Napisano
17.04.2006 - 18:07
Panuje powszechne przekonanie, że anomalie pogodowe mające miejsce na świecie, są domeną ostatnich lat, kiedy to Ziemi zagroził efekt cieplarniany. Niektórzy łączą je również z przepowiedniami końca czasów. Tymczasem historyczne fakty tym obiegowym opiniom przeczą.
Nie wiemy, w jakim stopniu jesteśmy w stanie przewidzieć zmiany pogody i w ogóle klimatu naszej planety. Są to zmiany wpływające zarówno na historię jej, jak i naszego całego gatunku, choćby i w czasie ostatniego tysiąclecia. Odpowiedzi zatem trzeba szukać w starych kronikach i innych zapiskach. Te historyczne świadectwa o wpływie pogody na ludzką cywilizację i gnębiących ją katastrofach żywiołowych często trafiały do źródeł pisanych średniowiecznej Europy. Prześledźmy je zatem na wybranych przykładach, przy czym przy datach szczególnie spektakularnych anomalii poznamy towarzyszący danemu rocznikowi symbol Planetarnego Regenta roku według dr Mauritiusa Knauera z klasztoru w Langenheim, którzy to Regenci zmieniają się w cyklu siedmioletnim:
- Słońce (1996, 2003, 2010 itd)
- Wenus (1997, 2004, 2011 itd)
- Merkury (1998, 2005, 2012 itd)
- Księżyc (1999, 2006, 2013 itd)
- Saturn (2000, 2007, 2014 itd)
- Jowisz (2001, 2008, 2015 itd)
- Mars (2002, 2009, 2016 itd)
3 listopada 962 roku (Merkury) napadało tyle śniegu, że ludzie nie byli w stanie wyjść z miasta, czy nawet opuścić swoich domów, zwierzęta zaś nie zdołały ukryć się w swoich zimowych leżach. Drzewa owocowe łamały się pod ciężarem śniegu, zapadło się wiele domów.
W sierpniu 1014 roku (Jowisz) w środkowej Europie wystąpiła potworna susza. Od Wielkanocy aż do 28 sierpnia nie spadła ani jedna kropla deszczu, wskutek czego wiele rzek i potoków wyschło.
24 lipca 1119 roku (Jowisz) przez kontynent przetoczyły się potężne wichury z piorunami, niszcząc wiele fortec i zamków. Na Wyszehradzie (Czechy) zawaliła się połowa jednego z pałaców. Wiele ogrodów zniknęło z powierzchni ziemi, a drzewa leżały wyrwane razem z korzeniami. Pięć lat później, 11 sierpnia 1124 roku, doszło do zaćmienia Słońca, wskutek czego temperatury spadły do tak niskich wartości, że nastąpił przymrozek. Notabene zima tego roku była tak długa, że jedna trzecia mieszkańców Starego Kontynentu zmarła z głodu.
Na przełomie lat 1257/1258 (Księżyc/Saturn) zima w Europie Środkowej była mizerna i sucha. W styczniu kwitły już drzewa, na św. Dominika (12 maja) zaczęły się żniwa, zaś na św. Jakuba (25 lipca) winobranie.
Rok 1330 (Mars) był anormalnie wilgotny. W lipcu non-stop padał deszcz, przez co zboże na polach zgniło, zanim zdążyło dojrzeć. 15 sierpnia po 18-dniowych ulewach w Czechach wylały wszystkie rzeki.
W 1407 roku (Mars) miała miejsce straszliwie długa i okrutna zima. Jeszcze 28 maja ziemia była zamarznięta. Od mrozów wyginęły całe wsie. Wszystkich martwych zdołano pogrzebać dopiero w połowie lata!
30 czerwca 1549 roku (Wenus) nad Lewoczą i Tatrami w nocy przeszła straszliwa burza połączona z gradobiciem. Gradziny były wielkości kurzych jaj, czasem nawet większe.
5 sierpnia 1641 roku (Merkury) na Spiszu zaatakowała zima. Zniszczone zostały wszystkie uprawy na polach i w ogrodach. Na pastwiskach zamarzło na śmierć 150 koni i dwóch pasterzy. Padał śnieg, na gałęziach drzew tworzyła się pokrywa lodowa.
29 września 1708 roku (Mars) w dzień św. Michała w Bratysławie nastała bardzo ostra zima. Stojący na warcie żołnierze zamarzli na śmierć. Bardzo niskie temperatury utrzymywały się aż do następnego roku.
23 lipca 1796 roku (Księżyc) przez kontynent przewaliła się wielka burza. W wielu miejscach padał grad wielkości gęsich jaj, niszcząc zasiewy i winnice oraz zabijając kilkanaście osób i zwierząt.
Jak widać, anomalie pogodowe na naszym kontynencie nie są niczym nowym. Zdarzały się zawsze. Przytoczone opisy kataklizmów wykazują wiele zbieżności z tym, co napisał opat Knauer w swoim "Kalendarzu stuletnim". Także wielkie powodzie z lat 1997 i 2001 były do przewidzenia.
Nie należy więc "wylewać dziecka z kąpielą", jak to czynią niektórzy "eksperci" i "naukowcy". Wspomniane prognozy odrzucają definitywnie, twierdząc, iż są nienaukowe i ludowe oraz że jako takie we współczesnym świecie nie mają racji bytu. Prawda jest jednak taka, że zostały one opracowane w sposób metodyczny i celowy, bez domieszek religii czy magii, a ich najlepszą rękojmią jest systematyczność prowadzonych przez wiele lat obserwacji. W ten właśnie sposób powstały zdumiewająco dokładne kalendarze Majów czy astronomiczne obliczenia ludów z basenu Morza Śródziemnego i Azji. Nie dysponowały one co prawda komputerami i modelami matematycznymi, ale niską jakość obserwacji rekompensowano ich dużą ilością, czego nie może niestety pojąć chociażby Erich von Daniken i jego zwolennicy. Zero Kosmitów, zero Braci w Rozumie - tylko oczy i pomiary, tysiące pomiarów i obliczeń. Dokładnie tak samo było z "Kalendarzem stuletnim". Było to mrówcze zapisywanie stanu pogody przez długie lata, obserwacje i wyciąganie stosownych wniosków.
Druga sprawa to to, iż anomalie nadal dają o sobie znać. Wybitnie niszczycielska działalność człowieka sprawiła, że już w XVI wieku mechanizm pogody zaczął się psuć. Wówczas to z kontynentu zaczęły znikać całe połacie lasów, na ich miejsce pojawiły się pola uprawne i miasta. Oliwy do ognia dołożyła coraz większa industrializacja, która od XIX wieku stopniowo poczęła obracać się przeciwko człowiekowi.
Wszystko wskazuje więc na to, że w przyszłości możemy spodziewać się coraz groźniejszych anomalii pogodowych. Rozumieją to wszyscy ludzie zajmujący się ochroną przyrody, ekolodzy oraz ludzie związani z czasopismami i instytucjami mającymi na celu uświadomienie społeczeństwu czyhającego na nie zagrożenia. Niestety, politycy i biznesmeni pozostają wciąż głusi na ostrzeżenia dawane im przez Naturę. To im możemy być "wdzięczni" za coraz większe skażenie środowiska, efekt cieplarniany oraz pustynnienie żyznych dotąg regionów, a co za tym idzie, głód i choroby. Czy będziemy zdolni powstrzymać tę złowieszczą tendencję?
Marek "Ivellios" Sęk
Opracowano na podstawie: "Nieznany świat" nr 7/2005