Jeden z niedawnych filmów dokumentalnych opowiada o eksplozji wulkanu w parku narodowym Yellowstone. USA zniszczone, świat na krawędzi katastrofy. Czysta fikcja? Wyniki badań, które dziś publikuje "Science", mogą być śmiało wstępem do takiego czarnego scenariusza ..
http://wiadomosci.ga...55,4655844.htmlFilm "Superwulkan" - koprodukcja BBC i Discovery Channel z 2005 r. - przedstawia jeden z katastroficznych scenariuszy, które mogą spotkać Ziemię. Akcja rozgrywa się w Yellowstone w stanie Wyoming, najstarszym parku narodowym świata, który słynie z licznych ciepłych źródeł i gejzerów. To największy obszar geotermalny na świecie, spowity dymami i oparami wydobywającymi się ze szczelin w gruncie. W filmie jak zwykle pierwsze oznaki nadchodzącej katastrofy są lekceważone - tsunami na jeziorze w samym sercu parku, wstrząsy sejsmiczne, niespodziewane eksplozje lub milknięcie gejzerów. Kiedy dochodzi do finalnego wybuchu i rzeki lawy tryskają spod ziemi, jest za późno. W pandemonium giną setki tysięcy ludzi, całe USA znikają pod grubą warstwą wulkanicznych pyłów, które blokują światło Słońca i wpędzają resztę globu w epokę lodowcową.
Diabeł dosypuje do pieca
Niewielu z milionów turystów, którzy każdego roku odwiedzają Yellowstone, zdaje sobie sprawę z tego, że stąpa po beczce z prochem. Źródłem tamtejszej aktywności geotermalnej jest bowiem wulkan, który w tej chwili drzemie jakieś 5-10 km pod powierzchnią. Jak wskazuje echo fal sejsmicznych, znajduje się tam wielka komora z magmą. Duża część parku jest zapadliskiem - geologowie nazywają je kalderą - po gigantycznej erupcji sprzed 640 tys. lat, która wyrzuciła blisko tysiąc km sześc. lawy. Później jeszcze wiele razy nieco mniejsze eksplozje targały tym obszarem, a ostatnio lawa płynęła tam szerokim strumieniem 70 tys. lat temu. Liczne ślady wskazują, że jeszcze całkiem niedawno Yellowstone było świadkiem wielkich eksplozji hydrotermalnych, w których tryskały tony wrzącej wody, krusząc i rozrzucając skały.
Dziś wciąż zdarzają się niespodziewane erupcje gejzerów, pojawiają się i znikają ciepłe źródła, a stacje sejsmiczne co roku notują nawet kilka tysięcy wstrząsów, które świadczą o tym, że pod kotłem Yellowstone wciąż się grzeje. Geologowie mają tego pełną świadomość. Pięć lat temu Służba Geologiczna Stanów Zjednoczonych, Uniwersytet Utah i administracja parku powołały do życia Obserwatorium Wulkanu Yellowstone, które ma śledzić aktywność i ostrzegać przed możliwymi wybrykami superwulkanu.
W dzisiejszym "Science" zespół pod kierunkiem Wu-Lung Changa z Uniwersytetu Utah przedstawia wyniki satelitarnych pomiarów wysokości gruntu. Okazuje się, że od połowy 2004 r. wulkaniczna kaldera parku na obszarze 2,5 tys. km kw. zaczęła się wybrzuszać w tempie 7 cm rocznie. Ponad trzy razy szybciej niż dotychczas.
Skąd to przyspieszenie? Naukowcy stawiają hipotezę, że komora wulkanu znowu wypełnia się magmą. Co roku przybywa jej 0,1 km sześc. i to jej nacisk lub gromadzących się gazów wynosi w górę całe Yellowstone.
Kiedy kot się przebudzi?
Nie jest jasne, dlaczego w ogóle w tym miejscu - w centrum północnoamerykańskiej płyty tektonicznej - uwalnia się ciepło z wnętrza Ziemi. Jedna z hipotez mówi o tym, że Yellowstone znajduje się nad jednym z pióropuszy ciepła, które rodzą się kilka tysięcy kilometrów w głębi planety, tuż nad ziemskim jądrem, a potem unoszą ku powierzchni. Mają one być źródłem tzw. gorących plam - czyli miejsc na świecie, gdzie biją ciepłe źródła i tworzą się wulkany.
Ponieważ płyty ziemskiej skorupy powoli przesuwają się nad pióropuszem ciepła, to z czasem zmienia się też pozycja wulkanów. W ten sposób miały się narodzić np. łańcuchy wysp - Hawajów czy Galapagos. Można też prześledzić wędrówkę pióropusza, który stworzył Yellowstone. Kilkaset kilometrów na zachód, w stanie Idaho, znajdują się ślady po wcześniejszym położeniu gorącej plamy. To największe pola bazaltowej lawy w USA, wielki obszar pokryty wulkanicznym żużlem i kraterami tworzącymi prawdziwie księżycowy krajobraz (nic dziwnego, że powstał tam park narodowy pod nazwą Kratery Księżyca, gdzie astronauci trenowali przed lotem na Srebrny Glob).
Badacze uspokajają, że z żadnych obserwacji ani modeli na razie nie wynika, że w Yellowstone nadchodzi jakaś katastrofa. Wprawdzie nie umiemy wciąż stawiać wiarygodnych prognoz, ale prawdopodobieństwo wielkiej eksplozji, w której doszłoby do utworzenia nowej kaldery, jest niezauważalnie małe w ciągu najbliższych kilku tysięcy lat. To zdarza się raz na milion lat - szacują badacze z Obserwatorium Wulkanu Yellowstone.
Sto razy częściej spodziewać się można mniejszych erupcji i wycieków lawy. A w każdej chwili gorąca para wodna może utorować sobie nowe drogi ujścia, otworzyć nowe szczeliny i gwałtownie wystrzelić spod ziemi. Raz na stulecie Yellowstone może poważnie zadrżeć (ostatnie trzęsienie o sile 7,5 st. w skali Richtera zdarzyło się w 1959 r.).
Ale z wulkanami jest jak z kotami - nigdy nie wiadomo, kiedy nagle się przebudzą.
Źródło: Gazeta Wyborcza