Kontakt z duchami jest od zarania dziejów tajemnicą i przerażającym wyzwaniem. Wywoływanie duchów było i nadal jest modną wśród nastolatków zabawą. Seanse, mimo iż pasjonujące, mogą jednak nieść za sobą wielkie niebezpieczeństwo. Niedoświadczony spirytysta może wyrządzić wiele szkody tak sobie, jak i pozostałym uczestnikom seansu. Nigdy nie wiadomo, z jakim bytem ma się do czynienia. Czy jest to przywoływany przez medium bliski zmarły, groźny byt astralny czy demon. Kościół katolicki uczy, że w takich przypadkach mamy do czynienia z Szatanem.
Jak przerażające skutki może mieć "amatorski" seans spirytystyczny przekonać się można na wielu przykładach. Najgorsze, co można zrobić, to zdecydować się na wywoływanie duchów w dawnych miejscach kultu. Siły i moce tam istniejące mogą całkowicie zawładnąć ciekawskimi spirytystami.
W czerwcu 1966 roku czterech młodych chłopaków postanowiło odwiedzić słynące z tajemniczości miejsce w swojej okolicy. Śmiałkowie mieszkali w Górach Bardzkich, niedaleko szczytu zwanego Wysokim Kamieniem (przedwojenny der Hoche Stein). Miejsce to słynęło wśród miejscowych - wszyscy mówili o tym, że jest nawiedzone. W tamte okolice nikt nie zapuszczał się sam, szczególnie nocą. Na szczycie góry stał samotny, biały kamień. Kręgiem otaczały go mniejsze kamienie, tworząc coś na kształt ołtarza. Las wokół Wysokiego Kamienia był mroczny, przerażający i tajemniczy. Każdy, kto tam zabłądził, czuł niesamowitą atmosferę tego miejsca. Las odpychał i straszył. Właśnie to miejsce wybrali chłopcy na swój seans.
Przygotowali się do spotkania z duchami solidnie. Przeczytali mnóstwo literatury spirytystycznej i zapoznali się z wszelkimi wskazówkami dotyczącymi wywoływania duchów. 16 czerwca uznali, że są wystarczająco przygotowani. Wieczorem wybrali się na Wysoki Kamień. Dokładnie o północy zaczęli wywoływać ducha, który nawiedzał to właśnie miejsce.
Seans przebiegał spokojnie. Chłopcy wykonywali wszystkie znane sobie czynności i nie działo się zupełnie nic. Wtedy zdecydowali się na zakończenie ceremonii. Nagle wokół nich zapadła martwa cisza. Wiatr przestał wiać, powietrze zrobiło się gęste i duszne. Ognisko, które rozpalili, zgasło, jakby przykryła je wielka ręka. Kiedy zapanowała ciemność, usłyszeli kroki. Tajemnicza istota zaczęła biegać w ciemnościach wokół obozowiska. Biegała coraz szybciej, w szale łamiąc gałęzie i młode drzewka. Chłopcy świecili latarkami, starając się dostrzec intruza. Kiedy okazało się, że nie mogą go zobaczyć, w przerażeniu rzucili się do panicznej ucieczki. Biegli w dół zbocza, w stronę najbliższych zabudowań. Kiedy dobiegli do wsi Laskówka okazało się, że dwóch z nich zniknęło w lesie. Uratowana dwójka była poobijana, poraniona i przerażona. Mieszkańcy wsi od razu wezwali milicję.
Rano rozpoczęto poszukiwania zaginionej dwójki. Przez tydzień przeczesywano las i całą okolicę. Po nieszczęśnikach nie było jednak śladu. W rezultacie uznano ich oficjalnie za zaginionych.
Ocalała dwójka opowiadała, że dręczą ich koszmary. Mówili, że co noc śni im się tajemniczy demon o imieniu Aargaroth. Miał on patrzeć, jak chłopcy umierają. Osiem dni po seansie bez śladu zniknął pierwszy z ocalałych chłopców, a dziesięć dni później także i ostatni ocalony. Nigdy nie dowiedziano się, co stało się z chłopcami w lesie i tymi, którym udało się z gór powrócić. Cała czwórka wyparowała jak kamfora.
Cała sprawa przypomina sytuację z 14 lutego 1900 roku, która miała miejsce w Australii, pod Wiszącą Skałą, kiedy to w tajemniczy sposób zaginęło kilka uczennic i nauczycielka miejscowej szkoły dla dziewcząt. Byłoby tak, gdyby nie okazało się, że sprawa pikniku pod Wiszącą Skałą była fikcją literacką. W przypadku Wysokiego Kamienia prawda jest jednak znacznie bardziej niepokojąca. Od czasu strasznego seansu miejsce miało tam aż osiem udokumentowanych przypadków zaginięć. Znikającymi osobami są najczęściej strażnicy leśni. Zastanawiająca jest tu cykliczność zaginień.
Istnieje wiele teorii próbujących wyjaśnić, co zdarzyło się na Wysokim Kamieniu. Wiele osób próbuje dowiedzieć się, kim był tajemniczy Aargaroth. Imię to nie występuje w żadnych spisach demonów i aniołów. Według niektórych badaczy podczas seansu chłopcy przywołali pradawnego bożka, który miał na skale swoje miejsce kultu. Przecież już przed 16 czerwca 1966 roku miejsce to było uznawane przez miejscowych za przeklęte i nawiedzone. Być może wynikało to z dawnych wierzeń. Ziemie te zamieszkiwało przez wieki wiele ludów. Każdy z nich wyznawał swoją wiarę. Góry Bardzkie mają nawet w swej historii element celtycki. Czczono tam też bogów pogańskich. Imię Aagaroth nie występuje w mitologii słowiańskiej, ale w starszej, skandynawskiej znaleźć można imię Angrbotha - jest to bogini wieszcząca śmierć. Nazywana była Okrutną Wiedźmą Leśną lub Ludojadem z Kraju Gigantów. W trakcie drugiej wojny światowej tereny te były bronione przez skandynawskie oddziały SS.
Zapewne nigdy nie dowiemy się, co przytrafiło się nierozsądnej czwórce nastolatków. Jedno jest pewne z seansami spirytystycznymi nie ma żartów. Dla własnego bezpieczeństwa nie można traktować ich w charakterze zabawy. Trzeba być świadomym, że wywołując duchy igramy z siłami, o których nie mamy pojęcia.
Opracowano na podstawie LINK.
Użytkownik Zbeeanger edytował ten post 27.12.2013 - 09:01