No nie jest to do końca tak, że "bić i być twardym"... Dziś wśród typków spod ciemnej gwiazdy brakuje jednej rzeczy - honoru. Nie jest to żartem, bowiem jeszcze jakiś czas temu istniały wśród chłystków pewne niepisane zasady - przynajmniej o takich słyszałem na mojej dzielnicy. Nie wolno było na przykład okraść kogoś, kogo zna się z widzenia a mieszka na tym samym osiedlu. Okoliczne dresiarstwo miało swój świat i swoje sprawy. Sąsiedzi ich nie obchodzili, no chyba, że ktoś zalazł im za skórę donosem na policję czy innym z ich punku widzenia nieprawym działaniem. Jeśli ruszali "rąbać", to zawsze poza obręb dzielnicy. Ówcześni chuligani mają dziś po 25-30 lat - jedni skończyli w więzieniach, inni porzucili przestępcze życie. Ich miejsce zajęła banda 15 - 17 letnich dzieciaków, jednak bezwzględniejszych, i nie mających zahamowań przed popularnym "krojeniem" nie tylko zwykłych mieszkańców dzielnicy, ale także swoich znajomych, nawet z jednego wieżowca. Zero jakichkolwiek zasad. Ten brak skutkuje dalej - to pokolenie dresów po prostu nie potrafi przegrywać z podniesioną głową - ktoś wkropi im dziś, a oni jutro w siedmiu wkropią jemu, choć dostali zasłużenie. Pobity organizuje pomoc, która znów daje wycisk grupce. I wtedy są dwie możliwości - jeśli to pomoc klasy "Ruskaja mafija" odpuszczą. Jeśli było to towarzystwo równe im - to będzie tylko kolejny ruch wojsk w tej bezsensownej wojnie. Szkoda zdrowia i nerwów, chyba że ktoś lubi sporty ekstremalne. Wtedy sensu nabiera zasłyszane gdzieś przeze mnie zdanie - „Nie survivale, nie kurde, paintball, ale weź się przejdź osiedlem”