Oczywiście, co tez i wcześniej zaznaczyłem. tyle, że mamy tutaj do czynienia z pewnym specyficznym zjawiskiem. Na świecie jest wiele tego typu miejsc, o podobnym rodzaju konflikcie itp. Ale tylko tutaj zjawisko to (tj. represji i okupacji drugiego narodu) wywołuje aż tej skali reakcję i to nie wobec państwa a nawet nie wobec jego obywateli. Podłoże antysemityzmu jest rasistowskie i postrzeganie zjawiska w oderwaniu od realiów historycznych, które to realia odgrywają wielka rolę - jest błędne. Konflikt w Palestynie może i stanowi świetny pretekst do racjonalizowania swoich uprzedzeń i czynienia ich niby bardziej "czystymi" i mającymi solidne podstawy niż zwykły uliczny antysemityzm.Jest jednym z możliwych powodów. Ile ludzi na świecie tyle powodów do braku sympatii.
Jako różnicę. I pewnego rodzaju zagrożenie. Takie samo zagrożenie jak promowanie "zachodniego modelu" O "lepszości" nic tam nie było.I tak, i nie. Przedstawiłeś fakt demokracji Izraela jako aspekt wyższości tego państwa ponad sąsiadów, więc można by było się zastanowić, czy takie przedstawienie sprawy ma jakikolwiek sens. Ale skupmy się na czym innym.
Przejaskrawienie służyło także ukazaniu swoistego rodzaju fascynacji pewnego rodzaju zjawiskiem - więzi jakie czują skrajnie prawicowe organizacje do Arabów. Tych konkretnych, bo tak ogólnie reszty "nielubieją". Skąd nagle taka sympatia? A może po prostu wróg mojego wroga jest moim przyjacielem?Chodzi o ogólny ton twoich wypowiedzi. Postawiłem swoją tezę na ich temat na przejaskrawieniu twoich przekonań. Przejaskrawienie tylko poprawia kontrast, lepiej uwidacznia sedno sprawy z waloru tła.
Mogli przeciw globalizacji. Podnieśli bunt przeciwko coraz szybszemu napływowi ludności żydowskiego pochodzenia. Pojawienie się ich musiało wzbudzić obawy, i tak właśnie się stało.
Dokładnie tak. Żydzi zaczęli stanowić zagrożenie, a uświadomienie tego zagrożenia rosło wraz ze stopniowym wzrostem świadomości narodowej, wzrostem więzi ponadlokalnej. Proces ten wywołali sami Żydzi m.in. poprzez naturalną obcość wobec ludności lokalnej. Tyle, że siłowe wysiedlanie ludności arabskiej do zakończenia II wojny światowej było jednak poza ich zasięgiem. Administratorzy tych ziem (czyli Anglicy) byli coraz bardziej niechętni osadnictwu żydowskiemu i raczej jemu nie sprzyjali.
Ja napisałem: możliwości, a ty prawo. Chyba jednak to nie to samo. Do momentu powstania państwa Żydzi nie mieli możliwości wysiedlania/wypędzania ludności arabskiej jakie uzyskali po 1948. A możliwość czy też prawo - to naprawdę dwie odmienne kategorie.I już gdy posiadali swoje państwo, mieli do przesiedleń pełne prawo?
Ale nie istniały. Po prostu narodu takowego nie było. Po pierwsze Imperium władające tymi ziemiami nie wymagało np. swoją opresyjną polityka wobec jakiejś grupy (np. zamieszkującą Palestynę) nie tworzyło takiej potrzeby. To po prostu były niejako oddzielne plemiona zamieszkujące konkretne wioski, osady. Bez określonej struktury społecznej. Ci ludzie mieszkali tam (nie pojawili się znikąd) ale nie tworzyli nawet zalążka narodu. Samo zamieszkiwanie regionu geograficznego i np. utrzymywanie więzów handlowych nie tworzy narodu. Potrzeba jeszcze zaistnienia np. świadomości o wspólnocie, potrzebne jest także wykształcenie własnej grupy "inicjatywnej" inteligencji, która to zaczęła powstawać dopiero jako reakcja na hasła i osadnictwo żydowskie wśród młodych oficerów Imperium. Można twierdzić, że Żydzi osiedlali się na terenach zamieszkałych przez ludność arabską, a ich hasło "Ziemia bez ludu dla ludu bez ziemi" było z gruntu fałszywe i traktujące zamieszkująca ludność jako nieważne tło, ale nie da się "stworzyć" narodu z ludzi, którzy nawet nie wiedzieli, że do takowego należą. Gdyby nie podziały Francji Wielkiej Brytanii terytorium, które przypadło im do administrowania po I wojnie światowej - narodu palestyńskiego by po prostu nie było. Byli by np. Syryjczykami lub Jordańczykami (przy okazji tak naprawdę można by powiedzieć - prawdziwemu państwu palestyńskiemu). Po prostu podział tych ziem spowodował, że nagle mieszkańcy tej krainy znaleźli się w nowo powstałej pustce "państwowej" po rozpadzie Imperium.Jednak świadomość narodowa nie mogła powstać z próżni. Zupełnie obce sobie ludy nie zostaną nagle jednym narodem, nawet pod presją wroga. Więzy musiały istnieć, wola walki i świadomość zagrożenia powstały trochę za późno.
Stary argument, tyle, że nieprawdziwy. Żydzi właśnie w wyjątkowy sposób zachowali poczucie odrębności jako naród, zachowali też poczucie więzi z tym konkretnym rejonem geograficznym i co najważniejsze - zachowali także więź fizyczną z Palestyną. Tzn. pomimo masowego wypędzenia nadal zamieszkiwali Palestynę, choć wobec wzrastającego napływu ludności arabskiej stanowili coraz mniej liczną społeczność. W momencie "kluczowym" żyło w Palestynie około 25 tysięcy Żydów wobec 400 tysięcy Arabów. Abstrahując także i od tzw. powodów leżących w sferze tradycji, a stosując rozwiązania na gruncie prawnym: także i tutaj utworzenie państwa żydowskiego ma pełne umocowanie w aktach międzynarodowych. Zatem zarówno tradycja, kultura, fizyczna więź z konkretną kraina geograficzną istnieje a i prawo międzynarodowe stoi po prostu za Izraelem.Wędrówki ludów, ekspansja, podboje. To wszystko nieustannie zmieniało rejony zamieszkiwania danych plemion, narodów. Dwa tysiące lat, to dużo czasu. Przez Europe przewaliły się w tym okresie masy ludów.
Gdyby teraz jacyś potomkowie Sarmatów zgłosili swe roszczenia w stosunku do terenów należących do Polski, to zgodnie z twoim tokiem rozumowania nie ma nic niestosownego, by wyganiali Polaków zasiedlając swoje dawne tereny. Możliwe, że krew Sarmacka płynie w niektórych mieszkańcach Polski więc i nawet zachowaliby więź materialną ze swą dawną ojczyzną.
A więc w przypadku Sarmatów: nie zachowali oni nawet namiastki poczucia odrębności narodowej a poprzez "zlanie się" w jedność z ludnością napływową - nie mogą rościć sobie nawet części praw, które rościli sobie Żydzi.