Chwala Bushowi za to ze prowadzi walke i wygrywa ja!
Właśnie problem w tym, że on przegrywa w zasadzie na wszystkich frontach. Jedyny sukces jego polityki jest taki, że nie doszło do kolejnych zamachów w USA (a to w zasadzie zasługa pracy służb wywiadowczych, a nie Busha).
Według oficjalnych danych w Iraku zginęło ponad 4000 żołnierzy, a do służby z ogólnej liczby rannych nie wróciło ok 13 000 żołnierzy ( na clearinghouse.infovlad.net ktoś nawet pisał, że oficjalnie w 1 miesiąc zdarzało się ponad 500 amputacji na rannych żołnierzach USA, co by wyjaśniało, dlaczego tyle tysięcy nie wróciło do służby).
Al-Kaida rośnie w siłęAl-Kaida rośnie w siłę i jest coraz groźniejsza po odbudowaniu swych baz w Afganistanie i Pakistanie - to najważniejsza konkluzja ogłoszonego tegorocznego raportu Departamentu Stanu o terroryzmie na świecie.
Raport stwierdza, że Al-Kaida i związane z nią organizacje pozostają "największym terrorystycznym zagrożeniem dla USA i ich partnerów". Zwraca się też uwagę, że w siatce kierowanej formalnie przez Osamę bin Ladena na kierowniczą pozycję wysuwa się jego zastępca Ajman az-Zawahiri.
Autorzy raportu oceniają, że Al-Kaida wzmocniła się głównie dlatego, że rząd Pakistanu, na którego terytorium znajdują się bazy terrorystów w pobliżu granicy z Afganistanem, zawarł z nimi porozumienie o zawieszeniu broni. Porozumienie to wygasło, ale nowy, koalicyjny rząd negocjuje podobny układ.
"Niektórzy uważają, że będzie to miało niekorzystne skutki i jeszcze bardziej utrudni walkę z Al-Kaidą" - napisano w raporcie Departament Stanu.
Według dokumentu, liczba ataków terrorystycznych w Afganistanie i Pakistanie wzrosła w ubiegłym roku o 16 procent.
W Iraku liczba ataków się zmniejszyła, ale nadal jest tak wielka, że można im przypisać około 60 procent ogólnej liczby ofiar terroryzmu na świecie w 2007 roku.
W sumie, w zeszłym roku zginęło w wyniku zamachów terrorystycznych ponad 22 tys. ludzi na całym świecie, co oznacza wzrost o 8 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. Aż 13,6 tys. osób z tej liczby to cywilne ofiary ataków terrorystycznych w Iraku; o 50 procent wzrosła liczba zamachów samobójczych.
Źródło : PAP
http://www.rp.pl/artykul/128228.htmlGdyby nie to ze wypowiedzial wojne terroryzmowi to nie wiadomo co by sie teraz dzialo
Terroryzm jest sposobem prowadzenia walki, a nie jakimś konkretnym wrogiem. To raczej wojna z Al-kaidą.
Największym błędem było zaatakowanie i okupacja Iraku.
Kolejny artykuł:
"Gigantyczna wpadka" armii USA w IrakuIrańscy agenci i broń płynąca z Teheranu podsycają nieustające walki w Iraku, przez co wycofanie kolejnych amerykańskich wojsk z tego kraju będzie musiało poczekać - powiedzieli Kongresowi dwaj najwyżsi rangą przedstawiciele Stanów Zjednoczonych w Iraku. Tymczasem kandydat na prezydenta Barack Obama twierdzi, że działania armii USA to "gigantyczna strategiczna wpadka".Generał David Petraeus, dowódca amerykańskich wojsk w Iraku, i Ryan Crocker, ambasador Stanów Zjednoczonych w Bagdadzie przez dziewięć godzin odpowiadali na pytania członków senackich komisji sił zbrojnych i spraw zagranicznych, przedstawiając swoje stanowiska na temat sytuacji w Iraku i trwającej od pięciu lat wojny w tym kraju.
Petraeus podkreślał, że w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy, czyli od czasu, kiedy ostatni raz odpowiadał na pytania kongresmanów, amerykańskie i irackie siły poczyniły znaczne postępy w tłumieniu przemocy w Iraku. Przyznał jednak, że postępy te są kruche i łatwo mogą zostać zaprzepaszczone. Choć dodatkowe oddziały amerykańskich żołnierzy, które zostały wysłane do Iraku w ubiegłym roku powinny, zgodnie z planem, zostać wycofane w czerwcu, to Petraeus zarekomendował by ich wycofywanie opóźnić o co najmniej czterdzieści pięć dni.
"Nie możemy ustalić kiedy wycofamy nasze wojska z Iraku"
- W tej chwili nie jesteśmy w stanie ustalić terminarza wycofania wojsk. Jednak postaramy się być elastyczni. Musimy utrzymać to, co naszym żołnierzom udało się osiągnąć, o co walczyli długo i z poświęceniem - podkreślał Petreaus.
Tak jak oczekiwano, Petraeus powtórzył, że dalsza redukcja amerykańskich oddziałów powinna zależeć od rozwoju sytuacji w Iraku. - Wojna nie jest czymś, co się da dokładnie przewidzieć. Nie da się jej podporządkować działaniom arytmetycznym - dodał.
Petreaus oskarżył Iran o "finansowanie, szkolenie, zbrojenie i kierowanie" szyickimi bojówkami znanymi także jako "oddziały specjalne". Dodał, że koronnym przykładem są niedawne walki między irackimi siłami rządowymi a szyickimi bojówkami na południu Iraku. - Grupy te, nad którymi władze nie mają żadnej kontroli stanowią największe, długofalowe zagrożenie dla funkcjonowania demokratycznego Iraku - powiedział Petreaus senackiej komisji sił zbrojnych.
"Wpływy Iranu w Iraku są coraz większe"
Ze swej strony Crocker stwierdził, że Teheran ma coraz większy, i wysoce szkodliwy wpływ na wojnę w Iraku. Zaznaczył jednak, że patrząc na reakcję Irakijczyków, jest szansa na to, że opinia publiczna może zwrócić się przeciwko Teheranowi i odrzucić jego wpływy. - Byłoby to dla Iranu doskonałym momentem na zastanowienie się, jakie rzeczywiście są długofalowe interesy tego kraju w Iraku - dodał Crocker.
Crocker i Petraeus spędzili ponad dziewięć godzin odpowiadając na pytania członków senackich komisji sił zbrojnych i spraw zagranicznych, w pierwszym dniu przesłuchań na temat sytuacji w Iraku i postępów w wojnie, w której zginęło już ponad cztery tysiące amerykańskich żołnierzy, i której koszty, od 2003 roku sięgnęły już sześciuset miliardów dolarów. Z sondażu przeprowadzonego przez CNN w ubiegłym miesiącu wynika, że aż dwie trzecie Amerykanów zdecydowanie sprzeciwia się wojnie w Iraku.
Dowódcy amerykańskiej armii ostrzegli, że wojna sprawiła, iż zachwiana została równowaga w siłach zbrojnych, żołnierze są przeciążeni nadmiarem obowiązków, a sprzęt dużo szybciej się niszczy w pustynnym klimacie Iraku. Prezydent Bush ma jutro ogłosić skrócenie czasu trwania zmian bojowych w Iraku z piętnastu do dwunastu miesięcy.
"Uzależnimy Irak od naszej obecności wojskowej"
Otwierając wczorajsze przesłuchanie w Senacie, przewodniczący komisji sił zbrojnych podkreślił, że Stany Zjednoczone muszą określić granicę czasową swego zaangażowania w Iraku. - Obecnie, nasze bezterminowe zaangażowanie w Iraku jest prostą drogą do uzależnienia tego kraju od naszej obecności - ostrzegł senator Carl Levin oskarżając prezydenta Busha o "ignorowanie opinii dowódców amerykańskich sił zbrojnych". Levin dodał, że Irakijczycy wciąż nie przeznaczają wystarczającej ilości środków i funduszy, by przejąć odpowiedzialność za swój własny kraj.
Później senator Joseph Biden, przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych podkreślił, że ciągła obecność amerykańskich żołnierzy w Iraku "niczym się nie broni". - Przeszliśmy od etapu tonięcia do balansowania na linie. Co tydzień wydajemy trzy miliardy dolarów na tę wojnę, a mimo to wciąż ją przegrywamy. Co miesiąc ginie trzydziestu do czterdziestu amerykańskich żołnierzy. Nie jesteśmy w stanie tego kontynuować nie wyczerpując całkowicie naszych sił. A wydaje się, że właśnie tego chce od nas prezydent - powiedział Biden.
Inny, z wysokich rangą członków senackiej komisji, Republikanin, senator Richard Lugar kwestionował, w jaki sposób dotychczasowe osiągnięcia wojskowe można przekształcić w porozumienie, które zagwarantowałoby stabilizację w Iraku i pozwoliło na wycofanie amerykańskich żołnierzy. - Apelowanie o kolejne postępy już nie wystarczy - podkreślił Lugar.
"Popełniliśmy gigantyczną strategiczną wpadkę"
W czasie przesłuchań w Senacie Petraeus i Crocker odpowiadali także na pytania trzech wiodących kandydatów do prezydenckich nominacji partii Republikańskiej i Demokratycznej: Johna McCaina, oraz Hilary Clinton i Baracka Obamy.
McCain, który był gorącym orędownikiem wysłania w ubiegłym roku dodatkowych wojsk do Iraku, stwierdził, że dzięki temu "Stany Zjednoczone cofnęły się znad skraju przepaści". - Powstanie pokojowego, demokratycznego państwa Irak, pokonanie terroryzmu i sukces są już w zasięgu ręki. Kongres nie może wybrać porażki w Iraku. Musimy wybrać zwycięstwo - podkreślał McCain.
Hillary Clinton ripostowała argumentując, że kontynuowanie nieudanej, a wręcz błędnej polityki w Iraku byłoby "skrajną nieodpowiedzialnością". Powiedziała, że "najwyższy czas rozpocząć stopniowy proces wycofywania amerykańskich sił z Iraku, i skupić się na walce w Afganistanie, oraz innych interesach Stanów Zjednoczonych na świecie".
Ze swej strony Barack Obama, członek senackiej komisji spraw zagranicznych nie zgodził się z sugestią wojskowych dowódców, że wycofanie żołnierzy może doprowadzić do wojny, która będzie się toczyć przez najbliższe dwadzieścia, a nawet trzydzieści lat. Inwazję na Irak określił mianem "gigantycznej strategicznej wpadki", która pozwoliła zarówno al-Kaidzie jak i Iranowi na poszerzenie swych wpływów w Iraku. Dodał, że Stany Zjednoczone powinny zmusić iracki rząd do położenia kresu walkom grożąc wycofaniem swych wojsk. - Nikt nie żąda natychmiastowego wycofania wszystkich sił - podkreslił.
Ale wydaje mi się, że konieczne jest wywieranie nacisków, zwłaszcza dyplomatycznych, które swym zasięgiem objęłyby także Iran. Jeśli premier Maliki jest w stanie utrzymywać normalnych, dobrosąsiedzkich stosunków z Teheranem, my też powinniśmy rozmawiać z irańskimi władzami. Moim zdaniem bez udziału Iranu nie da się ustabilizować sytuacji w Iraku - dodał Obama.
Wczoraj, ambasador Iraku w Stanach Zjednoczonych stwierdził, że Ameryka musi pozostawić swych żołnierzy w Iraku, jeśli nie chce, by Iran miał całkowicie wolną rękę w działaniach w tym kraju.
http://wiadomosci.on...1,441,item.html