Tajemnice al-Kaidy w IrakuZbliżały się Święta Bożego Narodzenia w 2005 roku i przywódcy zachodniego dowództwa al-Kaidy zebrali się na rozmowach. Zostali wezwani na specjalne spotkanie – by opracować trzymiesięczną kampanię skoordynowanych zamachów samobójczych, ostrzału rakietowego i ataków na amerykańskie bazy, posterunki wojskowe i pozycje irackiej armii. W hierarchii al-Kaidy w Iraku główni przywódcy są określani jako "książęta", i to właśnie ich na spotkanie wezwał najwyższy rangą książę prowincji Anbar.Jego nazwisko nie figuruje w dokumentach al-Kaidy dotyczących tego spotkania. Wynika nich jednak, że to właśnie on przedstawił reszcie swoją wizję fali zamachów i zaproponował im pokierowanie brygadami bojowymi. Grudniowe spotkanie było wojenną naradą, szczegółowo opisaną w dokumentach al-Kaidy. Już w kilka minut po rozpoczęciu spotkania pojawia się zapis: "Operacja Pustynna Tarcza została zatwierdzona, i mamy nadzieję, że rozpocznie się w połowie stycznia 2006 roku". Kolejnym punktem spotkania było wysłuchanie przez "księcia prowincji Anbar" raportów podległych mu dowódców: przewodniczących komitetów wojskowych i bezpieczeństwa, a także "książąt" z innych sektorów Iraku – Falludży, Ramadi, Zachodniego Anbaru i Środkowego Anbaru. Nazwy sektorów stosowane przez al Kaidę do złudzenia przypominają podział jaki podczas walk stosowała amerykańska armia. Przedstawiony plan działań też w dużym stopniu przypominał plany operacyjne amerykańskiej armii. Zakładał, że pierwszym etapem będzie odizolowanie amerykańskich celów poprzez odcięcie dostaw – zniszczenie mostów, ostrzał helikopterów i lądowisk tak, by maksymalnie uniemożliwić dostarczenie jakichkolwiek posiłków. Przewodniczący komitetu bezpieczeństwa kładł nacisk, że konieczne jest zachowanie "operacyjnej ostrożności najwyższego stopnia". Oznaczało to, że tylko główni przywódcy, czyli "książęta" biorący udział w spotkaniu będą znali cały plan i strategię. Dowódcy poszczególnych komórek i batalionów nie będą mieli pojęcia, że przeprowadzane przez nich ataki są częścią większej całości. Etap drugi planu przewidywał dziewięćdziesiąt dni zmasowanych ataków nie tylko w prowincji Anbar, ale we wszystkich sunnickich rejonach Iraku, tak by maksymalnie zdezorientować dowódcę amerykańskich wojsk w Iraku generała Davida Petraeusa.
Po notatce zatwierdzającej Operację Pustynna Tarcza pojawiają się kolejne liczne raporty. Notatka z siódmego stycznia 2006 roku wzywa wszystkich Irakijczyków, którzy przeniknęli do różnych amerykańskich baz w Iraku, by sprawdzili obiekty i pomogli w zidentyfikowaniu baz, które mają zostać zaatakowane. Dwustronicowy raport wspomina także o wcześniejszym przygotowaniu składów z amunicją, z których bojownicy al-Kaidy mogliby korzystać podczas walk. Zawiera również krótki opis prowadzonego szkolenia i ćwiczeń przed ofensywą, a także wymienia drogi ucieczki, jakimi posłużą się oddziały al-Kaidy po przeprowadzeniu ataków. W raporcie podkreśla się, że niezbędne jest by wszyscy bojownicy biorący udział w akcji zadeklarowali, że gotowi są na śmierć. Kolejna notatka to kompilacja raportów od dowódców komórek al-Kaidy w różnych regionach. Wymienione są w niej bazy amerykańskiej armii, irackie posterunki kontrolne i posterunki policji, które powinny zostać zaatakowane. Jednym z wymienionych celów jest międzynarodowe lotnisko w Bagdadzie. Przy każdym z określonych celów wymieniana jest broń jakiej będzie wymagało jego zaatakowanie: pociski rakietowe Grad typu ziemia-ziemia, Katiusze, przydrożne bomby i zamachowcy samobójcy. Etap drugi operacji al-Kaidy, czyli dziewięćdziesięciodniowa ofensywa, rozpoczął się w marcu 2006 roku. Dokumenty al-Kaidy z prowincji Anbar z tego miesiąca to zestaw raportów z przeprowadzonych akcji, podsumowanie wszystkich operacji, ich sukcesów i porażek. Wymieniane są straty jakie poniosła al-Kaida, a także szacunkowe straty sił koalicji.
Dokumenty al-Kaidy w Iraku na temat Operacji Pustynna Tarcza ukazują strukturę, zdolności militarne i skalę działań organizacji. Pokazują w jaki sposób działa al Kaida. Jednak akta Operacji Pustynna Tarcza to zaledwie jeden folder wśród tysięcy dokumentów, listów, list i taśm wideo, które w swych kwaterach głównych miał "książę" al-Kaidy do spraw bezpieczeństwa w prowincji Anbar. W tajnej korespondencji znaleziono jego nazwisko - Faris Abu Azzam. Po tym jak został zabity osiemnaście miesięcy temu, jego komputery i wszystkie dokumenty jakie trzymał w swej siedzibie wpadły w ręce członków irackich Rad Przebudzenia – wspieranych przez USA oddziałów walczących z al-Kaidą. Ich członkowie to głównie byli sunniccy powstańcy, obecnie opłacani przez Stany Zjednoczone, i chwaleni przez prezydenta Busha za systematyczne niszczenie al-Kaidy w Iraku. Członkowie Rad Przebudzenia przekazali zabrane dokumenty w ręce amerykańskiej armii, a także stacji CNN. Dokumenty z prowincji Anbar to największy zbiór materiałów al-Kaidy w Iraku jaki kiedykolwiek trafił w cywilne ręce. Daje tak szeroki wgląd w struktury i działalność organizacji jaki ma zaledwie nieliczna garstka agentów zachodnich wywiadów. Wiceadmirał Patrick Driscoll, rzecznik amerykańskich sił w Bagdadzie przyznaje, że skonfiskowane dokumenty to "wyjątkowy łup, rodzaj zbiorowej fotografii zrobionej al Kaidzie w jej szczytowym momencie działań". - Dokumenty te przede wszystkim ujawniają wyjątkowo silne dowództwo i system kontroli w al Kadzie. Szczerze mówiąc byłem zaskoczony gdy zobaczyłem jak szczegółowa jest dokumentacja – wydatki, dane o wypłatach i tego rodzaju informacje. To świadczy o tym, że al-Kaida była wyjątkowo dobrze zorganizowaną i sprawnie działającą siatką - przyznał Driscoll.
Obecnie al-Kaida w Iraku jest w coraz większej rozsypce. Głównie za sprawą ponad stu tysięcy bojowników, którzy weszli w skład bojówek Rad Przebudzenia i rozpoczęli skuteczną kampanię zbrojną przeciwko al-Kaidzie w Iraku. Organizację mocno osłabiły też niedawne ataki amerykańskich i irackich wojsk na jej bastiony. W efekcie, jak uważa podpułkownik Tim Albers, szef wojskowego wywiadu sił koalicji w Bagdadzie, "al-Kaida w Iraku walczy teraz o to, by utrzymać jakiekolwiek wpływy i znaczenie". Co więc dokumenty z 2006 roku mogą nam powiedzieć o tym jak dziś wygląda al-Kaida w Iraku? Zdaniem jednego z wysokich rangą analityków amerykańskiego wywiadu, który zastrzega sobie anonimowość, całkiem sporo. "Cały czas znajdujemy podobne dokumenty w różnych miejscach w Iraku. Ale pierwszy wniosek jaki się narzuca jest taki, że szeregi al-Kaidy się kurczą". Dodaje on, że mechanizm dowodzenia i dyscypliny wyłaniający się z dokumentów nadal obowiązuje. "Główni dowódcy organizacji pozostają na stanowiskach, cały czas jest wewnętrzny przepływ dokumentów i nagrań wideo". Wiceadmirał Patrick Driscoll zgadza się, że obraz al-Kaidy jako sprawnie działającej biurokratycznej organizacji jest zgodny z prawdą. Zwraca uwagę, że tylko w ciągu ostatnich dziesięciu dni w Iraku doszło aż do sześciu zamachów samobójczych i trzech eksplozji samochodów pułapek. (W jednym z ataków zginął amerykański żołnierz a osiemnastu innych zostało rannych.) - Wiemy jak wygląda komunikacja wewnątrz al-Kaidy... jej przywódcy muszą bowiem mieć możliwość rozmowy z bojownikami, by utrzymać morale, zwłaszcza w momencie, gdy nasze wojska bezlitośnie ich ścigają - powiedział Driscoll.
Pewne jest też, że w 2006 roku al-Kaida była i nadal jest mocno zbiurokratyzowaną organizacją. W kwaterach Farisa, "księcia" al-Kaidy do spraw bezpieczeństwa, wśród dokumentów znaleziono listy płac dla całych brygad – setek mężczyzn służących w oddziałach piechoty, batalionach moździerzowych i rakietowych. By przyłączyć się do szeregów al Kaidy wszyscy rekruci musieli wypełnić kwestionariusze osobowe. - To podania o członkostwo w al-Kaidzie - powiedział Abu Saif trzymając w ręce jeden z dokumentów uzyskanych przez CNN. Do niedawna Abu Saif sam był jednym z wyższych rangą dowódców al Kaidy. "Zbierali informacje na temat każdego rekruta. Gdy okazywało się, że skłamał w którymkolwiek punkcie kwestionariusza był poddawany chłoście". Według Abu Saifa cały proces przyłączenia się do szeregów al-Kaidy w Iraku trwał do czterech miesięcy. Wspomina on przypadek jednego z rekrutów, który przez cztery miesiące mieszkał w domu mężczyzny, który jak mu się wydawało, był lokalnym zwolennikiem al-Kaidy i zapewniał członkom organizacji bezpieczne schronienie. Gdy został w końcu powołany, i wezwany na spotkanie z przywódcą komórki al-Kaidy, w której miał służyć, dowiedział się, że mężczyzna u którego mieszkał, i który przez cztery miesiące bacznie obserwował każdy jego krok, jest jednym z wyższych rangą członków organizacji zajmujących się rekrutacją.
Księgi prowadzone przez al-Kaidę są tematycznie uporządkowane i zawierają ogromną ilość informacji: listy zabitych przeciwników, wykaz więźniów przetrzymywanych przez organizację wraz z wyrokami jakie otrzymali (zwykle były to wyroki śmierci) i przeprowadzonymi egzekucjami, a także numery telefonów osób, które dzwoniły na amerykańską gorącą linię by poinformować o pojawieniu się oddziałów bojowników. Osobne strony zajmują dane dotyczące floty samochodów al-Kaidy – wraz z przebiegiem kilometrów i stanem technicznym poszczególnych samochodów. Są też dokumenty, które pokazują szpiegowskie zdolności al-Kaidy. Jednym z nich jest dokument pochodzący z irackiego ministerstwa spraw wewnętrznych, w którym z nazwiska i kraju pochodzenia wymienieni są wszyscy bojownicy z zagranicy przetrzymywani w rządowych więzieniach. W jeszcze innym dokumencie omawiane są wnioski członków al-Kaidy, którzy zostali pojmani przez amerykańskie siły i zostali albo zwolnieni, albo wciąż przebywają w amerykańskich więzieniach. Dowództwo al-Kaidy dokładnie przestudiowało i omówiło przedstawione w ich raportach techniki przesłuchań stosowane przez Amerykanów, pytania jakie zadają, a także metody jakich użyli do pojmania członków organizacji. Jest też list od pewnego irackiego przedsiębiorcy, który prosi "księcia" al-Kaidy w prowincji Anbar o pozwolenie nadzorowania wartego sześćset tysięcy dolarów projektu budowlanego w jednej z amerykańskich baz. Do listu dołączone są plany bunkra, który ma zostać zbudowany i propozycja kradzieży broni oraz szpiegowania dla al-Kaidy przez cały czas trwania budowy.
Wygląda na to, że al-Kaida w Iraku jest równie pedantycznie biurokratyczna co reżim byłego irackiego przywódcy Saddama Husajna. I nie powinno to zbytnio dziwić. Choć al-Kaida nie miała żadnego zaczepienia w Iraku za czasów rządów Husajna, i jej ideologia nie przemawiała do w większości świeckich oficerów byłej armii dyktatora, to po inwazji na Irak sytuacja uległa gruntownej zmianie. Z wewnętrznej korespondencji organizacji wynika, że to Irakijczycy przejęli kontrolę i kierują al-Kaidą w Iraku. Bojownicy z zagranicy wydają się odgrywać rolę jedynie "mięsa armatniego" podczas samobójczych zamachów. Choć najwyższe kręgi organizacji wciąż zdominowane są przez osoby spoza Iraku, to wszyscy "książęta" z prowincji Anbar, a także podlegli im dowódcy brygad i batalionów są rdzennymi Irakijczykami. - Zgadza się. To wszystko Irakijczycy - potwierdza Abu Saif. "Był taki moment że w moim domu mieszkało osiemnastu arabskich bojowników, ale rozkazy wydawał im Irakijczyk Omar Hadid, niech Bóg ma go w swej opiece, i obcokrajowcy wcale się temu nie sprzeciwiali, wypełniali swe obowiązki".
Zdominowanie struktur przez Irakijczyków być może pozwoliło al Kaidzie na utrzymanie pozycji. Z dokumentów z 2005 i 2006 roku wynika, że już wtedy główni przywódcy al-Kaidy w Iraku obawiali się, że surowe prawa religijne i stosowane brutalne taktyki sprawiają, że al-Kaida traci poparcie. Jedna notatka sprzed trzech lat ostrzega, że egzekucje zdrajców i grzeszników potępionych przez sądy religijne "są przeprowadzane w niewłaściwy sposób – publicznie, co sprawia, że wiele rodzin grozi zemstą, a taka sytuacja znacznie utrudnia zbieranie informacji wywiadowczych". To właśnie dlatego al-Kaida zaczęła zabijać irackich przywódców plemiennych i powstańców wszędzie tam, gdzie zaczynali się jednoczyć przeciwko niej, i to na długo przed tym zanim Amerykanie zdali sobie sprawę, że w walce z al Kaidą mają w Iraku potencjalnych sojuszników. Wszystkie przeprowadzone przez al Kaidę egzekucje są szczegółowo udokumentowane, co przywodzi na myśl "bibliotekę ofiar tortur" Czerwonych Kmerów. Wśród dokumentów znalezionych w kwaterach al-Kaidy w prowincji Anbar znajdował się zbiór taśm wideo, z nagraniami osiemdziesięciu egzekucji – głównie przez ścięcie. Żadne z tych nagrań nie było wcześniej publikowane przez al-Kaidę w internecie. Wszystkie powstały po tym jak al-Kaida w Iraku zrezygnowała z publikowania takich nagrań. Dlaczego więc filmy zostały zachowane? Według Abu Saifa i wysokiego rangą analityka amerykańskiego wywiadu miały służyć jako dowody dla zwierzchników z al-Kaidy, oraz argument zapewniający dalsze wsparcie finansowe ze strony terrorystycznej siatki Osamy bin Ladena. Taśmy z nagraniami świadczą o tym, że tak zwany wydział prasowy al-Kaidy w Iraku ma doświadczenie z obróbką taśm – zamazywaniu twarzy członków al-Kaidy, a także montażu, który pozwala ukryć wszystkie wpadki podczas egzekucji. Kiedy al-Kaida uprowadziła i zabiła w czerwcu 2006 roku trzech rosyjskich dyplomatów, w internecie opublikowana zostało propagandowe nagranie wideo. Widać było na nim egzekucję przez ścięcie dwóch Rosjan – trzeci został zastrzelony, i to w innym pomieszczeniu. Niezmontowane nagranie wideo wyjaśnia dlaczego. Trzeci rosyjski dyplomata, choć był skrępowany i miał zasłonięte oczy, do końca walczył ze swymi oprawcami, tak, że mężczyzna przeprowadzający egzekucję nie był w stanie przyłożyć mu noża do gardła. W przerażających scenach nagranych na taśmie przewija się twarz zabójcy i operatora kamery. Te sceny, podobnie jak dokumenty z planowania i wewnętrznej analizy Operacji Pustynna Tarcza, ukazują al-Kaidę w Iraku od strony, jakiej świat prawie w ogóle nie zna.
http://wiadomosci.on...iraku,item.html