Napisano 12.03.2011 - 16:08
Napisano 12.03.2011 - 20:53
20:00, 12.03.2011 /PAP
Policjant strzelił mu w nogę. Bo się awanturował
MĘŻCZYZNA TRAFIŁ DO SZPITALA
Krakowscy policjanci postrzelili w sobotę po południu w nogę awanturującego się mężczyznę. Ranny został odwieziony do szpitala. Policja wyjaśnia przyczyny zdarzenia - mówi Katarzyna Padło z zespołu prasowego małopolskiej policji.Do zdarzenia doszło ok. godz. 17.30 w sobotę. Policja otrzymała zgłoszenie, że na klatce schodowej jednego z bloków przy ul. Aleksandry awanturuje się mężczyzna, który m.in. uderzył kobietę i może mieć nóż.
Dwa strzały
Jak wynika ze wstępnych ustaleń policji, na widok interweniujących funkcjonariuszy mężczyzna wziął butelkę i zamachną się na nich. Policjanci użyli gazu i ostrzegli, że jeżeli się nie uspokoi, użyją broni. Ponieważ mężczyzna w dalszym ciągu był agresywny, policjanci oddali strzał ostrzegawczy, potem ranili go w nogę.
Wezwana przez nich karetka odwiozła mężczyznę do szpitala.
"Ustalamy przebieg i przyczyny zajścia" - powiedziała Katarzyna Padło.
//mat
Źródło: www.tvn24.pl
Użytkownik Sentinel edytował ten post 12.03.2011 - 20:54
Napisano 13.03.2011 - 08:32
Użytkownik Sentinel edytował ten post 13.03.2011 - 21:44
Napisano 13.03.2011 - 21:34
Analizowałem niedawno kompletne dokumentacje wniosków osób ubiegających się o pozwolenie na broń w Dwudziestoleciu Międzywojennym*. Broń posiadali uczniowie (np. Flower/Flobert), pozytywnie opiniowani przez radę pedagogiczną, oraz Policję. Decyzję wydawał Starosta.
Wyłania się z tych analiz bardzo profesjonalny model dostępu do broni - bez jak dziś - naruszenia zasady bezstronności postępowania - Policja tylko opiniowała, nie wydawała pozwolenia. Zatem nie była zainteresowana asekuranctwem decyzyjnym. Po prostu sucho ustalała fakty, jak np. w przypadku ucznia z Piotrkowa Tryb., uczęszczającego do Gimnazjum. Stwierdziła, że "prowadzenia jest zainteresowany moralnego, w kartotekach nie figuruje, opinia pozytywna". Pozwolenie starosta wydał. I tak w wielu przypadkach.
Pozwolenia wydawano Rolnikom, Właścicielom ziemskim, Inżynierom, Robotnikom fabrycznym. Równość wobec prawa i legalizm. Ot co. Mimo, że przepisy były jeszcze bardziej uznaniowe niż te do 10 marca 2011 r. Wyłania się tu zupełnie inne nastawienie na linii urząd (Policja) obywatel.
Cała dokumentacja sprawy wynosiła kilka kartek. Dziś idą na to kilogramy drzew.
* - ceny broni nie były najniższe w owym okresie, ale nie były zaporowe. Posiadali broń przedstawiciele wszystkich klas społecznych.
PS
Przypomniało mi, się właśnie, że tu na forum, któryś z Kolegów mówił, że posiada spore grunty uprawne, regularnie okradane przez złodziei, coraz bardziej zuchwałych. Obawia się zatem o swoje i rodziny życie i zdrowie i chciałby wystąpić o właściwe pozwolenie na broń. Oczywistym jest, że dziś w takiej sytuacji nie ma na nie szans. Analogiczny przypadek odnalazłem w dokumentach z lat dwudziestych ub. wieku. Ta sama argumentacja - kradzieże zuchwałe, bandyterka + uwaga - okradanie sadu z jabłek. Pozwolenie poszkodowanemu oczywiście wydano. Dużo się zmieniło w mentalności urzędniczej od 80 lat...
Źródło
Użytkownik Sentinel edytował ten post 13.03.2011 - 21:35
Napisano 14.03.2011 - 18:05
Ostatnia aktualizacja 14-03-2011 08:43
Polska przestępstwem stoi?
Na terenie Polski działa 547 grup przestępczych. W ubiegłym roku Centralne Biuro Śledcze rozbiło 150 takich struktur - wynika ze sprawozdania z działalności Biura za 2010 rok. Terror, handel bronią i materiałami wybuchowymi, wymuszanie haraczy, pranie pieniędzy, narkotyki, afery bankowe - to tylko część przestępstw, które zwalcza CBŚ powstałe w 2000 roku w Komendzie Głównej Policji.
- W ubiegłym roku w ramach prowadzonych spraw operacyjnych CBŚ objęło zainteresowaniem 5,6 tys. osób działających w 501 grupach polskich, 36 grupach międzynarodowych, siedmiu grupach rosyjskojęzycznych oraz trzech grupach cudzoziemców - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Jak dodał, w wyniku krajowych i międzynarodowych działań w zakresie zwalczania zorganizowanej przestępczości Biuro rozbiło i zdestabilizowało działania 150 grup przestępczych, w tym 144 polskich, pięciu międzynarodowych oraz jedną grupę cudzoziemców.
CBŚ przedstawiło zarzuty 5,3 tys. podejrzanym z czego działalność 1,7 tys. z tych osób Biuro łączy z przestępczością zorganizowaną. Wśród podejrzanych było też 112 cudzoziemców głównie obywateli Wietnamu, Ukrainy i Litwy.
W prowadzonych sprawach zabezpieczono mienie w wysokości prawie 230 mln zł natomiast wartość odzyskanego mienia przekroczyła 29 mln zł - wynika ze sprawozdania.
W ub. r. policjanci CBŚ skupili się także na zwalczaniu przestępczości narkotykowej - zlikwidowano 13 laboratoriów narkotyków syntetycznych oraz 61 plantacji konopi indyjskich. Zabezpieczono ponad 1,2 tys. kg narkotyków.
W ramach zwalczania zorganizowanej przestępczości ekonomicznej funkcjonariusze CBŚ zabezpieczyli dwie kompletne linie produkujące papierosy oraz jedną linię do produkcji tytoniu. Dzięki temu do obrotu nie trafiło blisko 70 mln sztuk papierosów i 57 tys. kg krajanki tytoniowej pochodzących z przemytu i zlikwidowanych nielegalnie działających fabryk. Ponadto zarekwirowano 140 tys. litrów spirytusu.
W sprawozdaniu z działalności CBŚ znajdują się także statystyki dotyczące materiałów i urządzeń wybuchowych. W ciągu ostatniego roku w Polsce odnotowano 38 przypadków takich eksplozji z czego 12 "nosiło cechy aktów terroru kryminalnego". W wyniku eksplozji materiałów wybuchowych zginęło sześć osób.
W 2010 roku zatrzymano 144 podejrzanych o działania przestępcze mające związek z materiałami i urządzeniami wybuchowymi - wynika ze sprawozdania.
W wyniku przeszukań funkcjonariusze Biura odnaleźli i zabezpieczyli 30 urządzeń wybuchowych oraz 5,5 tys. kg różnego rodzaju materiałów wybuchowych - najwięcej na terenie województw: podkarpackiego, lubelskiego i kujawsko-pomorskiego.
CBŚ powstało w 2000 r. z połączenia Biura do Walki z Przestępczością Zorganizowaną i Biura do Spraw Narkotyków w KGP jako komórka specjalna do zwalczania przestępczości zorganizowanej o charakterze kryminalnym, narkotykowym i ekonomicznym.
PAP
Źródło: www.rp.pl
Ostatnia aktualizacja 14-03-2011 00:51
Wietnamskie gangi atakują
W Polsce jest 547 grup przestępczych Przybywa narkotykowych. Wietnamskich. Zdecydowana większość (501) gangów działających na terenie Polski to rodzime grupy przestępcze – wynika z raportu Centralnego Biura Śledczego za 2010 r. „Rz" dotarła do jego ustaleń.
Rodzimi przestępcy nie zaskakują: zyski nadal czerpią głównie z narkobiznesu. Ale jest nowy trend – przybywa zagranicznych grup, głównie wietnamskich.
– Te zdominowały produkcję marihuany – mówi „Rz" mł. insp. Sebastian Michalkiewicz, naczelnik warszawskiego zarządu CBŚ. – Na 61 rozbitych w ubiegłym roku profesjonalnych plantacji konopi indyjskich, z których wytwarza się ten narkotyk, połowę prowadzili Wietnamczycy.
W domu jak w dżungli
„Wietnamskie" plantacje są zwykle dobrze wyposażone. Instalowane są w nich lampy ogrzewające, specjalne systemy nawadniania i wentylacji. Koszt sprzętu dla przeciętnej uprawy to ok. 200 tys. zł. – Często mieszczą się w wynajętych domach. Nikt z sąsiadów nawet się nie domyśla, że w środku jest jak w dżungli: ponad 40 stopni ciepła i olbrzymia wilgotność – mówi policjant z CBŚ.
Nieświadomi niczego właściciele mieszkań czasem zostają z gigantycznymi długami. Bowiem urządzenia do naświetlania upraw zużywają dużo energii elektrycznej. Gangsterzy często zwijają biznes przed terminem zapłaty rachunków.
Policjantom udaje się wykryć kilka takich profesjonalnych plantacji w miesiącu.
W czerwcu 2010 r. w Bydgoszczy, Toruniu i pod Warszawą ujawniono sześć posesji z uprawami konopi indyjskich. Funkcjonariusze zabezpieczyli 3 tys. krzaków i 20 kg gotowego suszu. Ujęto 12 Wietnamczyków.
– Wpadliśmy na trop, gdy przez agencję nieruchomości chcieli wynająć kilka domów. Interesowały ich te na uboczu – zdradza „Rz" jeden z funkcjonariuszy.
W kwietniu na dwóch posesjach pod Piasecznem kilku Wietnamczyków uprawiało 1,5 tys. roślin, z których można było wyprodukować kilkaset kilogramów marihuany. Na miejscu było też 50 kg narkotyku.
Trudni, bo hermetyczni
Kto nadzoruje wietnamskie grupy w Polsce, tego polskim policjantom nie udaje się ustalić. – Z powodu tak odmiennego wyglądu przestępców nasi funkcjonariusze mają utrudnione zadanie, jeśli chodzi o infiltrację – przyznaje funkcjonariusz CBŚ.
Wiadomo, że wietnamska marihuana z polskich upraw trafia za granicę. – Wietnamskie grupy są bardzo hermetyczne, nie utrzymują kontaktów z naszymi przestępcami, przez co trudno je rozpracować – mówi insp. Adam Maruszczak, dyrektor CBŚ. Zauważa, że ilość upraw konopi w 2010 r. dwukrotnie wzrosła.
– Wietnamscy specjaliści od upraw specjalnych gatunków konopi przenieśli się do nas z Czech – dodaje Michalkiewicz.
Z raportu wynika, że w zeszłym roku zarzuty usłyszało 112 cudzoziemców, czyli prawie o 40 więcej niż rok wcześniej. „Dominującą grupę stanowili obywatele Wietnamu, Ukrainy i Litwy" – czytamy w raporcie.
Liczba polskich gangów utrzymuje się na podobnym poziomie. Choć jest ich o ok. 40 więcej, to dlatego, że niektóre się podzieliły. Szefuje im 407 liderów. Według raportu narkobiznesem trudni się 213 grup (ok. 50 więcej niż w 2009 r.)
Przybyło gangów zajmujących się przestępczością ekonomiczną – to domena 177 grup (o 13 więcej niż rok wcześniej). – Są to wyłudzanie VAT i przestępstwa karuzelowe, w których grupy wykorzystują zróżnicowanie stawek VAT w obrocie gospodarczym – wylicza Maruszczak.
Rodzimy świat przestępczy więcej inwestuje też w nielegalne fabryki, np. papierosów. Mniej gangów stawia na aktywność stricte kryminalną: tym zajmuje się 90 grup. – Bo to mniej opłacalne niż np. narkotyki – mówi oficer CBŚ.
Według raportu nie ma obecnie jednej mocnej grupy, która obejmowałaby zasięgiem cały kraj.
W 2010 r. CBŚ rozbiło 150 grup polskich i kilka międzynarodowych, zatrzymując ok. 3,5 tys. osób. Ponad 5,3 tys. przedstawiono 17 tys. zarzutów.
Źródło: www.rp.pl
Użytkownik Sentinel edytował ten post 14.03.2011 - 18:08
Napisano 26.03.2011 - 20:19
Broń i Amunicja 01/2011 - Miłosław Majstruk
Nowelizacja ustawy o broni i amunicji
Całkiem niedawno i całkiem niedaleko, rządziła sobie koalicja, w której pierwsze skrzypce grała partia z prawem i sprawiedliwością w nazwie. W owych czasach państwem władali podobni do siebie, jak dwie krople wody premier i prezydent, zaś wicepremierem Spraw Wewnętrznych i Administracji był Ludwik Dorn. W tej opowieści, w połowie grudnia 2006, Komenda Główna Policji (KGP) wystąpiła o zgodę na podjęcie prac nad zmianą ustawy o broni i amunicji. I tej zgody minister Dorn udzielił.
Nikogo wówczas – a i teraz – nie zdziwiło, że Policja zajmuje się tworzeniem przepisów prawa, choć powołana została do pilnowania ich przestrzegania. Nikogo również nie zdziwiło, że ta sama instytucja tworzyła przepisy prawa, na podstawie których później wydaje decyzje administracyjne. Ale tak to już jakoś siłą rozpędu zostało, od czasów Polski Ludowej, że skoro milicja prawo tworzy, pałuje w jego obronie i się do niego nie stosuje, to wszystko jest w porządku.
Ale po co iść w dygresje, wystarczy sprawdzić, kto zaczął tworzyć ów projekt. Otóż było to… Biuro Prewencji i Ruchu Drogowego KGP. I nagle, ów projekt nowelizacji, jako rządowy, trafił po czterech latach do Sejmu, w państwie, którym rządzi zupełnie inna koalicja, inny premier i inny prezydent.
Zgodnie z wnioskiem Komendanta Głównego Policji zakres prac nad nowelizacją miał obejmować:
- opracowanie jednoznacznych kryteriów wydawania pozwoleń na broń do celów sportowych, obejmujących egzamin ze znajomości budowy i praktycznego posługiwania się bronią przeprowadzany przez organ Policji,
- określenie warunków nabywania i posiadania prochu czarnego przez osoby posiadające broń palną wytworzoną przed rokiem 1850 lub replikę tej broni,
- zmianę przepisów wskazujących dokumenty wymagane przy wywozie do państw członkowskich Unii Europejskiej i przywozie z tych krajów, broni i amunicji przez obywateli RP na własne potrzeby,
- określenie zasad wykonywania przez organy uprawnione do wydawania pozwoleń na posiadanie broni, wskazanej w art. 27 ust. 1 cytowanej ustawy, kontroli obowiązków wynikających z ustawy przez osoby oraz podmioty posiadające tzw. broń obiektową na podstawie świadectwa broni,
- objęcie osób posiadających pozwolenia na broń w celach określonych w art. 10 ust. 3 pkt. 2-3 i 6 ustawy, obowiązkiem przedstawiania raz na pięć lat aktualnego orzeczenia lekarskiego i psychologicznego organowi, który wydał pozwolenie na posiadanie broni.
Projekt vs. projekt
Przez cztery lata KGP nie była w stanie stworzyć projektu. Jednak nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, objawił się on na Radzie Ministrów. I, przyjęty jako rządowy, został przesłany do Sejmu. Choć konkurencyjny projekt nowej ustawy, stworzony przez Komisję Nadzwyczajną Przyjazne Państwo do spraw związanych z ograniczaniem biurokracji, został przesłany wcześniej, to jednak tylko projekt rządowy trafił pod głosowanie. Ale to również nie powinno dziwić. W końcu w trakcie prac komisji zajmującej się projektem rządowym, kilkukrotnie padały jednoznaczne stwierdzenia, świadczące o tym, że ten z Komisji przepadł.
Rzut oka na wersję rządową, a stanie się jasne dlaczego po czterech latach prace w KGP dostały takiego przyśpieszenia. Jest to nic dziwnego, jak rozpaczliwy ruch mający na celu zablokowanie zbyt rewolucyjnego – jak dla Policji – projektu konkurencyjnego. Wersja rządowa zostanie przegłosowana, prace zostaną zakończone, a wówczas będzie można poddać głosowaniu pomysł z Komisji Przyjazne Państwo. A ten przepadnie oczywiście w pierwszym czytaniu, bo w końcu poparcia rządzących partii nie ma – tych z przymiotnikiem obywatelski w nazwie – a jak wszystkim będzie wiadomo, prace nad nowelizacją zostaną zakończone, o czym więc dyskutować?
Tumoczenie
Prace nad nowelizacją muszę były niezwykle pouczające, o czym świadczy lektura stenogramów. Można dzięki temu zrozumieć, jak tworzy się prawo w Polsce. Dla przykładu, w trakcie prac komisji okazało się, że dyrektywa unijna, do której nowelizacja miała dostosować ustawę o broni i amunicji, zawiera ewidentne błędy w tłumaczeniu. Specjalistycznym określeniom angielskim, określającym broń, nadano niepoprawne określenia polskie. Ot, choćby, gdy w definicji broni pojawił się zapis o miotaniu pocisków na skutek spalania materiału wybuchowego, gdy w dyrektywie stoi wyraźnie combustive propellant. W ten sam sposób wyrzutnie rakiet stały się granatnikami. Takich kwiatków było więcej. Znacznie więcej.
Dzięki stenogramom możemy się dowiedzieć nie tylko, że takie błędy się zdarzają, ale także dlaczego tak jest. Otóż Sejm III Rzeczpospolitej Polskiej, największa władza ustawodawcza, zleca tłumaczenie prawa unijnego firmom wyłonionym w przetargu. A więc najtańszym. Jeszcze większe zdumienie budzi fakt, że nikt tego tłumaczenia nie weryfikuje. Staje się ono oficjalnym dokumentem, na podstawie którego tworzy się prawo w Polsce! Ciekawe, ile jeszcze przepisów, opartych na prawie unijnym, jest oparte błędnym tłumaczeniu? Najbardziej poraża zupełny brak reakcji. Nikt nie przejął się niepoprawnym przekładem, błędną nowelizacją czy powtarzalnością takich przypadków. Wszyscy pokiwali głowami, w końcu przecież nie ma się czym przejmować, to taka polska norma.
Podsekretarz stanu w MSWiA Piotr Stachańczyk: (...) wyraźnie podkreślam, że naszym zamiarem było wdrożenie dyrektywy unijnej. (stenogram z prac komisji sejmowej)
Podsekretarz stanu w MSWiA Piotr Stachańczyk: (...) za tłumaczenia dokumentów unijnych odpowiada Unia, a sytuacja, która tutaj miała miejsce, oczywiście czasem się zdarza. (stenogram z obrad Sejmu)
Poseł Jarosław Stolarczyk (PO) na Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych: (...) to nie Unia Europejska weryfikuje te tłumaczenia, tylko my ogłaszamy na nie przetarg. Przetarg zazwyczaj wygrywa firma, która daje jak najniższą cenę i później dochodzi do tego typu sytuacji. UE jedynie akceptuje nasz wybór. (stenogram z prac komisji sejmowej)
(ciąg dalszy w numerze BiA 01/2011)
Źródło: www.altair.com.pl
Użytkownik Sentinel edytował ten post 26.03.2011 - 20:22
Napisano 27.03.2011 - 11:25
Napisano 27.03.2011 - 14:51
15:14, 27.03.2011 /PAP
Policja ostrzelała włamywaczy
POŚCIG ZA PRZESTĘPCAMI W ŁÓDZKIEM
Uciekających włamywaczy, którzy uciekając przed policją staranowali furgonetką policyjny radiowóz, ostrzelali funkcjonariusze w Łódzkiem. Dwaj mężczyźni trafili do aresztu. Grozi im do 10 lat więzienia. W miejscowości Kurów policjanci zatrzymywali do kontroli samochód marki Żuk, który się jednak nie zatrzymał się. Wtedy funkcjonariusze ruszyli w pościg.
W pewnym momencie radiowóz zajechał uciekającemu drogę, ale kierujący żukiem staranował policyjne auto. Jeden z policjantów został lekko ranny w nogę. Wtedy funkcjonariusze oddali kilka strzałów w kierunku odjeżdżającego kierowcy, lecz ten mimo strzałów nie zatrzymał samochodu.
Przypadkowy pasażer
Żuka udało się dopiero zatrzymać, gdy skutecznie został zablokowany przez wezwany do pomocy drugi radiowóz. Zatrzymano kierowcę, 19-letniego mieszkańca powiatu wieruszowskiego oraz 43-letniego pasażera, mieszkańca powiatu wieluńskiego. Trzeci z mężczyzn podróżujący żukiem zdołał zbiec.
Policja ustaliła jednak jego tożsamość i zatrzymała 22-letniego mieszkańca powiatu wieruszowskiego. Ustalono również, że zatrzymany wcześniej 43-latek był przypadkowym pasażerem, natomiast dwaj młodsi mężczyźni byli włamywaczami. W ich domach znaleziono liczne przedmioty pochodzące z kradzieży. Wśród nich były m.in. radioodtwarzacze, dwa pistolety pneumatyczne, wiatrówka, kosiarki spalinowe, nożyce do cięcia metalu i szlifierki kątowe.
Policja sprawdza, czy pistolety były użyte do dokonania innych przestępstw.
Do aresztu na trzy miesiące
Wstępnie ustalono, że zatrzymani mężczyźni od października ubiegłego roku do lutego br. dokonali jedenastu włamań na terenie powiatu wieluńskiego i oleskiego, oraz usiłowali dokonać kilkunastu innych.
19-latek odpowie za umyślne uszkodzenie radiowozu, próbę najechania na policjantów i liczne kradzieże z włamaniem. Natomiast 22-letni zatrzymany odpowie za kradzieże z włamaniem i usiłowania włamań. Grozi im kara do 10 lat pozbawienia wolności. Obaj trafili do aresztu na trzy miesiące.
mac/mtom
Źródło: www.tvn24.pl
Użytkownik Sentinel edytował ten post 27.03.2011 - 14:52
Napisano 27.03.2011 - 23:33
Jakby w jednej wiosce chociaż 1/4 ludzi miało strzelbę, a emerytowany żołnierz trzymałby czołg w stodole...
Użytkownik rolpiek edytował ten post 27.03.2011 - 23:34
Napisano 28.03.2011 - 06:35
ale tego władza nie rozumie jak i zresztą wielu innych rzeczy
Napisano 28.03.2011 - 10:56
Napisano 28.03.2011 - 11:20
Napisano 28.03.2011 - 11:29
Nowelizacja kodeksu karne - w zakresie obrony koniecznej. Art 25, dodano paragraf 4 i 217 dodane a
§ 4. Osoba, która w obronie koniecznej odpiera zamach na jakiekolwiek cudze dobro chronione prawem, chroniąc bezpieczeństwo lub porządek publiczny, korzysta z ochrony prawnej przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych.
4) po art. 217 dodaje się art. 217a w brzmieniu:
„ Art. 217a. Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną w związku z podjętą przez niego interwencją na rzecz ochrony bezpieczeństwa ludzi lub ochrony bezpieczeństwa lub porządku publicznego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”;
USTAWA z dnia 26 listopada 2010 r. o zmianie ustawy — Kodeks karny oraz ustawy o Policji
06:08, 28.03.2011 /"Fakty" TVN
Obywatel chroniony jak policjant
ZMIANY W KODEKSIE KARNYM
Powiedzmy stop wandalom i łobuzom. Nie zamykajmy oczu i nie odwracajmy się, gdy komuś trzeba zwrócić uwagę - apeluje policja. Zmiana w kodeksie karnym, która właśnie weszła w życie, ma nam dodać odwagi i wystraszyć napastników. Jeśli zaatakują interweniujących obywateli, będą odpowiadać jak za napaść na policjanta. Nowela kodeksu karnego, która weszła w życie 22 marca, wprowadza szeroką ochronę nie tylko podejmujących interwencję (na służbie lub poza nią) policjantów, ale i zwykłych ludzi, którzy reagują na przestępstwo.
To pośredni efekt głośnej sprawy Andrzeja Struja – warszawskiego policjanta na urlopie, który zwrócił uwagę dwójce pijanych młodych mężczyzn rzucających koszem na śmieci w przejeżdżający tramwaj. W odpowiedzi rzucili się na niego z nożem i śmiertelnie ugodzili.
- Tragiczne było to, że świadkami tego zdarzenia były także inne osoby, które tej interwencji wspólnie z policjantem nie podjęły – ocenia minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
W ciągu ostatniego roku, co przyznają nie tylko policjanci, w tej sprawie wiele się nie zmieniło. - Ludzie odwracają się i nie chcą podejmować interwencji – mówi sierżant Szymon Piaskowski z poznańskiej policji. - W tramwaju jedzie dwóch chuliganów i 50 normalnych ludzi i wszyscy się boją takim łobuzom zwrócić uwagę, dochodzi już do paranoi – dodaje poznaniak Andrzej Górny.
Ochrona jak policjanta
Zaostrzenie kar ma dodać zwykłym obywatelom odwagi i wystraszyć przestępców. Osobom podejmującym tzw. obronę konieczną interwencyjną zostanie przyznana taka sama ochrona jak funkcjonariuszom publicznym. A za zabójstwo funkcjonariusza grozi minimum 12 lat więzienia, 25 lat albo dożywocie. Za czynną napaść można trafić za kratki nawet na 10 lat
- Gdyby ten przepis wcześniej obowiązywał, na pewno bym jednego przytrzymał mocniej. Troszkę się przestraszyłem, bo nie wolno używać siły i odpuściłem sobie. Zacząłem wracać do autobusu, wtedy podbiegli i dostałem butelką w tył głowy – opowiada pan Krzysztof, kierowca autobusu ze Szczecina. Usiłował zatrzymać wyrostków, którzy rzucili butelką w przednią szybę i ją stłukli.
Żaden z pasażerów mu nie pomógł - tak jest niemal zawsze. - Zdarzyło mi się walczyć z jednym z pasażerów, który prawdopodobnie był pod wpływem narkotyków – opowiada pan Andrzej, kierowca z Łodzi.
"Dostałby taki porządny łomot"
Minister sprawiedliwości liczy, że ludzie przestaną się bać, bo będą mieli po swojej stronie prawo. Trzeba się jednak zdobyć na odwagę, jak Maria Sadecka z Torunia. Na cmentarzu ujęła sprawcę napadu na starszego mężczyznę.
- Leżał ten pan na tym pomniku, twarzą do pomnika, napastnik siedział na nim i szamotał go za ramiona, za odzież, że ma dać pieniądze – opowiada kobieta. Pani Maria nie odwróciła się, tylko dzielnie wkroczyła do akcji. - Wtedy to już byłam taka zła, że gdyby mój przyjaciel mnie nie odciągnął, dostałby taki porządny łomot ode mnie – dodaje.
„Łomotu” od razu spuszczać nie trzeba, ale zareagować warto.
kaw/tr
Źródło: www.tvn24.pl
Użytkownik Sentinel edytował ten post 28.03.2011 - 11:47
Napisano 28.03.2011 - 16:30
Ale przeginasz, bardzo.Moim zdaniem liberalizacje tego prawa powinno się przeprowadzać stopniowo.
W wieku 15 lat uczmy dzieci strzelania i ogólnie posługiwania się najróżniejszymi typami broni. Oczywiście, bez obowiązku. W wieku 16 lat będą mogły się ubiegać o prawo do posiadania (posiadania, a nie noszenia) broni gazowej. Po np. 2 latach posiadania broni gazowej bez popełnienia żadnych przestępstw mogłyby się ubiegać o prawo do noszenia tej broni gazowej. Tutaj dajemy znowu przerwę i po jakimś czasie udostępniamy nie obowiązkowe, a dobrowolne przejście na nowy typ broni. Rozróżniajmy też prawo do trzymania gwinta w domu, a noszenia go na ulicy.
Wraz z reformą Wojska Polskiego udostępniłbym im posiadanie broni z ostrą amunicją w domach... Co rok musieliby się udać na najmniej tydzień szkolenia z zakresu posługiwania się bronią palną.
Jakby w jednej wiosce chociaż 1/4 ludzi miało strzelbę, a emerytowany żołnierz trzymałby czołg w stodole...
Napisano 29.03.2011 - 17:21
Łatwiej kupisz broń. Policjanci się niepokoją
mip
2011-02-01, ostatnia aktualizacja 2011-02-02 12:03
Pistolet w rękach strzelca - fot. Albert Zawada/Agencja Gazeta
Parlament uchwalił, a prezydent podpisał zmiany w ustawie o broni, o które środowisko strzeleckie walczyło od lat. Dzięki nim łatwiej będzie otrzymać zezwolenie na pistolet czy karabin. Policję niepokoi część przepisów - pisze tygodnik "Polityka".
Policja będzie musiała wydać pozwolenie, jeśli osoba składająca wniosek przedstawi ważną przyczynę, dla której stara się o broń i jeśli nie będzie przy tym stanowiła zagrożenia dla siebie i "porządku publicznego" (nie może być też karana za przestępstwo karne lub skarbowe, w tym także jazdę po pijanemu) - pisze "Polityka".
Jakie są te "ważne powody"?
To między innymi "stałe, realne i ponadprzeciętne zagrożenie życia, zdrowia lub mienia". Policjanci będą wydawali zgody na posiadanie broni członkom klubów sportowych, w których można trenować strzelectwo, stowarzyszeń zajmujących się kolekcjonowaniem broni oraz - co jest zupełną nowością - członkom grup rekonstrukcyjnych (czyli np. odgrywającym role partyzantów albo dzielnych powstańców przy każdej większej rocznicy państwowej).
Ze spadku, darowizny, albo jako wyróżnienie
Sporo kontrowersji budzi przepis, mówiący o tym, że zezwolenie będzie otrzymywał każdy, kto otrzymał broń w drodze spadku, darowizny lub jako wyróżnienie. Ten przepis nie podoba się policji. O ile kwestie spadku nie wywołują większych emocji - bo dzięki temu broń będą mogli posiadać na przykład ci, którzy otrzymali ją jako rodzinną pamiątkę - to już przekazywanie broni w drodze darowizny i wyróżnień niektórzy uważają za prostą drogę do nadużyć.
Broń, na którą potrzebne jest zezwolenie, będzie można kupować także przez internet.
Źródło: www.gazeta.pl
Użytkownik Sentinel edytował ten post 29.03.2011 - 17:30
0 użytkowników, 4 gości, 0 anonimowych