
Skąd więc apokaliptyczne wizje zagłady naszego globu?
Dlaczego 3500 lat temu nie zjawiła się i nie wybiła całego rodzaju ludzkiego? Pomyślmy treźwo, to niemożliwe. A przynajmniej mam nadzieje, że niemożliwe.
Poza tym - tylu jest niezależnych badaczy wszechświata, dysponujących niezłym sprzętem. Dlaczego oni nie natrafili na ślad tej planety?
Oczywiście, naukowcy nie wykluczają istnienia sporych ciał niebieskich na peryferiach Układu Słonecznego, ale wizja olbrzymiej planety, która tylko czycha na wybicie naszej populacji wydaje mi się - lekko mówiąc - pachnieć podpuchą i żerowaniem na ludzkim strachu [ile pan Geryl już nazbierał?]
Zapraszam wszystkich sceptyków [ i nie tylko] do dyskusji.