Skocz do zawartości


Zdjęcie

Ja jestem Światłem Życia...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
41 odpowiedzi w tym temacie

#31

darokrol.
  • Postów: 729
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Darwinizm NIGDY nie został udowodniony. Zapis kopalny sugeruje raczej "nagłe pojawianie się" gatunków, niż "ich powolne ewoluowanie na drodze drobnych mutacji". Doświadczenia hodowców - powstają tylko nowe ODMIANY, a nie gatunki :) Darwiniści mieszają dwa słowa (makroewolucja i mikroewolucja) w jedno.

oczywiście Darwin dał tylko początek nauce o ewolucjonizmie, popełnił błędy czego chyba żadnym prekursorom nie udało się uniknąć, ale obecnie ewolucja jest BARDZO DOBRZE potwierdzona, na mój gust jakieś sto miliardów centylionów ! (ten wykrzyknik to silnia :P ) razy lepiej niż kreacjonizm na który nie ma choćby ciutki namacalnego dowodu

Naukowcy mutują, np. muszki owocowe i w oczekiwaniu na nowy gatunek patrzą jak z muszek owocowych powstają muszki owocowe. Prawda jest taka, że każdy gatunek ma pewne "granice" formy, których mu przekraczaćnie wolno.

oczywiście że wolno, i jeżeli dana populacja nie może mieć płodnego potomstwa z inną staje się odrębnym gatunkiem
dowód z wikipedii:
Specjacja sympatryczna nasionnicy jabłoniowej (Rhagoletis pomonella). Nasionnica naturalnie występuje na terenie Ameryki Północnej jako pasożyt głogu. Po wprowadzeniu upraw drzew owocowych przez osadników, niektóre nasionnice zaczęły atakować najpierw jabłonie, a z czasem również grusze, wiśnie i róże. Obecnie specjalizacja ta jest na tyle posunięta, że występuje częściowa bariera reprodukcyjna pomiędzy tymi formami.

Zresztą - jeśli według darwinistów jesteśmy bezładnym skupiskiem atomów powstałym przypadkiem żyjącym w bezładnym skupisku atomów zwanym Wszechświatem... To teorie darwinistów przeczą same sobie. Bo wtedy jedynym celem w życiu jest wydanie na świat jak największej liczby potomstwa.

na całe szczęście każdą populację ograniczona czynniki naturalne np ograniczona ilość pożywienia czy drapieżniki, ale generalnie każdy gatunek dąży do wydania jak największej liczby potomków i do podtrzymania gatunku

a co do samej wiary w wyższe istoty to każda cywilizacja na pewnym prymitywnym etapie rozwoju zaczyna wierzyć że świat został stworzony dla niej, wszystko czego naukowo nie mogą pojąć (bo niby jak bez nauki ? ) tłumaczą sobie bogami, ale to ludzki mózg stworzył boga a nie na odwrót, co jest potwierdzone jakieś sto miliardów centylionów ! (ten wykrzyknik to silnia :P ) niż bóg... niestety ale taka jest prawda i kiedyś kiedy staniemy się rozwiniętą cywilizacją wierzących w bogów będzie się zamykać w szpitalach psychiatrycznych :)
  • 0

#32

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

oczywiście Darwin dał tylko początek nauce o ewolucjonizmie, popełnił błędy czego chyba żadnym prekursorom nie udało się uniknąć, ale obecnie ewolucja jest BARDZO DOBRZE potwierdzona, na mój gust jakieś sto miliardów centylionów

Widać, że twoja wiedza ogranicza się do podręcznika od przyrody z podstawówki, ew. gimnazjum.
1) Darwin zapoczątkował naukę o ewolucji?! Z choinki spadłeś? A św. Tomasz z Akwinu, Arystoteles?
2) LOL! Człowieku, nie rób mi wody z mózgu. Żadna, ŻADNA teoria o ewolucji nie jest potwierdzona! Żadna! O ewolucji wiemy tyle samo, co wtedy gdy Darwin zabrał się za pisanie "o powstaniu gatunków" (chociaż bardziej pasowałoby "o powstawaniu odmian", bo w książce przytacza ptylko przykłady powstawania odmian).
Torie neodarwinistów opierają się głównie na: "A bo patrząc na podobieństwa między gatunkami obecnymi, a wymarłymi, można powiedzieć jak przebiegła ewolucja. A nie ma form przejściowych, bo zapis kopalny jest BŁĘDNY, niekompletny." Próbują zanegować twarde fakty zastępując je "musi być inaczej, jesteśmy pewni, że jest inaczej".

razy lepiej niż kreacjonizm na który nie ma choćby ciutki namacalnego dowodu

Ja nie powiedziałem, że kreacjonizm jest dobry. Czytaj uważnie, a nie między wierszami. To jeszcze większa głupota niż darwnizm. Ja chcę po prostu zwrócić uwagę na dwie ważne kwestie, a nie zaczynać dyskusję o ewolucji.
1) Wybór nie ogranicza się tylko do "Bóg - kreacjonizm" i "Ateista - ewolucja na drodze doboru naturalnego". Są inne teorie. Ewolucji nie można badać nie zwracając uwagi na teleologię oraz Początek. To tak jakby badać lot strzały, nie zwracając uwagi na strzelca i tarczę. Czysto "racjonalne/naukowe" podejście do tek kwestii jest skazane zawsze na porażkę.
2) Darwnistyczna wizja ewolucji NIE ZOSTAŁA NIGDY UDOWODNIONA. "Nawet" te neodarwinistyczne teorie są tylko... Teoriami opartymi na "Nie ma Boga, więc pozostaje tylko dobór naturalny" i czystych gdybaniach "co by było gdyby". Paradoksalnie to paleontologia jest najsilniejszym dowodem przeciwko ewolucji, bo sugeruje "nagłe pojawienie się nowego gatunku" niż jego powolne ewoluowanie.

Edit.
Trzeba sobie tlko zadać pytanie, czemu w szkołach uczą tego wyświechtanego darwinizmu...?

Edit. 2
No to wytłumacz mi jak z jednokomórkowców w kambrze pojawiła się ogromna większość obecnych grup zwierząt? W ciągu paru milionów lat? Na dordze doboru naturalnego? Powolnej specjacji sympatrycznej? Jak te samolubne komórki zaczęły nagle współpracować?

Edit. 3
No to cytat o specjacji z wikipedi:

ale z czasem staje się coraz trudniejsze prowadząc do powstania nowego gatunku.

Szkoda, że NIE zaobserwowano takiego przeobrażenia się gatunku. Tylko utrudnienia w krzyżowaniu się.
I mój komentarz do twojego:
Jakby nagle gruszki, wiśnie i róże zniknęły stamtąd, zostałyby porzucone przez hodowców, to ta twoja nasionica szybko powróci do stanu wyjściowego. Specjalizacja nie jest zaczątkiem ewolucji...

Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 27.12.2007 - 17:46

  • 0



#33

goa.
  • Postów: 9
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jak zwykło się mawiać -- jeden obraz może zastąpić tysiące słow.

Dołączona grafika


Ponadto bardzo prawdziwe i podane w zabawny sposób:
:-)))))))))))
  • 0

#34

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A teraz policz ile zabiły reżimy "zgodne z naturą człowieka" (przeżywa najsilniejszy). Ateiści - Hitler i Stalin znajdowali swoje wsparcie "naukowe" w ateistach i teorii doboru naturalnego. Komunizm pochłonął dziesiątki milionów ofiar, bo "przeżywa najsilniejszy". Hitler zagazował miliony żydów, polaków, rosjan i innych narodów, bo "silniejszy rządzi, słabych wyeliminować", jak to mówił Darwin i obecni darwiniści, ku chwale przyrody.


Edit. Błędy człowieka i Kościoła jako instytucji nie mówią, że Boga nie ma... Nie bierz mnie pod ziobro. To, że kiedyś Inkwizycja i wyprawy krzyżowe zabiły mnóstwo ludzi, nie znaczy, że Bóg tego chciał.

Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 28.12.2007 - 12:21

  • 0



#35

może tak może nie.
  • Postów: 504
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Kolega Mr. Mojo musiał paść ofiara jakiegoś szalonego naukowca, który wykonywał na nim swoje niecne eksperymenty, bo takie poczucie krzywdy ze strony nauki jakie prezentuje nie mogło wziąć się tak po prostu. Nie mogło, po takowej nie ma :) Oskarżanie Darwina o idee "przetrwają najsilniejsi" (czy jak woli mój rozmówca "przeżyją najsilniejsi") jest o tyle nonsensem, że Darwin jej nie wymyślił aby wcielić ją w życie ale zaobserwował - jest różnica prawda? To tak jakby badaczy tornad oskarżać o szkody po ich przejściach. (Nie)stety owa zasada o przetrwaniu nie obowiązywała jedynie w ustrojach totalitarnych, ale na wszystkich znanych mi etapach rozwoju człowieka, we wszystkich możliwych ustrojach społecznych. Dziś także przezywają najsilniejsi - na rynku pozostają tylko najsilniejsze firmy, na studia dostają się jedynie najlepsi, prawo jazdy dostają jedynie Ci co potrafią jeździć - czy to wina Darwina i nauki?

Zaś te bzdury o ateistycznym Hitlerze.... Hitler jakby żył obecnie mógłby być z powodzeniem moderatorem na tym forum :) Je zainteresowania zjawiskami paranormalnymi, zaginionymi cywilizacjami, legendarnymi relikwiami i duchowością, wręcz opętanie nimi, stawiałoby go w pierwszym rzędzie naszych użytkowników :) Przypominam choćby jaki napis widniał na paskach żołnierzy wermachtu. Co do komunizmu, to komunizm sam w sobie był quasi-religią, o czym właśnie będę pisać a jak skończę wyśle Koledze linka do artykułu:)
  • 0

#36

goa.
  • Postów: 9
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

A teraz policz ile zabiły reżimy "zgodne z naturą człowieka" (przeżywa najsilniejszy). Ateiści - Hitler i Stalin znajdowali swoje wsparcie "naukowe" w ateistach i teorii doboru naturalnego. Komunizm pochłonął dziesiątki milionów ofiar, bo "przeżywa najsilniejszy". Hitler zagazował miliony żydów, polaków, rosjan i innych narodów, bo "silniejszy rządzi, słabych wyeliminować", jak to mówił Darwin i obecni darwiniści, ku chwale przyrody.


Edit. Błędy człowieka i Kościoła jako instytucji nie mówią, że Boga nie ma... Nie bierz mnie pod ziobro. To, że kiedyś Inkwizycja i wyprawy krzyżowe zabiły mnóstwo ludzi, nie znaczy, że Bóg tego chciał.


Piszesz takie głupoty, że śmiem twierdzić, iż masz łeb nabity ciemnotą i nic z Ciebie już nie będzie :-/
Poczytaj trochę, pooglądaj i jeszcze raz poczytaj Biblię ;->

P.S. I wyłącz to radio rydzyka.
  • 0

#37

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Oskarżanie Darwina o idee "przetrwają najsilniejsi" (czy jak woli mój rozmówca "przeżyją najsilniejsi") jest o tyle nonsensem, że Darwin jej nie wymyślił aby wcielić ją w życie ale zaobserwował - jest różnica prawda?


1) A o czym świadczy "dobór naturalny"? O czym biadolą darwiniści?
2) Zaobserwował? Dziwne, to jakim cudem przeżywają te słabe, padające z łątwościąofiary drapieżników, jak, np. leniwce? Prawda jest taka, że drapieżnicy powodując drastyczny spadek liczby swoich ofiar, przestają na nie polować, zwracając uwagę na inne zwierzęta, pozwalając "zagrożonemu" gatunkowi jego odbudowanie się. I znów zaczynają na niego polować. To też zaobserwowano. (Edit. ->) Prawda jest taka, że to tylko człowiek przyczynia się do wyginięcia gatunków, a nie drapieżniki "wybijają do nogi" swoje ofiary.

(Nie)stety owa zasada o przetrwaniu nie obowiązywała jedynie w ustrojach totalitarnych, ale na wszystkich znanych mi etapach rozwoju człowieka, we wszystkich możliwych ustrojach społecznych.

?? W ustrojach totalitarnych słabych eleminowano. W "normalnych" społeczeństwach ludzie robią wszystko, żeby ratować życie innych, czego przykładem są szpitale, hospicja, pomoc upośledzonym fizycznie i umysłowo oraz bezinteresowne wolontariaty. Coś tu się nie zgadza, z tym "przeżywają najsilniejsi".

Dziś także przezywają najsilniejsi - na rynku pozostają tylko najsilniejsze firmy, na studia dostają się jedynie najlepsi, prawo jazdy dostają jedynie Ci co potrafią jeździć


1) Nie porównuj gospodarki do życia.
2) Ale Ci słabsi TEŻ przeżywają przecież.

Jego zainteresowania zjawiskami paranormalnymi, zaginionymi cywilizacjami, legendarnymi relikwiami i duchowością, wręcz opętanie nimi, stawiałoby go w pierwszym rzędzie naszych użytkowników

W Niemczech poglądy Darwina wywarły największy wpływ. Generałowie, którzy rozpętali I WŚ, całkiem otwarcie korzystali z jego idei, aby usprawiedliwić swoje wojenne zapędy. Twierdzenie, że teoria Darwina stała się przyczyną jej wybuchu, to oczywiście duże uproszczenie. Nie mniej jednak, powiedzenie Dostojewskiego, że idee mają swoje konsekwencje, dobrze ilustruje zachowania tych generałów. G. Bernard Shaw napisał: "To my (Anglicy) nauczyliśmy Prusy tej <religii>, a Prusy ulepszyły nasząinstrukcję, że obecnie stajemy w obliczu konieczności zniszczenia Prus, aby one nas nie zniszczyły.
Adolf Hitler zrobił wielki użytek z Darwina. Mówił on na przykład, że jeśli "nie uszanujemy prawa natury, narzucając naszą wolę z racji silniejszego, to przyjdzie dzień, gdy znowu zaczną nas pożerać dzikie zwierzęta. Dzięki przemocy elity bezustannie ulegają odnowie. Prawo selekcji usprawiedliwia tę ciągłą walkę, ponieważ pozostyawia najlepiej przystosowanego. Chrześcijaństwo jest rebelią przeciwko prawu naturalnemu, jest protestem przeciwko naturze".

Nazizm był podsycany jeszcze innym poglądem wypływającym z prcy Darwina, to jest eugenikę. Celem eugeniki jest pomnożenie "najlepiej przystosowanych" i ograniczenie liczby "nieprzystosowanych". W prywatnej korespondencji Darwin wyrażał aprobatę dla eksterminacji różnych pierwotnych ras, uważanych za gorsze od europejskich.

Co do komunizmu, to komunizm sam w sobie był quasi-religią

Teoria Darwina była niezmiernie przydatna Karolowie Marksowi. "O powstaniu gatunków" "udowodniła", że człowiek okazał się być rezultatem ślepych, materialistycznych procesów, które działały w sposób bardzo podobny do dialektycznego materializmu. Zachwyt Marksa był tak wielki, że chciał zadedykować to m swojego dzieła Das Kapital (1867) Darwinowi. Trudno przecenić wpływ, jaki teoria Darwina wywarła na myśl marksistowską, a co za tym idzie - za zbrodnie popełnione i nadal popełniane przez reżimy marksistowskie. Lenin napisał w State and Revolution (1917), że marksizm to bezpośrednie zastosowanie darwinizmu w polityce.


W pismach ateistów XX wieku darwinizm jest ideologią występującą w przebrniu nauki. Zaufanie do tej ideologii, wyrażane z prawa czy z lewa, musi zredukować człowieka wyłącznie do materii. A jeśli naukowcy j filozofowie będą traktować człowieka tak, jakby był wyłącznie biologicznym materiałem do jednorazowego użytku, to on stanie się takim materiałem. Mały krok dzieli Darwina od komór gazowych i młynów aborcji.

Reasumując: Twórcy najbardziej odrażających ideologii XX wieku znajdowali "naukowe" uzasadnienie w poglądach Darwina.


Piszesz takie głupoty, że śmiem twierdzić, iż masz łeb nabity ciemnotą i nic z Ciebie już nie będzie :-/

Udowodnij mi to.

Poczytaj trochę, pooglądaj i jeszcze raz poczytaj Biblię

Myślisz, że ja zasiadam do takiej dysputy bez lektury literatury z tym związanej? Biblię przeczytałem dwa razy.

I wyłącz to radio rydzyka.

Nie słucham.


Dziękuję i pozdro.


Edit. 2
Nie chcę tu się kłócić. Nie chcę na siłę i wszelkim kosztem zmienić waszego zdania. Chcę tylko was nakłonić do zastanowienia się. Jeśli chcecie mnie tylko zjechać jako "ciemnego kreacjonistę (którym notabenene jestem) wierzącym ślepo w Boga (czyli pewnie wg waszych wyobrażeń staruszka z brodą po kolana, który ze starości zapomniał, że stworzył świat)", to na tym kończę. Jeszcze raz pozdro.

Użytkownik Mr. Mojo Risin' edytował ten post 28.12.2007 - 15:36

  • 0



#38

darokrol.
  • Postów: 729
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

no dobra panie kreacjonisto, jeśli moja wiedza o ewolucji kończy się na podstawówce, to twoja kończy się parę tysięcy lat temu...

widać że jesteś takim kreacjonistom jak reszta z was, nie masz ochoty na przedstawienie dowodów na brak ewolucji, zresztą wcale ci się nie dziwię gdyż miałbyś z tym takie same problemy jak z odróżnieniem nauki o jakimś zjawisku od postawienia tezy :/ albo jeśli już przedstawiłbyś jakiś "argument" to skończyłoby sie to wyśmianiem cię przez całe forum a to dlatego że zacytujesz jakieś XIX wieczne argumenty i nic więcej

a te twoje śmieszne wywody ile to zła narobił darwinizm, no proponuje spojrzeć bardziej wstecz do średniowiecza i zobaczyć jak miłościwa dla słabszych, dla innych była twoja religia... albo może nie aż tak daleko, poczytaj o pewnej czystce rasowej na II wojnie światowej :)

2) LOL! Człowieku, nie rób mi wody z mózgu. Żadna, ŻADNA teoria o ewolucji nie jest potwierdzona! Żadna! O ewolucji wiemy tyle samo, co wtedy gdy Darwin zabrał się za pisanie "o powstaniu gatunków" (chociaż bardziej pasowałoby "o powstawaniu odmian", bo w książce przytacza ptylko przykłady powstawania odmian).
Torie neodarwinistów opierają się głównie na: "A bo patrząc na podobieństwa między gatunkami obecnymi, a wymarłymi, można powiedzieć jak przebiegła ewolucja. A nie ma form przejściowych, bo zapis kopalny jest BŁĘDNY, niekompletny." Próbują zanegować twarde fakty zastępując je "musi być inaczej, jesteśmy pewni, że jest inaczej".

o nie, to wy, kreacjoniści wiecie o ewolucji tyle ile wiedzieliśmy wtedy, teraz to sie prowadzi badania genetyczne i ustala pokrewieństwa między gatunkami a nie kopie w ziemi bo w niej nie ma za wiele i tylko zamknięty umysł kreacjonisty może zamknąć się do łopaty i ziemi... a o gatunkach to lepiej nie dyskutować bo to sprawa za skomplikowana i chyba nie zostanie prędko rozwiązana.

1) Wybór nie ogranicza się tylko do "Bóg - kreacjonizm" i "Ateista - ewolucja na drodze doboru naturalnego". Są inne teorie. Ewolucji nie można badać nie zwracając uwagi na teleologię oraz Początek. To tak jakby badać lot strzały, nie zwracając uwagi na strzelca i tarczę. Czysto "racjonalne/naukowe" podejście do tek kwestii jest skazane zawsze na porażkę.

Oczywiście że nie, kościół odkąd nie może na bezczelnego odrzucać ewolucji ubzdurał sobie teorię "inteligentnego projektu", niby dlaczego ewolucji nie można badać bez zwracania uwagi na teologię ? jesteś strasznie zamknięty na wiedze skoro uważasz że wszystko pochodzi od boga, a podejście czysto naukowe odnosi bardzo duże sukcesy w każdej dziedzinie, bo wasze kończy się zawsze tym że wszystko stworzył bóg...

2) Darwnistyczna wizja ewolucji NIE ZOSTAŁA NIGDY UDOWODNIONA. "Nawet" te neodarwinistyczne teorie są tylko... Teoriami opartymi na "Nie ma Boga, więc pozostaje tylko dobór naturalny" i czystych gdybaniach "co by było gdyby". Paradoksalnie to paleontologia jest najsilniejszym dowodem przeciwko ewolucji, bo sugeruje "nagłe pojawienie się nowego gatunku" niż jego powolne ewoluowanie.

to nie jest tak: "Nie ma Boga, więc pozostaje tylko dobór naturalny", to jest tak że im więcej wiemy (dzieki badaniom a nie modlitwie) tym bardziej jesteśmy pewni że bóg wcale nie był konieczny do zaistnienia życia a tym bardziej do ewolucji, a paleontologia jest słaba dlatego że nie każdy okaz zachowuje się jako skamieniałość, nie wiem jak dane przedstawiają się w liczbach ale patrząc na historię naszego gatunku to z ilością skamielin jest bardzo krucho, pojedyncze kawalki czaszki albo kości, jeden dość kompletny szkielet australopiteka, troche czaszek, ale i tak wyraźnie widać zachodzące zmiany...
drzewo ewolucyjne jakie zostało stworzone na podstawie skamielin zostało potwierdzone dzięki badaniom DNA więc ?

Trzeba sobie tlko zadać pytanie, czemu w szkołach uczą tego wyświechtanego darwinizmu...?

a jak by się czuł nauczyciel po studiach bredzący o tym jak to bug stworzył ewolucję ? :P chyba tylko wasi księża mogą znieść te spojrzenia uczniów gapiących się jak na idiotów...

No to wytłumacz mi jak z jednokomórkowców w kambrze pojawiła się ogromna większość obecnych grup zwierząt? W ciągu paru milionów lat? Na dordze doboru naturalnego? Powolnej specjacji sympatrycznej? Jak te samolubne komórki zaczęły nagle współpracować?

jak ? przypadkiem, dwie komórki spotkały się przypadkiem i okazało się że dzięki temu mają większą szansę na przeżycie a dalej to już wiesz(?) ewolucja zrobiła swoje na sazadzie dobory naturalnego :) i nie paru milonów lat dzieciaku, chociaż dziwi mnie że kreacjonista mówi o milionach lat, czyżby świat nie powstał nie więcej niż 10 tys. lat temu ?? tylko ponad 3mld lat, albo i więcej, nie wiem dokładnie kiedy planeta ostygła na tyle żeby woda mogła się skroplić, ale wiadomo że jak tylko to nastąpiło (mamy eksperyment, chcielibyście co ? :D ) to powstały podstawowe substancje budujące życie, więc swoje bajki o paru milionach lat schowaj dla dzieci, żeby moje miały się też z kogo pośmiać na forum...

Szkoda, że NIE zaobserwowano takiego przeobrażenia się gatunku. Tylko utrudnienia w krzyżowaniu się.
I mój komentarz do twojego:
Jakby nagle gruszki, wiśnie i róże zniknęły stamtąd, zostałyby porzucone przez hodowców, to ta twoja nasionica szybko powróci do stanu wyjściowego. Specjalizacja nie jest zaczątkiem ewolucji...

no wielka szkoda ale ewolucja z definicji jest procesem powolnym, zobacz np jaka była różnica między przywędrowaniem przodka neardeltanczyka do europy a przybyciem człowieka współczesnego a mimo to oba gatunki mogły najprawdopodobniej się krzyżować i to zrobiły :) tak więc nie możemy za czasów naszej nauki zobaczyć naturalnej ewolucji, ale w laboratorium owszem, np sama nić RNA potrafi ewoluować, czyż to nie piękne ?
a specjacja to nie zaczątek ewolucji tylko jej efekt i prowadzi do powstawania nowych gatunków...

2) Zaobserwował? Dziwne, to jakim cudem przeżywają te słabe, padające z łątwościąofiary drapieżników, jak, np. leniwce? Prawda jest taka, że drapieżnicy powodując drastyczny spadek liczby swoich ofiar, przestają na nie polować, zwracając uwagę na inne zwierzęta, pozwalając "zagrożonemu" gatunkowi jego odbudowanie się. I znów zaczynają na niego polować. To też zaobserwowano. (Edit. ->) Prawda jest taka, że to tylko człowiek przyczynia się do wyginięcia gatunków, a nie drapieżniki "wybijają do nogi" swoje ofiary.

otóż sprawa wygląda tak że jeśli drapieżnik drastycznie zmniejszy populację swojej ofiary to w rezultacie z braku pożywienia zmniejszy się też jego populacja co umożliwia ofierze odbudowanie własnej do wysokiego poziomu i tak w kółko, były takie ładne wykresy w szkole, nie na religi tylko na biologii, a mówiłeś że to ja się na podstawówce zatrzymałem :/ a wybicia do nogi były, np amonity zostały wytępione przez rekiny :)

?? W ustrojach totalitarnych słabych eleminowano. W "normalnych" społeczeństwach ludzie robią wszystko, żeby ratować życie innych, czego przykładem są szpitale, hospicja, pomoc upośledzonym fizycznie i umysłowo oraz bezinteresowne wolontariaty. Coś tu się nie zgadza, z tym "przeżywają najsilniejsi".

coś ci się grunt spod nóg usuwa bo w tej całej ewolucji nie chodzi o przeżycie jednostki tylko o przekazanie własnych genów, a osoby upośledzone, kaleki itd mają na to zdecydowanie mniejsze szanse niż zdrowi, dzięki ewolucji wybieramy partnerów zdrowych a nie zdeformowanych, więc i tak zwycięży silniejszy...

Trudno przecenić wpływ, jaki teoria Darwina wywarła na myśl marksistowską, a co za tym idzie - za zbrodnie popełnione i nadal popełniane przez reżimy marksistowskie. Lenin napisał w State and Revolution (1917), że marksizm to bezpośrednie zastosowanie darwinizmu w polityce.

no dobrze że marksizm nie był budowany na katolicyzmie bo wrogowie ustroju zamiast ginąś od kulki w łeb paliliby się na stosach...

Myślisz, że ja zasiadam do takiej dysputy bez lektury literatury z tym związanej? Biblię przeczytałem dwa razy.

no to tak jakby ktoś przeczytał same prace Darwina... żenada ale trzeba przyznać trzymacie ten sam niski poziom od zawsze

Użytkownik darokrol edytował ten post 30.12.2007 - 03:53

  • 0

#39

Mr. Mojo Risin'.
  • Postów: 988
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

no dobra panie kreacjonisto, jeśli moja wiedza o ewolucji kończy się na podstawówce, to twoja kończy się parę tysięcy lat temu...


1) NIE JESTEM KREACJONISTĄ! ZROZUM! W ogóle wiesz co znaczy to pojęcie?
2) Nazywając mnie kreacjonistą próbujesz zmniejszyć siłę moich słów?
3) Nie potrafisz wymyślić nawet dobrej wrzuty na mnie.

widać że jesteś takim kreacjonistom jak reszta z was, nie masz ochoty na przedstawienie dowodów na brak ewolucji,

1) Jeszcze raz mnie tak nazwiesz...
2) Ja NIE powiedziałem, że jestem przeciw ewolucji. Ja tylko mówię, że darwinowska próba wyjaśnienia ewolucji jest błędna. Dla Ciebie niestety ewolucja = darwinizm, niestety. Dowody? Np. zapis kopalny: sam Darwin powiedział, że jego teoria straci rację istnienia, jeśli nie znajdzie potwierdzenia w skamielinach. I co? Minęło ponad półtora wieku i nadal zapis kopalny jak świadczył przeciwko Dawrinowi, tak nadal jest dowodem przeciw. Doświadczenia hodowców: Darwin głównie na tym opierał swoją teorię, ale... Opisywał powstawanie odmian, a nie gatunków. Żąglował tymi dwoma pojęciami tak, że w jego teorii zlały się w jedno.

albo jeśli już przedstawiłbyś jakiś "argument" to skończyłoby sie to wyśmianiem cię przez całe forum a to dlatego że zacytujesz jakieś XIX wieczne argumenty i nic więcej

:)) :)) :)) Ziomuś, ale mnie teraz rozbawiłeś. Nie podałem argumentów? Twoim jedynym jest na razie wyzwanie mnie od kreacjonisty, chociaż nim nie jestem. XIX wieczne argumenty? Jakie? w IX pół świata stało za Darwinem. Teraz coraz więcej naukowców odstawia "O powstaniu gatunków" na półkę. Zobczysz, za 30, 50 lat Darwin wyląduje koło Freuda i Marksa.
Jeszcze coś: W XIX wieku bardzo znani materialiści byli przeciw Darwinowi. Nietzche i Kant otwarcie krytykowali jego teorię, mówiąc, że jest ona pełna nieścisłości i prawdopodobnych założeń. Chociaż byli ateistami.

o nie, to wy, kreacjoniści wiecie o ewolucji tyle ile wiedzieliśmy wtedy, teraz to sie prowadzi badania genetyczne i ustala pokrewieństwa między gatunkami a nie kopie w ziemi bo w niej nie ma za wiele i tylko zamknięty umysł kreacjonisty może zamknąć się do łopaty i ziemi... a o gatunkach to lepiej nie dyskutować bo to sprawa za skomplikowana i chyba nie zostanie prędko rozwiązana.

1) Cho#$*% jasna! Nie jestem kreacjonistą, nie próbuj mnie ośmieszać!
2) Badania genetyczne potwierdzają to, co wiedzieliśmy na temat ewolucji od dawna.
@ prawda, że każdy oprganizm na Ziemi ma kawałek kody genetycznego taki sam. Dowód na rzecz ewolucji to jest. Ale ja wierzę w ewolucję!
@ Pokrewieństwa między gatunkami. Racja. Ale... Czy te podobieństwa mówią nam, jak przebiegła ewolucja? W ogóle nie potwierdza to doboru naturalnego.
3) A, o ewolucji dyskutować nie możemy obaj. Bo to wykracza poza naszą wiedzę. Ale darwinizm to stara wyświechtana moda, będąca jedyną "naukową" podporą materializmu. Ja tylko wytaczam argumenty znane przeciwko darwinizmowi. A NIE przeciw ewolucji.

Oczywiście że nie, kościół odkąd nie może na bezczelnego odrzucać ewolucji ubzdurał sobie teorię "inteligentnego projektu", niby dlaczego ewolucji nie można badać bez zwracania uwagi na teologię ? jester strasznie zamknięty na wiedze skoro uważasz że wszystko pochodzi od boga, a podejście czysto naukowe odnosi bardzo duże sukcesy w każdej dziedzinie, bo wasze kończy się zawsze tym że wszystko stworzył bóg...

1) Kościół sam mówi, że ewolucja istnieje ;)
2) Inteligentny projekt... Tak, to na razie najrozsądniejsza teoria. Bo ewolucja wg Kościoła ma pewne cechy mechanicystyczne, ale jest też Coś, co bezpośrednio powoduje powstanie nowego gatunku. Teoria Darwina, która mówi, że ewolucja jest procesem wyłącznie mechanicystycznym, przeczy wszystkiemu! Mnie, tobie, Ziemii, życiu, wszechświatu.
3) Jestem zamknięty na wiedzę, sądząc, że wszystko pochodzi od Boga? No nie, leżę i kwiczę x] Sorry, ale ta "czysta wyzwolona nauka" nie może wytłumaczyć powstania zycia, człowieka i wszechświata. Może Bóg nie istnieje, nie wiem. Ale wierzę w to. Jak się okaże w przyszłości, że nauka wytłumaczy wszystko, to Ci przyznam rację. Ale poczekajmy.

to nie jest tak: "Nie ma Boga, więc pozostaje tylko dobór naturalny", to jest tak że im więcej wiemy (dzieki badaniom a nie modlitwie) tym bardziej jesteśmy pewni że bóg wcale nie był konieczny do zaistnienia życia a tym bardziej do ewolucji, a paleontologia jest słaba dlatego że nie każdy okaz zachowuje się jako skamieniałość, nie wiem jak dane przedstawiają się w liczbach ale patrząc na historię naszego gatunku to z ilością skamielin jest bardzo krucho, pojedyncze kawalki czaszki albo kości, jeden dość kompletny szkielet australopiteka, troche czaszek, ale i tak wyraźnie widać zachodzące zmiany...

1) Jak to? Bóg nie jest potrzebny do zaistnienia życia? Niech Ci twoi meterialistyczni naukowcy stworzą tchórzofretkę w laboratorium. Z niczego!
2) I znów ewolucja = darwinizm... Trochę... Mało wiesz.
3) I znów negujesz zapis kopalny... Sorry, ale nie można mówić, że jak on jest dowodem przeciwko darwinizmowi, że jest "słaby". To w nauce o ewolucji jest najważniejsze! Niekompletny? Sto pięćdziesiąt lat temu też był taki "niekompletny", bo nie pasował Darwinowi. Pogadamy za 50 lat, zobczymy czy będzie już "dobry i kompletny".
4) Z tą historią człowieka... Z czego w końcu wyewoluował człowiek, gdy australopitek, homo habilis i erectus żyli obok siebie? Oczywiście, pierwszy powstał wcześniej, ale w pewnym momencie po Ziemii chodziły sobie trzy gatunki, które niby miały być "lepsze od poprzednich".

drzewo ewolucyjne jakie zostało stworzone na podstawie skamielin zostało potwierdzone dzięki badaniom DNA więc ?

ZOSTAŁO potwierdzone? Kiedy to :D

otóż sprawa wygląda tak że jeśli drapieżnik drastycznie zmniejszy populację swojej ofiary to w rezultacie z braku pożywienia zmniejszy się też jego populacja co umożliwia ofierze odbudowanie własnej do wysokiego poziomu i tak w kółko, były takie ładne wykresy w szkole, nie na religi tylko na biologii, a mówiłeś że to ja się na podstawówce zatrzymałem :/

Jak to potwierdzasz, to coś jest nie tak, jeśli "przeżywa najsilniejszy".

a wybicia do nogi były, np amonity zostały wytępione przez rekiny smile2.gif

Aaa, boskie po prostu :D

jak ? przypadkiem, dwie komórki spotkały się przypadkiem i okazało się że dzięki temu mają większą szansę na przeżycie a dalej to już wiesz(?)

LOL, widzę, że tworzysz mi tu nowe teorie! Nawet najbardziej zatwardziały darwinista czegoś takiego by mi nie powiedział! Spotkały się przypadkiem i odkryły, że razem mają większe szanse? Jedna zeżarła drugą, bo wtedy ma większe szanse przeżycia xD Nie widzę, żeby te "samolubne" komórki nagle zaczęły współpracować, bo "odkryły, że razem mają większe szanse przeżycia". One nic nie mogą "odkrywać", "kojarzyć", "myśleć" xD Jedna zeżarła y drugą, bo wtedy będzie miała większe szanse przeżycia, proste?

i nie paru milonów lat dzieciaku, chociaż dziwi mnie że kreacjonista mówi o milionach lat, czyżby świat nie powstał nie więcej niż 10 tys. lat temu ?? tylko ponad 3mld lat, albo i więcej, nie wiem dokładnie kiedy planeta ostygła na tyle żeby woda mogła się skroplić, (...) więc swoje bajki o paru milionach lat schowaj dla dzieci, żeby moje miały się też z kogo pośmiać na forum...


1) JA %#$^@&#*$! NIE JESTEM KREACJONISTĄ! Jestem za ewolucją, wiem,. że Ziemia ma ok. 4mld lat! Ja tylko próbuję wam pokazać, że to darwinizm jest błędny i teoria ewolucji nie ogranicza się tylko do tego!
2) Eee. Facet, zagiąłeś mnie. Nie swoim argumentem, tylko logiką. Przez 3 mld lat, cały czas żyły sobie identyczne, w ogóle nie zmieniające się bakterie. Dopiero w Kambrze, na przestrzeni pary mln lat wystąpiła "eksplozja życia", w której to pojawiły się prtawie wszystkie grupy zwierząt. Jest to nie do wytłumaczenia przez darwinizm (nie ewolucję!) i nawet dziś oni ten problem pomijają.
3) A śmiej, się, śmiej. Mi się nad tobą płakać chce, ale tego nie zrobię. Sam sobie to wybrałeś.

ale wiadomo że jak tylko to nastąpiło (mamy eksperyment, chcielibyście co ? biggrin3.gif ) to powstały podstawowe substancje budujące życie,

Nie można wyjaśnić jak powstały organelle i komórki. Bo tego najzwyczajniej w świecie nikt nie wie.

no wielka szkoda ale ewolucja z definicji jest procesem powolnym, zobacz np jaka była różnica między przywędrowaniem przodka neardeltanczyka do europy a przybyciem człowieka współczesnego a mimo to oba gatunki mogły najprawdopodobniej się krzyżować i to zrobiły smile2.gif tak więc nie możemy za czasów naszej nauki zobaczyć naturalnej ewolucji, ale w laboratorium owszem, np sama nić RNA potrafi ewoluować, czyż to nie piękne ?

1) Wg najnowszych badań neandertalczyk był odmianą homo sapiens. Byliśmy tak spokrewnieni jak owczarek niemiecki i kaukaz. Jak dwie rasy psów. Jeden gatunek. Różne odmiany. Bo jeden gatunek nie może się krzyżować z drugim.
2) Szkoda, że w laboratoriach nie zaobserwowano powstania nowego gatunku. Ale jak nawet w drodze tych "mutacji kumulujących się ze sobą" człowiek stworzy nowy gatunek, to wcale nie będzie potwierdzeniem darwinizmu, bo sposób powstania tego gatunku będzie mu przeczył. Człowiek "wymusił" jego powstanie. Nie trwało to miliony lat.

I właśnie. Jeśli Darwin miał rację, to powinniśmy być otoczenie przez formy przejściowe. Cały czas powinny istnieć formy przejściowe, a każde pokolenie powinno odrobinę różnic się od poprzedniego. W ten sposób nie istniałby w ogóle gatunek, nie byłby on rzeczą stałą. Darwinizm przeczy wszystkiemu, co widzimy w przyrodzie.

coś ci się grunt spod nóg usuwa bo w tej całej ewolucji nie chodzi o przeżycie jednostki tylko o przekazanie własnych genów, a osoby upośledzone, kaleki itd mają na to zdecydowanie mniejsze szanse niż zdrowi, dzięki ewolucji wybieramy partnerów zdrowych a nie zdeformowanych, więc i tak zwycięży silniejszy...

Ja mówiłem tu o darwiniźmie, a nie o ewolucji. A wg niego życie polega tylko na jak największym rozpłodzie i wyeliminowaniu słabszych.

no dobrze że marksizm nie był budowany na katolicyzmie bo wrogowie ustroju zamiast ginąś od kulki w łeb paliliby się na stosach...

Och, ziom, nie potrafisz dobrze skontrować tego zdania... Ty widzisz KK jako zgreaję żądnych pieniędzy władzy tłustych księży, palących wszystkich przeciwnikó politycznych. Twój pogląd jest opóźniony o jakieś 600 lat. Bo racja, w średniowieczu Kościół był wykorzystywany przez możnych do własnych celów. Dziś Kościół za to przeprosił, przyznał się do błędów. A teraz otwarcie pomaga wszystkim potrzębującym, bo na tym się opiera.

no to tak jakby ktoś przeczytał same prace Darwina... żenada ale trzeba przyznać trzymacie ten sam niski poziom od zawsze

Przeczytałem dwa wydania "O powstaniu gatunków". i szczerze mówiąc nie przypomina to prcy naukowej, tylko życzenia materialisty próbującego udowodnić wszelkimi sposobami, że Boga nie ma. Manipulujący faktami na swoją korzyść. Pomijający problematyczne kwestie. Radzę, żebyś poczytał również prace przeciwników Darwina (NIE KREACJONISTÓW! POWTARZAM, NIE JESTEM KREACJONISTĄ!).


Na tym kończę, bo jak widzę wymieniamy ciągle się tym samym. Fajnie się komentowało twoje poglądy "dwie komórki się spotkały i odkryły, że razem mają większe szanse przeżycia, a dobór naturalny załatwił resztę" :))
Pozdro, pokój.
  • 0



#40

może tak może nie.
  • Postów: 504
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Kolega Moja, tak zarzekający się że nie jest kreacjonistą, atakuje tu darwinizm na co najmniej dwóch płaszczyznach. Pisząc do mnie, naciska mocniej na aspekt filozoficzny. Przedstawia w nich Darwina jako tego, który podłożył podwaliny pod najbardziej zbrodnicze wydarzenia XX wieku, jednocześnie odmawiając mu prawa do głoszenia prawdy, w końcu to "tylko teoria". Jest to bardzo często spotykane nieporozumienie, także na tym forum widziałem wiele podobnych wpisów, argument, że "teoria ta jest.. tylko teorią". Bierze się to z nieznajomości metodologi nauk i potocznego rozumienia przymiotnika "teoretyczny" - czyli coś niepewnego, możliwego jedynie w "teorii" a nie w praktyce. Tymczasem w terminologii naukowej teoria oznacza coś zupełnie innego. Jest ostatnim etapem konfirmacji - czyli potwierdzenia założonych zjawisk. Naukowiec zaczyna od tzw. zdań obserwacyjnych (potwierdzonych faktów) - na ich bazie formułuje hipotezy - zweryfikowane hipotezy stają się prawami - zaś prawa które przejdą tzw redukcje progresywną stają się teoriami. Tak mieliśmy w przypadku teorii względności, teorii ewolucji i innych, jak widać teoria jest dość mocno osadzona w rzeczywistości. Następnie - czy darwinizm przyczynił się do powstania stalinizmu i nazizmu? Przyczynił się w takim stopniu jak wynalezienie pisma, filmu, broni, bez których wszystkie te systemy również pewnie by nie powstały. Oskarżanie w ten sposób nauki o tworzenie bezpośrednich przyczyn ludobójstwa jest nonsensowne. Mechanika kwantowa także przyczyniła się do powstania bomby atomowej, ale nie czyni to od razu fizyki dziedziną diabła - to jak ludzie wykorzystują jej osiągnięcia, nie jest do końca jej winą. Darwin nie stworzył ateizmu, więc nawet jeśli Hitler był ateistą (a moim zdaniem nie był) nie czyni to Darwina mordercą. Oczywiście, takie procedery jak eugenika miała miejsce, mordowanie ludzi upośledzonych i próby stworzenia wyższej rasy (jako ciekawostkę dodam, że m.in wokalistka ABBY, Agnetha Fältskog jest dzieckiem takich eksperymentów), tylko fakt istnienia ludzi złych popierających tezy Mr. Mojo, nie czyni Moja człowiekiem złym - bo tak jak Mojo nie głosi potrzeby zwalczania upośledzonych, tak również Darwin nie pisał nic podobnego.

Druga płaszczyzna to brak dowodów naukowych. Darwinizm ma zgodnie z tym założeniem nie mieć potwierdzenia w faktach. Nie chcę się tu znów zbyt długo rozwodzić, dlatego zajmę się tym najczęściej tu przywoływanym - brak "form pośrednich". Termin ten został w zasadzie wynaleziony przez kreacjonistów i nikt poza nimi nie rozumie tego pojęcia. Ewolucja jest pewnym continuum, nie ma w niej skoków z dnia na dzień, jest procesem niezmiernie powolnym. Z powodu tego, że nikt tak do końca nie wiem co dokładnie kryje sie pod określeniem formy przejściowe, możemy uważać wszystko za wszystko - że formą przejściową pomiędzy bakterią a człowiekiem, był motyl; że formą przejściową pomiędzy motylem a człowiekiem było zwierze przypominające szczura. Nie tylko każdy gatunek jest formą przejściową między ogromną ilością par gatunków, ale i pojedyncze osobniki tego gatunku sa formami przejściowymi. Na ostatniej prostej naszej ewolucji, powiedzmy ostatnich 30 mln lat, znamy setki form które w wiekszym bądź mniejszym stopniu można uznać za przodków człowieka. To jednak dla kreacjonistów wciąż za mało - chcą jeszcze. Między niektórymi gatunkami rodzaju człowiekowatych, laikowi naprawdę trudno byłoby znaleźć różnicy gdyby takich dwóch osobników postawić koło siebie - mimo to wciąż głosi sie ten nieszczęsny brak form przejściowych. Jeśli ktoś żąda ode mnie form przejściowych, to niech się modli by jego ojciec był identyczną mieszanką jego samego i jego dziadka, bo inaczej oskarżę go o brak form przejściowych :)
  • 0

#41

darokrol.
  • Postów: 729
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Edit. 2
Nie chcę tu się kłócić. Nie chcę na siłę i wszelkim kosztem zmienić waszego zdania. Chcę tylko was nakłonić do zastanowienia się. Jeśli chcecie mnie tylko zjechać jako "ciemnego kreacjonistę (którym notabenene jestem) wierzącym ślepo w Boga (czyli pewnie wg waszych wyobrażeń staruszka z brodą po kolana, który ze starości zapomniał, że stworzył świat)", to na tym kończę. Jeszcze raz pozdro.

ja tego nie napisałem tylko ty ! więc nie wstydź się tego że jesteś ciemnym kreacjonistą :)

nie chce mi sie już odpisywać na wszystkie twoje brednie bo widzę że w tym poście chodzi ci tylko o to że niby próbujesz wykazać że teoria ewolucji jest błędna, no to ja np nie widzę tego wykazywania, albo piszesz to co wcześniej albo nie na temat, ja w dalszym ciągu czekam na dowody, opisy doświadczeń itd. które dowodziłyby nieprawdziwości teorii ewolucji, a oczytany w temacie to ty jesteś ale książek z przed 50 lat... sił nie mam do ciebie, nie chce dostać warna ale chyba każdy może się domyśleć co chcę napisać :P
w następnym pości proszę o dowody !!! jakbyś nie doczytał wyżej

DOWODY

DOWODY

DOWODY

z tym że biblia nie jest dowodem...
  • 0

#42

Rockyyy.
  • Postów: 276
  • Tematów: 23
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Witam wszystkich w roku 2008 :)

Kiedyś przeczytałem, w opowieści Howarda Storma :

"Zapytałem ich na przykład, jaka jest najlepsza religia. Oczekiwałem odpowiedzi w rodzaju: "Prezbiteriańska" gdyż domyślałem się, że moi przyjaciele są Chrześcijanami. Odpowiedzieli, że najlepszą religią jest ta, która najbardziej zbliża do Boga."

I w to właśnie wierzę.

Kimkolwiek jesteś- Bóg i tak kocha Cię. Bo Cię stworzył. Bo jesteś człowiekiem. Taka jest prawda.

Dawno temu pewien wielki i mądry człowiek powiedział, że "Boga nie można brać rozumem". Bóg to jest istota, która wykracza poza wszelkie nasze rozumowanie.

Współczuje tym ludziom, którzy idą przez swoje życie samemu, którzy nie mają w niczym oparcia. Kiedyś byłem taki jak oni. W moim życiu posiadałem tylko ułudne szczęście, wierzyłem w materię i siebie. Mogłem robić co chciałem- więc mogłem być także zły. Mogłem krzywdzić innych. Nie naprawię już tego co zrobiłem.

Ale mogę starać się życ dobrze. Mogę starać się być dobrym człowiekiem. Mogę pomagać innym, mogę sprawić żeby byli szczęśliwsi. Mogę bo poznałem Boga. Mogę bo spotkałem Jezusa na swojej drodze. Mogę bo samemu jestem szczęśliwy. Szczęśliwy dlatego że idę przez życie z Jezusem i wiem że on mnie kocha. I ja też go kocham.

Nie wiem dlaczego niektórzy za wszelką cenę chcą coś udowadniać. Czy mało jest dowodów? Wystarczy się rozejrzeć w około. Drzewa, niebo, chmury, ptaki, ludzie. To są dowody. Ciągle chcecie dowodów? W sądzie najważniejsi są świadkowie- wystarczy poszukać, a znajdziecie. Relacje takie jak ta Howarda Storma, relacje byłych więźniarzy, alkholików, ateistów- ogólnie ludzi, którzy pobłądzili ale jednak w końcu odnaleźli drogę dzięki Bogu, który im ją delikatnie wskazał. Relacje ludzi, którzy doznali łaski. Dziś są szczęśliwymi ludźmi. Jak to się stało ? Czy nauka potrafi to wyjaśnić? Nie. Nie jest w stanie.
Przytoczę tu tylko jedną historię, była już kiedyś na forum niestety umieszczona w nieodpowiednim dziale i mało osób ją przeczytało:

"Część I

Przed swoim doświadczeniem śmierci klinicznej Howard Storm, profesor sztuki w Uniwersytecie Północnego Kentucky nie był człowiekiem zbyt miłym. Był zdeklarowanym ateistą, wrogiem wszystkich religii i osób je praktykujących. Nic nie sprawiało mu już radości i często starał się przemocą wywierać wpływ na ludzi wokół siebie. Wierzył tylko w to co mógł zobaczyć, dotknąć i w to co mogło być udowodnione naukowo. Uważał, że świat materialny jest jedyną istniejącą formą bytu. Uważał, że wszelkie formy kultów religijnych wymyślono tylko po to by mamić i oszukiwać ludzi.

1 czerwca 1985 roku, w wieku 38 lat Howard Storm doświadczył śmierci klinicznej z powodu perforacji żołądka i jego życie od tej chwili odmieniło się na zawsze. Odmieniło się do tego stopnia, że zrezygnował z funkcji profesora na uniwersytecie i wstąpił do seminarium teologicznego. Poniżej przedstawiono wspomnienie przeżycia śmierci klinicznej Howarda Storma.

Zaproszenie od dziwnych ludzi

(Howard Storm podczas agonii)

Zmagałem się z własnymi emocjami próbując pożegnać się z żoną. Jedyne co byłem w stanie powiedzieć jej wtedy to to, że ją kocham. Emocje jakie mną wtedy targały nie pozwalały mi na nic innego.

Poczułem jakby odprężenie zamykając jednocześnie oczy i czekałem na koniec. Czułem, że to było właśnie to. Całkowite zaciemnienie, wielka nicość, sen z którego już się nie budzisz, koniec istnienia. Miałem absolutną pewność, że poza tym życiem nie ma już niczego - zgodnie z moim wyobrażeniem tak właśnie pojmowali rzeczywistość ludzie inteligentni i rozsądni. Coś takiego jak modlitwa nie przyszło mi nawet do głowy. Nigdy nie myślałem o takich rzeczach a jeżeli nawet kiedyś wspominałem imię Boga to tylko jako przekleństwo.

Na jakiś czas straciłem przytomność. Trudno mi określić jak długo mogło to trwać ale kiedy odzyskałem świadomość czułem się naprawdę dziwnie. Natychmiast otworzyłem oczy. Ku swojemu zdumieniu stałem obok łóżka i patrzyłem na własne ciało leżące na łóżku. Moją pierwszą reakcją była myśl "To jakaś niedorzeczność! Nie mogę przecież stać tutaj i spoglądać w dół. To nie jest możliwe". Zupełnie nie tego oczekiwałem. Czułem się niedobrze. Dlaczego wciąż byłem żywy? Pragnąłem pogrążenia się w zapomnieniu.

Kiedy zdałem sobie wreszcie sprawę co się stało poczułem się roztrzęsiony i zacząłem krzyczeć i wrzeszczeć na moją żonę ale ona tylko siedziała tam nieruchomo jak kamień. Nawet nie spoglądała na mnie. Zacząłem wykrzykiwać przekleństwa w jej kierunku by zwrócić na siebie uwagę. Będąc zdenerwowany i zły próbowałem jeszcze zwrócić uwagę współ-pacjenta z mojego pokoju ale z tym samym rezultatem. Nie reagował.

Chciałem by to był sen i powtarzałem sobie "To musi być sen". Ale wiedziałem, że to nie jest sen. Uświadomiłem sobie, że w dziwny sposób staję się coraz bardziej świadomy i czułem się bardziej żywy niż kiedykolwiek w całym moim życiu. Wszystkie zmysły stały się bardzo wyostrzone. Wszystko odczuwałem bardzo prawdziwie i żywo. Podłoga była chłodna a moje bose stopy wilgotne. To była rzeczywistość. Zacisnąłem pięści i zdumiałem się jak wiele odczuć dał mi ten zwykły gest

Wtedy usłyszałem moje imię:

"Howard, Howard - chodź tutaj"

W pierwszej chwili zdziwiłem się skąd dochodził ten głos. Odkryłem, że dochodził od strony korytarza. Kilka różnych głosów wołało mnie. Zapytałem kim są a oni powiedzieli: "Jesteśmy tu by zaopiekować się tobą. Doprowadzimy cię do porządku. Chodź z nami"

Zapytałem znowu czy są lekarzami i pielęgniarkami. Oni odpowiedzieli "Szybko, chodź. Przekonasz się."

Kiedy zadawałem im pytania udzielali wymijających odpowiedzi. Wywierali na mnie nacisk bym się pospieszył i wyszedł na korytarz.

Z pewną niechęcią wyszedłem na korytarz i znalazłem się we mgle. Była to lekko kolorowa mgła. Nie była zbyt gęsta. Widziałem na przykład swoje ręce ale ludzie, którzy wołali mnie byli o 5-6 metrów ode mnie i nie widziałem ich wyraźnie. Wyglądali bardziej jak sylwetki lub kształty i kiedy próbowałem zbliżyć się do nich by lepiej im się przyjrzeć oni oddalali się w mgłę. Szedłem więc coraz głębiej w mgłę.

Te dziwne istoty poganiały mnie bym szedł za nimi. Wciąż pytałem ich dokąd idziemy a oni odpowiadali: "Pospiesz się, dowiesz się". Właściwie niczego nie mówili poza poganianiem mnie bym szedł za nimi. Zaczęli powtarzać, że moje cierpienie było bezsensowne i niepotrzebne. "Ból to bzdura" powiedzieli.

Wiedziałem, że idziemy tak już całe mile ale w dziwny sposób gdy oglądałem się za siebie wciąż widziałem pokój szpitalny. Moje ciało wciąż tam leżało, nieruchomo na łóżku. W perspektywie wyglądało to tak jakbym unosił się nad pokojem szpitalnym i spoglądał w dół. Wydawało się, że pokój jest już miliony mil za mną. W pokoju wciąż widziałem moją żonę i współlokatora ale stwierdziłem, że nie są w stanie mi pomóc więc raczej pójdę z tymi ludźmi.

Kiedy uszliśmy w ten sposób znaczną odległość spostrzegłem, że istoty są wokół mnie. Prowadzili mnie poprzez mgłę. Nie wiem jak długo to trwało. W całym tym przeżyciu miałem poczucie jakby czas nie istniał.

W miarę jak poruszaliśmy się mgła stawała się coraz gęstsza i ciemniejsza. Również ludzie towarzyszący mi zaczęli się zmieniać. Na początku wydawali się rozbawieni i szczęśliwi ale kiedy pokonaliśmy pewną odległość zaczęli stawać się agresywni. Im bardziej stawałem się podejrzliwy i im więcej pytań zadawałem oni stawali się wobec mnie coraz bardziej wrodzy, opryskliwi i pewni siebie. Zaczęli żartować sobie z mojej nagości i z tego jak śmiesznie wyglądam. Wiedziałem, że mówili o mnie ale gdy próbowałem dowiedzieć się co mówią dokładnie oni szeptali "Cicho on słyszy". Ci mniej agresywni ostrzegali jakby tych agresywniejszych by byli cicho aby mnie nie spłoszyć.

Zastanawiając się co to wszystko ma znaczyć zadawałem im pytania ale oni powtarzali tylko bym szedł szybciej i nie zadawał pytań. Czując się nieswojo, szczególnie odkąd oni zaczęli stawać się agresywni rozważałem powrót ale nie wiedziałem jak to zrobić. Byłem zagubiony. Nie było żadnych punktów odniesienia do których mógłbym nawiązać swoje położenie. Była tylko gęsta mgła i wilgotny grunt pod stopami. Nie miałem poczucia kierunków.

Całe moje porozumiewanie z nimi odbywało się za pomocą słów tak jak między zwykłymi ludźmi. Wyglądało na to, że oni nie wiedzieli co myślę. Ja również nie wiedziałem co oni myślą. Stawało się jednak coraz bardziej oczywiste, że byli kłamcami i jakakolwiek pomoc stawała się tym bardziej niemożliwa im dłużej przebywałem wśród nich.

Część II

Zaatakowany przez dziwaczne istoty

Jeszcze parę godzin temu spodziewałem się, że umrę i miałem nadzieję, że skończy się tortura jaką było dla mnie życie. Teraz wszystko wyglądało znacznie gorzej. Byłem popychany przez tłum nieprzyjaznych i okrutnych ludzi w nieznanym kierunku w mrok. Zaczęli wrzeszczeć i rzucać w moim kierunku przekleństwa i obraźliwe słowa żądając bym szedł jeszcze szybciej. Odmawiali odpowiedzi na jakiekolwiek pytania.

W końcu powiedziałem im, że nie pójdę już dalej. W tym momencie zmienili się całkowicie. Stali się o wiele bardziej agresywni i nalegali bym szedł z nimi. Kilku z nich zaczęło mnie popychać. Ja zacząłem im oddawać i wtedy zaczęła się dzika orgia wrzasków, szyderstw i bicia. Walczyłem jak dziki człowiek. Cały czas zdawałem sobie sprawę z tego, że sprawia im to wielką uciechę. Było to dla nich swego rodzaju grą ze mną jako centrum ich rozrywki. Moje cierpienie było ich przyjemnością. Starali się mnie zranić. Chwytali mnie i gryźli. Kiedy udawało mi się zrzucić jednego z nich na jego miejsce pojawiało się pięciu innych.

W tym czasie znajdowałem się w niemal całkowitej ciemności i czułem, że zamiast dwudziestu, trzydziestu nieprzyjaznych istot jest ich tam niezliczona rzesza. Ranienie mnie było dla nich rodzajem sportu. Moje próby walki z nimi prowokowały u nich tylko jeszcze większą uciechę. Zaczęli mnie fizycznie upokarzać w najbardziej poniżający sposób. Walcząc z nimi byłem świadomy tego, że im wcale nie spieszy się by mnie pokonać. Bawili się mną tak jak kot bawi się z myszą. Każdy nowy atak wywoływał u nich kakofoniczne wycie. Ku mojemu przerażeniu zaczęli mnie rozrywać i pożerać żywcem. Robili to bardzo powoli tak by ich zabawa trwała jak najdłużej.

Ani przez moment nie miałem odczucia, że atakujące mnie istoty są kimś innym niż ludźmi. Najlepszy sposób w jaki mógłbym ich opisać to najbardziej odrażające osoby jakie można sobie wyobrazić odarte z najmniejszej choćby intencji zrobienia czegoś dobrego. Niektórzy z nich podpowiadali innym co robić ale nie zauważyłem wśród nich żadnej hierarchii w sensie organizacyjnym. Nie wyglądało na to by byli kierowani przez kogoś lub kontrolowani w jakikolwiek sposób. Zasadniczo byli tłumem istot kierujących się nieposkromionym okrucieństwem i namiętnościami. W czasie naszej walki zauważyłem, że wydają się nie odczuwać bólu. W czasie mojego pierwszego kontaktu z nimi zauważyłem, że byli ubrani jednak kiedy ich dotykałem nie czułem żadnego ubrania.

Walcząc z całych sił przez dłuższy czas w końcu moje siły wyczerpały się. Leżąc tam wyczerpany pomiędzy nimi zauważyłem, że moi prześladowcy uspokajają się. Leżąc bez sił przestałem być dla nich rozrywką. Większość z istot poczęła rezygnować rozczarowana ale niektóre wciąż skubały mnie i poniżali mnie za to, że nie jestem już dłużej dla nich zabawny. W tym czasie leżałem tam poszarpany, niezdolny do stawiania jakiegokolwiek oporu a nieprzyjaźni ludzie od czasu do czasu kłuli mnie próbując zmusić mnie do reakcji.

Wtedy wydarzyło się coś czego nie będę nawet próbował wyjaśnić. Wewnątrz siebie usłyszałem głos mówiący "Módl się do Boga". Mój umysł zareagował na to "Przecież ja się nie modlę. Nie wiem jak się modlić". Tak wyglądała moja sytuacja: facet leżący na ziemi w ciemnościach otoczony przez setki jeśli nie tysiące brutalnych i okrutnych stworów, które właśnie przed chwilą rozszarpały go. Moje położenie wydawało się zupełnie beznadziejne i wyglądało na to, że niemożliwe jest jakiekolwiek wyjście niezależnie od tego czy wierzyłbym w Boga czy nie.

Głos wewnętrzny ponownie powiedział bym modlił się do Boga. Był to dla mnie dylemat ponieważ nie wiedziałem jak się modlić. Głos powiedział po raz trzeci bym modlił się do Boga.

Zacząłem w ten sposób: "Pan jest moim pasterzem, nie będę pożądał...Boże chroń Amerykę..." i inne frazy, które wydawały się mieć związek z religią. Ludzie wokół mnie dostali szału tak jakbym wylał na nich wrzący olej. Zaczęli na mnie krzyczeć i wrzeszczeć, rozkazując bym przestał. Wrzeszczeli, że nie ma żadnego Boga i że nikt mnie nie usłyszy. Wykrzykując obelgi w moim kierunku zaczęli jednocześnie wycofywać się - tak jakbym był trucizną. Kiedy tak wycofywali się stali się jeszcze bardziej rozwścieczeni, przeklinając i wrzeszcząc, że to co mówię jest bezwartościowe i że jestem tchórzem.

Odkrzykiwałem w ich kierunku: "Ojcze nasz, który jesteś w niebie" i tym podobne zdania. To trwało przez jakiś czas aż nagle uświadomiłem sobie, że odeszli. Było ciemno a ja byłem sam wykrzykując rzeczy, które brzmiały "kościelnie". Sprawiało mi przyjemność, że te kościelne zwroty odniosły tak ogromny skutek na te okropne istoty.

Leżałem tam tak długo w stanie beznadziei i desperacji, otoczony zupełną ciemnością, że nie jestem w stanie powiedzieć ile to trwało. Leżałem w nieznanym mi miejscu, cały poszarpany i porozrywany. Byłem zupełnie pozbawiony siły. Zdawało mi się, że zanikam, że najmniejszy ruch który chciałbym wykonać pochłonąłby ostatnią energię, którą posiadałem.

Część III

Uratowany przez światło

Nie wiedziałem już nawet czy jestem jeszcze na świecie. Wiedziałem natomiast, że jestem tutaj. To co czułem było zupełnie prawdziwe. Wszystkie moje zmysły pracowały aż nazbyt dobrze. Właściwie nie zdawałem sobie sprawy w jaki sposób znalazłem się w tym miejscu. Nie było żadnego odniesienia, kierunku w którym mógłbym się poruszać nawet gdybym był fizycznie do tego zdolny. Agonia, którą przeżyłem w szpitalu w ciągu dnia była niczym w porównaniu do tego co czułem teraz. Zdawałem sobie sprawę, że to co odczuwam to ostateczny i całkowity koniec mojego istnienia i było to straszniejsze niż mogłem sobie to wcześniej wyobrazić.

Wtedy wydarzyło się coś zupełnie niezwykłego. Usłyszałem bardzo wyraźnie (wypowiedziane moim głosem) coś czego nauczyłem się w dziecięcej szkółce niedzielnej. Była to dziecinna piosenka "Jezus kocha mnie, ja to wiem ..." Głos, który słyszałem zaczął ją powtarzać. Nie wiem dlaczego ale nagle zapragnąłem uwierzyć w to. Nie mając już nic innego chciałem uczepić się tej jednej myśli i krzyknąłem "Jezusie, proszę uratuj mnie." Ta myśl była wykrzyczana całą tlącą się we mnie jeszcze siłą i uczuciem.

Kiedy to zrobiłem, zobaczyłem gdzieś daleko w ciemności maleńką gwiazdkę. Nie wiedząc co to jest pomyślałem, że jest to kometa lub meteoryt ponieważ poruszała się prędko. W chwilę później zdałem sobie sprawę, że zmierza w moim kierunku. Bardzo szybko zaczęło się rozjaśniać.

Kiedy światło zbliżyło się jego jasność wylała się na mnie i powstałem - nie moim wysiłkiem - po prostu uniosłem się. Potem zobaczyłem-zobaczyłem to bardzo wyraźnie-jak wszystkie moje rany, łzy, moje załamanie zaczęły roztapiać się i w tej jasności stałem się znowu całością.

Wtedy wybuchnąłem niekontrolowanym płaczem. Płakałem nie ze smutku ale dlatego, że przeżywałem rzeczy, których nie odczuwałem nigdy wcześniej w moim życiu.

Zdarzyło się jeszcze coś. Nagle dowiedziałem się wielu rzeczy. Wiedziałem, że to światło, ta jasność zna mnie. Nie wiem jak wyjaśnić to skąd wiedziałem, że ono mnie zna. Po prostu wiedziałem to. Zrozumiałem, że to światło zna mnie lepiej niż moi rodzice. Świetlisty byt, który objął mnie znał mnie bardzo blisko i zaczął objaśniać mi ogromne znaczenie wiedzy. Wiedziałem, że on wiedział wszystko o mnie i że jestem bezwarunkowo kochany i akceptowany.

Światło wyjaśniło mi, że kocha mnie w sposób którego nie jestem w stanie wyrazić. Nigdy wcześniej nie zdawałem sobie sprawy z tego, że można być kochanym w taki sposób. Był skoncentrowanym polem energii, świecącym w chwale, której nie można opisać inaczej jak dobro i miłość. Siła tej miłości przerasta ludzkie wyobrażenie.

Wiedziałem, że ta promienna istota jest potężna. Sprawiała, że czułem się bardzo dobrze. Czułem jej światło na sobie - jak dotyk bardzo delikatnych dłoni. Czułem, że światło obejmowało mnie. Kochało mnie z wszechobejmującą mocą. Po tym wszystkim co przeszedłem uczucie bycia tak dobrze znanym, akceptowanym i bezgranicznie kochanym przeszło moje wszelkie wyobrażenie. Zacząłem mocno płakać. Potem obaj, ja i to światło wznieśliśmy się i oddaliliśmy się z tego miejsca.

Poruszaliśmy się coraz szybciej opuszczając ciemność. W objęciach światła, czując się cudownie i płacząc zobaczyłem w oddali coś co wyglądało jak galaktyka. Było jednak większe i było w niej więcej gwiazd niż widywałem z ziemi.

Było to wielkie centrum światłości. W środku znajdowała się koncentracja ogromnej jasności. Niezliczone miliony sfer świetlistych latało wokół, wchodząc i opuszczając wspaniały Byt w centrum. Było to w znacznej odległości.

Wtedy ... (nie powiedziałem tego lecz pomyślałem)... zwróciłem się do światła: "Odeślij mnie z powrotem". Mówiąc do światła by odesłało mnie z powrotem miałem na myśli odesłanie mnie do ciemności. Tak bardzo wstydziłem się tego kim byłem przez całe moje życie, że jedno co chciałem zrobić to ukryć się w ciemności. Nie chciałem już więcej iść w kierunku światła. Jak wiele razy w ciągu życia zaprzeczałem i drwiłem sobie z istoty będącej teraz przede mną. Jak wiele razy używałem jej jako przekleństwa. Jaką niewiarygodną intelektualną arogancją było używanie jej imienia w ten sposób. Bałem się podejść bliżej. Byłem również świadomy tego, że ogromna intensywność emanacji mogłaby zdezintegrować to co wciąż odczuwałem jako nienaruszone ciało fizyczne. Istota, która wspierała mnie, mój przyjaciel wiedział o moim lęku, oporach i wstydzie. Po raz pierwszy odezwał się do mnie męskim głosem i powiedział mi że jeśli czuję się skrępowany nie musimy już bardziej zbliżać się. Zatrzymaliśmy się więc, wciąż niezliczone mile od Wspaniałego Bytu.

Pierwszy raz mój przyjaciel (Jezus Chrystus), powiedział wtedy: "Jesteś stąd".

Widząc ogrom chwały zdałem sobie sprawę z mojej marności. Odpowiedziałem "Nie, popełniłeś pomyłkę, odeślij mnie z powrotem". A on powiedział "My nie popełniamy pomyłek. Jesteś stąd".

Potem dźwiękiem muzyki zwrócił się do świetlistych bytów, które otaczały wielkie centrum. Kilka z nich podeszło i otoczyło nas. W czasie tego co nastąpiło potem niektóre podchodziły do nas, inne odchodziły ale ciągle było w pobliżu pięć lub sześć z nich a czasem nawet osiem. Wciąż płakałem. Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiły te cudowne istoty było pytanie skierowane do mnie: "Czy boisz się nas?" Odpowiedziałem, że nie. Oznajmili, że mogą objawić się pod postacią ludzi ale powiedziałem im by pozostali w takiej postaci w jakiej są. Byli tak cudownie piękni...

Jako artysta w świecie, w którym żyłem znałem trzy kolory podstawowe. Tutaj widziałem spektrum światła składającego się z co najmniej 80 nowych kolorów podstawowych. Próba opisania ich jest niemożliwa. Były to kolory, których nie widziałem nigdy wcześniej.

To co pokazywały mi te istoty to ich chwała. Nie widziałem w rzeczywistości ich samych. Byłem tym całkowicie usatysfakcjonowany. Przychodząc ze świata kształtów i form byłem zachwycony tym nowym amorficznym światem. Te istoty dawały mi to czego wtedy potrzebowałem.

Ku mojemu zaskoczeniu a także utrapieniu istoty te były w stanie czytać moje myśli. Nie byłem pewien czy będę mógł jeszcze cokolwiek utrzymać w tajemnicy.

Zaczęliśmy wymianę myśli. Rozmowę bardzo naturalną, bardzo spokojną i swobodną. Słyszałem głosy każdego z nich osobno i bardzo wyraźnie. Każdy z nich miał inną osobowość z odmiennym od innych głosem ale mówili bezpośrednio do moich myśli, nie do uszu. Używali normalnego, potocznego języka angielskiego. Wiedzieli wszystko o czym pomyślałem.

Część IV

Recenzja życia

Każdy z nich znał mnie i rozumiał mnie bardzo dobrze. Znali moje myśli i moją przeszłość. Nie czułem potrzeby prosić o przyprowadzenie kogoś kogo znałem bo oni wszyscy znali mnie. Nikt nie mógł znać mnie lepiej. Nie przychodziło mi też do głowy by identyfikować ich jako wujków lub dziadków. Było to jak wielki zjazd krewnych na Boże Narodzenie, na którym nie bardzo można przypomnieć sobie kto jest kim ale wie się, że każdy jest kimś bliskim i że jesteś ze swoją rodziną. Nie wiedziałem czy byli moimi krewnymi czy nie, ale czułem, że są mi bliżsi niż ktokolwiek kogo dotąd znałem.

W czasie mojej rozmowy ze świetlistymi istotami, która trwała bardzo długo byłem fizycznie wspierany przez obejmującą mnie Istotę. Byliśmy zupełnie stabilni mimo tego, że wciąż zawieszeni w przestrzeni. Wszędzie wokół nas były niezliczone promienne istoty, jak gwiazdy na niebie, przychodzące i odchodzące. Wyglądało to jak bardzo mocno powiększony widok galaktyki upakowanej wyjątkowo dużą ilością gwiazd. W gigantycznym promieniowaniu centrum były upakowane tak gęsto, że nie można już było odróżnić poszczególnych istot. Ich jaźnie były w takiej harmonii ze Stwórcą, że byli prawdziwą jednością.

Powiedziano mi, że jednym z powodów dla którego te wszystkie niezliczone istoty musiały wracać do swojego źródła była potrzeba wzmocnienia się tym poczuciem harmonii i jedności. Kiedy były w oddaleniu zbyt długo zaczynały odczuwać separację. Ich największą przyjemnością było powracanie do źródeł całego życia.

Na początku naszej rozmowy istoty próbowały mnie pocieszać. Coś co mi przeszkadzało to fakt, że byłem nagi. Przebywając w ciemności zgubiłem gdzieś moją szpitalną koszulę. Byłem człowiekiem. Miałem ciało. Powiedzieli mi, że wszystko jest w porządku. Byli zupełnie obeznani z moją anatomią. Stopniowo odprężyłem się i przestałem zakrywać intymne części ciała rękami.

Następnie chcieli porozmawiać o moim życiu. Ku mojemu zaskoczeniu moje życie zaczęło odtwarzać się przede mną. Jakieś sześć do ośmiu stóp (ok.dwa metry-przyp.tłum.) przede mną od początku do końca. Przegląd życia był przez nich kontrolowany. Pokazali mi moje życie ale nie z mojego punktu widzenia. Zobaczyłem siebie w moim życiu - a wszystko to było lekcją mimo, że nie zdawałem sobie wtedy z tego sprawy. Próbowali mnie czegoś nauczyć ale ja nie wiedziałem o tym gdyż nie wiedziałem, że powrócę.

Po prostu oglądaliśmy moje życie od początku do końca. Przy niektórych zdarzeniach zatrzymywali się dłużej i przyglądali się uważniej. Nad innymi nie zatrzymywali się. Moje życie ukazane zostało od strony o jakiej nigdy wcześniej nie myślałem. Wszystkie moje osiągnięcia, do których dążyłem: szkoła podstawowa, szkoła średnia, studia i moja późniejsza kariera nie miały żadnego znaczenia w tym pokazie.

Odczuwałem uczucia smutku i cierpienia albo radości moich towarzyszy w trakcie przeglądu mojego życia. Nie mówili, że coś było złe lub dobre ale ja to po prostu czułem. Bardzo dobrze wyczuwałem, które rzeczy były dla nich bez znaczenia. Nie spojrzeli na przykład na moje wyniki z pchnięcia kulą ze szkoły średniej jak i na inne wydarzenia, z których byłem tak dumny.

Zwracali uwagę na to w jaki sposób odnosiłem się do innych ludzi. Niestety moje odnoszenie się do innych ludzi w większości przypadków nie było bliskie temu jak powinienem się zachować gdybym kierował się w moim postępowaniu miłością.

Każde zdarzenie, w którym kierowałem się w moim zachowaniu miłością sprawiało im radość. Bardzo często manipulowałem ludźmi, z którymi miałem kontakt. W czasie mojej profesorskiej kariery, na przykład, zobaczyłem siebie siedzącego w biurze na uczelni. Przyszedł do mnie student z osobistym problemem. Siedziałem tam wyglądając na współczującego, cierpliwego i zatroskanego podczas gdy w rzeczywistości byłem znudzony na śmierć. Ukradkiem spoglądałem na zegarek pod stołem i niecierpliwie czekałem by student skończył.

Musiałem przejść przez wszystkie tego rodzaju zdarzenia w towarzystwie tych wspaniałych istot. Kiedy byłem nastolatkiem mój ojciec musiał pracować przez 12 godzin na dobę. Oburzało mnie, że zaniedbywał kontakty ze mną. Kiedy przychodził z pracy byłem dla niego chłodny i obojętny. To sprawiało, że stawał się podenerwowany co było dla mnie dodatkowym usprawiedliwieniem odczuwania nienawiści do niego. Kłóciliśmy się ze sobą co wyprowadzało z równowagi moją matkę.

Przez większość życia miałem poczucie, że ojciec jest nikczemnikiem a ja jego ofiarą. Podczas przeglądu mojego życia zrozumiałem jak wiele z jego postawy było sprowokowane przeze mnie. Zamiast witać go radośnie pod koniec dnia ja wciąż wbijałem w niego ciernie po to by wziąć odwet za moje cierpienie.

Zobaczyłem jak pewnej nocy gdy moja siostra źle się czuła wszedłem do jej pokoju i objąłem ją ramionami nic nie mówiąc. Po prostu leżałem koło niej i obejmowałem ją. Wyszło na to, że był to jeden z największych triumfów mojego życia.

Część V

Terapia miłości

Przegląd całego życia byłby dla mnie emocjonalnie niszczący i z pewnością stałbym się po nim osobą psychotyczną gdyby nie fakt, że cały czas odczuwałem miłość mojego przyjaciela i jego przyjaciół. Za każdym razem gdy okazywałem zdenerwowanie wyłączali przegląd na jakiś czas i okazywali mi miłość. Ich miłość była namacalna. Czułem ją na ciele, czułem ją wewnątrz mnie, czułem że przenikała mnie na wskroś. Bardzo chciałbym umieć to wytłumaczyć ale nie potrafię.

Terapią na okropny stan w jaki wprowadzał mnie przegląd mojego życia była ich miłość. Moje przeszłe życie było po prostu żałosne. Trudno mi było w to uwierzyć. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wszystko wyglądało coraz gorzej w miarę jak przegląd posuwał się do przodu. Moja głupota i egoizm wieku nastoletniego tylko powiększyły się kiedy stałem się dorosły a wszystko to pod przykrywką bycia dobrym mężem, dobrym ojcem i dobrym obywatelem. Ta hipokryzja napawała mnie wstrętem. Ale wszystko to przenikała ich miłość.

Kiedy przegląd zakończył się zapytali mnie: "Czy chciałbyś o coś zapytać?" Ja miałem mnóstwo pytań. Zapytałem na przykład: "Jak to jest z Biblią?" Oni odpowiedzieli: "Co cię interesuje?" Spytałem czy jest prawdziwa a oni odpowiedzieli, że tak. Spytałem dlaczego kiedy próbowałem ją czytać wszystko co dostrzegałem to mnóstwo sprzeczności. Wróciliśmy znowu do przeglądu życia. Do miejsca, na które nie zwróciłem poprzednio uwagi. Pokazali mi jak kilka razy otwierałem Biblię i czytałem ją właśnie z zamiarem wyszukiwania sprzeczności i problemów. Próbowałem udowodnić sobie, że nie było warto jej czytać.

Stwierdziłem, że Biblia nie miała dla mnie sensu. Powiedzieli mi, że zawiera ona prawdę duchową i że powinienem ją czytać w sposób duchowy by zrozumieć jej sens. Powinna ona być czytana jak modlitwa. Poinformowali mnie, że nie jest ona jak inne książki. Powiedzieli mi także (później odkryłem, że tak było w rzeczywistości), że kiedy czyta się ją w duchu modlitwy ona mówi do ciebie. Odkrywa się przed tobą i nie musisz już nad nią pracować.

Moi przyjaciele odpowiadali na wiele pytań w zabawny sposób. Naprawdę wiedzieli całą masę rzeczy, o które chciałem ich zapytać. Kiedy tylko pomyślałem o jakimś pytaniu oni rozumieli je doskonale.

Zapytałem ich na przykład jaka jest najlepsza religia. Oczekiwałem odpowiedzi w rodzaju: "Prezbiteriańska" gdyż domyślałem się, że moi przyjaciele są Chrześcijanami. Odpowiedzieli, że najlepszą religią jest ta, która najbardziej zbliża do Boga.

Zapytałem ich czy istnieje życie na innych planetach. Ku mojemu zaskoczeniu odpowiedzieli, że wszechświat jest pełny życia. Ponieważ bardzo bałem się zagłady nuklearnej zapytałem czy będzie na świecie wojna nuklearna. Odpowiedzieli, że nie. Zdumiało mnie to i wyjaśniłem im jak żyłem w poczuciu zagrożenia wojną nuklearną. Był to jeden z powodów, dla których byłem tym kim byłem. Stwierdziłem, że życie na ziemi stawia nas w obliczu beznadziei. Poczucie, że świat prędzej czy później eksploduje stawiało sens czegokolwiek pod znakiem zapytania. W związku z tym wydawało mi się, że mogę robić wszystko na co mam ochotę bo nic naprawdę nie ma znaczenia.

Oni powiedzieli: "Nie, nie będzie wojny nuklearnej". Zapytałem czy są absolutnie pewni, że nie będzie wojny nuklearnej. Oni zapewnili mnie jeszcze raz a kiedy spytałem jak mogą być tak absolutnie pewni odpowiedzieli: "Bóg kocha świat".

Powiedzieli, że najwyżej jeden albo dwa nuklearne pociski mogą wybuchnąć jeżeli nie zostaną wcześniej zniszczone ale, że nie będzie wojny nuklearnej. Potem zapytałem jak to jest, że było tak dużo wojen. Odpowiedzieli, że dopuszczono tylko do niewielu z tych, które ludzkość próbowała rozpętać. Z wielu wojen, które ludzie próbowali stworzyć pozwolono tylko na niewiele by przywrócić opamiętanie.

Powiedzieli, że nauka, technologia i inne korzyści są darami dla ludzkości przekazywanymi jej poprzez inspiracje. Ludzie w sensie dosłownym doprowadzeni byli do odkryć. Wiele z nich zostało potem przez ludzi wypaczonych i użytych w celu niszczenia innych. Moi przyjaciele obawiali się, że perwersja z jaką ludzie wykorzystują odkrycia technologiczne może doprowadzić do zbyt dużych uszkodzeń naszej planety. Przez planetę rozumieli całość Bożego stworzenia. Nie tylko ludzi ale także zwierzęta, drzewa, ptaki, owady, wszystko.

Część VI

Miłość do wszystkich ludzi

Wytłumaczyli mi, że zależy im na wszystkich ludziach na świecie. Nie chodzi im o to by jedna grupa ludzi wyprzedzała inne grupy. Chcą by każdy człowiek uważał drugą osobę za kogoś ważniejszego od własnego ciała. Chcą by każdy kochał innych, całkowicie, bardziej nawet niż samego siebie. Jeżeli ktoś, gdzieś na świecie cierpi wtedy powinniśmy współczuć w tym cierpieniu i powinniśmy cierpiącym pomagać.Nasza planeta po raz pierwszy w historii ewoluowała do takiego stopnia, że jest to możliwe. Jesteśmy globalnie połączeni i możemy stać się jednym ludem.Naród któremu dano przywilej przewodzenia światu na drodze do lepszych czasów zawiódł. To właśnie my w Stanach Zjednoczonych.

Kiedy rozmawiałem z nimi o przyszłości dali mi jasno do zrozumienia, że mamy wolną wolę. Jeżeli zmienimy samych siebie wtedy możemy zmienić przyszłość. Zapytałem ich jak to jest możliwe by zmieniło się postępowanie tak wielu ludzi. Z moich doświadczeń wynikało bowiem, że jest rzeczą niezmiernie trudną jeśli nie niemożliwą zmienić cokolwiek na ziemi. Powiedziałem im, że jest to zadanie beznadziejne.Moi przyjaciele wyjaśnili mi, że punktem wyjścia przemiany całego świata jest przemiana jednej osoby. Dzięki niej przemiana na lepsze dokona się w następnej osobie, potem w następnych itd. Tylko w ten sposób można doprowadzić do globalnej zmiany.

Co dzieje się po śmierci

Spytałem mojego przyjaciela i jego przyjaciół o śmierć. Co dzieje się kiedy umieramy? Powiedzieli, że kiedy umiera osoba kochająca aniołowie wychodzą jej na spotkanie i zabierają ją stopniowo coraz wyżej gdyż byłoby nie do zniesienia dla tej osoby być natychmiast przedstawioną Bogu.

Wiedząc co jest we wnętrzu każdego z nas aniołowie znają nasze pragnienia i zaopatrują nas w to co jest nam potrzebne. Niekiedy jest to rajska łąka a czasem coś innego. Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć krewnych wtedy aniołowie przyprowadzają ich ze sobą. Jeżeli ktoś bardzo lubił kamienie szlachetne pokażą mu je. Widzimy to co jest potrzebne do naszego wejścia do świata duchowego. Wszystkie te rzeczy są realne w rajskim, boskim pojęciu.

Stopniowo edukują nas jako istoty duchowe i wprowadzają do nieba. Wzrastając pozbywamy się ziemskich zainteresowań, pragnień i zwierzęcych przyzwyczajeń, z którymi zmagamy się przez większość naszego życia. Ziemskie pożądania topnieją. Stajemy się tymi kim naprawdę jesteśmy, częścią Boskości.

To dzieje się z ludźmi kochającymi, ludźmi którzy postępowali dobrze i kochali Boga. Wyjaśniono mi, że nie mamy dostatecznej wiedzy i prawa by osądzać relację innych osób z Bogiem. Tylko Bóg wie co jest w sercu człowieka. Ktoś kogo uważamy za podłego Bóg może znać jako cudowną osobę. Podobnie ktoś kogo postrzegamy jako dobrego Bóg może widzieć jako hipokrytę o czarnym sercu. Tylko Bóg zna prawdę o każdej osobie.

Bóg ostatecznie osądzi każdą osobę. Bóg także pozwoli by ludzie byli wciągnięci do ciemności do podobnych sobie stworzeń. Opowiedziałem to czego tam doświadczyłem osobiście. Nie wiem nic poza tym czego doświadczyłem ale podejrzewam, że to co widziałem było tylko wierzchołkiem góry lodowej.

Zasłużyłem na to by być tam gdzie byłem. Byłem we właściwym miejscu, we właściwym czasie. To było miejsce dla mnie i osoby które mnie tam otaczały były doskonałym towarzystwem. Bóg pozwolił bym tego doświadczył a potem zabrał mnie stamtąd ponieważ wiedział, że doświadczenie to wywrze na mnie zbawienny skutek. Był to pewien rodzaj oczyszczenia mnie. Ludzie którzy zostali obronieni przed wciągnięciem w ciemność, z powodu ich kochającej natury są przyciągani w górę, w kierunku światła.

Część VII

Jego powrót

Nigdy nie widziałem Boga i nie byłem w Niebie. Byłem jakby w przedmieściach i opisałem to co mi pokazano. Rozmawiałem z nimi bardzo długo, o wielu rzeczach. Potem spoglądając na siebie zobaczyłem, że byłem promienny, wypełniony blaskiem. Zacząłem stawać się piękny - nie tak choćby w małym stopniu piękny jak oni - ale posiadałem pewną iskrę której nie miałem nigdy wcześniej.

Nie będąc gotowy na powrót na ziemię powiedziałem, że chcę zostać z nimi na zawsze. Powiedziałem: "Jestem gotowy by być takim jak wy i być tu na zawsze. Tu jest wspaniale. Kocham być tutaj i kocham was. Jesteście cudowni." Wiedziałem, że kochają mnie i wiedzą o mnie wszystko. Wiedziałem, że teraz wszystko już będzie dobrze. Spytałem czy mogę pozbyć się ciała, które było dla mnie zawadą i stać się taką istotą jak oni. Odpowiedzieli: "Nie. Musisz wrócić." Wyjaśnili mi, że jestem jeszcze bardzo niedorozwinięty i że powrót do fizycznej egzystencji będzie dla mnie wielką korzyścią. Dzięki temu będę mógł jeszcze wiele nauczyć się. W ludzkim życiu będę miał możliwość wzrastania tak by następnym razem kiedy spotkam się z nimi być bardziej przystosowanym. Wyjaśnili, że muszę rozwinąć ważne cechy by stać się takim jak oni i móc zaangażować się w to co oni robią.

Odpowiedziałem im, że nie mogę wrócić. Próbowałem kłócić się z nimi. Zaczęła dręczyć mnie myśl, że znów grozić mi będzie koniec w ciemności z istotami podobnymi do mnie. Zacząłem błagać ich by nie kazali mi wracać.

Moi przyjaciele powiedzieli: "Nie oczekujemy że będziesz doskonały. Kochaliśmy cię nawet wtedy gdy będąc na ziemi przeklinałeś Boga i traktowałeś innych jak śmieci. Mimo tego wszystkiego przysyłaliśmy do ciebie ludzi, którzy próbowali ci pomóc i nauczyć cię prawdy. Czy myślisz, że teraz nie będziemy z tobą?"

Powiedziałem "Pokazaliście mi jak być lepszym ale ja jestem pewny, że nie sprostam temu. Nie jestem na tyle dobry." Mój egocentryzm dał o sobie znać i powiedziałem: "Nie ma mowy. Nie wracam." Oni powiedzieli: "Są ludzie, którym zależy na tobie. Twoja żona, twoje dzieci, twoi rodzice. Powinieneś wrócić dla nich. Twoje dzieci potrzebują twojej pomocy." Odpowiedziałem: "Wy możecie im pomóc. Jeżeli każecie mi wrócić będzie zbyt wiele rzeczy, z którymi sobie nie poradzę. Jeżeli wrócę i popełnię znowu jakiś błąd nie będę mógł tego znieść bo wy pokazaliście mi, że mogę być bardziej kochający i bardziej współczujący. Znowu zachowam się okropnie albo wyrządzę komuś krzywdę. Wiem, że tak się stanie bo jestem człowiekiem. Nie będę w stanie tego znieść. Nie możecie mnie odesłać." Zapewnili mnie, że błędy są częścią człowieczeństwa. Popełnianie błędów jest sposobem na uczenie się. Powiedzieli, że tak długo jak będę próbował postępować dobrze będę na właściwej ścieżce. Jeżeli popełnię błąd powinienem uznać go za błąd, odrzucić i starać się nie popełniać go już więcej. Ważne jest by starać się jak najmocniej zachowywać standardy dobra i prawdy i nie rezygnować z nich dla zdobycia uznania innych ludzi. "Ale" - powiedziałem - "błędy i upadki sprawiają, że czuję się okropnie." Oni powiedzieli: "Kochamy cię takim jaki jesteś, razem z twoimi błędami i całą resztą. Możesz odczuwać naszą miłość kiedy tylko zechcesz." Powiedziałem: "Nie rozumiem. Jak mam to zrobić?" "Po prostu zwróć się do swojego wnętrza" - powiedzieli. "Poproś o naszą miłość i damy ci ją jeżeli poprosisz szczerze z serca."

Doradzili mi by uznać winę gdy popełnię błąd i prosić o przebaczenie. Zanim jeszcze słowa wyjdą z moich ust będzie mi przebaczone - ale będę musiał przyjąć przebaczenie. Moja wiara w istotę przebaczenia musi być prawdziwa i dzięki temu będę wiedział, że przebaczenie zostało mi dane. Po uznaniu swojego błędu powinienem wyznać swoje grzechy w formie spowiedzi i poprosić o przebaczenie. Gdybym wtedy nie przyjął przebaczenia byłoby to zniewagą dla tego, który jest dawcą przebaczenia. Nie powinienem ciągle chodzić w poczuciu winy ale także nie powinienem powtarzać błędów. Powinienem wyciągać naukę z moich upadków.

"Ale," powiedziałem, "skąd będę wiedział jakie postępowanie jest dobre? Skąd będę wiedział jak byście chcieli żebym się zachowywał?" Oni odpowiedzieli: "Chcemy byś dokonywał wyborów według swojego uznania. Nie zawsze będzie to wybór prawidłowy. Istnieje całe spektrum możliwości a ty powinieneś dokonać najlepszego wyboru z możliwych. Jeżeli tak będziesz postępował my będziemy z tobą by ci pomagać.

Nie poddawałem się łatwo. Sprzeczałem się, że powrót będzie pełny problemów a tutaj jest wszystko czego mógłbym kiedykolwiek pragnąć. Kwestionowałem moją zdolność do wypełniania tego co oni uważali za istotne w moim świecie.

Powiedzieli, że świat jest pięknym wyrazem Doskonałego Stwórcy. Każdy może znaleźć w świecie piękno lub brzydotę zależnie od tego, w którą stronę kieruje swój umysł. Wyjaśnili mi, że subtelny i złożony rozwój naszego świata jest poza moim pojęciem ale że będę odpowiednim narzędziem dla Stwórcy. Każda część stworzenia, wyjaśnili, jest nieskończenie interesująca ponieważ jest manifestacją Stwórcy. Bardzo ważną okazją dla mnie będzie badanie tego świata z zachwytem i radością. Nie dali mi jakiegoś konkretnego zadania lub misji. Czy mógłbym zbudować dla Boga kościół lub katedrę? Powiedzieli, że te budowle są dla ludzkości. Chcieli bym przeżył swoje życie kochając ludzi a nie rzeczy. Powiedziałem im, że nie jestem na tyle dobry by reprezentować w świecie materialnym swoim zachowaniem to czego doświadczyłem z nimi. Zapewnili mnie, że otrzymam odpowiednią pomoc kiedykolwiek będę jej potrzebował. Wszystko co muszę zrobić to poprosić o nią.

Świetliste istoty, moi nauczyciele, byli bardzo przekonujący. Byłem jednocześnie świadomy tego, że niedaleko od nas znajduje się Wspaniały Byt. Wiedziałem, że jest to Stworzyciel. Oni nigdy nie powiedzieli, że to On chce by było właśnie tak. Ale wszystko co mówili było przepełnione tą pewnością. Nie chciałem sprzeczać się z nimi zbyt mocno ponieważ świadomość obecności Wspaniałego Bytu była tak cudowna i budząca grozę. Miłość, która z niego emanowała była wszechobejmująca.

Prezentując mój najmocniejszy argument przeciw powrotowi do świata, powiedziałem im, że to z pewnością złamie mi serce i umrę jeżeli będę musiał opuścić ich i ich miłość. Powrót będzie dla mnie tak okrutny, że nie będę w stanie go znieść. Zaznaczyłem, że świat jest przepełniony nienawiścią i konkurencją i że nie chcę wracać w ten wir. Nie zniosę rozstania z nimi.

Moi przyjaciele przypomnieli, że nigdy nie byli z daleka ode mnie. Wyjaśniłem, że nie byłem świadomy ich obecności i że kiedy powrócę znowu nie będę wiedział, że oni są przy mnie.

Wyjaśniając jak porozumiewać się z nimi, powiedzieli że powinienem się wyciszyć wewnętrznie i poprosić o ich miłość. Wtedy ta miłość przyjdzie i będę wiedział, że oni tam są.

Po tym wyjaśnieniu zabrakło mi już argumentów i zgodziłem się na powrót. I w tym samym momencie byłem z powrotem. Wróciłem do mojego ciała. Znów odczuwałem ból tylko, że dużo mocniejszy niż przedtem."


Video: The Howard Storm Story

Użytkownik Rockyyy edytował ten post 01.01.2008 - 13:28

  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych