Napisano 05.07.2010 - 20:20
Napisano 05.07.2010 - 22:36
Napisano 06.07.2010 - 01:11
Cała procedura trwała z niewielkim ogonkiem 3 lata. No cóż. Po pierwsze jesteś jeszcze za młoda (bez urazy) musisz mieć 21 lat. Po drugie naprawdę musisz mieć wazne argumenty za aby dostac pozwolenie. Ja mam krótką (pistolet) 9 Para. Ale u mnie wchodziły w rachubę sprawy zawodowe przeszłe oraz obecne jak i moje hobby. Jestem instruktorem, więc było mi łatwiej, ale trzeba wiele dystansu, samozaparcia, odpowiedzialności i znajomości prawa. A przede wszystkim trzeba mieć niemałe umiejętności. Jezeli chcesz dowiedziec się więcej to zapraszam na PRIV.
Napisano 06.07.2010 - 07:16
Napisano 06.07.2010 - 21:02
Napisano 06.07.2010 - 21:34
Napisano 07.07.2010 - 19:19
Użytkownik Kukhuri Sirupate edytował ten post 07.07.2010 - 19:29
Napisano 07.07.2010 - 19:36
Napisano 07.07.2010 - 19:41
Użytkownik Kukhuri Sirupate edytował ten post 07.07.2010 - 19:43
Napisano 08.07.2010 - 06:56
Napisano 08.07.2010 - 11:34
Użytkownik Easy_Rider edytował ten post 08.07.2010 - 11:36
Napisano 08.07.2010 - 20:14
Napisano 09.07.2010 - 08:57
Napisano 09.07.2010 - 21:15
A ja wrecz odwrotnie, nie lubie dyskutowac na ten temat i w zadnym badz razie nie uwazam sie za "fachowca". Jezeli chce pan sie ze mna pospierac na jakies argumenty to nie odnosnie broni palnej, moze jakis inny temat? Chociaz widze, ze panskie zaintereowania obracaja sie wokol broni i ogolnie militariow. Napewno znajdzie pan wsrod forumowiczow godnego przeciwnika do dyskusji, ja za takowego sie nie uwazam. Dziekuje za uwage.
BROŃ
Największy problem z bronią u zwykłych ludzi, którzy nie potrafią oswoić się z myślą o jej zalegalizowaniu, polega zawsze na tym samym: że oceniają oni całą sprawę, całe to „zamieszanie z bronią", nie po tym, czego nie widać/nie słychać, lecz po tym, co widać i słychać. A widać i słychać nagłaśniane w mediach przypadki zabójstw, przypadki strzelanin w szkołach, które za każdym razem w obiektywie kamery telewizyjnej i w komentarzu redaktora prowadzącego urastają do rozmiarów holokaustu na uczniach.
To widać. To słychać. To robi wrażenie – bo jest medialnie nagłaśniane.
Tego samego nie da się już niestety powiedzieć o tym, czego nie widać. A w przypadku powszechnej dostępności do broni nie widać ludzi, którym broń życie uratowała; nie widać ludzi, którzy się obronili, nie widać kobiet, które uniknęły gwałtu, bo wyciągnęły broń. Tego nie ma w mediach ani w gazetach. Bo jak to niby zmierzyć? Będziemy chodzić po domach i pytać się ludzi „Przepraszam, czy uniknęła pani ostatnio gwałtu? Tak, to super. A czy posiada pani broń?”
Inna sprawa, która przyznam wkurza mnie niemiłosiernie i to bynajmniej nie u przeciwników dostępu do broni, lecz u zwolenników, tyczy się ich sposobu argumentacji, a dokładniej upartego powoływania się na przykłady z USA. Przecież dla przeciętnego Kowalskiego, co to wiedzę o świecie czerpie z telewizji i o USA wie tyle, co widzi w filmach akcji, to jest to kraj bezprawia, samego zła, normalnie Sodoma i Gomora. A tymczasem mamy piękne przykłady idealnie niszczące jakąkolwiek argumentację hoplofobów znacznie bliższe naszego podwórka – bo kontynentalne.
Gdy kilkanaście lat temu zakazano Anglikom posiadania i noszenia broni, ilość przestępstw z jej użyciem w 2005 roku była ponad dwukrotnie większa niż w 1997, czyli przed wprowadzeniem zakazu. I jak na ironię, podwoiła się także ilość broni konfiskowanej przez policję, odkąd wprowadzono zakaz jej posiadania! Dzisiaj sytuacja jest już tak absurdalna, że zwykłym ludziom nie wolno się bronić właściwie za pomocą niczego. Gazy, pałki, noże -wszystko jest zakazane. Uzbrojeni są tylko przestępcy i gangsterzy. Tego nie da się zatuszować: pomimo maksymalnego ograniczenia dostępu do broni palnej, Wielka Brytania plasuje się na szczycie listy najniebezpieczniejszych krajów Europy - w takim Manchesterze ryzyko bycia postrzelonym jest kilkadziesiąt razy większe niż w byłej Jugosławii.
Dlaczego ani słowem nie wspomina się o Czechach (już pal licho Szwajcarię, gdzie obywatele mają na składzie w domach karabiny szturmowe), którzy trzymają prawie 15 razy tyle jednostek broni palnej, co Polacy w przeliczeniu na 1000 mieszkańców, a o strzelaninach na Hradczanach się nie słyszy. Niemcy z podobnymi statystykami jak Czesi, a przestępczość o wiele niższa niż w Polsce (tutaj dodatkowo zawsze można użyć „rasistowskiego” argumentu o Turkach i innych białych inaczej, co to statystykę przestępczości naciągają – podobnie rzecz się ma w USA, gdzie działają rozmaite gangi złożone z przeróżnych nacji i sobie nawzajem regularnie przetrzebiają szeregi, przy okazji kładąc trupem postronnych obserwatorów). Skandynawia to również pomimo lewackich rządów idylla dla miłośników broni (a przestępczość po odliczeniu arabskich kolonizatorów jakaś taka śladowa). Na drugim biegunie, o czym już pisałem, mamy Wielką Brytanię, w której pan Blair rozbroił społeczeństwo i efekty owego "rozbrojenia dla dobra ogółu" można podziwiać do dzisiaj.
Władze państwowe powinny być maksymalnie technokratyczne i podejmować decyzje w oparciu o racjonalne przesłanki, udokumentowaną wiedzę i doświadczenie historyczne. A rozum w połączeniu z doświadczeniem historycznym mówią jasno i wyraźnie: im bardziej uzbrojone społeczeństwo, tym większe bezpieczeństwo, ergo: mniej popełnianych przestępstw.
Im więcej broni, tym wyższa przestępczość.
To jest ewidentna nieprawda i można podać milion argumentów na jej obalenie, co uczyniłem wyżej i co zamierzam ciągnąć dalej.
Otóż zgodnie z danymi Komedy Głównej Policji, w latach 2002-2007 liczba zabójstw przy użyciu broni palnej w Polsce spadła o prawie 40%, a wszystko to przy jednoczesnym wzroście liczby jednostek broni w prywatnych rękach o prawie 20%! Posługując się logiką przeciwników wolnego dostępu do broni - że im więcej broni, tym więcej morderstw - trzeba by powiedzieć, że albo Komenda Główna Policji fałszuje dane, albo zabójcy są tak skuteczni, że policja nie jest w stanie odnaleźć ciał zastrzelonych cywilów.
Poza tym argumentacja, iż większa liczba broni w rękach prywatnych powoduje zwiększenie liczby przestępstw nie trzyma się kupy w starciu ze zdrowym rozsądkiem. Posługując się bowiem samym tylko rozumem oczyszczonym z naleciałości medialnych można bez kłopotu dowieść, że to nieprawda (albo inaczej: że to NIE MOŻE być prawda).
Twierdzenie, jakoby powszechny dostęp do broni zwiększał liczbę zabójstw, mogłoby być prawdziwe jedynie w sytuacji, gdyby prawdziwe były dwa inne twierdzenia (albo przynajmniej jedno z nich):
1. że większość ludzi skłonna jest do przemocy i na nic innego nie czeka, jak tylko na broń palną, bo tylko z broni palnej można zabić;
2. że bezbronność ofiary odstrasza napastnika.
Zacznijmy od końca - i teraz kieruje pytanie do przeciwników posiadania broni przez cywilów - czy waszym zdaniem im bardziej bezbronna osoba, tym większa szansa, że zostanie zaatakowana czy mniejsza? Albo krócej: czy waszym zdaniem bezbronność ofiary odstrasza atakującego?
Jeśli bezbronność ofiary nie odstrasza, to jaka logika nakazuje sądzić, że do ZWIĘKSZENIA liczby zabójstw dojdzie w momencie, gdy wszystkie potencjalne ofiary przestępstw z użyciem przemocy, które teraz są bezbronne, będą mogły się bronić? Bo jak na moje, to chyba powinno być odwrotnie: bezbronność ofiary zachęca do jej zaatakowania, ergo: brak dostępu do broni powoduje zwiększenie liczby zabójstw.
No ale mogę się mylić – w końcu wy macie statystyki, a ja tylko rozum.
Co się zaś tyczy mijanych na ulicy ludzi: czy waszym zdaniem - i tutaj znowu zwracam się do przeciwników - większość ludzi, których mijacie na ulicy, albo z którymi żyjecie po sąsiedzku, to świry? Nie? A zatem na jakiej podstawie uważacie, że dostęp do broni palnej spowoduje, że nagle osoby normalne i dobre zaczną strzelać do siebie jak szaleńcy? Dlaczego przypisujecie broni jakieś magiczne właściwości? To jest najgłupszy i najohydniejszy typ przesądu - nadawanie nieożywionym obiektom magicznych właściwości, które mogą pokonać siłę woli.
Z powyższego wyłania się obraz świata dość przerażający. Otóż zgodnie z "logiką" przeciwników, zakaz posiadania broni powoduje, że ludzie się nie zabijają - w domyśle: bo nie posiadają broni. Wprowadzenie wolnego dostępu do broni ma natomiast spowodować, że ci sami ludzie zaczną się zabijać - w domyśle: bo będą posiadali broń. Idąc dalej tym absurdalnym tokiem rozumowania dochodzimy do największego absurdu: gdyby powtórnie wprowadzić zakaz posiadania broni, tj. odebrać ludziom broń, to przestaliby się zabijać i świat wróciłby do swego poprzedniego stanu sprzed liberalizacji prawa o dostępie do broni.
To jest chore. Ale przynajmniej pokazuje, jakie zaklęcia muszą ludzie odprawiać, żeby dopasować rzeczywistość do swojego systemu wierzeń.
Broń ułatwia zabijanie.
Broń ułatwia obronę.
Człowiek może wpaść w szał - gdyby broni nie miał, nikogo by nie zabił.
No cóż... wtedy zapewne sięgnąłby po nóż albo młotek i zamiast jednego strzału otrzymałbyś paręnaście ciosów nożem w brzuch albo osiem uderzeń młotkiem w czaszkę. Wiem, głupkowaty argument - po prostu próbowałem dostosować się do poziomu przeciwników wolnego dostępu do broni. Dowodzą oni uparcie, że ludzie mają w zwyczaju wpadać w szał w najmniej oczekiwanych momentach.
I mają rację!
Mają rację, dopóki poprzestają tylko na takim stwierdzeniu.
Lecz kiedy argumentują, że z tego powodu nie wolno dawać ludziom do ręki broni, bo taki niezrównoważony szaleniec ma ułatwione zadanie - wystarczy, że pociągnie za spust i już ktoś pada trupem – wtedy sami zaczynają zachowywać się jak szaleńcy cierpiący na zaawansowaną psychozę. Bo niech mi ktoś łaskawie wytłumaczy jak krowa na rowie: dlaczego ten sam strach - że ktoś może mieć depresje, zaburzenia nerwowe, cokolwiek - nie jest powodem do zmartwień, gdy każdego dnia setki tysięcy ludzi wsiada do dwutonowych samochodów, mających 1.500.000J energii do zagospodarowania? A przypominam, że przeciętna broń wystrzeliwuje pociski z energią 350J. W wypadkach samochodowych ginie bez porównania więcej ludzi niż w wyniku postrzału z broni palnej – ale wsiadając do auta, nikt normalny nie myśli „O mój Boże! Ten kierowca jest zbyt głupi, żeby prowadzić!”.
Czy ktoś mógłby mi racjonalnie wyjaśnić, jak można bać się broni, która RATUJE życie, ale już nie odczuwać strachu, gdy idzie o samochód, który życia raczej nie uratuje - co najwyżej ułatwi - przemieszczanie się z punktu A do B?
Bo samochód nie kojarzy się z zabijaniem? Przepraszam, ale co ma do rzeczy, co się komu z czym kojarzy?
Zauważcie, że ani razu nie posłużyłem się argumentem o zakazywaniu jazdy samochodem. Nie o to w tym wszystkim chodzi, aby cokolwiek zakazywać, a o to jedynie, by poznać, co powoduje w ludziach strach, gdy przychodzi do rozmowy o broni. Pal licho samochody! Śmierć w wyniku postrzału z broni palnej jest znacznie mniej prawdopodobna niż na skutek zatrucia pokarmowego albo upadku ze schodów tudzież drabiny. Jakoś nie odnotowałem nigdy w swoim życiu, żeby przeterminowany twarożek, zamarznięta kałuża przed domem albo drabina czy schody wywoływały w ludziach takie same emocje jak broń.
W Polsce nie ma strzelanin w szkołach. Gdyby w USA obowiązywały polskie przepisy dotyczące posiadania broni, można by uniknąć wielu tragedii.
Najpierw suche fakty, które są niezbędne do prawidłowego zrozumienia zjawiska tzw. „school shootings”.
Wolny dostęp do broni w danym kraju nie oznacza z automatu, że w tym kraju dojdzie do strzelaniny w szkole. Przykładem może tu być Szwajcaria, gdzie pomimo najwyższego na świecie wskaźnika uzbrojonych obywateli, NIGDY JESZCZE NIE DOSZŁO DO ŻADNEJ SZKOLNEJ MASAKRY. To samo w Czechach - dostępność do broni palnej bardzo ułatwiona, o wiele bardziej niż w Polsce, ilość jednostek broni w przeliczeniu na 1000 mieszkańców 15 razy większa niż u nas – a strzelanin w szkołach jak nie było, tak nie ma. Z kolei w takiej Finlandii, gdzie obowiązuje restrykcyjny zakaz posiadania i noszenia broni, w 2007 roku doszło do kilku masakr w szkołach - przypominam: przy państwowym zakazie posiadania broni! A słyszeliście o jakiejś szkolnej masakrze w Anglii - przed wprowadzeniem zakazu posiadania broni? Z tego, co pamiętam, była jedna strzelanina, w Bristolu. Ofiar: 0. Po wprowadzeniu zakazu też nikt nie zginął, więc... wnioski wyciągnijcie sami.
Co się zaś tyczy USA, to po pierwsze, do strzelanin w szkołach dochodzi zarówno w stanach, gdzie broń jest reglamentowana, jak i tam, gdzie obowiązują liberalna przepisy dotyczące jej posiadania. To raz. Dwa: w całej historii USA odnotowano trzy poważne masakry. 2007 roku miała miejsce strzelanina w stanie Virginia, zginęły 33 osoby. W 1999 roku, Colorado, 15 osób martwych. I w 1966 roku, w stanie Teksas, zginęło wówczas również 15 osób. W pozostałych przypadkach liczba ofiar rzadko kiedy przekraczała dwie-trzy, a gro strzelanin kończyło się bez ofiar. Nie twierdzę, że trzy osoby to jest mało. Twierdzę jedynie, że strzelaniny w szkołach są demonizowane i rozdmuchiwane do rozmiarów apokalipsy przez media. I potem ludzie wyrabiają sobie opinie na temat broni, kierując się tym, co zobaczą w telewizorze – a mało kto myśli racjonalnie, zaszokowany widokiem zastrzelonego dziecka.
Jest jeszcze coś, o czym się nigdy nie wspomina w kontekście strzelanin w szkołach, mianowicie czemu żaden nauczyciel nie odpowiedział ogniem? Czemu morderca mógł swobodnie strzelać i zabić 25 osób i nikt w międzyczasie nie położył go trupem? Czemu u diabła piloci samolotów pasażerskich nie mogą trzymać w kabinie broni palnej? Bo co? Bo nie przeszli testów psychologicznych? A może są zbyt głupi? Nauczyciele też są zbyt głupi?
Strzelaniny w szkołach zbierają tak obfite żniwo, ponieważ strzelec ma ułatwione zadanie: ma pewność, że będzie strzelał do nieuzbrojonych osób. Mając taki komfort psychiczny, można wystrzelać dwa magazynki i dopiero potem palnąć sobie w łeb. Po masakrze w Virginia Tech gubernator Teksasu przygotował projekt ustawy zakazującej wprowadzenia zakazów noszenia broni na uczelniach, kampusach i w centrach handlowych. Uznał, że przestępcy mają w dupie napis "gun free zone". Jak dla mnie, super logiczny facet. IQ powyżej 210. A teraz dla odmiany wyobraźcie sobie reakcję naszej władzy: ZAKAZAĆ! ODEBRAĆ! WSZYSTKIM!
Głupotą jest również mówienie, że gdyby obowiązywał zakaz posiadania broni, nie doszłoby do strzelaniny. Otóż osoba, która chce dokonać masakry, a potem popełnić samobójstwo, zawsze znajdzie sposób, żeby zdobyć broń. Co więcej, takie osoby planują zamach na długo przed jego dokonaniem. Tego rodzaju wypadków nie da się przewidzieć ani tym bardziej im zapobiec, stosując państwowy zamordyzm.
Ludzie są zbyt głupi, żeby nosić broń.
Ile razy słyszeliście ten kretynizm?
Czy ty, drogi czytelniku, uważasz się za głupka?
Nie?
Ale pewnie jesteś absolutnie przekonany, że dookoła ciebie żyją durnie, którzy po otrzymaniu do ręki broni zaczną strzelać na oślep – bo są głupi?
Nie?
W takim razie na jakiej podstawie wyciągasz wniosek, że większość ludzi jest głupia, skoro ja mógłbym postawić całą kasę na to, że przynajmniej 95% osób znajdujących się w twoim otoczeniu za głupków się nie uważa, ba, mógłbym postawić dolary przeciwko orzechom, że znakomita większość osób to ludzie całkiem rozgarnięci i ani im w głowie strzelać do kogo popadnie?
Dlaczego bierzesz margines i na podstawie tego marginesu bez zastanowienia stwierdzasz, że to jest norma?
Na takiej właśnie zasadzie funkcjonuje wszystko w tym kraju. Przymus ubezpieczeń wprowadzono, argumentując to tym, że większość ludzi nie odłoży sobie pieniędzy na starość. Bo jest za głupia. I być może - o ironio - są głupi, skoro w to uwierzyli. Teraz państwo zdziera z nas wszystkich pod przymusem składki, odkładając je wspaniałomyślnie na „naszą" emeryturę.
Po namyśle stwierdzam, że ludzie faktycznie – są głupi.
Na koniec lektura obowiązkowa:
Jak zakaz posiadania broni palnej sprzyja masowym morderstwom (każda władza, która zakazuje obywatelom posiadania i noszenia broni, będzie tych obywateli okradać, a w najgorszym razie - mordować)
Prawo do posiadania broni jako Prawo Człowieka
Naród tchórzy
GUN FACTS
Źródło: czytaj tutaj...
Użytkownik Kukhuri Sirupate edytował ten post 09.07.2010 - 21:16
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych