No, proszę... chwilę mnie nie było, a tu taki ruch w temacie...
Na początek - witaj
Aquila, bo zdaje się, nie mieliśmy przyjemności...

Ukłony również dla
eXa - to zdaje się Twoja zasługa, że odkopałeś ten temat

Pamiętajmy, że gdyby to był spisek - wymagałby od naprawdę rzeszy Amerykanów przyłożenia ręki do zamordowania tysięcy własnych obywateli (najpierw zamordowania, a potem fałszowania dowodów).
Jak rozumiem, w przypadku gdyby wersja oficjalna była jednak prawdziwa, spiskowców mogłoby być wielokroć mniej?
Co tam mogło... MUSIAŁO być. Bo, gdyby było ich więcej, to Amerykanie zorientowaliby się, że coś się wydarzy...
Jednym słowem 11 września w wydaniu Al Kaidy mogła przygotować garstka osób ale już w przypadku 'inside job" musiała nad tym pracować "rzesza" ludzi...
To, że WTC7 się zawali wiedziano od kilku godzin - świadkowie (strażacy, którzy w przeciwieństwie do chyba wszystkich zwolenników TS tam byli) wyraźnie jeszcze przed czasem mówili, że budynek runie - po prostu jest uszkodzony, płonie i jest niestabilny. Zresztą z tego właśnie powodu już na parę godzin przed zawaleniem (bodajże) ewakuowano sąsiednie budynki i odcięto prąd. No ale ci strażacy to pewnie byli agenci CIA w przebraniu, specjalnie siejący dezinformację.
W wątku o WTC7 pytałem o kwestię OD KIEDY wiadomo było, że budynek runie.
Jakoś nikt nie zechciał się pochylić na tym tematem. A to kwestia dość istotna, szczególnie w kontekście sprzecznych informacji dotyczących "akcji ratowniczej" w tym budynku.
Z jednej strony słyszymy o "pull it", które miało podobno na celu ratowanie strażaków gaszących pożar, a z drugiej nie ma żadnych dowodów, że taka akcja ratownicza miała miejsce. Brak zdjęć. Brak filmów. Brak relacji świadków.
Z jednej strony słyszymy, że komendant nowojorskiej straży Nigro, podejmuje decyzję o wycofaniu strażaków, ok godz. 15-tej, a z drugiej strony jego zastępca Hayden, radośnie opowiada o tym, że już kilka godzin wcześniej pozwolono budynkowi się wypalić (po konsultacjach z jakimś 'specjalistą")
Z jednej strony słyszymy, że budynek był tak niestabilny, że wszyscy wiedzieli, że się zawali, a z drugiej , ta niestabilność nie przeszkodziła w rozmieszczeniu w nim specjalistycznej aparatury monitorującej ruchy budynku - o czym bez skrępowania opowiada Hayden.
Z jednej strony słyszymy o "morzu płomieni" w WTC7, a z drugiej (dosłownie z drugiej strony) widzimy tylko kilkanaście płonących okien.
Z jednej strony, raport NIST, prezentuje zdjęcie POTĘŻNEJ wyrwy, w południowo zachodnim narożniku budynku, a z drugiej, zdjęcia wykonane w tym dniu z drugiego brzegu rzeki Hudson, pokazują, że narożnik ten nie był wcale AŻ TAK zniszczony.
Z jednej strony, tego dnia na Manhatanie, było dziesiątki fotografów dokumentujących tragedię, a z drugiej, ani jednemu nie udało się sfotografować południowej elewacji budynku (pomimo tego, że można to było zrobić, stojąc przy południowo wschodnim narożniku - dowody na to zamieszczałem na forum)
Z jednej strony wszyscy tak bardzo chcieli gasić ten budynek, a z drugiej, zanim się do tego zabrali, to dowództwo stwierdziło, że nie ma to większego sensu i przerwało akcję. Nie wspominam tu już o tłumaczeniach zwolenników wersji oficjalnej według których zabrakło ciśnienia wody, że ugasić to "morze ognia", szalejące w "siódemce". Jakoś na brak wody nie cierpieli strażacy gaszący "czwórkę", piątkę" i "szóstkę". Zabrakło jej podobno tylko dla "siódemki". O dziwo tuż po zawaleniu się jej, woda, cudownie się znalazła... I dzielni ratownicy, bez problemów mogli polewać do woli, jeszcze płonące zgliszcza...
Z jednej strony dziesiątki kamer było wycelowanych w budynek, a z drugiej nie ma ANI JEDNEGO NAGRANIA, na którym byłoby widać proces jego zawalania się w całości. Pomimo tego, że przynajmniej kilka kamer usytuowanych było w takich miejscach, z których doskonale było widać całość budynku (przynajmniej w części kondygnacji). Niestety - wszystkie one albo się zacięły w kluczowym momencie, albo ich operatorzy mieli akurat wtedy, ciekawsze rzeczy do zrobienia.
I mogę tak jeszcze chwilę...
Więc darujmy sobie sarkazm o przebranych agentach CIA. Spłycić można każdy temat ale przecież nie o to nam chodzi... Prawda?

7-ka nie paliła się lecz tliła, nie była gaszona, nawet nie próbowano bo magiczne pull it im przeszkodziło. Jaki to absurd-Pishor w wątku o WTC7 dobrze opisał.
No i klops, bo ja jednak mówię, że był dość spory pożar. Gaszona była - były próby, ale wtedy właśnie (rozsądnie) wycofano strażaków z budynku - no bo po co mają dodatkowo ginąć w siódemce (jak ginęli w 1 i 2) skoro jak sami świadkowie mówili - budynek jest tak niestabilny, że wkrótce sam runie?
To ja, z uporem godnym lepszej sprawy znowu poproszę o dowód tego "gaszenia".
Jakikolwiek.
Może być zdjęcie albo film. Nawet króciutki. Cokolwiek, co by świadczyło o tym, że ten budynek rzeczywiście próbowano gasić. Są takie dowody odnoście praktycznie każdego budynku z kompleksu WTC - poza "siódemką"
To niech ta większość ustosunkuje się do:
-stopionej stali w WTC
-nanotermit
-braku 4 czarnych skrzynek z samolotów lecących na WTC
-otwór wylotowy w Pentagonie
-sprzeczności w metodzie zawalenia się WTC; brak efektu naleśnikowego, wyrzucenie wielotonowych elementów na setki metrów w bok.
-braku możliwości wykonywania rozmów komórkowych podczas lotów. Drugorzędny jest charakter tych rozmów: Mamo wierzysz mi... mamo wiesz że to ja...
-Lary S. i absurdy związane z 7-ką...
No widzisz - chyba wszystkie te tematy zostały już tutaj poruszone, podawane były wyjaśnienia - a mimo to nie uznałeś ich - bo nie chcesz ich uznać. A zatem dla Ciebie (i nie tylko Ciebie, nie przejmuj się
) dalej istnieją jakieś "nieprawidłowości i sprzeczności" - podczas gdy tak naprawdę - ich zwyczajnie nie ma.
Rzeczywiście, chyba wszystkie tematy podane przez Robakotarianina poruszone były.
Nawet podawane były wyjaśnienia... Co z tego, skoro duża część z nich jest, mówiąc najogólniej, nieco... naciągana.
O "absurdach" związanych z "siódemką" pisałem wyżej, więc nie będę się powtarzał. Pomimo tego, że temat był wałkowany wielokrotnie, w dalszym ciągu jest cała masa wątpliwości, których nikt nawet nie próbował rozwiewać.
Podobnie jest z otworem wylotowym w Pentagonie. NIE MA na tym forum ani jednej rzeczowej próby wyjaśnienia genezy jego powstania, a także sensownego wytłumaczenia, jak to się stało, że "coś" przebiło się przez las betonowych słupów kondygnacji parteru i "wykroiło" tak piękny, owalny otwór. Że nie wspomnę o próbie zidentyfikowania tego "czegoś".
Więc to nie jest tak, że ktoś nie przyjmuje wyjaśnień, bo nie chce ich uznać. One po prostu nie trzymają się "kupy".
Przykład?
Proszę bardzo.
W debacie (która i mnie przyciągnęła na to forum), jako koronny dowód na to, że w Pentagon uderzył Boeing, podawano uszkodzenia generatora stojącego przed budynkiem. Dopasowywano je do kształtu skrzydła i silnika. Ale jakoś nikt nie zechciał zastanowić się, nad tym, że te uszkodzenia wykluczają inne - a mianowicie te, które odniósł jeden ze słupków ogrodzenia znajdujący się tuż przy generatorze (i został przygięty do ziemi u swojej nasady), a także ten niski murek parę metrów dalej, który wystawał z ziemi zaledwie na kilkanaście cm, przy jednoczesnym braku uszkodzeń podłoża wokół niego, a także szpul na kable o całkiem sporych rozmiarach, przez które wspomniany Boeing cudownie przeniknął, nawet ich nie przewracając. (o braku uszkodzeń posadzki Pentagonu już nawet nie wspominam).
Widać to nawet na symulacji komputerowej przygotowanej na jednym z amerykańskich uniwersytetów.
Symulacji, która miała uwiarygodnić udostępnione nagrania z dwóch kamer Pentagonu i dowieść, że widać na nich właśnie Boeinga, a nie nic innego.
Tak więc, nawet ta w 100% pasująca, do nagrań symulacja, obarczona jest błędem przenikania samolotu przez szpule...
Ale to, oczywiście nikogo nie interesuje, bo przecież mamy 5 latarni uszkodzonych przez samolot. W tym jedną, która zdemolowała taksówkę Lloyde'a Englanda - i nawet częściowo wpadła do wnętrza jego samochodu...
Problem w tym, że nie udokumentowanych uszkodzeń auta z tym związanych, podobnie jak osoby, która wyjmowałaby ją z wnętrza samochodu, a na dodatek Lloyd upiera się, że w momencie zdarzenia był w innym miejscu, niż pokazuje to dokumentacja filmowa i fotograficzna. O miejscu pracy jego żony nie wspominam specjalnie, żeby nie być posądzonym o nadmierną "spiskowość"...
Tak więc - to nie jest tak, że podaje się w tym temacie wyczerpujące wyjaśnienia, rozwiewające wszelkie wątpliwości i tylko tępy upór i zła wola stoi na przeszkodzie w ich przyjęciu.
I nie jest tak również, że nie ma "nieprawidłowości i sprzeczności".
Co, mam nadzieję, udowodniłem wyżej...
Użytkownik pishor edytował ten post 08.05.2013 - 08:00