Bardzo ciekawa teoria, zawierajaca jednak masę paradoksów ;d
Cóż o niej sadzicie ? kolejny szalony naukowiec czy następca Einsteina ?
Napisano 02.12.2008 - 00:31
Napisano 02.12.2008 - 01:12
Napisano 02.12.2008 - 13:26
Napisano 02.12.2008 - 20:43
Profesor fizyki teoretycznej Ronald L. Mallett od ponad pół wieku poszukuje sposobu, żeby oszukać przeznaczenie. Chce zbudować wehikuł czasu i odbyć podróż w przeszłość. Jego zdaniem jest to możliwe jeśli uda się zakrzywić przestrzeń czasową.
W snach jego wizja czasami się spełnia: Ronald Mallett puka do drzwi mieszkania w nowojorskiej dzielnicy Bronks. Drzwi otwiera mu młody mężczyzna o kręconych włosach. Pytający wyraz twarzy wskazuje na to, że gość nie należy do znanych mu osób. Mallett prosi, aby gospodarz wpuścił go do środka i zaczyna go zaklinać, żeby mniej palił, mniej pił i mniej pracował. Inaczej za parę tygodni umrze. Stanie się to dokładnie w sobotę, 22 maja 1955 roku. Przyczyną będzie zawał serca. Człowiek, z którym Mallett spotyka się w swoich snach, to jego ojciec. Profesor chciałby odbyć podróż do przeszłości, aby ostrzec ojca.
Nie ma wątpliwości, że Afroamerykanin z eleganckimi wąsami, o mocnym uścisku dłoni, myślami błądzi po krainie fantazji. Jednak Roland L. Mallett, profesor fizyki teoretycznej na uniwersytecie w Connecticut wie, że aby urzeczywistnić marzenia, musi odwołać się do faktów i rozumu. Od ponad pół wieku poszukuje sposobu, żeby oszukać przeznaczenie. Kiedy nie prowadzi zajęć ze studentami, albo nie czyta, każdą wolną chwilę spędza przy biurku na uczelni lub w domu, licząc i zapisując na papierze przeróżne wzory. Profesor dąży do osiągnięcia jednego celu, który prędzej można by przypisać powieści science fiction niż trzeźwo myślącemu umysłowi naukowca: Mallett pragnie zbudować wehikuł czasu. Najbardziej na świecie życzy sobie, aby jeszcze raz spotkać ojca i to wielkie marzenie skłoniło go oddania się nauce.
Aby zrozumieć rozwój naukowej kariery Malletta, należy podążyć za nim w przeszłość, wygodnie rozsiąść się na kanapie w jego mieszkaniu w pobliżu miasta Hartford i ponownie przemyśleć historię, która zakończyła się właśnie owej soboty 1955 roku. Mallett miał 10 lat, gdy umarł jego ojciec - elektrotechnik, który w swojej karierze zawodowej okablował między innymi siedzibę Organizacji Narodów Zjednoczonych na Manhattanie oraz służył Walterowi Matthauowi pomocą, gdy zepsuł mu się telewizor.
Giętki czas
- Czułem się, jakby umarł superman - mówi Mallett. - Nagle wszystko straciło swój sens. Wszystko oprócz książek. Za pieniądze, które chłopiec dostawał na jedzenie, kupował komiksy. Jeden z nich miał zmienić jego życie - kosztował 15 centów i opowiadał historię stworzoną przez H.G. Wellsa w powieści "Wehikuł czasu". - Chce pan zobaczyć ten komiks? - pyta Mallett i przynosi cenne wydanie, po czym czyta na głos pierwsze zdanie: "Każdy naukowiec dobrze wie, że czas w zasadzie jest tylko formą przestrzeni. W czasie możemy poruszać się w przód i w tył tak samo jak w pomieszczeniu. Aby udowodnić tę teorię, wynalazłem maszynę, którą mogę podróżować w czasie."
Mallett postanowił naśladować bohatera komiksu: ze starych opon, przerdzewiałych rur, metrów kabli i siodełka rowerowego zbudował pojazd, który wyglądał tak samo, jak ten z komiksowych obrazków - pół motor, pół statek kosmiczny. - Gdy włożyłem wtyczkę do gniazdka i uruchomiłem włącznik, nie stało się absolutnie nic - mówi Mallett uśmiechając się od ucha do ucha. - Nawet światła się nie zapaliły. Jednak jedno niepowodzenie go nie zniechęciło. - Pomyślałem sobie, że po prostu muszę więcej wiedzieć, więcej czytać, więcej się uczyć - mówi profesor. W 1962 roku zaciągnął się więc do U.S. Air Force, gdzie zajmował się elektrotechniką i techniką komputerową. 4 lata później rozpoczął studia na kierunku fizyki na uniwersytecie stanowym w Pensylwanii. Zapomniał, że w szkole nienawidził tego przedmiotu.
Mallett był samotnikiem. Aby poznać jakąś kobietę, zapisał się nawet na kurs uwodzenia ("50 sposobów na znalezienie miłości") oraz dał anons towarzyski w gazecie ("Żądny przygód astrofizyk pozna interesującą Ziemiankę"). Bratnią duszę do snucia planów o podróżach w czasie profesor znalazł dość szybko - człowiek, którego zdjęciami poobwieszane jest całe mieszkanie Malletta to nikt inny jak sam Albert Einstein.
Niemiecki fizyk na początku XX wieku udowodnił za pomocą teorii względności, że czas nie dla każdego i nie wszędzie płynie w tym samym tempie. Czas zwalnia, jeżeli poruszamy się szybciej i jeżeli zbliżamy się do silnego pola grawitacyjnego. Oznacza to, że nie jest on wartością stałą, a podróże w czasie są zasadniczo możliwe. W 1971 roku przy użyciu dwóch zsynchronizowanych zegarów atomowych teorię względności Einsteina poddano praktycznemu testowi: jeden zegar wysłano samolotem pasażerskim naokoło świata w kierunku wschodnim, drugi zaś pozostał na ziemi. Po 65 godzinach porównano czas na obu zegarach i rzeczywiście - ten, który leciał samolotem i poruszał się w szybkim tempie, spóźniał się o 59 miliardowych sekundy. Po lądowaniu wrócił co prawda do ziemskiego rytmu, ale stracony czas był już nie do nadrobienia.
Przestrzeń czasowa zmieniona za pomocą laserowych pierścieni
- Ten zegar jest jak osoba podróżująca w czasie, która z przeszłości przybywa do przyszłości - mówi Mallett. Einstein miał więc rację, nie zgadzał się tylko kierunek, ponieważ profesor "nie chce do przyszłości, tylko do przeszłości". Według ogólnej teorii względności Einsteina w miniony czas można się przenieść nie przy użyciu ogromnej prędkości, ale rotacji przestrzeni czasowej. Przy tym splot przestrzeni i czasu we wszechświecie musi zostać zakrzywiony w taki sposób, aby powstała zamknięta pętla. Dokonać tego można przy użyciu niewiarygodnie wielkiej masy, jaką mają na przykład czarna dziura czy tunel czasoprzestrzenny. - Teoretycznie owe przemyślenia są jak najbardziej poprawne, w rzeczywistości jednak nie da się kontrolować tak olbrzymiej masy - mówi Mallett.
Długie lata Ronald L. Mallett łamał sobie głowę w poszukiwaniu praktycznego rozwiązania, podczas gdy oficjalnie - już ze stopniem profesora - prowadził badania nad powstaniem wszechświata i rozwojem czarnych dziur. - To było moje alibi - mówi Mallett. - Nie chciałem, żeby ludzie mieli mnie za szaleńca. Ze względu na mój kolor skóry już i tak było mi wystarczająco trudno wspiąć się po akademickiej drabinie. Niektórzy uważają nas za niezbyt inteligentnych. O swoim planie zbudowania wehikułu czasu profesor opowiedział tylko najbliższym przyjaciołom, których można by policzyć na palcach jednej ręki. Popadł w depresję, gdy w jego pracy nie dokonywał się żaden postęp. Żona Dorothy prosiła: "Czy nie możesz zostawić przeszłości w spokoju?" Nie mógł. Małżeństwo się rozpadło.
Musiało minąć kolejnych dziesięć lat, aż Mallett doznał oświecenia. W styczniu 1999 roku profesor miał problemy z sercem, był 6 miesięcy na zwolnieniu lekarskim i miał mnóstwo czasu, żeby jeszcze raz w spokoju wszystko przemyśleć. - Nagle mnie olśniło: zgodnie z teorią Einsteina przestrzeń czasową można zagiąć nie tylko za pomocą masy, ale również energii. Musi więc być możliwość podróży w czasie przy użyciu cyrkulującego światła".
Ze zjawiskiem światła cyrkulującego w formie laserowych pierścieni Mallett spotkał się w przemyśle. Zaczął liczyć. Rachunki zajęły mu prawie sto stron. Wynik był jednoznaczny - laserowy pierścień może wytworzyć w przestrzeni czasowej wir, taki jak powstaje w filiżance, gdy mieszamy kawę łyżeczką. - Proszę wyobrazić sobie ten wir jako przepełniony światłem tunel w formie spirali. Czas płynie w nim nie linearnie, ale zatacza kręgi. Przechodząc przez spiralę, można dostać się do przeszłości - twierdzi Mallett.
Wehikuł czasu
W sypialni Ronalda Malletta stoi drugi wehikuł czasu, którego budowa zajęła mu kilka miesięcy. Maszyna jest szczegółową miniaturową kopią pojazdu, którym w 1960 roku w filmie "Wehikuł czasu" aktor Rod Taylor podróżował w przyszłość. Mallett oglądał ten film ponad sto razy, dziś wieczorem też zasiądzie na kanapie i zagryzając ser i krakersy do odtwarzacza DVD włoży tę samą płytę. Jego trzeci, prawdziwy wehikuł czasu istnieje na razie tylko na papierze, jednak gdy profesor zdoła uzbierać wystarczająco dużo pieniędzy - potrzebowałby około 250 tys. dolarów - chce skonstruować wysoką na półtora metra, cieniuteńką wieżę światła, której ścianki na każdym piętrze składałyby się z czterech laserowych promieni.
Ronald L. Mallett na początku wysłałby w przeszłość jeden neutron. Jeżeli w cyrkulującym cylindrze zmieniłby on kierunek, byłby to dowód na to, że przestrzeń rzeczywiście wiruje. - Kolejnym krokiem byłoby wzmocnienie efektu do takiego stopnia, żeby również czas zakrzywił się do zamkniętej pętli - mówi profesor. I to jest właśnie największa trudność. Odkąd Mallett opublikował w zeszłym roku swoje pomysły, głos zabierają krytycy, którzy twierdzą, że możliwa do wyprodukowania przez dzisiejsze lasery energia w żadnym wypadku nie wystarczy do zakrzywienia czasu. Mallett zachowuje jednak spokój. Techniczne trudności kiedyś w końcu uda się przezwyciężyć. - Z matematycznego punktu widzenia nikt jeszcze nie zdołał obalić mojej teorii, która zresztą oparta jest na równaniach Einsteina - mówi.
Podróż do przeszłości rodzi też pytania natury filozoficznej. Jeżeli rzeczywiście udałoby się przenieść w czasie, czy można by wtedy zmienić przeszłość? Profesor Mallett twierdzi, że niedługo się o tym przekonamy. - Jestem pewien, że obecne stulecie będzie wiekiem podróży w czasie. Czy znaczy to, że Mallett nie porzucił nadziei na spotkanie ojca? Na to pytanie naukowiec odpowiada przecząco i biorąc pod uwagę fakt, że nie spełni się jego życiowy cel, sprawia wrażenie niezwykle spokojnego. - Pętle czasu powstaną dopiero wtedy, gdy uruchomi się maszynę. Przyjmijmy, że włączam ją dzisiaj i zostawiam na 10 lat. Kiedy za 10 lat wsiądę do maszyny, mogę przenieść się w przeszłość, ale tylko do dzisiejszego dnia.
Napisano 02.12.2008 - 21:14
Napisano 02.12.2008 - 21:44
Napisano 02.12.2008 - 22:41
Napisano 02.12.2008 - 23:01
nawet jesli jest w błedzie bedzie to bład ktory przyblizy nas do sukcesu
A zastanawialiście się kiedyś jakie konsekwencje może nieść ze sobą podróż w czasie? Według mnie taki wynalazek może przynieść znacznie więcej skutków negatywnych, niż pozytywnych.
Napisano 02.12.2008 - 23:43
A zastanawialiście się kiedyś jakie konsekwencje może nieść ze sobą podróż w czasie? Według mnie taki wynalazek może przynieść znacznie więcej skutków negatywnych, niż pozytywnych.
Masz rację... powinni to robić z dystansem. Jeśli kolo przeniesie się w przeszłość i coś pozmienia, jest możliwe
że cała czasoprzestrzeń zostanie naruszona i mogą być naprawdę opłakane skutki.
Napisano 03.12.2008 - 19:40
A co jesli ( tak sobie troszke gdybam ;d ) teoria wielu wymiarow jest sluszna ? Tzn istnieje wiele swiatow rownoleglych.
W takim wypadku osoba ktora przenosai sie w czasie moze zmienic bieg losów swiata, jednak w zaden sposob nie bedzie mialo to wplywu na nas samych ?
Napisano 03.12.2008 - 19:47
A co jesli ( tak sobie troszke gdybam ;d ) teoria wielu wymiarow jest sluszna ? Tzn istnieje wiele swiatow rownoleglych.
W takim wypadku osoba ktora przenosai sie w czasie moze zmienic bieg losów swiata, jednak w zaden sposob nie bedzie mialo to wplywu na nas samych ?
Chodzi ci, że tylko dla osoby, która przeniesie się w czasie zmieni się świat, a nie dla wszystkich? Oby
Mam nadzieje, że oni wiedza co to znaczy 'efekt motyla'
Napisano 03.12.2008 - 23:51
czytalem o teorii, ktora opisuje ze - Czlowiek z rzeczywistosci po przeniesieniu sie w czasie powodujac jakas zmiane otwiera druga rzeczywistosc
tzn. Swiat w ktorym zyl biegnie dalej - (bo jego juz tutaj nie ma (wrócił)) pozostajac obojetnym na zmiany jakie sie dokonaly
Natomiast druga odnoga trwa sie od momentu "zmiany"
w ten sposob powstaje cos na wzor drzewa.
ot kolejna teoria.
Napisano 19.12.2008 - 01:10
czytalem o teorii, ktora opisuje ze - Czlowiek z rzeczywistosci po przeniesieniu sie w czasie powodujac jakas zmiane otwiera druga rzeczywistosc
Btw. Chciałbym mieć taki HDD jaki świat ma na wszechświaty równoległe (w końcu wszystko zapisywane jest w Full HD )
Napisano 12.02.2009 - 17:13
W ogólnej teorii względności czasoprzestrzeń jest zakrzywiana przez pole grawitacyjne
Wikipedia
Napisano 12.02.2009 - 18:00
Profesor twierdzi że mu się uda gdy zakrzywi czasoprzestrzeń. Niespodzianka:
CYTAT
W ogólnej teorii względności czasoprzestrzeń jest zakrzywiana przez pole grawitacyjne
Wikipedia
Niespodzianka nr.2:
t=t/√1- v2/c2
Nie da się cofnąć czasu lecz da się go opóźnić tzn. w chwili gdyby skonstruowano ową maszynę to możemy opóźnić czas tak aby minęłoby 10sekund w układzie nazwanym przez mnie ziemia-czas w układzie my-czas minęło by 5sekund. Niemożliwym jednak jest cofnięcie czasu...
Niespodzianka nr.3:
Nie da się rozpędzić niczego posiadającego masę do prędkości światła.
Wraz z wzrostem prędkości rośnie masa. Dla prędkości światła musiałaby być nieskończenie wielka. Ek=W. Trzeba by do tego celu wykonać nieskończenie wielką pracę co jest rzeczą niemożliwą.
Pozdrawiam wszystkich maniaków-twórców kolejnych teorii spiskowych nie mających pojęcia o nauce. Śmiech na sali czytając wasze posty.
Mam lat 16 i was pozdrawiam. Więcej ciekawości świata mniej wagarów w przeszłości. Pozdrawiam wszystkich mających powyżej 16lat i piszących wątki w tym poście... grin1.gif
0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych