@Aylinn
Jeżeli dwie starsze panie - wdowy, żyjące samotnie połączy wielka przyjaźń, mają tylko siebie, są dla siebie całym światem i postanowią żyć razem żeby był łatwiej i raźniej i gdy jedna z nich umrze to w przypadku braku testamentu druga nic nie dostanie. Czy one są dyskryminowane? Jeżeli dwóch znajomych pasjonuje się wędkarstwem, wspólnie użytkują drogi sprzęt będący własnością jednego z nich i drugi z nich nagle umrze, to oczywistym jest, że jego wolą byłoby zostawienie owego sprzętu przyjacielowi a nie rodzinie, która nic z nim nie zrobi, a jednak przypadnie właśnie rodzinie. Czy on jest dyskryminowany?
Dawno temu wymyślono, że żeby wola spadkodawcy mogła zostać uszanowana, należy ja w specjalnej formie sporządzić i przechowywać, owo oświadczenie woli nazywamy testamentem. I wszyscy - owe dwie babcie, ci dwaj przyjaciele, ktokolwiek inny mogą z tej możliwości skorzystać, bo właśnie po to ona jest, po to ją stworzono.
I teraz wybacz, ale nikt nie będzie przebudowywał podstawowych instytucji społeczeństwa i prawa, ponieważ akurat homoseksualiści czują niewytłumaczalny opór przed korzystaniem z prawa do spisywania testamentów. Macie do tego prawo - jak my wszyscy, ale z niego nie korzystacie. A chcecie stworzenia dla siebie nowego, specjalnego prawa, no sorry ale to niepoważny argument. Po prostu zacznijcie korzystać z praw jakie Wam przysługują, a nie krzyczcie o dyskryminacji.
Wszystkim w tym kraju przysługują takie same prawa, żadna ustawa nie pozbawia nikogo praw ze względu na homoseksualizm. Dywagacje na temat "dyskryminacji", tak często i niestety bezmyślnie powtarzane, są pozbawione refleksji nie tylko nad aktualnym stanem prawnym, ale choćby i nad samym pojęciem prawa (konkretnie pojęciem prawa podmiotowego).
Do tego czy wierzysz, że ktokolwiek udzielił by mi ślubu? Wątpię. Albo by znaleziono jakieś kruczki prawne albo po prostu usłyszałabym "Nie". Co do prokreacji, to wymyślił to katolicki bóg. O tym śluby cywilne nie wspominają.
Nie zrozumieliśmy się. Polskie prawo konstruuje instytucję prawną małżeństwa i określa przesłanki jakie należy spełnić, żeby ten związek zawrzeć. I teraz zrozum, tam nie ma ani słowa o homoseksualizmie, Ty i ja mamy dokładnie takie same prawo do zawarcia małżeństwa cywilnego. Ale co jasne - małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny, ale prawo do jego zawarcia mamy dokładnie takie samo zarówno ja, jak i Ty , czy ktokolwiek inny spełniający ustawowe przesłanki. Obojętnie kto jakie ma upodobania seksualne, czy kogoś kocha, czy wszystkich nienawidzi, czy chce czy nie chce żyć z innymi itd. Wszystkim przysługuje takie samo prawo do wstąpienia w cywilny związek małżeński.
Właśnie na tym polega kluczowa kwestia -
mówicie o "zrównania praw", ale w rzeczywistości wy chcecie stworzenia nowej, specjalnie z myślą o was skonstruowanej instytucji, innej niż to co jest małżeństwem od momentu gdy to pojęcie powstało.
Na czym polega przyczyna nieporozumienia? W moim przekonaniu na niezrozumieniu czym jest małżeństwo.
Małżeństwo jako instytucja społeczna nie tyle powstało, co było zawsze odkąd istnieją ludzie. Samo pojęcie powstało gdy ludzie zaczęli analizować i opisywać rzeczywistość jaka ich otaczała i spostrzegli, że jest coś takiego jak rodzina, a podstawą tej rodziny jest dwoje ludzi - mężczyzna i kobieta, którzy żyją ze sobą, wspólnie gospodarują i łączy ich specjalny związek uczuciowy jaki nazywamy miłością (której istnienie nasz forumowy przyjaciel Judas neguje, jako "wymysł człowieka"). I właśnie ów związek jaki łączył tych dwoje ludzi i leżący u podstaw rodziny, nazwano małżeństwem.
Czym jest więc małżeństwo? Jest związkiem
kobiety i mężczyzny, ale to nie wystarczy, bo musi to być związek specjalny, charakteryzujący się tym, że para wspólnie żyje i wspólnie gospodaruje. Ale i to nie wystarczy, bo np. przyjaciół obojga płci na wyjeździe wakacyjnym pomimo spełniania powyższych przesłanek nie nazywamy małżeństwem. Musi to być związek
trwały młoda para ślubuje sobie wszakże, że będą razem "póki śmierć nas nie rozdzieli", ale i to nie wystarczy, gdyż nie mniej istotnym elementem małżeństwa jest specjalne uczucie - miłość łącząca ową parę. No dobrze, ale czy byłoby zasadne nazwanie małżeństwem pary zakochanych w sobie kochanków, którzy po kryjomu wynajęli sobie mieszkanie i od czasu do czasu wspólnie w nim pomieszkują, ale muszą to robić w tajemnicy ponieważ oboje mają rodziny, małżonków itd? No raczej intuicyjnie trudno byłoby nazwać ich sytuację małżeństwem.
I tu dochodzimy do ostatniego elementu - czyli celu małżeństwa. Otóż kochający się mężczyzna i kobieta żyją i gospodarują wspólnie z zamiarem kontynuowania tego przez resztę życia po to,
żeby założyć rodzinę! Wspólnie doczekać się i wychować dzieci, doczekać się wnuków itd.
A czym jest rodzina? Rodzina jest podstawową komórką społeczeństwa, służy do tego, żeby gatunek nie zniknął, żeby powstawały następne pokolenia. A że u człowieka w przeciwieństwie niż u np. żółwi nie wystarczy zapłodnić i złożyć jajo, konieczne jest długoletnie wychowywanie i wspieranie potomstwa żeby nie zginęło i nauczyć umiejętności potrzebnych do tego, żeby było w stanie potem samemu stać się kolejny m ogniwem łańcucha pokoleń.
A nie ma takiego sposobu, żeby homoseksualista zapłodnił homoseksualistę. Para homoseksualistów nie może, nie ma biologicznych możliwości spłodzenia dziecka. To oznacza, że nie są w stanie spełniać przesłanek definicji małżeństwa. I naprawdę żadna dialektyka, wsadzanie do więzień ludzi, którzy to przypominają, żadne ustawy, parady równości ani nic innego tego nie zmienią. Nie przeskoczycie tego, biologia nie przewiduje dla homoseksualistów opcji założenia rodziny.
Słowem, nie po to ludzie łącza się w pary, żeby było miło, fajnie i przyjemnie, a po to, żeby realizować narzucone nam przez naturę i biologię funkcje.
Natura człowieka jest podobnie jak u innych stworzeń nakierowana na przetrwanie gatunku. Może nam się to podobać, albo i nie, ale tak właśnie jest. I nie jest tu potrzebne mieszanie Twojej wiary lub niewiary w Boga, wystarczy, że wierzysz że istnieje podręcznik od biologii
I nie jest zasadny argument sytuacji pary bezpłodnej, gdyż bezpłodność jest
chorobą. Pary nią dotknięte nierzadko stają na uszach, żeby móc spłodzić dziecko i gdy okazuje się to niestety niemożliwe jest to dla nich wielkim dramatem. Ta sytuacja została wykorzystana przez społeczeństwo jako wentyl bezpieczeństwa dla zjawiska dzieci pozbawionych rodziców. Skoro mamy taką nieszczęśliwą parę, która nie jest w stanie stworzyć zwykłej rodziny, to żeby się "nie marnowali" i żeby mogli być z punktu widzenia biologii i dla społeczeństwa pożyteczni daje im się możliwość zaadoptowania dziecka.
Ale uwaga! Adopcja nie jest dla nich, nie jest dla ich widzi mi się, żeby im było fajnie, czy żeby zaspokoić ich instynkty rodzicielskie! Adopcja jest dla dziecka, chodzi tu o jego dobro! Taka para ma stworzyć rodzinę
zastępczą, która ma funkcjonować analogicznie jak zwykła rodzina, ma spełniać te same funkcje, czyli utrzymywać dzieci, wychowywać je, przygotowywać do spełniania w przyszłości ich biologicznych funkcji: mężczyzny albo kobiety, ojca albo matki. No i tu dochodzimy znowu do homoseksualistów, przykro mi, ale homoseksualiści z samej swojej natury nie dają koniecznej rękojmi, że przygotują dziecko tak jak należy do życia w społeczeństwie, rodzicielstwa itd. Homoseksualiści mogą jak najbardziej chcieć, ja w to wierzę, ale
przekaz jaki wysyłają jest zaburzony, nie stanowią poprawnych wzorców mężczyzny/kobiety. A dziecko czerpie z wzorca rodziców, choćby bezwiednie, niesamowicie dużo!
Czasem mówi się o czymś takim jak "prawo do adopcji". Jest to skończony absurd!
Nie ma i nie może być czegoś takiego jak prawo do do adopcji, nikomu się dziecko z sierocińca nie należy! Rodzina zastępcza jest dla dziecka, a nie dla rodzica! Tylko i wyłącznie interes dziecka może być brany pod uwagę w kwestii adopcji! Dziecko to nie jest nowa zabawka, która ma cieszyć posiadacza.
Tutaj dochodzimy do kolejnej kwestii, czyli do
małżeństwa jako instytucji prawnej. Małżeństwo jako instytucja prawna jest skonstruowana jako swoista "nadbudowa" nad małżeństwo jako instytucję społeczną.
Ludzie żyją w zbiorowości i rodzina również nie jest jakąś samotną wyspą i funkcjonuje w społeczeństwie, a życie w społeczeństwie wymaga jednak pewnego jego uporządkowania. Dlatego z biegiem lat utarło się, że żeby świat wiedział, że dana para jest małżeństwem i traktował ją jako małżeństwo i zaczątek rodziny z wszystkimi tego konsekwencjami, to konieczna jest jakaś forma formalnego ukonstytuowania małżeństwa.Ale to absolutnie nie oznacza, że małżeństwo jako instytucja prawna może być rozważane w oderwaniu od małżeństwa jako instytucji społecznej, tak, jak usiłują to robić homoseksualiści!Oczywiście bywa i tak, że instytucja prawna małżeństwa jest traktowana przez kogoś instrumentalnie, ale już starożytni Rzymianie mawiali, że nie wszystko co jest dozwolone, jest uczciwie. Dlatego, jeżeli ktoś zawiera cywilny związek małżeński dla jakichś celów innych niż założenie rodziny to trudno, bywa i tak.
Ale to nie zmienia faktu, że celem małżeństwa jako instytucji prawnej jest formalna nadbudowa małżeństwa jako instytucji społecznej. @blindcrow
Część tego co chciałem napisać do Ciebie jest zawarta także w mojej odpowiedzi skierowanej do Aylinn, żeby nie zaburzać przekazu i jednocześnie nie powtarzać się pozwolę sobie prosić, żebyś i tam zajrzał
Czy np. poligamiści żądający uznania za "małżeństwo" dowolnej liczby związanych ze sobą osób też powinni dostać to czego chcą? A ich żądania są coraz silniej akcentowane, np. w Kanadzie. Są ludzie, którzy autentycznie czują miłość do konkretnych przedmiotów, wg. waszych kryteriów powinniśmy to uważać za normalną kolejną "orientację seksualną", bo przecież nie żadne zboczenie... Są różne miłości, nie tylko takie jakie są wam wygodne do rozważań w omawianym temacie.
Są rożne rodzaje miłości i nie każda miłość zasługuje na usankcjonowanie prawne, powyżej wyjaśniłem dlaczego nie można odrywać instytucji prawnej, będącej jedynie formalną nadbudową od instytucji społecznej małżeństwa. Dodam jeszcze, że trudno, homoseksualiści niech sobie żyją razem, niech korzystają z przysługujących im praw żeby uporządkować swoja sytuację (czego nie robią, ba, krzyczą, że są dyskryminowani a nie wiedzą nawet co im wolno), ale nie będziemy przebudowywać instytucji społecznych dla ich widzi mi się. Nie są pępkiem świata i muszą zdać sobie sprawę, że istnieją ważne kwestie społeczne, którym my wszyscy się musimy podporządkować.
W tym wątku staram się unaocznić dlaczego homoseksualizm nie może być akceptowany ani afirmowany, nie widzę przeszkód jednak, żeby był tolerowany w tradycyjnym rozumieniu tego słowa (i przy uwzględnieniu słynnego aforyzmu Nicoli Gomeza Davili na temat tolerancji). Miłości nikt im nie broni. swoje sprawy mogą prawnie załatwić bez uciekania się do nowej instytucji prawnej, a jeżeli do miłości jest im potrzebny papierek z urzędu stanu cywilnego, to w takim wypadku nie jest to żadna miłość.