To czy ktos wierzy czy nie jest jego prywatna sprawa. Nikt na sile nie bedzie cie nawracal, wiec o co do cholery ci chodzi? Jak juz napisalem ksiadz tez czlowiek, ze wszystkimi wadami jakie istota ludzka moze miec. To jaki masz stosunek do kosciola, zalezy tez na pewno od tego z jakimi duchownymi miales kontakt. Pewnie, ze jak widzisz wypasionego kleche nieroba to cie "krew zalewa" - uwierz mi nie tylko ciebie, ale to wcale nie oznacza, ze kazdy bedzie wlasnie taki. Poszukaj jakiegos duchownego ze wspolnoty neokatechumenalnej... (egh nie znosze neonow, ale fakt, ze tam akurat ksieza sa tacy jacy byc powinni)...
Mam znajomego, który jest przykładnym katolikiem. Co niedziela chodzi do kościoła, co dwa tygodnie do spowiedzi, broni religii jak najcenniejszego skarbu. ( i to z wyboru eek6.gif) Ja widzę że to nie dla mnie. Niedawno katechetka na lekcji religii mówiła o rozwoju duchowym (przez modlitwę oczywiście - czyli te same kawałki jak co lekcja). A dlaczego nie przez zwykłą medytację, która jest moim zdaniem lepsza od modlitwy??? Ponieważ sama nie wie co to medytacja (I think tongue1.gif). Jej wiedza na temat KrK nie wychodzi poza to co jest napisane jakichś [marnych] książkach. Ludzie powagi trochę!!
A dlaczego przestaje wierzyć?? Bo to mi nic nie daje. Wole zdać się na siebie. Czy być katolikiem to obciach?? - według mnie - nie. (w tym przypadku jestem bardzo tolerancyjny wink2.gif) Dla katolików wielki szacun że jeszcze chodzą do kościoła.
No i tu jest problem Widzisz masz po prostu katechetke debilke... Ja mialem swietnego katechete - franciszkanina i na religie chodzili wszyscy, bo gosciu byl po prostu swietny. Nawet na pytanie o Ufo odpowiedzial, ze religia i pismo swiete nie wykluczaja istniena zycia pozaziemskiego, bo w biblii jest napisane zeby glosic slowo wsystkiemu co zyje. Wszystko zalezy po prostu od ludzi wykonujacych swoja robote
P.S.
tak wiem debilnie to brzmi...