Mały artykuł dla ludzi podnoszących "argument" w stylu -
"...za komuny było lepiej (tfu, wróć to nie ta dyskusja);
Polska to nie Szwajcaria - nie posiadamy tradycji zbrojnej!"Polska z reguły zbrojna, czyli o tradycji posiadania broniNiedawno dyskutując o Szwajcarii i jej doktrynie obronnej spotkałem się z argumentem: "Tam tradycja trzymania broni w domu sięga czasów Wilhelma Tella." U nas też kiedyś było inaczej.Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, co naprawdę upamiętniają nazwy zachowanych do dziś krakowskich baszt obronnych. Można by odnieść wrażenie, że to pasamonicy, cieśle czy stolarze ufundowali te budowle. Pośrednio, owszem. Tak jak my wszyscy fundujemy nowe siedziby ZUS. Ale bezpośrednio nazwy te upamiętniają coś zupełnie innego: tradycję uzbrojonego społeczeństwa, samodzielnie broniącego swoich miast. Bo nazwa Baszta Ciesielska oznacza tylko tyle, że w razie oblężenia, stanowiska na niej zajmowali cieśle.
Od średniowiecza do zaborów Od czasów średniowiecza obowiązek obrony miast leżał po stronie mieszczan, którzy w tym celu musieli samodzielnie się uzbroić i wyszkolić. Wówczas zaczęły powstawać tak zwane bractwa kurkowe, których celem było prowadzenie ćwiczeń dla mieszczan z posługiwania się łukiem, kuszą, a w późniejszych czasach i bronią palną. Ponadto poszczególnym cechom rzemieślniczym przydzielano fragmenty umocnień, których właśnie dany cech miał bronić i do których miał zapewniać stałą załogę. Stąd też i nazwy baszt, takie jak Szewska, Karczmarzy itp.
O skuteczności takiego rozwiązania może świadczyć przypadek pasamonika Marcina Oracewicza z Krakowskiego Bractwa Kurkowego, który, jak możemy
przeczytać w Wikipedii, w trakcie obrony Krakowa w 1768 r. zabił rosyjskiego pułkownika strzelając do niego... guzem od żupana (niestety nie ustalono, czy srebrnego guza użył z braku innej amunicji, czy też może podejrzewając rosyjskiego pułkownika o używanie czarów nie chciał używać nieskutecznych ołowianych kul).
Nie możemy tu również zapomnieć o chłopach. Wybrani chłopi z królewszczyzn mieli obowiązek stawiać się na ćwiczenia wojskowe z własną rusznicą, toporem oraz mieczem. Nie istniało wówczas żadne prawo, które zakazywałoby chłopom posiadania broni, natomiast zdarzały się przypadki gdy chłopi byli uzbrajani przez swoich właścicieli. W książce Jacka Komudy "Warchoły i Pijanice" możemy na przykład przeczytać o okrytej złą sławą rodzinie Rosińskich z Teleśnicy, która dla własnego bezpieczeństwa bezpieczeństwa uzbroiła i wyszkoliła chłopstwo ze swoich majątków.
ZaboryW okresie zaborów pojawiły się pierwsze regulacje dotyczące posiadania broni. Stowarzyszenia strzeleckie w zaborze Pruskim i Austriackim mogły działać dalej, natomiast w zaborze Rosyjskim wszelka działalność tego typu została zakazana. Wbrew pozorom broń dalej była obecna w domach Polaków, choć upadki powstań narodowych wiązały się z zaostrzeniem polityki zaborców. Niemniej jednak nawet najsurowsze władze zaboru rosyjskiego rozumiały potrzebę posiadania broni do obrony własnej. I tak np. na zwiększenie się liczby rozbojów w roku 1905 władze carskie zareagowały zliberalizowaniem przepisów odnośnie posiadania broni. Od roku 1906 Polacy mogli bez pozwoleń kupować rewolwery i amunicje do nich, natomiast posiadacze zezwoleń mogli kupować każdą dostępną broń.
Dwudziestolecie międzywojennePo odzyskaniu niepodległości przez Polskę zachowana została instytucja „Pozwolenia na broń”. Niemniej jednak była to decyzja administracyjna, wydawana przez władze samorządowe I instancji (czyli starostę) w oparciu o opinię Policji. W praktyce uzyskanie pozwolenia na broń nie było kłopotliwe dla nikogo kto nie był skazanym, włóczęgą, alkoholikiem, narkomanem czy chorym psychicznie.
Ciekawe przy tym jest podejście ówczesnych władz do obrony własnej z użyciem broni palnej. W artykule
Warszawiacy do broni! możemy przeczytać o przygodzie kapitana Nowakowskiego z Warszawy, który napadnięty przez bandytę postrzelił go z rewolweru. Po kilku dniach kpt. Nowakowski został odwiedzony przez prokuratora, który chciał go tylko zapytać, czy pan kapitan zamierza złożyć prywatną skargę na napastnika.
Zmarły niedawno kpt. Jerzy "Magik" Bartnik wspominał ten okres tak:
"Pierwszy sztucer dostałem, gdy miałem lat 8. Tata, szanowany obywatel, Legionista, posiadał cały arsenał broni, także myśliwskiej, do której zawsze miałem dostęp. Umiałem się bronią posługiwać bardzo sprawnie, a to wielokrotnie uratowało moje życie w czasie walk z okupantem. Po wojnie trudno mi było rozstać się z moim ukochanym towarzyszem podróży - VISem. Rozwodu z bronią dokonała brytyjska policja - czytamy na stronie Miłośników Broni.
PRLPo wojnie nowa władza postanowiła Polaków rozbroić. Pozwolenia na broń wydane przed wojną straciły ważność, a bractwa kurkowe jako element wrogi dla ustroju zostały rozwiązane. Strzelectwo jako sport zostało zmonopolizowane przez państwowe struktury PZSS i LOK. Od roku 1961 wszelkie kompetencje w wydawaniu pozwoleń na broń przejęły organy MO. W rezultacie o wydawaniu pozwoleń zaczęli decydować ludzie, dla których uzbrojenie społeczeństwa to obniżenie elitarności własnego zawodu. I ta sytuacja niestety trwa do dziś.
Czasy obecneDziś, 23 lata po zmianie ustroju możemy stwierdzić, że komunistom udało się to, o czym nawet nie marzyli zaborcy. Nie tylko udało im się nas rozbroić, ale i zaszczepić Polakom przekonanie, że to dla ich dobra. 50 lat propagandy przekonało Polaków, że jesteśmy warcholskim narodem, któremu po prostu nie wolno dawać broni, byśmy się nie pozabijali.
Można powiedzieć, że pod pewnymi względami obecny ustrój przerósł PRL. W wielu miastach w ogóle nie ma już strzelnic kulowych, odrodzone Bractwa Kurkowe często są bardziej grupami rekonstrukcyjnymi niż namiastką szkolenia strzeleckiego. Pracownicy policji stają na głowie, niejednokrotnie naginając lub łamiąc przy tym prawo, aby tylko utrudnić zwykłym obywatelom dostęp do broni. Staliśmy się społeczeństwem rozbrojonym.
Wg Small Arms Survey 2007” pod względem ilości broni palnej w rękach prywatnych zajmujemy 142. miejsce na świecie, razem z Ekwadorem i Kazachstanem. I to już po uwzględnieniu ok. 200 000 szt broni, której właściciele posiadają ją nielegalnie.
Dla porównania nasi najbliżsi sąsiedzi zajmują w tym rankingu kolejno:
15. miejsce - Niemcy
38. miejsce - Czechy
68. miejsce - Rosja
73. miejsce - Słowacja
79. miejsce - Białoruś
84. miejsce - Ukraina
Nasz honor ratuje Litwa, która jest naszym jedynym sąsiadem który bardziej od nas zdemilitaryzował swoich obywateli i zajmuje 160. miejsce. Nie zmienia to jednak faktu, że nasze państwo boi się obywateli bardziej, niż Łukaszenka swoich.
A co na temat prawa posiadania broni miał do powiedzenia wspomniany już bohater, kpt. Jerzy Bartnik?
"Przez całe życie miałem styczność z bronią, czy to w kanadyjskim lesie, czy też afrykańskim buszu. Należy pamiętać, że bez względu na geograficzne położenie i polityczny ustrój sama możliwość posiadania broni to atrybut wolnego człowieka. Ja taki byłem przez całe życie" -
ROMBAutor - Rafał Kawalec
Źródło