Ostatnio wydarzyło się coś naprawdę dziwnego... na domiar złego przy gościach. To były moje urodziny...
Siedziałam z jednym z moich najlepszych przyjaciół oraz młodszym bratem mojego chłopaka w moim pokoju i rozmawialiśmy o głupich rzeczach.
Generalnie rozmawialiśmy o moim śnie z falą, która unosi się nad blokiem mojej babci. Wbiegłam do środka, ale jak nigdy nie mogłam wejść po schodach. schody były zawalone. Postanowiłam wjechać windą. Ale ktoś jakby wyrwał panel windy. Widziałam kabelki. Rozmawialiśmy niezobowiązująco. Dużo osób ma takie sny... bla bla...
I to "bla bla" było momentem kiedy przestałam słuchać...
Poczułam ciarki na plecach i kogoś kto przeze mnie przeszedł. Czułam, że to był przypadek! Przez przypadek przeszedł przeze mnie... odwróciłam się w tym momencie i zobaczyłam czarną postać. Jak cień, tylko bardziej czarną. W momencie kiedy była jakby... we mnie, to odczytałam "jakoś" nie mam pojęcia w sumie jak... jej myśli... nie wiem... może misję? Wpadłam w panikę! Takiego strachu chyba jeszcze nigdy nie czułam. Uciekać, chować się!
Wydawało mi się oczywiste, że to się może stać! ale co...?
Miałam szczęście mieć przy sobie mojego przyjaciela. On interesował się zjawiskami paranormalnymi przez jakiś czas. Od razu wiedział, że coś jest nie tak. A ja zachowywałam się jak wystraszony zając! Uciekać wiać!
On zaczął zadawać mi konkretne pytania w momencie, kiedy ja ściągałam z łóżka koc, żeby się nim przykryć. czułam, że będąc w tym miejscu muszę to zrobić, a może... nie zginę.
konkretne pytania, które mimo strachu pamiętam?
Czy lepiej byłoby iść gdzie indziej? Tak. Przeszliśmy do dużego pokoju. Czułam, że tu jest "miejsce" lub "linia" DO której ludziom może się coś poważnego stać. Usiadłam w jednym konkretnym miejscu.
Czy siedząc tutaj nic ci się nie stanie? Napewno nie zginę, najwyżej mogę być ranna.
Gdybyś miała powiedzieć co to było, to jak byś to określiła? Wybuch gazu. Bardzo duży wybuch.
Skup się na tej czarnej postaci, do kogo szła? (tu się jeszcze bardziej przeraziłam, kiedy to zobaczyłam!)
On szedł do łysiejącego mężczyzny po czterdziestce, który dzisiaj jest ubrany w granatową koszulkę polo. Widziałam go tak dokładnie, że jeżeli go spotkam, to zapytam go chyba o to
Spójrz na zegar, czy potrafisz powiedzieć, kiedy to będzie? (W tym momencie zobaczyłam tak jakby nakładające się dwa obrazy - jeden rzeczywisty i jakby cień wskazówek w tamtym momencie - mała na 4 duża na 10...
kiedy myślisz o tym momencie jak wygląda wokoło? (nigdy nie wiedziałam kiedy jest wschód słońca!) Stwierdziłam, że z jednej strony będzie całkiem ciemno, a z drugiej zacznie wschodzić słońce.
Popatrz na ludzi, którzy są w domu, o kogo martwisz się najbardziej? Widząc ludzi powiedziałam bez wątpienia, że o Darię. Na jej twarzy, a twarzą była w tym momencie zwrócona do mnie zobaczyłam "cień" nie taki zwykły, tylko jakby wytworzony bez światła i mroku. Po prostu "cień". Potem przyszła do dużego pokoju moja mam i mój chłopak.
Oboje stwierdzili, że straszę ludzi, że nic się nie stanie, a nawet jeśli to oni by chcieli to sprawdzić.
W tym momencie mój przyjaciel się wkurzył zdrowo, bo to tak jakby oni stwierdzili, że chcą zginąć żeby się przekonać, że mówię prawdę. W tym momencie poczułam się tak jakby to była najważniejsza rzecz do przekazania tym właśnie niedowiarkom i łzy napłynęły mi do oczu. Nikt oprócz mojego przyjaciela tego nie zauważył.
Stwierdziłam, że ok, nie powiem już nic więcej. Nie chciałam nikogo straszyć.
Mój przyjaciel poszedł na balkon, ja wyszłam za nim i zobaczyłam kolejny obraz. Drzewa, które są koło mojego domu płonęły... mrugnęłam i zniknęło. Powiedziałam to mu. Cienie wokół wydawały mi się nienaturalne, jakby to nie były cienie tych przedmiotów, drzew. Jakby to były cienie jak tamten, ale bardziej niezdecydowane, będące jakby pomiędzy.
On zadał mi kolejne pytanie. Spójrz na te bloki obok, które ucierpią? Nie potrafiłam powiedzieć tego jeśli chodzi o przedmioty... budynki... Raczej czy zostaną ranni ludzie. Jeden pokryty był cieniami całkowicie, a drugi prawie wcale...
Czy lepiej stąd uciekać czy zostać w środku? Zostać, tutaj najwyżej zostaniemy ranni...
Prawie wszyscy sobie poszli nie wiedząc nic.
Ja siedziałam w dużym pokoju patrząc cały czas na zegar. W pewnym momencie przed tą godziną poczułam, że to odczucie paniki i strachu odeszło. Jakby komuś jednak się udało temu zapobiec... Po prostu odeszło.
Niepokoiłam się jednak trochę, czy przypadkiem to nie jest moje pogodzenie się ze śmiercią, albo coś takiego... Nic jednak się nie stało. Byłam szczęśliwa! Jakby ktoś przedłużył nam wszystkim życie! Przyjaciele, bo przyjechało ich w sumie dwóch grupowo mnie przytulili i dodali mi tym otuchy

Ale jedno jednak było przerażające. W tej dokładnie minucie było tak jak ja to widziałam. Zaczęło wschodzić słońce...
Moja mama twierdziła, że to było przez wiśniówkę, którą wypiłam z koleżanką. Może mi zaszkodziła? ;> Jednak takie żarty mnie nie śmieszą za żadnym razem jak rozmawiam z kimś o tym. Poza tym moja mama tak sobie żartowała, dopóki nie dostała pełnej relacji z tego. Dopiero wtedy mina jej zrzedła... Nie była w stanie znaleźć żadnych kontr argumentów.