Może inaczej, żeby nie urazić: jesteś człowiekiem? Myślisz subiektywnie? Czujesz subiektywnie? Czy może opętała Cię banda pierwszych Chrześcijan? IMO na podstawie biblijnej treści wyciągnąłeś własne wnioski. Jest to więc Twój sposób postrzegania, nie możesz pisać jak widzą to inni, a jedynie jak Ty i co najwyżej ludzie Twojego pokroju. Choćby nawet wg Ciebie takie a nie inne postrzeganie istoty Boga bądź natury Chrystusa było jedynym właściwym, nie możesz z tym nic zrobić, póki inni niezależnie od Ciebie wyciągają odmienne, równie (chociaż nie w Twoim własnym mniemaniu!) wnioski, kierując się tymi (lub prawie tymi) samymi poszlakami. Proszę, jako Chrześcijanin, wierzący w miłosierny wizerunek Pana i kierujący się naukami Chrystusa, zaakceptuj, że to, co jest dla ciebie najważniejsze, nie musi być najważniejsze dla innych, Twoja prawda nie musi być prawdą całego świata, a coś, co postrzegane jest jedynie na sposób jawnie subiektywny, nie może być jedyną obiektywną "prawdą objawioną". Może, żeby było jeszcze prościej wytłumaczyć, posłużę się jeszcze jednym przykładem: 99% mieszkanek miasta Y. (załóżmy :-)) używa proszku do prania X. Subiektywnie dla każdej z nich jest to najlepszy proszek na świecie, a obiektywnie? Jest to po prostu proszek bardzo dobry, gdyż w takich kwestiach nie można przyjąć wierzeń większości, a jedynie to, co można rzeczywiście zweryfikować, a więc zachwyt 99% i narzekania 1%-owej reszty. Nie będzie czerwone coś, jeśli jedynie dla Ciebie coś jest czerwone, a dla kogoś innego (lecz nie ułomnego) zielone. Taki pogląd nigdy nie będzie obiektywny.
Ale właśnie nie
Nie zabieram nikomu prawa do wyciągania własnych wniosków, nie narzucam swojej wiary czy poglądu. Jednak nie można na podstawie Ewangelii wyciągnąć innego wniosku niż ten że Bóg jest miłością. Byłoby to po prostu coś sprzecznego i niedorzecznego, z obrazu jaki prezentuje nam Jezus, przebija Bóg, który kocha świat i ludzi. Nazwałeś to poszlakami - ale tylko człowiek naprawdę dziwny na podstawie 4 Ewangelii wyciągnął by inny wniosek niż ten.
Dalej to już czuje że pisałeś bardzo ogólnikowo
W pełni akceptuje to że ludzie sami wyciągają wnioski, akceptuje to że mogą wierzyć w co chcą. MAŁO TEGO, bardzo odbiegam od linii jaką reprezentuje Kościół ponieważ uważam że Bóg kocha także ludzi, którzy są innego wyznania niż Chrześcijańskie i w mojej opinii oni także mają szansę na to że choć wierzą w co innego to spotkają się z Bogiem. Bo wg mnie jaka byłaby sprawiedliwość gdyby np. Swami, nie-chrześcijanin, przeznaczający sobie tylko 200$ miesięcznie, reszte dający pracownikom i na cele charytatywne, nie poszedł do Boga?
Rozumiem też oczywiście co masz na myśli mówiąc o poglądach. Pewnie że jest to mój subiektywny pogląd. Obiektywnie;) patrząc jednak nie da się innego wniosku wyciągnąć z NT niż ten że naprawdę Bóg jest Miłością. Przeczytaj sobie Ewangelię kiedyś, a sam to zobaczysz.
Ludzie mojego pokroju, hmm? Nawróceni ateiści? Kiedyś przeczytałem, że ktoś kto kiedyś był ateistą nigdy nie będzie takim samym jak reszta wierzących. Może to i prawda - znam cztery takie osoby. Wszystkie poszły swoją drogą i każda w inną stronę. Poszedłem w stronę własnych poszukiwań, nie należę do żadnego Kościoła. Mój dobry kolega poszedł w strone Kościoła Protestanckiego. Inny zwrócił się w stronę Świadków Jehowy. A kolejny poszedł w stronę Katolicyzmu. Tylko ten od Protestantów zawsze był dobrym człowiekiem, nawet kiedy jeszcze był mało wierzący(bo wierzył zawsze też jako jedyny). Resztę z nas Bóg wyciągnął z bagna. ŚJ z narkotyków i niemal już z więzienia, mnie z najlepszej drogi do niego i chlania, a ostatniego kolege z picia. Bardzo rzadko, ale jednak zastanawiam się czasem gdzie bym był dziś gdybym nie spotkał na swojej drodze Boga... Ale to temat na zupełnie inną dyskusję
Mała rada - może zamiast pisać "Ludzie twojego pokroju", pisz "Ludzie myślący podobnie jak Ty". Bo pewnie o to Ci chodziło
Osobiście z mojej strony po prostu nie miałem wyboru po tym co dla mnie uczynił Bóg i musiałem przyznać że On jest i bardzo się z tego cieszę (jeżeli Cię interesuje
Dwie historie)
Nie zrozumiałeś mnie. Chodziło mi o to jak ludzie z mojego otoczenia reagują na wieść o moich duchowych doświadczeniach (np. medytacja) czy też moich duchowych (parapsychologia) zainteresowaniach. Przede wszystkim ja się nie boję Boga/Źródła i wiem (medytacja) że mnie/nas kocha. Tak na marginesie, zauważ, iż w KK Bóg - poprzez dogmaty - ukazywany jest jako srogi ojciec...
No tak, ale dogmaty mają tyle wspólnego z Jezusem i Bogiem, co praca z Ferdkiem Kiepskim
Ja pisałem że się nie zgadzam z tym co napisał Q czyli tego "srogiego pasterza". Pare cytatów, które wg mnie ukazują że Bóg nie jest srogim ojcem:
"Mt 18:21-25
Wtedy Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy".
"Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,43-48)."
"Proście, a będzie wam dano, szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzono. Każdy bowiem, kto prosi, bierze; a kto szuka, znajduje; a temu, co kołacze, będzie otworzono. I któryż z was jest człowiek, którego prosiłliby syn jego o chleb, izali mu da kamień? A prosiłby o rybę, izali mu da węża? Jeźli wy tedy będąc złymi, umiecie dary dobre dawać dzieciom waszym, czemże więcej Ojciec wasz, który jest w niebiesiech, da rzeczy dobre tym, którzy go proszą."
"1 Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. 2 Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi. 3 1 Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: 4 Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? 5 A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona 6 i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła". 7 Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.
Zgubiona drachma
8 Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? 9 A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam". 10 Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych3 z jednego grzesznika, który się nawraca.
Syn marnotrawny
11 Powiedział też: Pewien człowiek miał dwóch synów. 12 Młodszy z nich rzekł do ojca: "Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada". Podzielił więc majątek między nich. 13 Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. 14 A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. 15 Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie4. 16 Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. 17 Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. 18 Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu5 i względem ciebie; 19 już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. 20 Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. 21 A syn rzekł do niego: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu6 i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem". 22 Lecz ojciec rzekł do swoich sług: "Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! 23 Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, 24 ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". I zaczęli się bawić.
25 Tymczasem starszy jego syn7 przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. 26 Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. 27 Ten mu rzekł: "Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego". 28 Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. 29 Lecz on odpowiedział ojcu: "Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. 30 Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę". 31 Lecz on mu odpowiedział: "Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. 32 A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się"
Mógłbym jeszcze wymieniać i wymieniać...
Teraz pytanie: Czy w tych cytatach widać gdzieś srogiego pasterza?
P.S Ewentualne jakieś błędy spowodowane kopiowaniem (moje lenistwo nie pozwalałoby mi tyle przepisywać
) )