Historia katastrof UFO
A History of UFO Crashes
Autor wybrał z bazy danych o katostrofach UFO sześć relacji, które zbadał, analizując je dokładniej, a trzy z nich uznał za zasługujące na szczegółowe omówienie. Rozpracował także dokument Majestic-12 (dochodząc do wniosku, że wszystkie opinie są żartem) i rządowy projekt Moon Dust, dotyczący poszukiwania szczątków statków kosmicznych po katastrofach, uznając go za przykrywkę dla badań fizycznych dowodów związanych z raportami UFO. "Latające talerze z całą pewnością istnieją - argumentuje autor. - Są to pojazdy z innych planet. I niestety ulegają awariom".
Zaczynając od najpewniejszej sprawy, katastrofy z Roswell w 1947 roku, o której Kevin D. Randle wraz z innymi autorami napisał dwie wcześniejsze książki, przytacza raz jeszcze znaną kolejność zdarzeń i zeznania świadków. Zgadza się ze sceptykami, którzy nie przyjmują wyjaśnienia o Obcych w tej najgłośnionej sprawie i twierdzą, iż nie można utrzymać tak ważnej wojskowej tajemnicy przez tak długi czas; mówi, że rzeczywiście maja oni rację, gdyż tajemnicy nie utrzymano. Historia ta wypływa na światło dzienne od 1950 roku, gdy Frank Scully opublikował pierwszą książkę o prawdopodobnej katastrofie w Nowym Meksyku. Chociaż Scully przytaczał niewłaściwe szczegóły, opierając się na zeznaniach dwóch oszustów, co skończyło się zdyskredytowaniem go i jego historii, to jednak zdołal dotrzeć do samego źródła tajemnicy.
Druga katastrofa spodka to historia popierana przez Stantona Friedmana, że około 240 km od Roswell, na równinach San Agustin, drugi pojazd wraz z załogą Obcych rozbił się na początku lipca 1947 roku. Jest tylko jeden bezpośredni świadek tego zdarzenia - Gerald Anderson z Missouri, który miał 6 lat, gdy je widział. Randle w relacji Andersona dostrzega wiele sprzeczności. Nie tylko to, że Andersona przyłapano na fabrykowaniu dokumentu, który podbudował jeho historię, ale również fakt, że nawet jego żona - choć wówczas była już z nim w separacji - oskarżała go o notoryczne zmyślanie różnych historii. Randle sądzi, że wypadek ten należaloby odrzucić z powodu "imponującej ilości zdobytych dowodów świadczących na niekorzyć Andersona, braku potwierdzenia całej historii przez kogoś innego i braku jakiejkolwiek wspierającej dokumentacji".
Katastrofę pod Kingman w Arizonie z 1953 roku - 3,5-metrowego statku kosmicznego w kształcie cygara - relacjonował jako pierwszy Raymond Fowler w 1976 roku. Źródłem jego informacji był człowiek o pseudonimie Fritz Werner, który twierdził, że pracował wówczas jako inżynier w siłach powietrznych i uczestniczył w projekcie Blue Book. Mowił on, że wsadzano do autobusu z zamalowanymi szybami i zawieziono na miejsce katastrofy, gdzie zobaczył pojazd i ciało humanoida o wzroście 1,20 m, ubranego w srebrny kombinezon. W kolejnych wywiadach z innymi badaczami Wernerowi zdarzało się zmieniać szczegóły swojej opowieści. Randle dochodził do wniosku, że świadek ten jest "mało prawdopodobny", ale nie odrzuca całkowicie tego przypadku, gdyż pojawili się dwaj inni drugorzędni świadkowiem którzy powiedzieli kilka aspektów tej historii. "Mimo wszystkich jej wad - pisze autor - historia Kingmana jest lepsza od ogromnej większości katastrof czy znalezienie UFO.
Randle przytacza dwa inne wypadki - w Newadzie i Pensylwanii - które wojsko uznało za obserwacje meteorytów, jako przykład niezwykłych zdarzeń, mogących dotyczyć pozaziemskich statków kosmicznych. W kwietniu 1962 roku świadkowie z calego świata opisywali jasny obiekt mknący po niebie ze wschodu na zachód. W Utah i Newadzie świadkowie mówili, że obiekt zmienił swoją trasę, a potem gdzieś obok Las Vegas zniknął w serii jasnych wybuchów. Radar w bazie sił powietrznych w Nellis, na pólnoc od Las Vegas, namierzył obiekt nocą na wysokości 3000m, gdy ten nagle zniknął. Liczni świadkowie, w tym piloci, powiedzieli, że obiekt miał płaską trajektorię, wydawał dźwięki i zmieniał tor lotu, co zupełnie nie pasowało do możliwości meteoru. Załogi dwóch samolotów upierały się przy twierdzeniu, że widziały, jak obiekt przelatywał tuż poniżej ich samolotu; radary z Nowego Jorku do Kalifornii śledziły go przez 32 minuty, a tak dlugi okres lotu wyklucza meteor. "Siły powietrzne przedstawiły całą serię wyjaśnień ignorujących fakty - podsumuwuje Rande. - Lecz świadkowie, którzy tam byli, znają prawdę. Widzieli coś z kosmosu, i nie był to meteor. Był to pojazd z innego świata".
9 grudnia 1965 roku załoga z sił powietrznych ze ściśle tajnego projektu Moon Dust została wysłana na miejsce katastrofy pod Keckskurg w Pensylwanii. Tego samego dnia po południu, o godzinie 4:47, przez Kanadę i północno-wschodnie stany USA przeleciał piorun kulisty i uderzył w ziemię niedalego Keckburg. Na początku obserwatorzy myśleli, że być może było to pownowne wejście rosyjskiej zepsutej sondy kosmicznej Kosmos 96 w atmosferę ziemską. Sonda weszła jednak ponownie na orbitę Ziemi i rozbiła się w Kanadzie 13 godzin wcześniej. W ciągu dwóch godzin od uderzenia obiektu w las jednostki wojskowe otoczyły ten teren. Kilka godzin później widziano, jak wojskowa ciężarówka z czymś przykrytym brezentem odjechała stamtąd z ogromną prędkością. Dwaj świadkowie opowiadali później, że widzieli obiekt w miejscu uderzenia, zanim go stamtąd zabrano. Mówili, że miał kształt żołedzia i od 2,5 do 3,5 m średnicy oraz złoty pasek na spodzie. Randle uważa, iż wypadek ten jest intrygujący, lecz niczego nie przesądza. "Dopóki nie poznamy wszystkich faktów, sprawa pozostaje otwarta".
Kevin D. Randle "Avon Books"
http://ufoevidence.o...rs/detail78.htm ; http://www.cufon.org.../cir/randle.htm ; http://www.psitalk.com/randle.html
Edit [02.02.08] dj_cinex
Pozwoliłem sobie przenieść owy wątek do działu Katastrofy...