Co powodowało, że dym z sąsiadujących od południa z WTC 7 budynków (także zgliszcz po wieżach) poruszał się w przeciwną stronę niż wynikałoby to z kierunku wiatru? Co powodowało, ze ów dym "przyklejał" się do ściany WTC 7 i w ten sposób zachował się do samego zawalenia? Masz jakieś sensowne i konkretne wytłumaczenie tego stanu rzeczy?
Cóż - wyjaśnienie najprostsze z możliwych.
Sytuacja wygląda tak.
Mamy dwa mocno płonące budynki - wtc5 i wtc6. Budynki stosunkowo niskie, a jak spojrzeć na architekturę Manhattanu - bardzo niskie. Przed nimi, od strony północnej stoi wtc7 - wysoki 47 piętrowy wieżowiec. Tuż obok niego, dwa również wysokie budynki - po lewej, budynek Verizon, po prawej - U.S Post Office (obydwa, dużo wyższe niż wtc5 i wtc 6) Za płonącymi budynkami płonie gruzowisko po wieżach północnej i południowej. Płonie i generuje masę ciepłego (żeby nie powiedzieć - gorącego) powietrza.
Wiatr wieje w kierunku południowo wschodnim i nie jest jakoś szczególnie porywisty. Do tej pory chyba obaj jesteśmy zgodni?
Tak sobie myślę, że jeżeli od wiejącego (tak sobie ) wiatru, płonące wtc 5 i wtc 6 osłaniają trzy wysokie budynki (wszystkie trzy dużo wyższe niż one same), a jednocześnie, za "plecami" tychże wtc 5 i wtc 6, potężne gruzowisko generuje olbrzymie masy gorącego powietrza, to można zaryzykować stwierdzenie, że wpływ tego wiatru na kierunek, w którym przemieszcza się dym niekoniecznie musi być decydujący... Co więcej, może on zdecydowanie zmieniać sytuację, poprzez to, że tak naprawdę, na poziomie kilkunastu / kilkudziesięciu pięter od poziomu chodnika przemieszcza się on pomiędzy budynkami (stosunkowo wąskimi przerwami pomiędzy nimi)
Żeby to stwierdzić, wystarczy pojechać na byle jakie, gęsto zabudowane, polskie osiedle mieszkaniowe, na którym stoją 10 piętrowe budynki z wielkiej płyty. Konia z rzędem temu, kto stojąc pomiędzy tymi budynkami, potrafi zgadnąć z jakiego kierunku wieje wiatr.
To nie jest puste pole i nie wystarczy poślinić palec żeby to stwierdzić. (co innego na poziomie piętra 70-tego, czy 90-tego (tym bardziej, w sytuacji gdy wszystkie budynki wokół są dużo niższe (patrz wtc1 wtc2) Ale my, tak naprawdę rozmawiamy o pożarach, które miały miejsce niewiele niżej niż poziom chodnika...)
Ja mieszkam na takim osiedlu i wiem jak wiatr potrafi zawirować za budynkiem w kierunku którego wieje...
Uważam, że w przypadku wtc 7 było podobnie.
"Siódemka" zasłaniała pożary wtc 5 i wtc 6 (przynajmniej w interesującym nas fragmencie), a wiatr przedostawał się z jej lewej i prawej strony - pomiędzy nią i Verizonem oraz U.S Post Office. "Zawijał" na południowej elewacji, bo od strony strefy zero trafiał na masę gorącego powietrza z pogorzeliska wież 1 i 2. I ściągał dym z płonącej "piątki" i "szóstki" na południową elewację 'siódemki", po której "wspinał się" on w wyższe partie budynku i dopiero tam był spychany w kierunku południowo wschodnim - zgodnie z kierunkiem wiatru...
Żeby była jasność.
Po raz kolejny przypominam, że nie twierdzę, że "siódemka" nie płonęła WOGÓLE. Płonęła ale nie w takim stopniu jak próbuje się to nam przedstawić. I duża część dymu, którym się nas epatuje żeby to uzasadnić nie pochodziła z niej, a właśnie z "piątki" i "szóstki".
W zasadzie nie rozumiem po co tworzyć teorię o "pełzającym kurzu" skoro wiadomo że budynek się palił.
A jak palił to pewnie i dymił.
Nie załadowała Ci się grafika, więc nie bardzo wiadomo jaki budynek masz na myśli
Tych spadających szczątek z WTC1 powinno być tysiące ton i jeżeli nawet w pierwszym momencie spowodowałyby powstanie dziur w WTC6, to w końcu powinny go zasypać stertą gruzu, natomiast tutaj widzimy pusty, obszerny krater.
Ciekawe spostrzeżenie chociaż... Pod wieżami 1i 2 było jeszcze sporo pustej przestrzeni pod ziemią - stacje metra i takie tam. Pytanie, co było pod wtc 6? Jeżeli budynek stał 'na gruncie" to krater budzi zainteresowanie. Ale jeżeli pod nim również znajdowała się jakaś stacja metra, to mogłoby wyjaśniać krater...
Nie zmienia to faktu, że spadła na niego spora część że 110 piętrowego budynku. Trochę tego było, jakby nie patrzeć.
Inna sprawa, że tuz obok była kładka dla pieszych, prowadząca z wtc7 do wtc6. Miała kształt tuby. Szklanej tuby. Albo tuby z pleksi. W każdym razie, jej okładzina była mocno delikatna. Po zawaleniu się wtc1 większość tej szklanej tuby przetrwała. I to w całkiem dobrym stanie. .Zniszczeniu uległa ona dopiero po zawaleniu się "siódemki".