Napisano
17.11.2007 - 17:02
Jedziemy na wodę
Jan Gulak wymyślił i opatentował samochodowy silnik napędzany wodą. Autem wyposażonym w zbiornik z wodą jeździ już cztery lata. Wynalazek opantentował, ale chętnie go udostępni. Czeka teraz na homologację swojego silnika.
Oczywiście, samochód ma też zbiornik na paliwo i silnik diesla. Instalacja wymyślona przez doktora Jana Gulaka pozwala na mniejsze zużycie oleju napędowego i oszczędności nawet do 65 proc. Okazuje się bowiem, że woda może doskonale uzupełniać paliwo. Ile zużyjemy wody, tyle zaoszczędzimy paliwa. Na przykład, kiedy nasz samochód na przejechanie 100 km potrzebuje ośmiu litrów ropy, to auto Jana Gulaka zużyje około czterech litrów paliwa i cztery litry wody.
Jak to możliwe?
Dr Gulak w swoim aucie w miejscu przedniego siedzenia zamontował zbiorniki na wodę. Woda miedzianymi rurkami (dobrze przewodzącymi ciepło) dociera do kolektora wydechowego. Kolektor ma temperaturę około 250-300 stopni Celsjusza. Przepływająca przez kolektor woda ogrzewa się do mniej więcej 150 stopni i zamienia w parę wodną. Potem jest tłoczona do kolektorów ssących i zasysana do cylindra. Tam następuje proces spalania i w kilka setnych sekundy następuje rozbicie pary wodnej na tlen i wodór. Jak wiadomo, mieszanina wodoru i tlenu jest mieszaniną piorunującą. Jak się okazuje, wydziela energię potrzebną do napędzenia samochodu. Silnik wspomagany ową mieszaniną pracuje na wyższych obrotach, ale ciszej.
Ile oszczędzamy?
- Zamontowanie takiej instalacji w samochodzie jest bardzo proste i niedrogie, a pozwala na oszczędności rzędu 20-65 proc - przekonuje dr Jan Gulak. Wszystko zależy od temperatury na zewnątrz. Im cieplej jest na zewnątrz, tym mniej ropy zużyjemy. W czasie mrozów woda zastępuje około 20 proc. ilości ropy. Latem stanowi połowę paliwa, a Gulakowi udało się nawet zużyć tylko 35 proc. ropy, a 65 proc. wody.
Jak to się zaczęło?
Jan Gulak pojechał na giełdę samochodową koło Kielc. Będąc na giełdzie, zauważył, jak w jednym z samochodów pękła gumowa rurka doprowadzająca do silnika wodę z chłodnicy. Woda wylała się na kolektor wydechowy i błyskawicznie zamieniła w parę.
- Zauważyłem, że silnik pracował bardzo intensywnie, na wysokich obrotach, bez dodawania gazu. Właściciel auta nie potrafił mi powiedzieć, dlaczego silnik tak pracuje - opowiada Jan Gulak.
Mężczyznę zaciekawiło to do takiego stopnia, że zaczął w domu robić doświadczenia. I tak skonstruował silnik napędzany wodą. Najpierw instalację zamontował w starej lancii. Teraz już cztery lata jeździ mercedesem z zainstalowanym zbiornikiem na wodę. Taki pojazd przynosi nie tylko korzyści finansowe, ale jest także bardziej ekologiczny.
- Z rury wydechowej nie wydobywają się praktycznie żadne spaliny - mówi Gulak. - Właściwie jedyną częścią spalin jest dwutlenek węgla. Węglowodór, który jest głównym i najbardziej niebezpiecznym składnikiem spalin samochodowych, u mnie stanowi tylko 0,0013 proc.
Autobusy na wodę?
Swój samochód dr Gulak zaprezentował w środę (17 maja) na terenie zajezdni radomskiego MPK. Szuka bowiem partnerów, którzy podjęliby się testów jego silnika. Także na silnikach autobusów. Tadeusz Socha, prezes MPK, podszedł do projektu z dystansem, ale również z aprobatą. Gotowy jest przeprowadzić testy na starym silniku, ze skasowanego już autobusu.
- O tym, żeby jakiś autobus z taką instalacją wyjechał na ulice, nie ma na razie mowy - mówi Socha. - Każdy silnik musi mieć homologację, a ten jej nie ma.
Bark homologacji to największy problem Jana Gulaka. Aby ją uzyskać, potrzebne są kosztowne testy.
- Wysłałem pismo do ministra transportu. Dostałem odpowiedź, że jeśli zgromadzę półtora miliona złotych na testy, to dostanę jego poparcie - mówi z przekąsem Jan Gulak. - Nie rezygnuję jednak i wysłałem kolejne pismo, z gwarancją 90 proc. zysków dla budżetu państwa ze sprzedaży silnika czy licencji.
Tymczasem silnikiem zainteresował się minister transportu... Grecji. W Atenach zanieczyszczenie powietrze pochodzące ze spalin jest bardzo duże.
- Na razie sam jeszcze zdobywam doświadczenie w tym zakresie - mówi Gulak.
Jan Gulak jest doktorem nauk humanistycznych. Wykłada w Wyższej Szkole Dziennikarstwa w Warszawie, Wyższej Szkole Dziennikarstwa w Radomiu i Wyższej Szkole Handlowej w Kielcach.
Tomasz Dybalski
źródło:http://www.7dni.radom.pl/index.php?go=numer&id=32&t=1
znalazłem ciekawą ofertę :http://www.nte.biz.pl/5701.html