie na czym polegał komunizm [ jeśli chodzi o rówieśników w moim wieku...], najokropniejszy system [ po nazizmie ] , kult partii, wszystko dla rządu... [ jakby jeszcze dzisiaj była komuna to teraz co pisze dawno zostałbym aresztowany i najprawdopodobniej zabity ]
Komunizm to według mnie - i jest to moje zdanie, opinia, więc nie każdy musi się z tym jakkolwiek zgadzać - przestarzała, zdziadziała kleptokratyczna forma sprawowania rządów / władzy. We współczesnym, czyli rozwijającym się, idącym z duchem rewolucji naukowej i technologicznej, świecie nie ma on ,,prawa bytu". Można prowadzić... ,,Naród" i lud według tej ideologii, jednakże efekty takiego rozwiązania nie będą piorunujące: ciągle trwający eksperyment psychologiczny z biedą i głodem wśród ludzi w roli głównej; z podziałem klasowym (niesprawdzającym się), również tą ,,soczystą" biurokracją i przede wszystkim władzą, która rządzi dla samej władzy, a nie dla ludu - czyli liderzy partyjni, dyktatorzy i ich paranoiczna propaganda, która trzyma społeczeństwo w garści i sprawia, że ,,państwo pod kloszem" wierzy we wszystko.
Jeśli mało ludziom dowodów na to, jak kiepski i nieefektywny dla jakiegoś kraju obecnych czasów i standardów cywilizacyjnych jest komunizm, proszę bardzo, wystarczy spojrzeć na Koreę Północną - najbardziej skrajny i miarodajny przykład skostniałości, nikczemności i propagandy (no, może i antyutopii) komuny, jako ustroju politycznego, we współczesnych czasach. Przynajmniej jest to jedyny kraj, o którym słyszymy dość często w kontekście komunizmu i mamy pewność, że dopóki trwa tam komuna, niestety, uśredniając pod względem całej ludności Korei Północnej, trwać będą tam: bieda, indoktrynacja, nierówność społeczna, sterowanie ,,głosem ludu" żyjącego na granicy uwielbienia i strachu, wierzącego we wszystko: nawet w niebiańskie pochodzenie Dynastii Unów.
Możliwe, że za ,,pewien" czas w Korei Północnej coś się zmieni: że będzie tam po prostu lepiej. Mówi się, że Kim Dzong Un to nowoczesny dyktator, otwarty na świat. Że za jego rządów u Koreańczyków z Północy jest o wiele, wiele lepiej, niżeli za czasów panowania jego dziadka i ojca: Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila. Bo lud swego Ukochanego Wodza ma szerszy dostęp do mediów, internetu, kultury masowej, nawet jeśli większość tego pochodzi z przemytu i Koreańczycy zdobywają to nielegalnie. A co jeśli lud zapoznając się z zachodnią kulturą będzie dowiadywał się o świecie więcej i więcej, odkrywając, że Umiłowany Wódz nie jest wcale taki... umiłowany, a świat ma po prostu lepiej?
,,Prawo silniejszego jest najsilniejszym bezprawiem" - Marie von Ebner-Eschenbach
Odnośnie mojego niniejszego wywodu w związku z funkcjonowaniem komunistycznej Korei Północnej, chciałbym dodać pewną rzecz dotyczącą Komunizmu: czytając publikację zarówno popularnonaukową, jak i mieszczącą się w temacie literatury faktu i dziennikarskiego reportażu, pt. "O Północy w Czarnobylu", spotkałem się z opinią jej autora (Higginbotham Higginbotham Adam) na temat ustroju politycznego, którego to ,,specyficzna forma prowadzenia" w ZSRR doprowadziła m.in. do wypadku jądrowego, który nastąpił w nocy z 25 na 26 kwietnia 1986, a który wiemy, że w dużym stopniu wpłynął na rozwiązanie Związku Radzieckiego, uwalniając Europę z kajdan komunizmu. Oto, co nakreślił Higginbotham: ,,(...)Partia jednak wciąż starała się wprowadzić założenia marksizmu-leninizmu, przeobrażając się w skostniały aparat ideologiczny z etatowymi przedstawicielami, teoretycznie niezwiązany z Rządem, ale w rzeczywistości kontrolujący podejmowanie decyzji na każdym szczeblu społecznym.(...). Liderzy partyjni i kierownicy w całym ZSRR rządzili stosując zastraszanie i tyranię. Byli to twardogłowi biurokraci, którzy zgodnie ze słowami pisarza i historyka Piersa Paula Reeda >>mieli twarze kierowców ciężarówek, a dłonie pianistów<<".