Interesuje mnie szczególnie ta druga interpretacja.
Zakładając, że "pull it" oznacza właśnie "wycofanie strażaków" z budynku, zadałem sobie pytanie JAKICH strażaków? Pytanie, wbrew pozorom, wcale nie jest bezsensowne, bo...
Przeglądając zdjęcia i filmy dotyczące budynku 7, zwróciłem uwagę na jeden zastanawiający szczegół. Nie ma ani jednego materiału, który w jakikolwiek sposób dokumentowałby próbę gaszenia pożarów w tym budynku. No, może nie to, że nie ma - ja takiego nie znalazłem, pomimo przeglądnięcia naprawdę sporej ilości materiału (jeżeli ktoś znalazł gdzieś w sieci jakiekolwiek nagranie, lub fotografię, na której widać strażaków gaszących wtc7, to bardzo proszę o podzielenie się linkiem).
Wydawać by się mogło, że nie powinno być z tym problemu, w końcu na Manhattanie, było w tym czasie całe mnóstwo strażaków, których głównym zadaniem (jak mi się wydaje) jest właśnie gaszenie pożarów, a także cała masa fotoreporterów i operatorów kamer, że o fotografach, czy osobach prywatnych z komórkami nagrywającymi filmiki nie wspomnę, którzy zarejestrowali ogromne ilości materiałów, więc powinni i taki fakt uwiecznić. A jednak...
Tym bardziej jest to zastanawiające w kontekście innych tego typu działań z rejonu strefy zero tego dnia, że wspomnę tutaj doskonale zarejestrowane akcje gaśnicze z rejonu chociażby wschodniej elewacji wtc5, czy też zachodniej - wtc6.
Ktoś może powiedzieć, że nie mieli jak się tam dostać. OK - od południa pewnie tak - w końcu znajdowało się tam gruzowisko po zwalonej wtc1 (chociaż z drugiej strony nie przesadzajmy - aż tyle tego, wbrew pozorom nie było ) - patrz zdjęcie poniżej
Jest to chyba najlepsze (i jedyne tak dokładne - z tego ujęcia) zdjęcie ulicy przed południową elewacją wtc7, pomiędzy kładką i promenadą i mówiąc szczerze spodziewałem się tam naprawdę wielkiego rumowiska resztek po wtc1...
A tymczasem - wygląda to tak sobie... Jest, owszem, trochę gruzu i stali ale biorąc pod uwagę, że są to pozostałości po kolosie jakim była wtc1, to szału nie ma...
Rzuca to też trochę inne światło na kwestię skali możliwych zniszczeń elewacji południowej (ale to tak na marginesie)
No, dobra ale do budynku dało się spokojnie podejść od drugiej strony - od narożnika północno zachodniego i północno wschodniego. Widać to na wszystkich materiałach filmowych, nawet tych zarejestrowanych praktycznie godzinę - półtorej przed zawaleniem się wtc7. Jeżeli tak, to dlaczego tego nie zrobiono ? Np. dlaczego nie gaszono tych płonących okien północno wschodniego narożnika (to ten fragment budynku "puścił" najpierw, powodując jego zawalenie). Można było temu zapobiec. Nawet jeśli przyjąć (w co osobiście nie wierzę), że przyczyną zawalenia się wtc7 były pożary właśnie, to trzeba sobie uzmysłowić, że nie od razu musiałyby być one na tyle ogromne, że nie dałoby się ich opanować. Zresztą widać to na filmach... Czy w godzinach południowych, kiedy minął już pierwszy szok i chaos organizacyjny po zawaleniu się Twin Towers, można było przystąpić do ratowania wtc7 ? Myślę, że tak.
Dlaczego tego nie zrobiono?
Pewne światło na tą sprawę rzuca wypowiedź zastępcy komendanta nowojorskiej straży pożarnej Petera Haydena, wyemitowana w filmie BBC (emitowanym również w polskiej telewizji) pt. "Teoria Spiskowa", którą usłyszeć można w 7:17 sec
http://www.youtube.c...1&v=3l_ALETgCLo
Jest ona ciekawa z kilku względów...
1. Co to za aparatura "śledząca, każdy ruch w budynku", którą podobno dysponowali? Kto i kiedy ją zamontował i w jaki sposób ona działała ?
2. Co to za "jeden z inżynierów", który "znał się na rzeczy" i udzielił precyzyjnej informacji o możliwym zawaleniu się budynku w przeciągu 5 godzin ? Jak to oszacował? I dlaczego właśnie 5, a nie np. 7 lub 10 godzin ?
3. Skąd pomysł o zgodzie na to, że (strażacy lub ktoś inny) "pozwoli wypalić się budynkowi" ?
4. Kwestia najbardziej interesująca - o której godzinie odbyła się ta konsultacja ? I kiedy zdecydowano, że budynek może się "wypalić"?
W 8:13 sec tego samego filmu mamy tą słynną wypowiedź Silversteina, informującego w niej o telefonie "od komendanta nowojorskiej straży pożarnej", który obawia się czy pożar da się opanować, a w efekcie podejmuje decyzję o wycofaniu strażaków z budynku.
I tutaj również najbardziej interesująca jest kwestia (oprócz oczywiście interpretacji określenia "pull it), o której godzinie ta rozmowa się odbyła.
Z kolei w drugim fragmencie filmu, http://www.youtube.c...&feature=relmfu (0:45 sec), Daniel Nigro (czyli komendant nowojorskiej straży) stwierdza, że "nie muszą prosić właściciela (Silversteina) o zgodę na zaprzestanie akcji ratowniczej", bo wszelkie decyzje podejmuje dowódca (akcji ratowniczej, jak rozumiem).
No, dobra... Po co o tym piszę? Bo nie daje mi spokoju kilka rzeczy.
1. Kwestia wypowiedzi Silversteina i Nigro.
Któryś z nich kłamie. Albo Silverstein, który mówi, że zadzwonił do niego komendant straży albo komendant, który twierdzi, że nie było absolutnie żadnego powodu, żeby taką decyzję ustalać z Silversteinem (i jak rozumiem, zaprzecza tym, że taki telefon wykonał). Teoretycznie jest jeszcze możliwość, że zadzwonił zastępca komendanta (Hayden), a sam komendant (Nigro) nic o tym nie wiedział ale byłoby to jeszcze dziwniejsze, bo akcją ratowniczą w strefie zero dowodził właśnie Nigro, więc takie decyzje należały właśnie do niego.
2. Kwestia godziny takiej rozmowy (jeżeli wogóle się odbyła). O której to było ?
Z filmu wynika, że Nigro, decyzję o wycofaniu strażaków z wtc 7 i rumowiska po Twin Towers, podjął ok godz. 15-tej, bo "stan siódmej wieży gwałtownie sie pogorszył" właśnie wtedy (0:16 sec) Ale jeśli tak rzeczywiście było, to rodzi się kolejna wątpliwość, dotycząca rozmowy Haydena z inżynierem, "który znał się na rzeczy" i który stwierdził, że budynek zawali się w ok. 5 godzin (patrz wyżej). Są tutaj znów dwie możliwości:
1. Rozmowa odbyła się ok 15-tej - ale to bez sensu, bo "ok trzeciej stan siódmej wieży gwałtownie się pogorszył", więc (jak rozumiem) niepotrzebne były takie konsultacje żeby stwierdzić, że budynek runie (pomijam już kwestię tych pięciu godzin - w takim przypadku bydynek musiałby runąć ok 20 - 20.30. No, chyba, że ten inżynier jednak nie był aż takim specjalistą.)
2. Rozmowa odbyła się mniej więcej w południe i inżynier (znający się na rzeczy) prawidłowo ocenił czas zawalenia się budynku (chociaż nadal nie wiem jak tego dokonał).
Jednak w tym przypadku nie zgadza się inna sprawa...
Jeżeli Hayden już w południe otrzymał wiarygodne informacje o kolapsie budynku za ok 5 godzin "jeżeli pozwolą mu się wypalić", to (jak rozumiem) wogóle nie podejmował decyzji o jego gaszeniu (co zresztą potwierdza brak dokumentacji takich działań). Czyli, inaczej mówiąc, już od samego początku wtc7 "wypalał" się swobodnie (pytanie - dlaczego?).
A zatem już ok południa, a nie jak twierdzi Nigro dopiero ok godz. 15-tej, strażaków nie było w wtc7 (a jeśli tak, to najprawdopodobniej wogóle go nie próbowali gasić) a wycofani zostali wtedy tylko ratownicy przeszukujący gruzowisko po wtc1 i wtc2 (chociaż przysiągłbym, że ok 16-tej kręcili się jeszcze przy zachodniej ścianie wtc6)
Dziwne to wszystko...
Jeśli mój tok myślenia jest prawidłowy, to wyglądałoby to mniej więcej tak:
1. Wtc7 wogóle nie był gaszony, bo już ok południa Hayden zadecydował, że "pozwoli mu się wypalić"
2. Ok piętnastej zostali wycofani strażacy przeszukujący gruzowisko po Twin Towers (i tylko oni, bo z wtc7 nie było kogo wycofywać)
a w związku z tym...
3. Silverstein miał na myśli dokładnie to, o czym myśli duża część ludzi - "pull it" oznacza "pociągnięcie" budynku (czyli decyzję o jego wyburzeniu), a nie o ewakuacji ratowników. Co więcej, kłamał on on telefonie od komendanta (osobiście skłonny jestem jednak uwierzyć w tej sprawie komendantowi Nigro właśnie, bo nie miał on absolutnie żadnego powodu żeby kłamać - w przeciwieństwie do Silversteina), próbując w ten sposób "rozmydlić" odpowiedzialność za zawalenie się wtc7...
------------------------------------------------------------------------------------------
Jest jeszcze jedna ciekawa wypowiedź w tym filmie http://www.youtube.c...&feature=relmfu (2:46) Richard Rotanz, który szacował uszkodzenia wtc7 "zaraz po zawaleniu się wieży północnej" (to z nim konsultował się Hayden?), twierdzi że oglądając górne piętra siódmej wieży, było dla niego jasne, że "filarów już nie ma, stropy się zapadły, a zewsząd buchał dym i płomienie - jak w piekle"
Nawet jeśli mówi on o elewacji południowej (tak to odczytałem z filmu), to chciałbym zobaczyć jedną fotografię lub film potwierdzający jego słowa... Jedną... Bo z tego, co ja widziałem (zresztą zamieszczałem je w tym temacie), to zgadza się co najwyżej dym "zewsząd buchający"... No, chyba, że mówi on o tej pionowej "bruździe" na prawie całej wysokości elewacji południowej, którą widać na jednym z filmów bardzo dokładnie, a nad którą zapadło takie... niezręczne milczenie (może dlatego, że taka regularna jest?)
Dalsza jego wypowiedź jest równie ciekawa.
Te dziurawe stropy, wiszące kolumny itd. (o ogniu "piekielnym" jednak nie wspomina) Wygląda na to, że gruz z wtc1 nieźle uszkodził strukturę "siódemki". Ale przecież oficjalna wersja (na dziś) mówi o tym, że wtc7 runęło na skutek pożarów, a nie uszkodzeń spowodowanych zawaleniem się wieży północnej... Byłby to pewien problem, bo (jak wiemy) najwięcej uszkodzeń było w zachodniej części budynku, a pierwsza runęła jednak część wschodnia...
Naprawdę - same ciekawe rzeczy w tym filmie...
edit :
uzupełnienie...
Zaglądnąłem sobie do tego opracowania NIST, który podlinkował Mariush na sąsiedniej stronie. http://www.nist.gov/...m?pub_id=909256
Pomyślałem, że gdzie jak gdzie ale tam z pewnością znajdę precyzyjne informacje na temat pożarów w wtc7. Opracowanie pochodzi z sierpnia 2008, więc jest chyba najbardziej aktualne. No, więc zaglądnąłem, a tutaj ZONK.
Dwie sprawy zwróciły moja uwagę.
Po pierwsze - brak schematu pożarów na elewacji południowej budynku. Są wszystkie trzy pozostałe - tej brak. Dosyć to dziwne, bo uszkodzenia tej elewacji rozrysowane są na schemacie bardzo precyzyjnie. Nie wiem, zabrakło im determinacji żeby to naszkicować, czasu... czy jak?
Po drugie (i tu muszę przyznać, że naprawdę się zdziwiłem) - zaskoczyła mnie dokumentacja fotograficzna pożarów zaobserwowanych na elewacjach budynku (mówię tu o trzech elewacjach poza południową). Tzn. nie tyle sama dokumentacja, bo większość tych zdjęć miałem okazję oglądać już wcześniej, ile jej umiejscowienie czasowe. Okazuje się (proszę mnie poprawić jeśli się mylę), że pierwsze pożary zaobserwowano, ni mniej ni więcej, tylko dwie godziny po zawaleniu się wieży północnej, czyli ok godz. 12:27. I nie były to jakieś huragany ognia tylko płonące 2-5 okien. Przypominam, że według tego, co mówi komendant straży Nigro, strażaków miano wycofać z tego rejonu już o godz. 15:00 (mniej więcej) czyli, jakby nie patrzeć, dwie i pół godziny po zaobserwowaniu tych pożarów. Przypominam, że zastępca komendanta Hayden,decyzję o tym żeby pozwolić "wypalić się budynkowi" rozważał już ok południa (pięć godzin na ten proces dawał ten "znający się na rzeczy" inżynier, z którym rozmawiał). No, to przyznam się, że czegoś tu nie rozumiem. Wygląda na to, że o ile od strony południowej budynku rzeczywiście coś się paliło, to wszystkie trzy jego pozostałe strony były przez długi czas zupełnie "czyste". Polecam wszystkim zaglądnięcie do tego raportu i naoczne przekonanie się o tym, że większość fotografii, które znamy z internetu, pokazujących "potężne pożary" w wtc7 zrobionych została we późnych godzinach popołudniowych (mniej więcej pomiędzy 15:00 - 16:00) czyli dobrych parę godzin po zawaleniu się wieży północnej (od strony 194 w wersji PDF). Przykładowo - pożar zachodniej elewacji, którego zdjęcie zamieścił Mariush na poprzednich stronach, można "osadzić" czasowo mniej więcej w okolicy godz. 14:00 - 14:30 (cztery godziny po kolapsie wtc1).
Wygląda więc na to, że zanim można było podjąć decyzję o gaszeniu pożarów, podjęto w prost przeciwną - o zgodzie na "wypalenie się" budynku. Problem w tym, że w momencie kiedy ją podjęto budynek palił się tylko od strony południowej, więc szansa na jego ugaszenie była dość spora. Drugi wniosek to taki (i o tym pisałem już wcześniej), ze te "schematy ogniowe" sporządzone przez NIST, o kant d.. potłuc można, bo patrząc na zdjęcia ( z tego samego opracowania) wynika, że owszem, w miarę dokładnie obrazują one ogniska pożarów, jednak jak się przyjrzeć dokładniej, to wyraźnie widać, że w miejscach, w których paliło się wcześniej, chwilę później było już tylko pogorzelisko (czyli ogień wypalił wszystko co mógł i zgasł), a pożar przenosił się w inne miejsce itd. itd. (normalne w budynku, którego nikt nie gasi.
W związku z tym ponawiam pytanie.
Na ile takie krótkotrwałe pożary lokalne, są w stanie uszkodzić konstrukcję budynku w taki sposób, żeby zawalił się on w sposób "jednorodny" na całej jego powierzchni, w tempie zbliżonym do swobodnego spadania ?
Użytkownik pishor edytował ten post 26.10.2012 - 20:30