Śledzę temat od początku i chyba dobrnąłem do kresu wytrzymałości... :-)
Panie Mortyr, rozumiem że jest Pan osobą młodą i prawdziwe życie zna na razie głównie z teorii (szkoła / uczelnia / rodzice / znajomi). Żeby nabyć doświadczenie - należy doświadczyć życia na właśnej skórze a nie z opowieści (a to wymaga czasu). Przy czym zaznaczam - to że ktoś jest młody, nie oznacza że jest głupi czy nie jest partnerem do rozmowy. Po prostu młodość nie jest w stanie zrozumieć doświadczenia... A często po prostu nie chce... (sam taki byłem... :-) )
Pana Adwersarze piszą opierając się przeważnie na własnym doświadczeniu, czy myśleniu opartym na zdrowym rozsądku (co również wykształca się z wiekiem) - czy to z wyjazdów do krajów arabskich, czy analizując (i rozumiejąc! co nie jest jednoznaczne) obecną sytuację porównując ją równocześnie do historii.
Jeśli chodzi o moje zdanie - mogę podpisać się pod zdaniem Golibrody czy Atona.
Uprzedzając - nie jestem Katolikiem. Wierzę w Boga - ale nie w Boga Chrześcijan, Muzułmanów, Hindusów czy innych religii. Po prostu - wierzę w Istotę Wyższą, Boga - i tyle. Nie utożsamiam się z żadną religią i osobiście nie rozumiem po co ludziom jakakolwiek religia - choć nikogo nie mam zamiaru przekonywać do swoich racji. Nie jestem osobą tolerancyjną - nie toleruję wielu rzeczy, a i sam nie wymagam od innych tolerancji względem mojej małej osoby.
Wracając do tematu - kiedyś dość mocno (jeszcze ponad 2 lata temu) broniłem Arabów. Dość mocno irytowały mnie określenia typu "brudas" i "leń", którym ostro przeciwstawiałem się w dyskusjach (szczególnie po 11.09.01). Jednak wystarczył jeden wyjazd do kraju (ponoć) najbardziej cywilizowanego w Afryce... i moje zdanie w tym temacie mocno uległo zmianie... Razem z żoną jesteśmy trudnymi turystami dla biura podróży... Zwiedzamy zawsze te miejsca i pchamy się tam - gdzie inni turyści nawet nie pomyślą że można by było wejść... ;-) Tak też było w Tunezji. Kraj muzułmański, ale otwarty na zachód. Przynajmniej na zewnątrz. To co zastaliśmy na miejscu lekko nas przerosło - postanowiliśmy w przyszłości omijać Afrykę dużym łukiem przy okazji kolejnych wakacji...
Kilka atrakcji zastanych na miejscu, w muzułmańskim wykonaniu:
- jakiś autobus podmiejski, kierowca - Murzyn (Muzułmanin); rozmowa prowadzona w języku francuskim - przez moją żonę (ja po francusku niestety nie potrafię, a kierowca nie potrafił po angielsku...); żona zadaje pytanie - kierowca nie reaguje - ja po angielsku zaczynam coś mówić (czyli niby rozpoczynam konwersację), w tym momencie kierowca odpowiada po francusku do mnie - zlewając kompletnie moją żonę...; cała rozmowa wyglądała w taki sposób, jakby to powietrze mówiło do Araba, powietrze które w cudowny sposób albo samo generowało pytania, albo tłumaczyło z polskiego na francuski...; DZIĘKUJĘ bardzo za taki wzór zachowania... Kierowca jak sam powiedział - jest przykładnym Muzułmaninem... (w sumie pomimo powyższego - był to jedyny gość z którym w ogóle udało się jako tako porozmawiać...); czy może mi ktoś powiedzieć gdzie tu uszanowano godność Mojej Lepszej Połówki?
- na plaży okupowanej wyłącznie przez Arabów byliśmy tylko raz; powód - totalny syf...; żeby zrobić sobie fotkę, musieliśmy wysprzątać piasek dookoła siebie oraz zakryć to czego już nam się nie chciało przenosić w inne miejsce (dość rozbawiliśmy tym sprzątaniem Arabów); to nie był wyjątek... plaże przeznaczone dla turystów z zachodu były w miarę wysprzątane, ale tylko w miarę; śmieci w sumie, poza obszarami turystycznymi, były wszędzie na - zasada obowiązująca: masz śmiecia? walnij go gdziekolwiek... kosz - o ile jest - służy celom dekoracyjnym; efekt - przestałem reagować na określanie Arabów "brudasami" (oczywiście nie wiem jak jest w Egipcie, Syrii, Iranie - nie było mnie tam, a sam nie chcę przytaczać opinii znajomego który dość mocno wiedził Afrykę - spędzając na przykład z żoną noc na pustyni w opuszczonym forcie :-) )
- oszuści; oszuści na każdym kroku; oszukanie należy do dobrego zwyczaju - oszukanie obcokrajowca to wręcz wymóg; oszukani zostaliśmy na recepcji w hotelu, targu, oficjalnym państwowym sklepie, stacji kolejowej, straganach, "restauracjach", czy nawet w meczecie (praktycznie wszędzie) - w tym ostatnim miara się przebrała... dość ostro (fizycznie) potraktowałem 2 kasjerów w wejściu do meczetu, oddali pieniądze z dużym ociąganiem, po czym na moich oczach oszukali kolejnych Polaków; jedynym Tunezyjczykiem który nas nie oszukał był właściciel malutkiej restauracji na starym mieście, ale jak się okazało - większość czasu spędził na placówkach w Europie, w tym w Polsce; a sam nie uważał siebie za dobrego Muzułmanina...
- lenie; próbując wyłgać się od czegoś za co im zapłaciliśmy - kłamali jak z nut... (patrz pkt wyżej); czy wiara nie zabrania im kłamać? czy może wręcz do tego zachęca?
- obłudnicy; teoretycznie nie mają prawa pić, praktycznie wszystko co dzieje się za zamkniętymi drzwiami ich domu jest święte i wara od tego...; czy widziałem pijanych muzułmanów? tak, nie jednego, między innymi na plaży; czy wspominać o haszyszu? :-)
Duże dzieci - tak właśnie zaczęliśmy postrzegać Tunezyjczyków po kilku dniach pobytu. Ich zachowanie podobne było właśnie do zachowania małych dzieci... (oszukać, przekręcać, mówić jedno i robić coś zupełnie przeciwnego, oszukiwać i znowu - oszukiwać...)
OK i tak post jest za długi i chyba nikt go nie przeczyta... Więc wystarczy przykładów które mógłbym jeszcze trochę wymieniać (spędziliśmy w tunezji 1,5 tygodnia).
W kilku krajach w Europie miałem styczność z dzielnicami zajmowanymi przez Arabów. Dość szybko nauczyłem się je omijać szerokim łukiem... W każdym z tych krajów... Czy możesz to samo powiedzieć o dzielnicach zajmowanych przez Katolików? (weź pod uwagę mój stosunek do religii jako takiej).
Jedyne co lubię a jest związane z ich kulturą - to Kebab (tu jestem rasistą... nie zjem kebaba przygotowanego przez Polaka, Niemca, Anglika czy Francuza - musi go przygotować Arab czy Turek ;-)) )
Podsumowując - Aton i Golibroda starają się porównywać religie obecnie. To co działo się 300 czy 800 lat temu ma niewielkie znaczenie. Przynajmniej dla Chrześcijaństwa które w tym okresie dość mocno ewoluowało, Muzułmanie jak stali - tak stoją w miejscu (w sumie można ich tu podziwiać za determinację, a może to wynika z lenistwa? może po prostu im się nie chciało nic zmieniać w tym co działa i się jakoś sprawdza?). Skup się na tym jakie czyny idą za słowami DZISIAJ, a nie 500 lat temu. Czyny wywołane konkretnymi przekonanami religijnymi. Nie podawaj zmyślonych bajek o "Cobybyłogdybku", a skup się na faktach. Pokazanie amerykańskiego żołnierza bijącego Araba i mówienie że to przejaw Katolicyzmu jest lekko mówiąc żałosne. Wiesz jakie ten ktoś ma przekonania? Jakiego jest wyznania? Może to Muzułmanin - nie jesteś tego w stanie wykluczyć (tłuką się tak samo między sobą jak i Chrześcijanie... )? Czekam na info o fanatycznym Katoliku który zdetonował się w Iraku lub Izraelu... Nie ma? Może to jest powód dla którego ludzie boją się wpuszczać "przyczułki" Muzułmanów na swój teren? Skoro ktoś zabija niewinnych w imię swojej wiary (Allacha) to przecież pozwolenie wybudowania sobie ich "centrum szkolenia" można porównać do założenia sobie pętli stryczka na szyi i czekanie aż ktoś wypchnie krzesło...
Pisanie o uczelni - w sensie wykładni tego co jest logiczne i mądre a co nie, świadczy wyłącznie o Pana małym doświadczeniu życiowym... Teoria na uczelni swoją drogą - życie niestety rządzi się własnymi prawami... (jakoś nie widziałem jeszcze projektu wdrożonego zgodnie z uczelnianymi wytycznymi... czyżby było to nierealne... :-) )
Jakiś czas temu czytałem wywiad z bardzo mądrym Człowiekiem - Panem Wiktorem Żwikiewiczem (do 89 roku znany był i uznany w PL na równi z Lemem... również pisał inteligentne SF). Podał swoją definicję Mądrości i Inteligencji - jak odnajdę artykuł to przytoczę cytat tutaj. Gość wie co pisze - doświadczył życia jak nikt z nas... Z piedestału, dużego biznesmena (pierwsza amerykańska firma informatyczna wchodziła w PL właśnie za pośrednictwem Pana Żwikiewicza), przez oszustwa ludzi którym zaufał - wylądował na ulicy, pod mostem (do teraz jest bezdomnym). Domyślam się że gdyby postawić go obok Wykładowcy z Uczelni - jedyne co u młodych by wywołał to salwa śmiechu... Jeśli by doszło jednak do życiowej dyskusji - nie zostawiłby profesorowi najmniejszych szans... Na krawat i tytuł warto patrzeć z dużym dystansem - ważne jak ma poukładane w głowie... :-)
Użytkownik nosky edytował ten post 18.01.2008 - 16:21