Ciekawe czy w najbliższym czasie umrze moja prababcia. Wszystko na to wskazuje.
- W piątek - jak wynika z relacji mojej mamy która odwiedzała dziadków - coś zastukało trzykrotnie w ścianę działową w domu babci (prababcia, lat 93 obecnie tam mieszka, babcia się nią opiekuje). Za ścianą jest łazienka w której w owym czasie nikogo nie było. Podobno stukanie było niezwykle wyraźne, jakby ktoś stał za ścianą i stukał.
- Wczoraj u cioci (relacja cioci - córka babci, mieszka w tym samym domu tylko na piętrze) przełączniki światła zachowywały się dziwacznie - chciała oświecić światło w jednym z pomieszczeń a oświeciło się zupełnie w innej części domu. Po kilku próbach sytuacja sama się naprawiła.
- Dzisiejszej nocy (relacja babci) prababcia doznała czegoś co uznałabym za paraliż przysenny - "obudziła się ale nie mogła się obudzić i bała się, że już się nie obudzi". Przeraziło ją to do tego stopnia, że gdy wreszcie doszła do siebie natychmiast wyciągła schowane pieniądze (pilnowała ich jak oka w głowie, nikt z rodziny nie wiedział wcześniej gdzie je trzyma a ona nie chciała powiedzieć) przyniosła je babci i podziękowała jej za opiekę i przeprosiła za wszelkie problemy z jakimi wiąże się jej pobyt u babci. Prababcia nie należy do osób które mają zwyczaj dziękować i przepraszać. Zwykle zachowuje się jakby uważała, ze wszystko jej się należy bo jest najstarszą osobą w rodzinie toteż musiała się rzeczywiście przerazić.
- Również dzisiejszej nocy nikt z mojej rodziny nie mógł spać. Każdy (ja, moja mama, ciocia, babcia, kuzyn no i oczywiście prababacia jak opisałam wyżej) obudził się nad ranem, między 3 a 5 i miał trudności z dalszym zaśnięciem.
- Dziś około godziny 15:30 coś zastukało dwukrotnie w któreś z okien w domu babci, brzmiało to zupełnie jakby ktoś się dobijał. Byłam wówczas w ogrodzie badając czy jest coś jadalnego (znalazłam słonecznik) toteż miałam dobry widok na wszystkie okna. Obadałam uważnie wzrokiem każde z nich ale nie zauważyłam niczego niezwykłego (ruchu firanki czy czegoś w tym stylu), w końcu uznałam (choć wytłumaczenie to nie do końca mnie satysfakcjonowało), że dziadek krzątający się po kuchni czymś uderzył o szybę więc wróciłam do szabrowania.
- Pół minuty później coś zastukało ponownie, 3 wyraźne stuknięcia. I tym razem w żadnym z okien nie zauważyłam nikogo ale uznałam, że ktoś z domowników upomina mnie, że depczę grządki więc na wszelki wypadek przerwałam zajęcie i zajęłam się podpalaniem suchych liści przy użyciu lupy (eksperyment naukowy, o dziwo udało mi się podpalić chabręzie), stukanie już się nie powtórzyło. Gdy później wróciłam do domu rodzina zajęta była dyskusją "Tu straszy, coś stuka po szybach, światła gasną, pewnie dziadek przyszedł i czeka na babcię, za życia zawsze lubił tak stukać po szybach". Wygląda wiec na to, że nie ja jedna nie wiedziałam co mogło wywołać te dźwięki. Jestem jednak przekonana, że nie żartowali sobie ze mnie, uchodzę za najbardziej racjonalnie myślącą osobę w rodzinie i żart w stylu "Puk puk tu straszy" mijałby się z celem. W każdym razie słysząc ich reakcję stwierdziłam, że skoro nikt z nich nie stukał to pewnie jakaś ćma albo inny owad obijał się o szybę.
- O godzinie 18:47 (bez 15 sekund) stanął zegar w kuchni babci. Szmelc pamięta czasy wczesnego PRLu ale z relacji babci wynika, że nigdy wcześniej tak nie robił - gdy kończyła się bateria zwyczajnie zwalniał tak, że wyraźnie późnił ale nigdy wskazówka sekundowa nie zatrzymywała się zupełnie. Jako, że zegar znajduje się na ścianie naprzeciw miejsca gdzie siedziałam co chwile spoglądałam na wynalazek. O godzinie 19:37 (wg. godziny na moim telefonie) zegar ruszył ponownie i dalej działał już normalnie. O ile zatrzymanie się zegara jestem w stanie zrozumieć (zegary zwykle stają po godzinie 6 lub 18 gdy mają słabą baterię bo nie są w stanie wyżej uciągnąć wskazówek) o tyle to, że po 40 minutach sam z siebie ruszył wydaje mi się dziwne. No, ale może to specyfika tego PRLowskego wynalazku.
Od paru dni śnią nam się również wypadające zęby, białe konie i zmarli z rodziny.
Rodzina jest przekonana, że w domu babci zaczęło straszyć bo zlecieli się zmarli bliscy prababci i że umrze ona w ciągu tygodnia. Ja jestem sceptycznie nastawiona (wszystkie sygnały potrafię racjonalnie wytłumaczyć) ale ciekawi mnie co się stanie. Potraktuję to jak eksperyment. Jeżeli prababcia umrze uznam, że zwiastuny śmierci istnieją.
Dzieje się i to bardzo dużo. Masz ducha w domu, który sobie robi z Was żarty. Jeśli go nie odprowadzi egzorcysta, może Wam w domu robić od czasu do czasu hałasy, które już poznałaś. Dobrze będzie jak duch rozrabiaka pozostanie tylko w pomieszczeniu i nie zapuści się dalej czyli do ciała, któregoś z domowników. Nie bagatelizujcie tego, bo Ci co to olali wyprowadzali się w szybkim tęmpie z domu. Chyba nie warto oddać domu w posiadanie ducha ? Nie wstydźcie się poprosić egzorcystę o pomoc.
Co do śmierci i czasu umierania. Bardzo słusznie zauważył Przemo, że znamy swoją datę śmierci niedługo przed nią. Poczytajcie sobie książkę "Życie po drugiej stronie" Sylvii Browne. Autorka opisuje co dzieje się z nami po śmierci, gdzie trafiamy i dowiadujemy się, że to my sami zanim zejdziemy na ziemię piszemy sobie całe swoje życie i dopiero z gotowym planem na życie schodzimy na Ziemię. Fascynująca lektura gorąco polecam.
Podpisuję pod tym wszystkimi czterema kończynami.
Ciekawe czy w najbliższym czasie umrze moja prababcia. Wszystko na to wskazuje.
- W piątek - jak wynika z relacji mojej mamy która odwiedzała dziadków - coś zastukało trzykrotnie w ścianę działową w domu babci (prababcia, lat 93 obecnie tam mieszka, babcia się nią opiekuje). Za ścianą jest łazienka w której w owym czasie nikogo nie było. Podobno stukanie było niezwykle wyraźne, jakby ktoś stał za ścianą i stukał.
- Wczoraj u cioci (relacja cioci - córka babci, mieszka w tym samym domu tylko na piętrze) przełączniki światła zachowywały się dziwacznie - chciała oświecić światło w jednym z pomieszczeń a oświeciło się zupełnie w innej części domu. Po kilku próbach sytuacja sama się naprawiła.
- Dzisiejszej nocy (relacja babci) prababcia doznała czegoś co uznałabym za paraliż przysenny - "obudziła się ale nie mogła się obudzić i bała się, że już się nie obudzi". Przeraziło ją to do tego stopnia, że gdy wreszcie doszła do siebie natychmiast wyciągła schowane pieniądze (pilnowała ich jak oka w głowie, nikt z rodziny nie wiedział wcześniej gdzie je trzyma a ona nie chciała powiedzieć) przyniosła je babci i podziękowała jej za opiekę i przeprosiła za wszelkie problemy z jakimi wiąże się jej pobyt u babci. Prababcia nie należy do osób które mają zwyczaj dziękować i przepraszać. Zwykle zachowuje się jakby uważała, ze wszystko jej się należy bo jest najstarszą osobą w rodzinie toteż musiała się rzeczywiście przerazić.
- Również dzisiejszej nocy nikt z mojej rodziny nie mógł spać. Każdy (ja, moja mama, ciocia, babcia, kuzyn no i oczywiście prababacia jak opisałam wyżej) obudził się nad ranem, między 3 a 5 i miał trudności z dalszym zaśnięciem.
- Dziś około godziny 15:30 coś zastukało dwukrotnie w któreś z okien w domu babci, brzmiało to zupełnie jakby ktoś się dobijał. Byłam wówczas w ogrodzie badając czy jest coś jadalnego (znalazłam słonecznik) toteż miałam dobry widok na wszystkie okna. Obadałam uważnie wzrokiem każde z nich ale nie zauważyłam niczego niezwykłego (ruchu firanki czy czegoś w tym stylu), w końcu uznałam (choć wytłumaczenie to nie do końca mnie satysfakcjonowało), że dziadek krzątający się po kuchni czymś uderzył o szybę więc wróciłam do szabrowania.
- Pół minuty później coś zastukało ponownie, 3 wyraźne stuknięcia. I tym razem w żadnym z okien nie zauważyłam nikogo ale uznałam, że ktoś z domowników upomina mnie, że depczę grządki więc na wszelki wypadek przerwałam zajęcie i zajęłam się podpalaniem suchych liści przy użyciu lupy (eksperyment naukowy, o dziwo udało mi się podpalić chabręzie), stukanie już się nie powtórzyło. Gdy później wróciłam do domu rodzina zajęta była dyskusją "Tu straszy, coś stuka po szybach, światła gasną, pewnie dziadek przyszedł i czeka na babcię, za życia zawsze lubił tak stukać po szybach". Wygląda wiec na to, że nie ja jedna nie wiedziałam co mogło wywołać te dźwięki. Jestem jednak przekonana, że nie żartowali sobie ze mnie, uchodzę za najbardziej racjonalnie myślącą osobę w rodzinie i żart w stylu "Puk puk tu straszy" mijałby się z celem. W każdym razie słysząc ich reakcję stwierdziłam, że skoro nikt z nich nie stukał to pewnie jakaś ćma albo inny owad obijał się o szybę.
- O godzinie 18:47 (bez 15 sekund) stanął zegar w kuchni babci. Szmelc pamięta czasy wczesnego PRLu ale z relacji babci wynika, że nigdy wcześniej tak nie robił - gdy kończyła się bateria zwyczajnie zwalniał tak, że wyraźnie późnił ale nigdy wskazówka sekundowa nie zatrzymywała się zupełnie. Jako, że zegar znajduje się na ścianie naprzeciw miejsca gdzie siedziałam co chwile spoglądałam na wynalazek. O godzinie 19:37 (wg. godziny na moim telefonie) zegar ruszył ponownie i dalej działał już normalnie. O ile zatrzymanie się zegara jestem w stanie zrozumieć (zegary zwykle stają po godzinie 6 lub 18 gdy mają słabą baterię bo nie są w stanie wyżej uciągnąć wskazówek) o tyle to, że po 40 minutach sam z siebie ruszył wydaje mi się dziwne. No, ale może to specyfika tego PRLowskego wynalazku.
Od paru dni śnią nam się również wypadające zęby, białe konie i zmarli z rodziny.
Rodzina jest przekonana, że w domu babci zaczęło straszyć bo zlecieli się zmarli bliscy prababci i że umrze ona w ciągu tygodnia. Ja jestem sceptycznie nastawiona (wszystkie sygnały potrafię racjonalnie wytłumaczyć) ale ciekawi mnie co się stanie. Potraktuję to jak eksperyment. Jeżeli prababcia umrze uznam, że zwiastuny śmierci istnieją.
Dzieje się i to bardzo dużo. Masz ducha w domu, który sobie robi z Was żarty. Jeśli go nie odprowadzi egzorcysta, może Wam w domu robić od czasu do czasu hałasy, które już poznałaś. Dobrze będzie jak duch rozrabiaka pozostanie tylko w pomieszczeniu i nie zapuści się dalej czyli do ciała, któregoś z domowników. Nie bagatelizujcie tego, bo Ci co to olali wyprowadzali się w szybkim tempie z domu. Chyba nie warto oddać domu w posiadanie ducha ? Nie wstydźcie się poprosić egzorcystę o pomoc.
Co do śmierci i czasu umierania. Bardzo słusznie zauważył Przemo, że znamy swoją datę śmierci niedługo przed nią. Poczytajcie sobie książkę "Życie po drugiej stronie" Sylvii Browne. Autorka opisuje co dzieje się z nami po śmierci, gdzie trafiamy i dowiadujemy się, że to my sami zanim zejdziemy na ziemię piszemy sobie całe swoje życie i dopiero z gotowym planem na życie schodzimy na Ziemię. Fascynująca lektura gorąco polecam.
Podpisuję pod tym wszystkimi czterema kończynami.