@Tatik
Postaram się poniżej omówić w miarę jasno dyskutowaną kwestię wychodząc od kilku luźnych uwag, a następnie przedstawiając kryteria formalno prawne i szczególną sytuację Osetii Południowej. Cieszę się, że rekomendujesz podręcznik Bierzanka i Simonidesa „Prawo międzynarodowe publiczne”, pomimo, że autorzy dość lakonicznie przedstawiają kwestię powstania państwa w rozumieniu PM i związane z tym kontrowersje, to jednak lektura tego podręcznika i szereg poruszonych w nim kwestii pozwoliłyby czytelnikowi zrozumieć dlaczego Osetia państwem nie jest. Kwestię te omówię poniżej, na wstępie przepraszam, będzie długo, ale inaczej się niestety nie da. Postaram się pogrubić to, co najważniejsze.
A juz myślałem że wyskoczysz trochę poza wiki oraz nasze media: Sprawa jest jasna Gruzja jest naszym Nowym Bratem i partnerem więc nie zdziw się że taki stan rzeczy musi być podtrzymywany. Przytoczę kilka "dowodów"
Być może mierzysz mnie własną miarą, ale dyskusje na temat stanu prawnego prowadzę w oderwaniu od uwarunkowań ideologicznych. Poza tym nie rozumiem w jaki sposób to, czy Osetia Poł. była
przez ostatnie 16 lat państwem zależy od naszego
obecnego stosunku do Gruzji. Czy ja jestem jakieś ministerstwo prawdy, które w zależności od aktualnych uwarunkowań ustala obowiązującą wizję historii?
I kolejna kwestia - nie zbieram informacji na temat prawa z Wikipedii, ani z żadnej innej encyklopedii. I Tobie też nie radzę. Nie da się poznać norm prawnych na podstawie hasełek encyklopedycznych.
Teraz przejdźmy do meritum.
„Uznanie państwa ma charakter deklaratywny. Istnienie nowego państwa, z wszystkimi prawnymi następstwami jego istnienia, pozostaje bez związku z odmową jego uznania przez jedno lub więcej państw” (rezolucja Instytutu Prawa Międzynarodowego – 1936);
Kwestia od kiedy określona korporacja terytorialna jest państwem w myśl PM jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych zagadnień w doktrynie PM, można się więc przerzucać opiniami różnych gremiów i profesorów zajmujących się zagadnieniem i będą one ze sobą czasem wręcz krańcowo sprzeczne. W jednym z poprzednich postów przedstawiłem dwa konkurujące ze sobą wyróżniane w doktrynie poglądy, mianowicie teorię deklaratoryjną i teorię konstytutywną.
Teoria deklaratoryjna zakłada, że korporacja terytorialna (określony byt organizacyjny) staje się państwem na skutek spełnienia kryteriów materialnych, czyli poprzez możliwość skutecznego funkcjonowania jako suwerenne państwo, ale katalog konkretnych warunków jakie trzeba spełnić nie jest jednolity i w efekcie uznanie tej teorii doprowadziłoby do sytuacji takiej, że nie wiadomo co jest, a co nie jest państwem i od jakiego konkretnie momentu.
Zacytowana przez Ciebie opinia reprezentuje tę teorię, ale jest to jedynie jeden z prezentowanych poglądów.
Drugi z poglądów – teoria konstytutywna zakłada, że korporacja terytorialna staje się państwem w rozumieniu PM, w chwili gdy zostanie za państwo uznana przez społeczność międzynarodową, czyli już funkcjonujące, suwerenne państwa.
I obojętnie jaką dany prawnik teorię uzna za „lepszą” w praktyce bez uznania za państwo przez społ. międzynarodową, dany byt organizacyjny za państwo uznawany nie jest.
Na razie zatrzymajmy się jednak na Twoim cytacie. Gdyby było tak, że powstanie i istnienie pańśtwa według PM było jedynie kwestią deklaracji, to szereg bytów jakie dziś nie nazywamy państwami byłyby nimi. Co więcej, wystarczyłoby, że dziś, albo jutro Baskowie albo Katalończycy ogłoszą, że oho! - jesteśmy już państwem. I wedle tego poglądu są nim jak najbardziej, gdyż te rejony dysponują tak daleko idącą autonomią, że spełniają materialne przesłanki możności bycia państwem. Wyobraź sobie do czego doprowadziłoby uznanie takiego poglądu.
Tymczasem opinie opiniami, a w praktyce tak jak pisałem korporacje terytorialne, które nie zostały uznane za państwa nie są państwami w rozumieniu prawa międzynarodowego i nie są na arenie międzynarodowej jako pańśtwa przez nikogo traktowane. Taka jest rzeczywistość i żadne opinie tego mnie zmienią. Mamy ambasadę w Osetii Południowej Tatik? Mieliśmy przez ostatnie 16 lat? Ktokolwiek w ogóle ma? No więc właśnie. Tytułem dygresji - ciekawostka - nie mamy ambasady również na Tajwanie
Ty jeden i cała Osetia Poł. możecie uważać to "państwo" za państwo. Ale to nie zmienia faktu, że
Osetia nie jest członkiem społeczności międzynarodowej i żadne jej jednostronne deklaracje tego faktu nie zmienią. Wracając do poglądów doktryny - opinia, jakoby prawo międzynarodowe było jedynie "niemym świadkiem" powstawania pańśtwa jest kontrfaktyczna. Jest to teoria idealizacyjna i można ją rozważać w kontekście postulatów, rzeczywistość ma na ten temat inne zdanie. Oczywiście w przypadku realnego, nowo powstałego państwa. Rzekłbym państwa przez duże P, a nie żadnego tam Kosowa czy innej Osetii, możliwości nieuznawania państwowości są ograniczone przez uwarunkowania faktyczne. Nie da się na dłuższą metę utrzymywać fikcji polegającej na niedopuszczaniu do społ. międzynarodowej bytu organizacyjnego, który spełnia stawiane państwom wymagania faktyczne a nawet skutecznie działa w sferze stosunków międzynarodowych. Ale z punktu widzenia formalnego, "państwo" samo przez się nie staje się członkiem społeczności międzynarodowej.
Ale te dywagacje nie zmieniają faktu, że większa cześć świata nadal nie ma ambasad na Tajwanie, który rozważając jego położenie spokojnie można uznać za istniejące faktycznie państwo przez duże P. Tymczasem ambasad nie ma tam nadal prawie nikt, a nikt liczący się.Korporacja terytorialna żeby mogła zostać uznana za paśńtwo musi spełniać określone warunki, ich katalog jest różny w zależności od poglądu. Ale w zasadzie nie ma sporu co do tego, że:
a) musi być w wystarczającym stopniu spójna i jednolita
b) musi sprawować faktyczną władzę na terenie kraju
c) musi być zdolna do utrzymywania stosunków międzynarodowych
d) musi ogłosić swoją niepodległość
Rozważmy teraz, czy Osetia spełnia owe warunki. Sytuacja faktyczna Osetii jest szczególna z kilku powodów. Po pierwsze jak już pisałem wcześniej
jest to twór sztuczny. Powstał poprzez nasprowadzanie Osetyńców na rdzennie gruzińskie terytorium,
ZSRR uczyniło zarówno Abchazję jak i Osetię Poł. rejonami obdarzonymi autonomią wobec sowieckiej republiki Gruzji (czyli ówcześnie jednej z republik - części - ZSRR). Celem tego zabiegu było znalezienie "bata" na towarzyszy Gruzińskich, żeby można było ich w razie gdyby sprawiali jakieś kłopoty szantażować wspieraniem separatystycznych dążeń obu regionów (co czynią dopiero teraz, gdy Gruzja usiłuje wyrwać się z rosyjskiej strefy wpływu). Taka jest geneza powstania Osetii Poł. i Abchazji - o czym nie wolno zapominać w kontekście prowadzonych przez nas rozważań, choćby dlatego, że
działania te są w oczywisty sposób atakiem na integralność terytorialną państwa Gruzji, a ochronę integralności terytorialnej postuluje i ma gwarantować szereg aktów prawa międzynarodowego, w tym Karta Narodów Zjednoczonych.I tutaj kolejna dygresja - nie rozumiem Twojego stanowiska.
Z jednej strony bardzo potępiasz (słusznie) sztuczne utworzenie Kosowa poprzez eksterminację i wypędzanie Serbów z tego obszaru i nasprowadzanie Albańczyków, a jak dokładnie to samo robią Rosjanie w Gruzji to już Ci to nie przeszkadza, co więcej bardzo bronisz tych zabiegów. Podwójne standardy? Rusofila? Jak mamy to rozumieć?A może masz coś do Gruzinów? Coś poza tym, że swoje nadzieje na suwerenność i niezależną egzystencję związali z NATO i znienawidzonym przez Ciebie USA? Słuchaj, ja rozumiem, ale złość na Busha wylewaj na Busha a nie na Gruzinów poprzez popieranie rozwalania ich kraju. Gdyż to, co robią Rosjanie jest niczym innym jak tylko próbą ubezwłasnowolnienia Gruzji jako państwa, możliwie dużego osłabienia jej potencjału poprzez rozkład terytorium itd. Ze złości na Busha wspierasz to, czego jak deklarujesz tak nienawidzisz, tyle, że w wykonaniu rosyjskim.
Teraz wracając do rozważań nad sytuacją Osetii. Ustaliliśmy już sztuczną genezę tego bytu, cel jego istnienia jakim jest naruszanie integralności terytorialnej Gruzji. Teraz omówmy czym obecnie jest Osetia Poł.
Otóż
Osetia jest czymś w rodzaju korporacji terytorialnej o charakterze mafijno - wojskowym, z jednej strony jest zarządzana z Moskwy jako instrument Kremla w polityce anty-gruzińskiej, a z drugiej strony kraikiem zarządzają lokalni wataszkowie i rosyjska generalicja. Służy do wypompowywania pieniędzy z budżetu. Redaktor czasopisma „Forum” wspominał o dwóch kuriozalnych przykładów przekrętów do jakich służy Rosjanom Osetia. Otóż w obawie przed Gruzją chciano lokalnym władzom zbudować potężny schron, na budowę popłynęły z Moskwy miliony dolarów…. A schronu jak nie było tak nie ma i nie będzie, bo nikt nic budować nie zamierza, nie zamierzał ani nikogo to nie dziwi. A tymczasem miliony dolarów „wsiąkły” podobnie było z budową rurociągów mających uniezależnić Osetię od dostaw z Gruzji, ich budowa pochłonęła tak niebotyczne kwoty, że gdyby robiono je ze złota to i tak byłyby tańsze, fundusze znów „wsiąkły”.
Reasumując, Osetia jest mafijno – wojskowym kraikiem, utrzymywanym i zarządzanym przez Rosję w celu szachowania Gruzji. Nie jest zdolna do prowadzenia suwerennych rządów i suwerennej polityki, jest ekonomicznie niezdolna do samodzielnego funkcjonowania, przez co nie spełnia podstawowych wymogów materialnych jakie musi spełnić korporacja terytorialna, żeby można ją było uznać za państwo. Kolejna kwestia - Osetia jak wykazałem powyżej nie jest typowym przykładem narodu walczącego o swoją suwerenność. Nie można zatem przekładać bezkrytycznie norm prawa międzynarodowego na tę sytuację. Gdyby np. uznać prawo "narodu osetyńskiego" do samostanowienia, to byłoby to prawne usankcjonowanie procederu polegającego na umieszczaniu na określonym terytorium grupy ludności, wysiedlaniu rdzennych mieszkańców i powołując się na prawo do samostanowienia można by ogłosić niepodległość na rdzennym terytorium innego narodu. Jest to oczywisty absurd, w ten sposób możemy próbować jako Polska ogłosić, że dzielnica Green Point należy od teraz do Polski, albo zająć taką metodą część ziem naszych sąsiadów. Taka metoda jest oczywistym zamachem na gwarantowane przez PM prawo do obrony swojej integralności terytorialnej.
Załóżmy hipotetycznie, że Osetia staje się państwem, gdyby nawet, to mogła by być w tej sytuacji jedynie protektoratem Rosji, a nie państwem w ścisłym rozumieniu tego słowa.
Podsumujmy:
1.Osetia Poł. nie jest suwerennym i samorządnym bytem organizacyjnym, jest zarządzana z zewnątrz przez Rosję a jej władze lokalne podlegają woli Kremla i są de facto marionetkami, dlatego Osetia nie spełnia podstawowych wymogów jakie musi spełniać korporacja terytorialna, żeby mogła zostać uznana za państwo.
2.Osetia Poł. Jest ekonomicznie zależna od Rosji, nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować gospodarczo, przez co nie spełnia podstawowych wymogów jakie musi spełniać korporacja terytorialna, żeby mogła zostać uznana za państwo.
3.Żadne państwo na świecie nie uznało Osetii za państwo, i żadne państwo na świecie nie utrzymuje z Osetią stosunków dyplomatycznych, przez co nie spełnia podstawowych wymogów formalnych wymaganych aby być członkiem społeczności międzynarodowej, czyli suwerennym państwem.Osetia nie jest państwem ani formalnie, ani nawet faktycznie. Już niemieckie Landy, czy szereg autonomicznych obszarów typu Katalonia bardziej nadawałoby się na państwo (możliwość samodzielnej egzystencji), niż Osetia.
Dlatego też Osetia ani przez ostatnie 16 lat, ani teraz państwem nie była ani nie jest i być nim nie może. I bardzo ciekawe.....
„Także przed uznaniem, państwo ma prawo bronić swej integralności terytorialnej i swej niepodległości, zabezpieczać swój byt i pomyślność, organizować w najlepszy możliwy sposób swoje interesy, normować je, administrować nimi poprzez stosowne służby, określać kompetencje swoich sądów. Wykonywanie tych praw jest jedynie limitowane wykonywaniem praw innych państw zgodnie z prawem międzynarodowym” (art. 3) – Konwencja w sprawie praw i obowiązków państw (1933).
Tak więc w myśl prawa międzynarodowego Gruzja dokonała agresji na Osetię Południową.
Tatik, powoli zaczynasz olewać rzeczywistość. Zacznijmy od tego, że to Osetyńczycy na polecenie Rosjan (i podobno już wtedy przez nich wspierani zbrojnie) dokonywali ataków na gruzińskie siły pokojowe i terytorium Gruzji. To Osetyńcy złamali zawieszenie broni! Działania Gruzji były jedynie odpowiedzią na te ataki, Gruzini skorzystali z prawa swojego państwa do zastosowania represaliów i tyle. Wojnę wywołali Osetyńcy (de facto Rosjanie), a nie Gruzini.
A po drugie
Gruzja ma gwarantowane przez prawo międzynarodowe prawo do swojej integralności terytorialnej, istnienie Osetii i jej działania są oczywistym zamachem na integralność terytorialną istniejącego państwa. Gdyby poważnie traktować to, co piszesz, to teraz mniejszość niemiecka mogłaby wzniecić powstanie na naszych ziemiach zachodnich, a ew. odpowiedź Polski byłaby zamachem na jeszcze nie uznane państwo!
Dobierasz sobie tylko takie normy prawa międzynarodowego, które są Tobie wygodne i możliwe do wykorzystania jako amunicja w konkretnej sytuacji, a na inne nie zwracasz uwagi.Prawo międzynarodowe łamie natomiast Rosja:
a) Obecne skandaliczne działania (patrz niżej) Rosji na terytorium Gruzji są jawnym złamaniem zawieszenia broni
b) „Siły pokojowe”, których celem było zaprowadzanie porządku w Osetii Poł. Prawdopodobnie uczestniczyły w atakach na Gruzinów jeszcze przed atakiem Gruzinów i w zasadzie nie ma wątpliwości, że biorąc pod uwagę charakter rosyjskiej obecności w Osetii nazywanie ich wojska „siłami pokojowymi” jest delikatnie mówiąc nieporozumieniem
c) Rosja stosowała w działaniach wojennych przeciwko Gruzji niedozwoloną amunicję przeciwko obiektom cywilnym,
d) Rosja swoją agresją praktycznie łamie zasadę nieinterwencji, powodem interwencji była „ochrona interesów ludności Rosyjskiej”, czyli tych wszystkich ludzi, którym nadano obywatelstwo Federacji Rosyjskiej po to tylko, żeby uzyskać taki formalny casus belli.
e) Obecne poczynania Moskwy, czyli zapowiedź Ławrowa pozbawienia Gruzji integralności terytorialnej jest również łamaniem zasady nieinterwencji w oczywiście bezprawny sposób.
f) Rosja dopuszcza do grabienia i niszczenia mienia pozostawionego przez Gruzinów, nie wspominając już nawet o świadomym i planowym niszczeniu urządzeń portowych w Poti.
g) Bombardowanie opuszczonego miasta Gori stanowi złamanie zakazu bombardowania nie bronionych miast zawarty w prawie haskim, podobnie jak bombardowanie bez ostrzeżenia
h) Również ataki na cele cywilne jak np. ropociągi czy port w Poti i znajdujące się w nim statki stanowią złamanie prawa haskiego.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Teraz odnośnie sytuacji w Gruzji, wczorajszy „koniec wojny” wyglądał w ten sposób, że Rosjanie wraz z Osetyńcami faktycznie podeszli pod Tbilisi (jak się okazało nie jest to "kilkukilometrowa strefa buforowa", ani "histeria dziennikarzy" jak sugerował Tatik).
Obecnie dokonuje się dewastacja urządzeń portowych w Poti (tu dociera odnoga niezależnego od Rosji ropociągu), niszczone są statki w porcie i urządzenia wojskowe. Kontrolowane przez Rosję tereny Gruzji są przez Rosjan i Osetyńców niszczone i grabione. I to wszystko już po ogłoszeniu zawieszenia broni - wedle którego Rosja miała wycofać swoje wojska. Zamiast tego podchodzą pod Tbilisi i rozwalają kraj.
Natomiast rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oświadczył, że Gruzja może zapomnieć o integralności terytorialnej. Integralności terytorialnej gwarantowanej przypominam przez Kartę Narodów Zjednoczonych. Tym, razem, podobnie jak w przypadkach wymienionych przeze mnie wcześniej, oczywiste łamanie prawa międzynarodowego jakoś Ci Tatik nie przeszkadza

Potwierdzają się prognozy, że Rosja dąży do możliwie maksymalnego ubezwłasnowolnienia kraju, uniemożliwienia transportu przez Gruzję ropy nie zależnie od Rosji i powstrzymania Gruzińskich aspiracji do niezależności od rosyjskiego niedźwiedzia.
Kaczyński powiedział w Tbilisi kilka słów prawdy, prawdy jakiej szereg osób w tym i Zygmunt Wrzodack słyszeć nie chcą.Jeżeli rosyjski imperializm nie zostanie powstrzymany, jeżeli świat pokaże Kremlowi, że stare wróciło i może sobie wkraczać z wojskiem i rozwalać co mu się tylko podoba, to w dłuższej perspektywie czasu Polska straci na tym o wiele więcej niż ewentualny wzrost cen gazu. Wciąż jesteśmy w granicach rosyjskiej „bliskiej zagranicy”, czyli krajów, które wg. Rosji mają pozostać od niej zależne.Sprowadzanie wypowiedzi Kaczyńskiego do nawoływania do zbrojnej obrony Gruzji jest żenującą manipulacją. Jeżeli ten głos zostanie usłyszany i wpłynie na politykę UE i świata wobec Rosji, to było warto. Nie możemy myśleć tylko o tym co nas czeka w przyszłym miesiącu, musimy przewidywać zagrożenia na lata do przodu. A ekspansjonistyczna i przekonana o własnej wielkości Rosja jest jednym z takich właśnie zagrożeń.